Ukraiński czołgista: przeszedłem już 11 operacji, a kilka jeszcze przede mną

2023-09-12 07:49:26(ost. akt: 2023-09-12 07:56:37)

Autor zdjęcia: https://www.facebook.com/MinistryofDefence.UA

– Czuję się szczęśliwy, że mogłem wyjść na tak długi i daleki spacer, ponieważ ciężko mi przejść nawet 400 metrów, a dziś pokonałem prawie 600 – cieszy się 37-letni mężczyzna, który od 9 miesięcy przebywa w szpitalu.
W okolicach szpitala wojskowego w Kijowie często spotkać można spacerujących rannych żołnierzy. Czasem na spacerach towarzyszą im krewni. W poniedziałek 37-letni czołgista Jurij po raz pierwszy udał się na kilkuminutowy spacer poza teren szpitala. Towarzyszyła mu żona Alina, która przytrzymywała go za ocalałą rękę.

„Czuję się szczęśliwy, że mogłem wyjść na tak długi i daleki spacer, ponieważ ciężko mi przejść nawet 400 metrów, a dziś pokonałem prawie 600” – chwali się w rozmowie z PAP Jurij, który od dziewięciu miesięcy przebywa w Kijowskim szpitalu wojskowym.

Czołg Jurija został ostrzelany przez Rosjan na początku stycznia, mężczyzna przeżył jedynie dzięki pomocy przyjaciela. „Stacjonowaliśmy w obwodzie charkowskim i w czasie jednej z walk zostaliśmy trafieni. Straciłem przytomność; sam bym się z czołgu nie wydostał. Mój przyjaciel mnie wyciągnął i ukrył w krzakach, skąd po dwóch godzinach zabrali mnie ratownicy. Nic z tego nie pamiętam, ponieważ byłem nieprzytomny. Ostatnie, co pamiętam, to wybuch i ogień” – wspomina.

Poparzeniu uległa cała prawa część ciała mężczyzny. Stracił prawe oko, na jego miejscu ma naklejony plaster z wizerunkiem oka. „Przez długi czas nawet nie wiedziałem, na jakim świecie jestem. Przewijają mi się przez głowę takie migawki: twarz lekarza, twarz żony, twarz kolegi. Zacząłem do siebie dochodzić mniej więcej w maju. W czerwcu po raz pierwszy usiadłem. Na dwór wyszedłem po raz pierwszy w sierpniu. Przeszedłem już 11 operacji, a kilka jeszcze przede mną” – opowiada mężczyzna. „Uczę się życia na nowo i nie jest to łatwe, ponieważ wiem, że na front już nie wrócę, a moi przyjaciele pokonają rosyjskich okupantów beze mnie” – wyznaje mężczyzna, dodając, że niełatwo mu z tym.

W czasie rozmowy Jurijowi towarzyszy żona Alina, która nierzadko kończy za męża rozpoczęte przez niego zdanie, gdyż on nie ma na to siły. „Powrót do zdrowia, jeśli to można nazwać zdrowiem, jest powolny. Jesteśmy jednak dobrej myśli, ponieważ poprawa jest widoczna, a mój Jurij nie należy do tych, którzy się poddają” – mówi kobieta. „Na ten spacer czekaliśmy bardzo długo. Jurij wybrał, w co się ubrać, a poza szpitalem zwykli kijowianie przystawali i dziękowali mu – jeden mężczyzna wysiadł nawet na światłach z samochodu, by uścisnąć mu rękę”.

Tatiana Artuszewska (PAP)

ta/ sm/ mms/