Na Warniji godowam po warnijsku
2023-09-16 17:00:00(ost. akt: 2023-09-15 14:55:38)
— Ta gwara zawsze miała „pod górę”; przed wojną była tępiona, bo była polską mową… Po wojnie uważana była za niemiecką, dlatego przestały używać jej pokolenia moich rodziców, ciotek i wujków, by mieć łatwiej w życiu, by nie być wytykanym palcami — mówi Łukasz Ruch, który w Olsztynie od lat prowadzi kurs gwary warmińskiej.
Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie po raz piąty organizuje kurs gwary warmińskiej dla początkujących. Co więcej, w tym roku po raz pierwszy – w odpowiedzi na potrzeby kursantów poprzednich edycji – odbędą się lekcje gwary dla zaawansowanych.
Uczestnicy tegorocznego kursu podstawowego będą ćwiczyć się w gwarze warmińskiej, poznawać historię oraz kulturowe dziedzictwo Warmii. Grupa na wyższym poziomie skupi na doskonaleniu się w nieużywanej już dziś warmińskiej „godce”. Kursy będą prowadzone przez wybitnych znawców warmińskiej mowy i kultury, Edwarda Cyfusa i Łukasza Rucha. Uzupełnieniem kursów będą warsztaty muzyczne prowadzone przez artystów kierowanego przez Wojciecha Deligę zespołu ludowego Warnijsko Kapela. Kurs zostanie zorganizowany w ramach projektu „Na Warniji godowam po warnijsku – kursy gwary i kultury warmińskiej”, dofinansowanego z programu EtnoPolska. Edycja 2023.
O tym, dlaczego warto uczyć się naszej regionalnej mowy, rozmawiamy z Łukaszem Ruchem.
— Zajmuje się pan popularyzacją gwary warmińskiej. Skąd w panu ta pasja?
— To przypadek, zbieg okoliczności. Zaczęło się blisko dwadzieścia lat temu w gimnazjum od udziału w konkursie prezentacji gwary warmińskiej. Taki konkurs był organizowany przez szkołę w Dobrym Mieście. Wygrałem jeden, rok później drugi, na który napisałem pierwszą, własną gawędę. Pomogli mi przy niej dziadkowie, choć uważali, że to głupota. Dość często też powtarzali mi, że gwary już nie ma, że niepotrzebnie za to się biorę, pisząc kolejne teksty. Ich pokolenie uważało, że gwara warmińska przeminie wraz z nimi, pamiętając czasy powojenne, kiedy to nazywano ich rodzimą mowę szwabskim bełkotem, potem były lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte wyjazdy Warmiaków do RFN-u. Ci, którzy zostali tu, na Warmii, żyli przywiązani do swej ziemi, nie chwaląc się swoją tradycją, zwyczajami i mową. Pielęgnowali, to wszystko w domowym zaciszu w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Ja tak naprawdę dzięki dziadkom wiem, jaka była ta gwara, jak wyglądał kermas (odpust), Gody (Boże Narodzenie) i Zielgónoc (Wielkanoc). Choć to wszystko ich zdaniem miało po prostu przeminąć, to tak się jednak nie stało.
Na początku były teksty gwarowe w „Gazecie Dywickiej”, do której piszę nadal. Z czasem doszły do tego pierwsze prezentacje gawęd na scenie. Gdy wiedza i pomoc dziadków była niewystarczająca, wtedy na mojej drodze pojawił się Edward Cyfus i to on nauczył mnie tego, ze jeśli nie będę myślał, tak jak Warmiak, po warmińsku, to ciężko mi będzie dobrze tą gwarą mówić.
A popularyzacja? To takie ładne słowo, które w tym wszystkim pojawiło się nie wiadomo kiedy. Nigdy nie pytałem o to Edka, ale myślę, że on kiedyś zaczął po prostu, żeby pokazać, że coś takiego było i ja robię to samo: godom i „psisza po naszamu”.
— Czym gwara warmińska, z językoznawczego punktu widzenia, się charakteryzuje?
— Używała jej ludność wiejska warmińskiego południa (to mniej więcej teren dzisiejszego powiatu olsztyńskiego i części kętrzyńskiego – gmina Reszel). To gwara o charakterystycznej miękkości wymowy np. wiosna – ziosna, pies – psies. Co ciekawe, nie była też jednolita, pojawiały się w niej różnice terenowe, które pamiętam nawet z domu. Babcia wywodząca się z Kajn zawsze powtarzała, że u nich „było”, a dziadek urodzony w Barczewku mówił: „buło”.
— Gwara warmińska miała zawsze „pod górkę”. Za „Niemca” była zbyt polska, za PRL zbyt niemiecka…
— Ta gwara zawsze miała „pod górę”; przed wojną była tępiona, bo była polską mową. Sami Warmiacy mówili, że godajó po naszamu, dla nich to była mowa tutejsza, oni się nie zastanawiali, czy i jaki to język. Dla Niemców gwara warmińska równa była polskiemu i mieli tu rację, bo w dużej mierze ukształtowała się na języku staropolskim. Po wojnie uważana była za niemiecką, dlatego przestały używać jej pokolenia moich rodziców, ciotek i wujków, by mieć łatwiej w życiu, by nie być wytykanym palcami. Dziś cieszę się, że możemy nią mówić, jednak my, Warmiacy, nadal pamiętamy krzywdę naszych przodków.
— Czy każdy może mówić tą gwarą, czy raczej wypada być z dziada pradziada Warmiakiem?
— Powiem inaczej: każdy może spróbować tą gwarę poznać, ale żeby poznać gwarę, trzeba poznać też Warmię i warmińską mentalność, o czym opowiadamy między innymi na kursie organizowanym przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie. Mnie jest o tyle łatwiej, że ja pamiętam, jacy byli moi dziadkowie i czym dla nich była ta kraina.
— Trudno nauczyć się gwary?
— Nie jest to proste, to nie język z zasadami i regułami. Gwara jest troszkę „nieobliczalna”, pewne rzeczy są stałe, schematyczne inne biorą się nie wiadomo skąd. Do tego dochodzą różnice terenowe i to wyczucie, jak powiedziałby to Warmiak, które przychodzi dopiero z czasem, gdy zrozumie się Warmię.
— Prowadzi pan kurs gwary warmińskiej. Do kogo jest skierowany?
— Współprowadzę kurs z Edwardem Cyfusem, a skierowany jest on, myślę, do wszystkich chcących poznać właśnie tą gwarę i południową Warmię, na której niegdyś ta mowa żyła. Na kursie pojawiają się różne osoby. Pasjonaci, regionaliści, nauczyciele, przewodnicy, przedsiębiorcy z branży agroturystycznej i każdy szuka czegoś innego. Każdy szuka w tej gwarze czegoś dla siebie. Cieszę się że z tego kursu wychodzą troszkę odmienieni, bardziej świadomi tego warmińskiego świata.
— Czy ludzie chętnie poznają gwarę?
— Lista kursantów zazwyczaj zapełnia się w trzy dni, dużo osób dopytuje nas o ten kurs. Ludzie pytają, czy tę gwarę będzie można usłyszeć przy okazji jakiegoś wydarzenia. Nasz fanpage Gwara Warmińska to ponad trzy tysiące polubień. A tych działań jest więcej: w tym roku dziewiąta edycja konkursu „Po naszamu. Po warnijsku” i jest ją dla kogo organizować. Może jest to dziedzina niszowa, ale jednak ciesząca się dużym zainteresowaniem.
— Dlaczego warto uczyć się gwary warmińskiej?
— Bo warto poznawać Warmię, Warmiaków. Kiedyś na samym początku mojej gwarowej przygody na jednym z wydarzeń, w którym uczestniczyłem, językoznawca profesor Andrzej Markowski powiedział, że „język, mowa jest podstawą przekazywania kultury”. Tej warmińskiej kultury nie byłoby bez tej wspaniałej mowy: to gwara warmińska, wpisana na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kultury UNESCO, jako nośnik tradycji, niesie ją kolejnym pokoleniom od wielu lat.
— To przypadek, zbieg okoliczności. Zaczęło się blisko dwadzieścia lat temu w gimnazjum od udziału w konkursie prezentacji gwary warmińskiej. Taki konkurs był organizowany przez szkołę w Dobrym Mieście. Wygrałem jeden, rok później drugi, na który napisałem pierwszą, własną gawędę. Pomogli mi przy niej dziadkowie, choć uważali, że to głupota. Dość często też powtarzali mi, że gwary już nie ma, że niepotrzebnie za to się biorę, pisząc kolejne teksty. Ich pokolenie uważało, że gwara warmińska przeminie wraz z nimi, pamiętając czasy powojenne, kiedy to nazywano ich rodzimą mowę szwabskim bełkotem, potem były lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte wyjazdy Warmiaków do RFN-u. Ci, którzy zostali tu, na Warmii, żyli przywiązani do swej ziemi, nie chwaląc się swoją tradycją, zwyczajami i mową. Pielęgnowali, to wszystko w domowym zaciszu w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Ja tak naprawdę dzięki dziadkom wiem, jaka była ta gwara, jak wyglądał kermas (odpust), Gody (Boże Narodzenie) i Zielgónoc (Wielkanoc). Choć to wszystko ich zdaniem miało po prostu przeminąć, to tak się jednak nie stało.
Na początku były teksty gwarowe w „Gazecie Dywickiej”, do której piszę nadal. Z czasem doszły do tego pierwsze prezentacje gawęd na scenie. Gdy wiedza i pomoc dziadków była niewystarczająca, wtedy na mojej drodze pojawił się Edward Cyfus i to on nauczył mnie tego, ze jeśli nie będę myślał, tak jak Warmiak, po warmińsku, to ciężko mi będzie dobrze tą gwarą mówić.
A popularyzacja? To takie ładne słowo, które w tym wszystkim pojawiło się nie wiadomo kiedy. Nigdy nie pytałem o to Edka, ale myślę, że on kiedyś zaczął po prostu, żeby pokazać, że coś takiego było i ja robię to samo: godom i „psisza po naszamu”.
— Czym gwara warmińska, z językoznawczego punktu widzenia, się charakteryzuje?
— Używała jej ludność wiejska warmińskiego południa (to mniej więcej teren dzisiejszego powiatu olsztyńskiego i części kętrzyńskiego – gmina Reszel). To gwara o charakterystycznej miękkości wymowy np. wiosna – ziosna, pies – psies. Co ciekawe, nie była też jednolita, pojawiały się w niej różnice terenowe, które pamiętam nawet z domu. Babcia wywodząca się z Kajn zawsze powtarzała, że u nich „było”, a dziadek urodzony w Barczewku mówił: „buło”.
— Gwara warmińska miała zawsze „pod górkę”. Za „Niemca” była zbyt polska, za PRL zbyt niemiecka…
— Ta gwara zawsze miała „pod górę”; przed wojną była tępiona, bo była polską mową. Sami Warmiacy mówili, że godajó po naszamu, dla nich to była mowa tutejsza, oni się nie zastanawiali, czy i jaki to język. Dla Niemców gwara warmińska równa była polskiemu i mieli tu rację, bo w dużej mierze ukształtowała się na języku staropolskim. Po wojnie uważana była za niemiecką, dlatego przestały używać jej pokolenia moich rodziców, ciotek i wujków, by mieć łatwiej w życiu, by nie być wytykanym palcami. Dziś cieszę się, że możemy nią mówić, jednak my, Warmiacy, nadal pamiętamy krzywdę naszych przodków.
— Czy każdy może mówić tą gwarą, czy raczej wypada być z dziada pradziada Warmiakiem?
— Powiem inaczej: każdy może spróbować tą gwarę poznać, ale żeby poznać gwarę, trzeba poznać też Warmię i warmińską mentalność, o czym opowiadamy między innymi na kursie organizowanym przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie. Mnie jest o tyle łatwiej, że ja pamiętam, jacy byli moi dziadkowie i czym dla nich była ta kraina.
— Trudno nauczyć się gwary?
— Nie jest to proste, to nie język z zasadami i regułami. Gwara jest troszkę „nieobliczalna”, pewne rzeczy są stałe, schematyczne inne biorą się nie wiadomo skąd. Do tego dochodzą różnice terenowe i to wyczucie, jak powiedziałby to Warmiak, które przychodzi dopiero z czasem, gdy zrozumie się Warmię.
— Prowadzi pan kurs gwary warmińskiej. Do kogo jest skierowany?
— Współprowadzę kurs z Edwardem Cyfusem, a skierowany jest on, myślę, do wszystkich chcących poznać właśnie tą gwarę i południową Warmię, na której niegdyś ta mowa żyła. Na kursie pojawiają się różne osoby. Pasjonaci, regionaliści, nauczyciele, przewodnicy, przedsiębiorcy z branży agroturystycznej i każdy szuka czegoś innego. Każdy szuka w tej gwarze czegoś dla siebie. Cieszę się że z tego kursu wychodzą troszkę odmienieni, bardziej świadomi tego warmińskiego świata.
— Czy ludzie chętnie poznają gwarę?
— Lista kursantów zazwyczaj zapełnia się w trzy dni, dużo osób dopytuje nas o ten kurs. Ludzie pytają, czy tę gwarę będzie można usłyszeć przy okazji jakiegoś wydarzenia. Nasz fanpage Gwara Warmińska to ponad trzy tysiące polubień. A tych działań jest więcej: w tym roku dziewiąta edycja konkursu „Po naszamu. Po warnijsku” i jest ją dla kogo organizować. Może jest to dziedzina niszowa, ale jednak ciesząca się dużym zainteresowaniem.
— Dlaczego warto uczyć się gwary warmińskiej?
— Bo warto poznawać Warmię, Warmiaków. Kiedyś na samym początku mojej gwarowej przygody na jednym z wydarzeń, w którym uczestniczyłem, językoznawca profesor Andrzej Markowski powiedział, że „język, mowa jest podstawą przekazywania kultury”. Tej warmińskiej kultury nie byłoby bez tej wspaniałej mowy: to gwara warmińska, wpisana na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kultury UNESCO, jako nośnik tradycji, niesie ją kolejnym pokoleniom od wielu lat.
Łukasz Ruch – historyk, popularyzator gwary i kultury warmińskiej. Urodził się w 1990 roku, jego dziadkowie ze stron ojca byli rodowitymi Warmiakami. Pisze gwarowe opowiadania, organizuje warsztaty o tematyce warmińskiej, jest gościem licznych wydarzeń regionalnych, gdzie prezentuje gwarę warmińską. W 2012 roku kapituła Fundacji Środowisk Twórczych w Olsztynie przyznała mu tytuł „Talent roku” w kategorii historia za zaangażowanie w poznanie gwary swoich dziadków i krzewienie dawnej kultury. Od 2014 roku współtworzy regionalny konkurs prezentacji gwary warmińskiej pt. „Po naszamu. Po warnijsku”, którego jest pomysłodawcą. Jest współautorem wydanego w 2021 roku „Słowniczka Gwary Warmińskiej”.
RAZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez