Rowerowa Obwodnica Olsztyna (62): Ruiny, bociany i Rosjanie
2023-11-28 08:50:00(ost. akt: 2023-12-16 09:07:47)
Skandawa należała krótko w 1945 roku do powiatu gierdawskiego, a Gierdawy krótko do Polski. Ostecznie Gierdawy zabrali sobie Rosjanie, ale Skandawę nam zostawili. Polscy górnicy byli przekonani, że w Skandawie znajduje się wielka elektrownia, bo tyle tam idzie węgla...Tak to zapraszam na wycieczkę rowerową wokół Korsz.
Trasa: Korsze-Drogosze-Skandawa-Silginy-Garbno-Lwowiec-Prosna-Sątoczno-Korsze. Długość ok. 55 kilometrów
Korsze: od leszczyny do torów
Korsze to już nie Mazury, ale dawna Barcja. Życie tej sennej wioski, której nazwa pochodzi od pruskiego "karsens" czyli leszczyna, zmieniła kolej. Bowiem to tam skrzyżowało się kilka linii kolejowych, z Królewca do Ełku i z Berlina do Królewca, potem też do Olsztyna. Zbudowano też linie lokalne do Reszla, Mrągowa, Bartoszyc i Sępopola.
Sercem Korsz był zatem dworzec kolejowy a elitą kolejarze. Dzisiaj z tych wszystkich linii pozostała tylko ta z Olsztyna do Ełku.
Sercem Korsz był zatem dworzec kolejowy a elitą kolejarze. Dzisiaj z tych wszystkich linii pozostała tylko ta z Olsztyna do Ełku.
Warnikajmy: folwark w stylu Malborka
Pragnieniem Juliusz von Brauna było, by upodobnić stylem i duchem zabudowania folwarczne z zamku w Malborku. I tak się stało, folwark w Warnikajmach zachował się do dzisiaj i do dzisiaj budzi zdumienie nielicznych turystów, którzy zapędzą się w te strony. Nie miałem za dużo czasu, więc ominąłem folwark. Poniżej zdjęcia Mieczysława Kalskiego z 2012 roku.
Wspomniany Julius był wujem Werhnera von Brauna, który był twórcą rakiety V-2, która jako pierwsza wzniosła się na wysokość ponad 100 kilometrów. Po wojnie Rosjanie i Amerykanie "polowali" na niemieckich konstruktorów, aby ci pomogli im rozwijać ich programy kosmiczne. I tak von Braun pracował dla Amerykanów, a jego prawa ręka Helmutt Groettrup dla Rosjan.
Drogosze: królewski pałac
Ocalałe pałace interesują mnie emocjonalnie jakoś mniej niż te zrujnowane, o których będzie mowa poniżej. Ten z Drogosz należał do pruskiej ekstraklasy. Budowano go przez 4 lata i w 1714 roku mogli w nim zamieszkać Dönhoffowie, jeden z najpotężniejszych pruskich rodów. Na tyle potężny, że kiedy w Prusach pojawiła się kolej spowodowali, by biegła blisko ich rozsianych po Prusach rezydencji i majątków.
Pałac w Drogoszach był jedną z trzech największych rezydencji w Prusach Wschodnich i należał do tzw. pałaców królewskich czyli tych, w których zatrzymywali się pruscy królowie. Dość powiedzieć, że ma 95 metrów długości.
Rosjanie w sumie niewiele zagrabili w 1945 roku. Może dlatego, że mieściła się tu krótko siedziba NKWD. Pałacowe wyposażenie rozeszło się potem po ludziach, część trafiła do olsztyńskiego muzeum.
— Wnętrza pałacu zdobią do dziś zachowane piękne sztukaterie, polichromie i piece — piszą Małgorzata Jackiewicz-Garniec i Mirosław Garniec w książce "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich". W pałacowej kaplicy zachowały się marmurowe nagrobki Stanisław i Angeliki Dönhoff.
Pałac można go zwiedzać. Trzeba tylko zadzwonić. Ja jednak wolę ruiny, więc do środka nie zaglądałem.
— Wnętrza pałacu zdobią do dziś zachowane piękne sztukaterie, polichromie i piece — piszą Małgorzata Jackiewicz-Garniec i Mirosław Garniec w książce "Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich". W pałacowej kaplicy zachowały się marmurowe nagrobki Stanisław i Angeliki Dönhoff.
Pałac można go zwiedzać. Trzeba tylko zadzwonić. Ja jednak wolę ruiny, więc do środka nie zaglądałem.
Byłem za to w miejscowym kościele, w którym w 1742 roku dobudowano kaplicę grobową Dönhoffów, na frontonie której umieszczono popiersie Bogusława Fryderyka Dönhoffa, budowniczego pałacu.
Skandawa: w cieniu szerokich torów
Malutka Skandawa otarła się o wielką historię. Dosłownie i w przenośni. A to za sprawą torów kolejowych, które Rosjanie zwinęli nam w 1945 roku, a potem kazali na nowo położyć. Było to w czasach, kiedy Skandawa przynależała do powiatu gierdawskiego. Jednak Gierdaw nie znajdziecie na obecnej mapie Polski.
Skandawa powstała w XIV wieku. Mieszkali tam Prusowie i niemieccy osadnicy. Przez wieki panowały nad nimi trzy możne wschodniopruskie rody. Najpierw zu Eulenburg, następnie von Schlieben i później, od schyłku XVIII wieku aż do 1945 roku, Dönhoffowie, którzy gospodarzyli na ponad 2 tysiącach hektarów, choć w porównaniu z tym, co miał później miejscowy PGR nie było to wiele, bo ten władał prawie 7 tysiącami hektarów. Ostatnim właścicielem majątku był Dietrich Graf von Dönhoff (1902-1991), brat Marion Dönhoff (1909-2002), wielkiej zwolenniczki pojednania polsko - niemieckiego.
Po wojnie Skandawa miała swoje 5 minut, bo przez czas jakiś w tej niewielkiej, w 1945 roku opustoszałej wiosce, przytułek znalazły władze powiatu gierdawskiego.
Wbrew dość powszechnemu mniemaniu w 1945 roku nasza północna granica z Rosją była płynna a Rosjanie robili z nią co chcieli czyli przesuwali coraz bardziej na naszą niekorzyść.
Tak było między innymi z Gierdawami (teraz to Żelaznodorożnyj), które krótko należały do Polski, ale Rosjanie szybko je sobie zabrali. Wtedy starosta gierdawski Józef Kaszyński przeniósł się do położonego tuż przy obecnej granicy Nordenborka (teraz Kryłowo).
W październiku 1945 roku starosta jechał do Olsztyna zdać obowiązki, ale przed Rudziszkami (leżą teraz po polskiej stronie) natknął się na granicę, która dzień wcześniej przebiegała jeszcze kilka kilometrów na północ od tego miejsca.Starostę sowieci przetrzymali 6 godzin, ale ostatecznie wypuścili. Nordenbork polscy urzędnicy opuścili ostatecznie 7 i 8 listopada 1945 roku. Wraz z nimi wyjechali stamtąd polscy osadnicy. Po tym siedzibę powiatu przeniesiono do leżącej już po polskiej stronie Skandawy, a powiat gierdawski ostatecznie zlikwidowano 31 grudnia 1946 roku.
Leżąca kilka kilometrów od granicy Skandawa została po polskiej stronie, ale zostali w niej rosyjscy żołnierze. A stało się to przez tory, jakie w 1871 roku połączyły między innymi przez Skandawę właśnie Korsze z Wystrucią (teraz Czernahowsk). Po 1945 roku to połączenie "wydłużono" w kierunku Dolnego Śląska, gdzie znajdowały się główne rosyjskie bazy w PRL. Rosjanie potrzebowali miejsc, gdzie mogliby dokonać szybkiego przeładunku wojska i sprzętu z szerokich torów na normalne. Powstało ich 6, jeden na północ od XIX-wiecznego dworca kolejowego w Skandawie, które zaczęto budować w 1952 roku.
— Każdy taki obiekt składał się z...ramp przeładunkowych oraz zespołu stacyjnego. W jego skład wchodziły dodatkowe bocznice...skład węgla, pompa wody. Obiekt w Skandawie był pierwszym, którego budowę rozpoczęto i ukończono zgodnie z planem — piszą Marek Dudziak i Tomasz Sowiński w książce "Zapomniane miejsca. Warmińsko-mazurskie. Część środkowa".
Rampy miały ponad 500 metrów długości, a zespół stacyjny ponad 2 kilometry. Główna stacja znajdowała się koło wsi Wielewo ( 5 kilometrów od granicy).
— Armia radziecka nigdy z tych ramp nie skorzystała...Same tory wykorzystywała natomiast gospodarka rosyjska. Np. sławny jest w Skandawie incydent z górnikami ze Śląska, którzy na fali niezadowolenia i strajków przyjechali do Skandawy zobaczyć jak wygląda olbrzymia elektrownia Skandawa, która...pochłania większość urobku ich kopalni. Nieporozumienie wzięło się stąd, że takie napisy widniały na wysyłanych wagonach. a wiadomo, że wszystko za symboliczną złotówkę szło do wielkiego brata — pisze Tomasz Sowiński w książce "Tajemnice Warmii i Mazur".
Obecność Rosjan w Skandawie budziła budziła wielkie emocje, które mogły się uzewnętrznić dopiero w 1956 roku. — Z zaniepokojeniem odnotowano fakt, że narasta nieufność do wojsk radzieckich stacjonujących w Korszach i Skandawie, a nawet pojawiają się pytania, czy wojska te są w ogóle potrzebne — czytamy w sprawozdaniu KW PZPR w Ketrzynie z tamtego czasu.
Rosjanie ze Skandawy w końcu zniknęli. Pojawili się w 1968, kiedy przez Skandawę przejeżdżały pociąg i z rosyjskimi żołnierzami, którzy jechali tłumić Praską Wiosnę.
Z Korsz do Skandawy można było dostać się pociągiem do 2000 roku. Teraz odbywa się tam tylko ruch towarowy. A stacja jest zamknięta. Mieści się tam tylko posterunek straży granicznej, bo w Skandawie działa towarowe, kolejowe przejście graniczne. Liczący nieco ponad 5 kilometrów szeroki tor nie dochodzi do samej Skandawy, kończy się w punkcie przeładunkowym Kotki, na północny wschód od Skandawy.
Co warto zobaczyć w Skandawie? Na pewno wspomnianą stację, która leży z boku wsi. A w samej wsi dożywającą swoich dni karczmę, której kopię można zobaczyć w skansenie w Olsztynku. Kiedyś był jeszcze zbudowany przez Dönhoffowów XIX-wieczny pałacyk, ale spalili go Rosjanie w 1945 roku. To co z niego zostało, posłużyło potem do odbudowy Warszawy.
Taka ciekawostka. Według niemieckiej Wiki dwór "został zniszczony podczas II wojny światowej" Jakby czas się u nich zatrzymał na epoce naszego PRLu, bo wtedy wszystko co zniszczyli tutaj Rosjanie też określano jako "zniszczone podczas II wojny światowej".
Silginy: Rosjanie wymordowali starców i chorych
Patrząc na dzisiejszą wieś, aż trudno uwierzyć, że przed wojną były tam dwa sklepy i zajazd, piekarz piekł chleb a krawiec szył ubrania. Tak jednak było. Stał tam też zbudowany w 1836 roku pałac. 101 lat później usytuowano tam dom starców. Przebywało w nim 60-70 osób. W czasie wojny w pałacu był przytułek dla psychicznie chorych. 26 stycznia pojawili się tam rosyjscy żołnierze Większość przebywających tam osób wymordowali, aby zwolnić miejsce dla swoich rannych. Siostra przełożona wraz z kilkoma pensjonariuszami prawdopodobnie popełnili samobójstwo. Nielicznym osobom udało się uciec. Zamordowanych pochowano potem w parku na tyłach pałacu.
Potem mieszkali tam pracownicy PGR. Od czasu, kiedy w latach 70tych wybuch butli z gazem częściowo uszkodził budynek, pałac niszczeje. Dzisiaj to już ruina, która wcześniej czy później zawali się.
Garbno: wysadzony kościół
W powiecie kętrzyńskim znajdują się dwa Garbna. Jedno w gminie Barciany, drugie w gminie Korsze. Ten pierwszy pochodził z 1384 roku. Pochodził, bo w 1959 roku jego resztki wysadzono w powietrze. Obok ruin (wpisanych teraz do rejestru zabytków) zachowały się resztki cmentarza. Stał tam też obelisk poświęcony lotnikowi, który zginął w 1917 roku. Był to Gert Roebern, najmłodszy syn właściciela majątku, ale mi nie udało się go odnaleźć. W całości stał tam tylko żeliwny krzyż z 1820 roku, pod którym spoczywa ówczesny pastor Augustus Mdy.
Gdyby ktoś chciał zobaczyć jak wyglądał ten kościół w środku, to musi pofatygować się do muzeum w Lidzbarku Warmińskim. Bo tam z Garbna trafiła XV wieczna Pieta. Z kolei tablica z nazwiskami 7 żołnierzy niemieckich poległych w czasie wojny francusko-pruskiej 1870-71 roku znajduje się obecnie w Muzeum Ziemi Mazurskiej w Owczarni.
W drugim Garbnie kościół pochodzi z przełomu XIV i XV wieków. W 1945 roku jego wnętrze splądrowali żołnierze sowieckiej armii. Z uwagi na zniszczenia świątynię rozebrano, zachowano tylko dzwonnicę, która do lat 80tych pełniła funkcję kościoła. Ostatecznie odbudowano go w pierwszej połowie lat 80tych. Z dawnego wyposażenia zachowała się tylko kamienna chrzcielnica z XV wieku.
Lwowiec: bociania wieś bez bocianów?
O bocianiej wiosce w Żywkowie koło Górowa Iławeckiego słyszało wielu. Mniej znany jest bociani kościół we Lwowcu. Chociaż ostatnio stało się o nim głośno przez bociany i orlika bielika.
Kościół, o którym mowa należy do najstarszych w warmińsko-mazurskim. W środku zachował się ołtarz główny z ok. 1500 r. i bogato zdobiona ambona z lat 1608-1609. Jego wieżę przez lata upodobały sobie bociany. Bywało, że we wsi było 50 bocianich gniazd.
Kościół, o którym mowa należy do najstarszych w warmińsko-mazurskim. W środku zachował się ołtarz główny z ok. 1500 r. i bogato zdobiona ambona z lat 1608-1609. Jego wieżę przez lata upodobały sobie bociany. Bywało, że we wsi było 50 bocianich gniazd.
— U nas jest, proszę sobie wyobrazić, 35 gniazd bocianich. Każdego roku wiosną wracają do nas te ptaki, nawet setka osobników. A w naszej wiosce są tylko 32 numery mieszkalne… Bociany towarzyszą mi tutaj od 50 lat. Przylatywały jeszcze za czasów pruskich. A rok temu zauważyłem, że są atakowane przez orły bieliki. Nigdy wcześniej nie było takiego zdarzenia — mówi nam Stanisław Karpik, sołtys miejscowości Lwowiec z gminy Sępopol.
Mieszkańców Lwowca zaniepokoiły znajdywane szkielety bocianów. Podejrzewano, że ptaki umierają z powodu oprysków rolniczych. To się jednak nie potwierdziło. Dopiero w tym roku zauważono, że rozczłonkowane części bocianów znajdują się pod gniazdami orłów, które bytują w okolicy.
— Sam widziałem, jak cała kolonia bocianów krążyła nad orłem, by go wygnać. Ale nie udało im się, orzeł złapał małego bociana i odleciał. Orły też muszą żyć, ja to rozumiem, ale przez lata nie było u nas takich przypadków — podkreśla pan Stanisław.
Problem w tym, że orły bieliki są w Polsce pod ochroną. Sprawą zainteresowała się Regionalna dyrekcja Ochrony Środowiska, który przyjrzy się sytuacji we Lwowcu na wiosnę 2024 roku.
Problem w tym, że orły bieliki są w Polsce pod ochroną. Sprawą zainteresowała się Regionalna dyrekcja Ochrony Środowiska, który przyjrzy się sytuacji we Lwowcu na wiosnę 2024 roku.
Prosna: Rosjanie zostali dla kartofli
Ta XIV-wieczną wsią od 1486 roku aż do roku 1945 władał ród zu Eulenburg, którzy zbudowali sobie w na początku XVII wieku pałac, który przebudowano w drugiej połowie XVI i w drugiej połowie XIX wieku. Autorem tej pierwszej był polski arianin Jan Józef Gozdawa Naronowicz Naroński.
— W służbie u Janusza i Bogusława Radziwiłłów birżańskich był geometrą oraz inspektorem radziwiłłowskich twierdz i arsenałów. Był arianinem, którego wygnanie arian i protestantów z Rzeczypospolitej, uchwalone przez sejm w lipcu 1658 r., zmusiło do wyjazdu na teren Prus Książęcych — piszą Barbara i Janusz Rymsza w artykule "O zacności inżyniera wg. Naronowicza-Narońskiego i o moście fortecznym w Twierdzy Boyen". Przypomnijmy tylko, że i sam książę Bogusław zagrany brawurowo u Hoffmana przez Leszka Teleszyńskiego, po Potopie osiadł w Prusach, gdzie był namiestnikiem generalnym Prus Książęcych. A zmarł polując na kuropatwy pod Królewcem.
Rosjanie rozgrabili wyposażenie pałacu i wywieźli do obwodu królewieckiego. Mieli na to sporo czasu, bo pałac i majątek ziemski użytkowali aż do zbiorów ziemniaków w roku 1946. Czerwonoarmistom aż się oczy świeciły, gdy oglądali dobrze zagospodarowane pola majątku. Wygłodzone wojska rosyjskie podobnie postępowały w innych miejscach, np. w pobliskich Łazdojach. Jesienią 1946 roku majątek w Prosnej przejęły Państwowe Nieruchomości Ziemskie. W 1949 powstał tu specjalistyczny PGR pod nazwą Stacja Hodowli Ziemniaka Prosna.
Dzieła zniszczenia po Rosjanach dokończyli okoliczni mieszkańcy. Niewielka tylko część wyposażenia trafiła do muzeum w Kętrzynie. Potem w pałacu mieściła się świetlica i klub wiejski. Później pałac niszczał, a jego drewniane elementy były używane na opał. Od 1997 roku jest własnością prywatną. I czeka na swoje miejsce w ziemi. Choć sądząc ze stanu w jakim się znajduje już raczej nie doczeka.
Sątoczno: krzyżyk na polu
Kościół Chrystysa Króla swoją wielkością dominuje nad niewielką osadą. Jest długi na 45 metrów z wysoką na 32 metry wieżą. Wyposażenie wnętrza kościoła pochodzi z pierwszej połowy XIX wieku, zachowały się też dwie nagrobne płyty z XVIII i pocz. XIX wieku.
Na wieży zachował się jeden z trzech zabytkowych dzwonów z 1735 roku (najstarszy zaginął, drugi jest w Niemczech). — Ja wołam do nabożeństwa dzieci oddane Bogu i dzwonię w śmierci pobożnemu i grzesznikowi — głosi napis na nim (podaję za Tadeusz Korowaj, "Dziedzictwo kulturowe powiatu kętrzyńskiego"). Obok kościoła zachowało kilkanaście starych nagrobków.
W 2002 roku, na swoim polu, podczas kopania kartofli Stefan Lelonek znalazł ozdobny relikwiarz w formie krzyża (enkolpion) wykonany ze złota i mosiądzu, w którym rycerze nosili na szyi relikwie lub wersety z Pisma Świętego. Enkolpion z Sątoczna datowany jest na XII–XIII wiek. Zabytek jest bardzo rzadki. W Polsce zachowało się zaledwie kilkanaście jego egzemplarzy.
Z Sąteczna już na spokojnie wróciłem do Korsz dokąd w międzyczasie dotarł też pociąg z Czechami, którzy wędrowali w nim na Litwę.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez