To prawdopodobnie jedyne takie miejsce w woj. warmińsko-mazurskim. Tu kupisz same wyjątkowe rzeczy

2023-08-19 10:23:25(ost. akt: 2023-08-18 19:31:53)
— Kocham starocie. To moja pasja. Im coś jest starsze, tym jeszcze bardziej mi się podoba — mówi pani Renata

— Kocham starocie. To moja pasja. Im coś jest starsze, tym jeszcze bardziej mi się podoba — mówi pani Renata

Autor zdjęcia: EG

Jest takie miejsce w Elblągu, gdzie można przyjść i odbyć sentymentalną podróż w czasie. Przywołać wspomnienia i kupić niepowtarzalny prezent z historią i z duszą. To Galeria Starocie. Co można tu kupić? Tak naprawdę wszystko.
— Tu jest mydło i powidło. Tu jest wszystko. Przez tyle lat wiele się nazbierało — mówi Renata Wierzbowska, która prowadzi Galerię Starocie przy alei Tysiąclecia w Elblągu.

A wszystko zaczęło się 12 lat temu. Pani Renata prowadziła wówczas sklep przy ul. Traugutta.
— Zawsze kochałam starocie. Gdzie tylko byłam, tam kupowałam starocie. To była moja pasja. W domu już nie było na nie miejsca — wspomina nasza rozmówczyni.

I opowiada: — Do sklepu z odzieżą, który prowadziłam, przyniosłam kilka rzeczy ze swojego domu. To były jakieś dzwoneczki, ptaszki ozdobne i obrazki. Odzież wisiała, a te rzeczy się sprzedały. Późnej klientki zaczęły przychodzić i pytać o tego typu rzeczy. To pomyślałam: „no dobra”. I tak posprzedawałam wszystkie rzeczy z domu, których nie chciałam. Zrobiło się pusto. Postanowiłam więc ze swojej komórki koło domu wyciągnąć starą bieliźniarkę. Myślałam sobie: „ona to już się chyba nie sprzeda”. Ale ją wezmę i postawię, trochę odpicuję, powycieram. Bieliźniarka sprzedała się w ciągu dwóch dni! I tak to się zaczęło.
Pani Renata postanowiła w końcu zrezygnować ze sklepu z odzieżą na rzecz staroci, a swoją działalność przenieść do lokalu przy alei Tysiąclecia, gdzie było więcej miejsca.

— Postanowiłam prowadzić sklep ze starociami, z rzeczami niepowtarzalnymi, których szukają ludzie, które mają swoją historię i duszę. Kocham starocie. Chodzę po kościołach, nie ominę żadnego ze względu na te różne dewocjonalia. Wszędzie, gdzie widzę coś starego, to się schylę i podniosę. To jest moja pasja. Powinnam już z osiem lat siedzieć na emeryturze, a nie mogę odpocząć — kocham ludzi, kocham swoich klientów, którzy przychodzą i proszą, aby zdobyć im jakieś rzeczy. Jesteśmy jedną wielką rodziną z tymi ludźmi, którzy tu przychodzą — mówi nasza rozmówczyni.

Reklama na trawie to najlepsza reklama


Ale Galerię Starocie odwiedza też dużo klientów przejezdnych.
— Tu jest trasa na Gdańsk i Warszawę. I ludzie, którzy przyjeżdżają i zobaczą moją reklamę na trawniku, zawracają i przychodzą. Moja córka zapłaciła za jakąś reklamę w internecie. Ale tamtej reklamy nie widać. A tą tak. Reklama na trawie to najlepsza reklama. Ona przyciąga. Dużo rzeczy wyjechało stąd do Warszawy, do Gdańska, Gdyni i do okolicznych miasteczek. Te rzeczy wędrują dalej.

Reklama na trawie to już znak rozpoznawczy Galerii Staroci.
— Gdy gdzieś pójdę i powiem, że prowadzę sklep ze starociami, to często słyszę: „a to tam, gdzie te starocie stoją na trawie”. Ale na trawie nie wystawiamy tych najlepszych rzeczy. Koniecznie trzeba zajrzeć do środka. Tu są te dużo ładniejsze — zaprasza pani Renata. Galeria Starocie to miejsce, w którym przedmioty dostają drugie życie.
— Ostatnio stary telefon pojechał do teatru Buffo. Był potrzeby na spektakl. Był też taki 100-letni duży kufer. Trafił do Energylandii (największy park rozrywki w Polsce — przyp. red.), gdzie pełni rolę pirackiego kufra. Do kościołów trafiają żyrandole i świeczniki. Ostatnio stara lampa i stara maszyna do pisania trafiły do elbląskiej biblioteki — wylicza nasza rozmówczyni.

Stare meble mają w sobie wiele historii


— Był sobie stary mebelek. Nawet tutaj się sprzeczałyśmy z córką, aby go nie brać. Ale mi się podobał, był taki stary. Postawiłam go w sklepie. Stał miesiąc. Interesowali się nim ludzie, ale nikt nigdy nie zaglądał do szuflad. Któregoś dnia postanowiłam zobaczyć, jak ten stary mebel wygląda w środku, czy wszystko jest sprawne. Otworzyłam go — a tam był taki zielony wytłoczony materiał. Dotknęłam, a tam coś jest. Ale co? Odginam, a to była złota moneta, 10 dolarówka. Miała nie tylko wartość złota, ale też wartość kolekcjonerską. Kilka lat temu sama wartość złota wynosiła 2,5 tys. zł. A kolekcjonersko była jeszcze droższa, gdyż pochodziła z 1902 roku. Zdarzało się, że obrazki kupione gdzieś na byle jakim jarmarku okazywały się znanymi obrazami — opowiada właścicielka Galerii Starocie.

Tu kupisz wszystko


Skąd pani Renata pozyskuje starocie do swojej Galerii?
— Kiedyś jeździliśmy więcej na jarmarki, na bazarki ze starociami i ściągaliśmy ten towar. Trzeba było często jeździć. Dziś, gdy ludzie już wiedzą, że tutaj jesteśmy, to sami przynoszą różne rzeczy. Mamy też teraz swoich zaprzyjaźnionych dostawców, którzy jeżdżą po Szwecji, Belgii, Anglii. Wysyłają mi zdjęcia. Gdy mi się coś spodoba, to biorę — tłumaczy nasza rozmówczyni. A zatem nie są to jedynie polskie relikty PRL-u? — PRL-u też mamy dużo, ale tak naprawdę znajdziemy tu starocie z całego świata. Z Niemiec, Holandii, Belgii, Holandii, Hiszpanii, USA, Włoch — wymienia pani Renata. Ale do galerii ze starociami może przyjść każdy i przynieść niepotrzebne rzeczy.
— Dobijamy targu jak na targowisku. Często się zdarza, że ludzie zostawiają też u mnie rzeczy za darmo albo wymieniają na coś innego. U mnie można też negocjować ceny. Dużo obrazów z wizerunkiem świętych zostawiane jest pod sklepem. Ludzie nie chcą ich wyrzucić, bo jak to Matkę Boską wyrzucić? Zostawiają więc u nas pod sklepem — tłumaczy pani Renata. Galeria Starocie to wyjątkowe miejsce z wyjątkowymi rzeczami. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo, na co się trafi. Znajdziemy tu prezenty dla osoby w każdym wieku, akcesoria do dekoracji mieszkań, niepowtarzalne meble. A czego ludzie szukają najczęściej?
— Są kolekcjonerzy. Szukają np. wszystkiego na temat starego Elbląga. Drudzy kupują stare żelazka. Kolejni — różnego rodzaju dzwonki. Są ludzie, którzy kolekcjonują porcelanę lub naparstki porcelanowe. Przychodzą osoby, które kupują różnego rodzaju meble i sami je odnawiają. Przychodzą też ludzie, którzy kupują z sentymentu, bo kiedyś mieli coś podobnego. Przed świętami zawsze jest więcej klientów. Wybierają, pytają. Wtedy ja służę radą. Wiele ludzi mówi, że woli przyjść i kupić tu coś, co jest niepowtarzalne, niż coś z marketu — odpowiada właścicielka Galerii Starocie.
W prowadzeniu sklepu pani Renacie pomaga córka Marta. Jak podkreśla, to jej mama założyła ten sklep, który jest bazą. Ale w dzisiejszych czasach trzeba iść naprzód i sprostać współczesnym wymaganiom. Dlatego też pani Marta założyła sklep internetowy. Galeria Starocie ma również swój profil na Facebooku.

Ewelina Gulińska