Senator Bierecki ujawnia przekręty SKOK Wołomin i obnaża opowieść o pobiciu byłego szefa KNF. Czy „kasta” i media brały udział w ustawce?

2023-09-13 07:09:42(ost. akt: 2023-09-13 07:24:43)
senator Grzegorz Bierecki

senator Grzegorz Bierecki

Autor zdjęcia: Fratria

Przez prawie cztery godziny odpowiadał na pytania senator Grzegorz Bierecki w procesie, z którym nie miał nic wspólnego. To medialne przedstawienie zorganizowano jednak po to, by próbować połączyć znanego parlamentarzystę z budzącą kontrowersje sprawą pobicia byłego szefa KNF na rzekome zlecenie Piotra P., byłego oficera WSI, powiązanego ze SKOK Wołomin. Dziś, przez całe godziny, pytania senatorowi zadawał właśnie Wojciech Kwaśniak, który w procesie jest oskarżycielem posiłkowym, a już w najbliższy czwartek sam zasiądzie na ławie oskarżonych, w procesie byłego kierownictwa Komisji Nadzoru Finansowego.
W trakcie wielogodzinnego przesłuchania zadano zaledwie kilka pytań dotyczących sprawy pobicia Kwaśniaka, ale i te, które pojawiły się na sali, były zwykłą prowokacją i skandalem.

Czy zlecił pan zamach na Wojciecha Kwaśniaka?

– pytał pełnomocnik byłego szefa KNF, chociaż to pytanie nie poparto nawet cieniem jakiegokolwiek dowodu.
To bardzo ciekawe pytanie. Nie, nie zleciłem. Nie posiadam żadnych informacji dotyczących tego zamachu

– odpowiedział senator PiS Grzegorz Bierecki w sprawie pobicia w 2014 r. wiceszefa KNF.

Sędzia umożliwiła spektakl


Sam Kwaśniak potraktował dzisiejszą salę rozpraw jak estradę, na której dogrywał swoją własną medialną ustawkę. Pytaniami sypał jak z kapelusza, szkoda tylko, że nie miały one związku z istotą sprawy. Miał ona to sporo czasu i mnóstwo procesowej przestrzeni. Zapewniła mu to sędzia Edyta Snastin-Jurkun, ze skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Iustitia”, znana z postanowienia o uchyleniu immunitetów europosłów Prawa i Sprawiedliwości, po kuriozalnym wniosku Pawła Gawła. Dziś nie kryła nawet, że chce, by pan Kwaśniak się „wygadał”

Ja mogę zakończyć (przesłuchiwanie senatora Biereckiego – red.) nawet o godzinie 20.00
– stwierdziła pani sędzia w przerwie dzisiejszej rozprawy, po tym, jak Kwaśniak oznajmił jej, iż będzie zadawał pytania „jeszcze przez ok. 2 godziny”.

Pytania padały więc często i dotyczyły głównie spraw związanych z reakcją Kasy Krajowej SKOK na przekręty negatywnie osławionego SKOK Wołomin. Na sali zasiadał też oskarżony o pobicie Wojciecha Kwaśniaka, były oficer WSI Piotr P. To (jak informował na łamach portalu wPolityce.pl, red. Piotr Filipczyk) członek PZPR, porucznik WSI i członek Fundacji Pro Civili odpowiedzialnej za wyprowadzanie majątku Wojskowej Akademii Technicznej w czasie, gdy ministrem obrony był Bronisław Komorowski. Piotr P. był postacią znaną na warszawskich salonach. Chętnie fotografowali się z nim: Dariusz Rosati, Lech Wałęsa czy właśnie Bronisław Komorowski. Miał też kierować zorganizowaną grupą przestępczą, która – według podejrzeń śledczych – mogła odpowiadać za pobicie byłego wiceprzewodniczącego KNF.

Senator Bierecki


Przed tymi ludźmi, w oku kamer ekip pracujących dla braci Sekielskich i TVN 24, stanął dziś senator Grzegorz Bierecki, który znosił dziesiątki pytań, niemających nic wspólnego z przedmiotem tej sprawy. Szczerze opowiedział jednak o tym, o czym wie dziś wielu dziennikarzy śledczych i prokuratorów. Ujawnił i obnażył on fałszywą narrację w sprawie Kwaśniaka i nie tylko. W jasny sposób przedstawił jakie kroki podjęła Kasa Krajowa, gdy stało się jasne, że SKOK Wołomin to jeden wielki przekręt (2012 rok). Senator, kolejny już raz, poinformował, że wszystkie informacje o nieprawidłowościach SKOK Wołomin przekazano KNF, na której czele stał wtedy Wojciech Kwaśniak.

SKOK Wołomin był aferą hodowaną dla potrzeb politycznych. Aferą hodowaną z pełną świadomością i przy wiedzy ówczesnego kierownictwa Komisji Nadzoru Finansowego, które świetnie zdawało sobie sprawę z aktualnej sytuacji i ze strat dziennych, które sięgały 18 milionów złotych. Działo się to w wyniku działalności przestępczej. Jednocześnie ta afera hodowana byłą wyłącznie dla potrzeb wyborczych i była przygotowywana przez najwyższe czynniki w Polsce. Chciałbym przypomnieć tutaj także o równoległej, fałszywej narracji, którą przy okazji zbudowano. Ta miała przesunąć winę za upadłość SKOK Wołomin na kierownictwo Kasy Krajowej SKOK, w szczególności na mnie. Ta równoległa narracja została wyprodukowana w Komisji Nadzoru Finansowego, zapewne za wiedza pana Wojciecha Kwaśniaka i została przez jego pracowników przekazana mediom: „Tygodnikowi Polityka” i „Gazecie Wyborczej”
– mówił na sali sądowej senator Grzegorz Bierecki.

To była opowieść o rzekomym wyprowadzeniu pieniędzy z „Fundacji na rzecz polskich związków kredytowych”, co miało stworzyć równoległą narrację, która miała w opinii publicznej, połączyć Kasę Krajową i moją osobę z aferą SKOK Wołomin. Ta narracja była przygotowywana bardzo starannie. Przed upublicznieniem skandalicznego raportu KNF, który został zdjęty ze stron Komisji, poproszono panią prof. Małgorzatę Gersdorf, by zrezygnowała z Rady Spółdzielczego Instytutu Naukowego. Wobec innych sędziów Sądu Najwyższego także takie propozycje padały. Znam jedną osobę, która odmówiła. Ówczesna premier pani Ewa Kopacz znalazła czas, przed upublicznieniem raportu KNF, aby pojechać do Radomia i wypisać się ze Spółdzielczej Kasy im. Franciszka Stefczyka. Tak dokładnie przygotowywano tę aferę, a wyłudzenia, które były dokonywane przez grupę przestępczą, były tolerowane przez ówczesne władze Komisji Nadzoru Finansowego

– podkreślił senator PiS.

Mistyfikacja?


Senator Grzegorz Bierecki skomentował też fakt samego pobicia pana Wojciecha Kwaśniaka, które miało się dokonać za namową i zleceniem Piotra P.

Jednocześnie, w powszechnym przekonaniu społeczności spółdzielczych kas, ta napaść na pana Kwaśniaka była elementem budowania jego przyszłej obrony (proces Kwaśniaka rozpoczyna się w tym tygodniu - red.) w procesie. Było takie powszechne przekonanie (senator Bierecki nie rozstrzygnął tej sprawy ostatecznie, ale opierał się na opiniach członków Kas - red.), że ta napaść to mistyfikacja. Takie było przekonanie. Mówiono, że mamy do czynienia jak z taniego filmu gangsterskiego, że ten strażnik, który wpuścił do banku bandytów, na koniec, prosi ich, by go pobili. Widzieliśmy tę nieuzasadnioną zwłokę we wprowadzeniu zarządu komisarycznego (do SKOK Wołomin – red.). W stosunku do innych Kas, Komisji Nadzoru Finansowego, zabierało to kilka tygodniu. W przypadku Wołomina mieliśmy do czynienia z wieloletnim okresem tolerowania przestępczej działalności

– zeznał senator Bierecki.

Grzegorz Bierecki, w dalszej części zeznań odpowiadał na dziesiątki pytań, w których próbowano za wszelką cenę wybielić rolę Wojciecha Kwaśniaka i kierownictwa KNF z 2012 roku i wcześniej. Sędzia Edyta Snastin-Jurkun niemal nie oddalała pytań, które z przedmiotem pobicia Wojciecha Kwaśniaka nie miały nic wspólnego. Zmuszano więc senatora do konfrontowania się z procedurami, które miały miejsce nawet kilkanaście lat temu. Sędzia z „Iustitii” doprowadziła do tego, że nawet pełnomocnicy byłego oficera WSI, Piotra P. prosili o zakończenie tego przedstawienia , które nie miało na miejscu wyjaśnienie sprawy pobicia Wojciecha Kwaśniaka, ale miało na celu wybielanie się byłego szefa KNF przed kamerami TVN 24 i braci Sekielskich. O to w rzeczywistości dzisiaj chodziło?

Sprawa Kwaśniaka


Grzegorz Bierecki, jako współtwórca społecznych kas oszczędnościowo-kredytowych i wieloletni szef Krajowej Kasy, był wezwany na świadka w tej sprawie na wniosek pobitego urzędnika. Chodziło o wypowiedź dla dziennikarzy z 2018 r., w której Bierecki pytany o dotkliwą napaść na Kwaśniaka odparł m.in., że „nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego”.
W poniedziałek sąd wysłuchał zeznań Biereckiego, ostatniego z wyznaczonych świadków w tym procesie. Jeśli sąd nie zdecyduje się wezwać innych świadków, w październiku odbędą się mowy końcowe. Oskarżonymi w sprawie napaści na b. wiceszefa KNF są: Jacek W., któremu zarzucono współudział w ataku i Piotr P., który miał zlecić pobicie. P. to były agent Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK, jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK Wołomin.

Kwaśniak pytał m.in. świadka, o to, czy skoro napaść na niego miała nie być zamachem, to cała dokumentacja medyczna obrazująca ciężkie obrażenia, jakie odniósł podczas napadu, była sfałszowana.

Dokumentacja medyczna poświadcza zdarzenia, natomiast nie wyjaśnia przyczyn, ani celu. W moim przekonaniu osoby dokonujące przestępczej działalności w SKOK Wołomin nie odniosłyby żadnej korzyści z wyeliminowania pana Kwaśniaka

– odpowiedział świadek.

>Widzę, że konsekwencja działania osób uwikłanych w działalność systemu SKOK i SKOK Wołomin jest tak wielka, że nadal tego rodzaju szokujące dla mnie insynuacje mogą być przedstawiane publicznie
Wojciech Kwaśniak jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono kilka miliardów złotych. W maju 2014 r. Kwaśniak został brutalnie pobity przed swoim domem w warszawskim w Wilanowie. Bandytę wynająć miał członek rady nadzorczej SKOK Wołomin.

Proces w sprawie pobicia ciągnie się od wielu lat - ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w końcu 2015 r. Jednak w listopadzie 2017 r. sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 r. Od tamtej pory odbyło się już kilkadziesiąt rozpraw, podczas których sąd m.in. odebrał wyjaśnienia od oskarżonych i przesłuchał licznych świadków.

Pierwotnie na ławie oskarżonych w procesie zasiadły cztery osoby. Wątek dotyczący jednej z nich został szybko wyłączony do odrębnego postępowania. Z kolei Krzysztof A., ps. „Twardy”, który jest oskarżony o napaść i pobicie Kwaśniaka prawdopodobnie uciekł z kraju. Po zwolnieniu go z aresztu, w którym przebywał kilka lat, mężczyzna przestał stawiać się na rozprawach. Sąd wyłączył także jego część do odrębnego postępowania. Na ławie oskarżonych pozostały więc dwie osoby.
Proces P. i W. w sprawie pobicia Kwaśniaka może zakończyć się jeszcze w tym roku. Obrońca P. zapowiedział złożenie wniosku o wezwanie trzech kolejnych świadków. Sąd ma rozpoznać ten wniosek rozpoznać, gdy wpłynie w formie pisemnej. Przeciwko wnioskowi oponuje Kwaśniak wskazując, że zmierza do przedłużenia procesu. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 20 października.

Tekst ukazał się na portalu wpolityce.pl