Był jednym z najważniejszych amerykańskich polityków. Antykomunistą został po wizycie na Mazurach
2023-09-27 08:20:00(ost. akt: 2024-10-13 09:08:39)
Leżące pod Mikołajkami Zełwągi miały swój udział w umocnieniu się amerykańskiego antykomunizmu. A to za sprawą między innymi mormona, który zginął, bo nie miał papierosów, jakich zażądał od niego żołnierz, który go za to zastrzelił. A nie miał, bo jak inni członkowie jego kościoła po prostu ich nie palił.
Mieszkali pomiędzy jeziorami Głębokim, Inulcem i Płocicznym. Wierzyli, że człowiek istnieje jeszcze zanim przyjdzie na nasz świat, że znali Boga nim pojawili się na ziemi. A owocem obcowania Boga z boską żoną, są dusze, które zamieszkują potem w naszych ciałach. Jezus jest zaś bratem Lucyfera.
Czy w związku z tym byli chrześcijanami? Wielu uważa, że nie. Praktykowali też chrzest zmarłych, nie praktykowali jednak wielożeństwa, jak ich współbracia zza oceanu.
Czy w związku z tym byli chrześcijanami? Wielu uważa, że nie. Praktykowali też chrzest zmarłych, nie praktykowali jednak wielożeństwa, jak ich współbracia zza oceanu.
Mormoni, bo nich mowa pojawili się w Zełwągach pod Mikołajkami w latach 30tych ubiegłego wieku za sprawą jednego z mieszkańców, który nową wiarę odnalazł dla nich w Belinie. Stali się większością we wsi i zbudowali sobie jedyną w Europie kaplicę swojego wyznania.
Wierni Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich czyli mormoni byli zwykłymi Mazurami, rolnikami czy rzemieślnikami. I zimą 1945 roku dzielili wspólny mazurski los.
— Słuchaliśmy przerażających wiadomości o łajdackich czynach radzieckich żołnierzy. Kobiety, a nawet małe dziewczynki były wykorzystywane. Były sytuacje, gdy nawet 10 żołnierzy, jeden za drugim gwałcili młode dziewczęta a w niektórych przypadkach patrzyli na to rodzice z przyłożonymi bagnetami do szyi — zanotował mormon z USA Ezra Taft Benson (1899-1994), który w 1946 roku był w Zełwągach, by pomóc swoim braciom w wierze. To on w swoich pamiętnikach przekazał też historię o mormonie, który zginął, bo nie palił.
Po wojnie we wsi zostało około 200 mormonów. Ich liczba stale jednak topniała. Marzyli o wyjeździe do USA, do swoich braci w wierze, ale bliższe i bardziej realne były Niemcy.
Po wojnie we wsi zostało około 200 mormonów. Ich liczba stale jednak topniała. Marzyli o wyjeździe do USA, do swoich braci w wierze, ale bliższe i bardziej realne były Niemcy.
— Mormoni, jak - jak większość ludności mazurskiej - czuli się Niemcami, a wyjazdy dawały im nadzieję nie tylko na lepszy byt materialny, lecz także stanowiły formę odreagowania wojennej i stalinowskiej traumy, wynikały z przekonania o niemożności ułożenia sobie życia w kraju odbierającym im podstawowe językowe, poddającym ich ciągłej inwigilacji i ograniczeniom — napisał Grzegorz Jasiński w poświęconym im artykule zamieszczonym w tomie "Na Mazurach w XIX i XX wieku".
W 1958 roku Zełwągi odwiedził dziennikarz "Dookoła świata"
— Jest na razie rok 1958. Korzystajmy więc z okazji. Piszmy o polskich mormonach. Być może za rok będzie za późno — napisał.
Trzy lata później mormonów w Zełwągach było już jeszcze 46, a w 1967 roku tylko 24. Ostatni wyjechali w latach 70tych wraz pasterzem wspólnoty, który miał na imię zwyczajnie Erich, ale już symbolicznie nazywał się Konietz.
Wtedy wspomniany Ezra Taft Benson był ważną osobistością w USA. Został sekretarzem rolnictwa za podwójnej prezydentury Dwighta D. Eisenhowera (1953-1961). Potem rozważał start w wyborach prezydenckich. W końcu stał się został prezydentem Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach czyli właśnie mormonów.
— Jest na razie rok 1958. Korzystajmy więc z okazji. Piszmy o polskich mormonach. Być może za rok będzie za późno — napisał.
Trzy lata później mormonów w Zełwągach było już jeszcze 46, a w 1967 roku tylko 24. Ostatni wyjechali w latach 70tych wraz pasterzem wspólnoty, który miał na imię zwyczajnie Erich, ale już symbolicznie nazywał się Konietz.
Wtedy wspomniany Ezra Taft Benson był ważną osobistością w USA. Został sekretarzem rolnictwa za podwójnej prezydentury Dwighta D. Eisenhowera (1953-1961). Potem rozważał start w wyborach prezydenckich. W końcu stał się został prezydentem Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach czyli właśnie mormonów.
Benson był stanowczym antykomunistą. — Żaden prawdziwy Święty w Dniach Ostatnich ani prawdziwy Amerykanin nie może być socjalistą lub komunistą ani wspierać programów prowadzących w tym kierunku — powiedział w czasie jednego z dorocznych spotkań mormonów.
Wpływ na to miała między innymi wizyta w Zełwągach. — Jestem pewny, że to co tam zobaczył rozwinęło w nim swoje silne uczucia, niemal nienawiść do komunizmu i socjalizmu — napisał jego doradca i mormon Gordon B. Hinckley.
Igor Hrywna
PS. Polecam beletrystyczną, ale opartą na faktach książkę Katarzyny Enerlich "Wiatr od jezior” poświęconą mormonom z Zełwągów.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez