Rowerowa Obwodnica Olsztyna (58): Tak wygląda mazurska pustynia

2023-08-22 10:00:00(ost. akt: 2023-09-29 08:05:56)
Tym razem wybrałem się na wspinaczkę po mazurskich wydmach czy jak kto woli mazurskiej pustyni, by zobaczyć nietypową kapliczkę z drewnianymi rzeźbami przedstawiającą scenę z ukrzyżowania Chrystusa z postaciami Matki Bożej i Marii Magdaleny. I, po trzecie, czy z Alt Jucha do Königsbergu jest nadal 161,3 kilometrów.
Miłki: Wspomnijcie Prusacy, co się działo z wami

Miłki powstały w 1475 roku. Swoją nazwę zawdzięczają nazwisku zasadźcy wsi Prusowi Janowi Milken(owi). W tym też czasie zbudowano we wsi gotycki kościół. Wieś zamieszkiwali Mazurzy. Kościół w Miłkach uważany jest przez wielu za najstarszą świątynię na Mazurach. Taka też informacja widnieje na stronie parafii.

Świątynię spalili w 1656 roku Tatarzy, którzy wspomagali polskie wojska w wyprawie wojennej do Prus Książęcych. Tam gdzie się pojawiali zostawiali po sobie spaloną ziemię, a Mazurów zabierali ze sobą w jasyr.

Tragiczny los Mazur opisał jeden z ewangelickich pastorów Tomasz Molitor w pieśni “O wtargnieniu tatarskim do Prus”:

Ojczyzno tęskliwa, zalewaj się łzami,
Wspomnijcie Prusacy, co się działo z wami
W roku tysiąc sześćset pięćdziesiątym szóstym,
Kiedy różne wojska leżały jak mostem.
Naród nieznajomy jak orzeł przyleciał
Z pogańskich krainów, wszystko poźreć zechciał.
W niewinne granice niespodzianie wkroczył,
Bystrym koniem na nie ogromnie przyskoczył.
Tam wsie, domy, zboża i gumna palili,
Poniekąd kościoły w popiół obrócili,
Szaty, konie sobie i pieniądze zbiwszy,
Tylko szczerą nędzę w Prusiech zostawiwszy.
Okrutnie natenczas Tatar postępował,
Będzie się temu świat potomny dziwował.

Odbudowa miłkowskiego kościoła trwała trzynaście lat. Stąd wnętrze kościoła pochodzi z końca XVII wieku. To jeden z niewielu mazurskich kościołów z polskimi napisami wewnątrz świątyni. Ołtarz pochodzi z 1688 roku. Ufundował go starosta lecki (giżycki) Fryderyk von Kanitz, z pochodzenia Niemiec. Obok ołtarza kazał umieścić napis: “Podźcie do mnie wszyscy, ktorzyście zpracowani y obciążeni a Ja wam sprawię odpoczynienie”.


To cytat z Ewangelii św. Mateusza. Pochodzi z Biblii Gdańskiej, którą wydano w 1632 roku w Gdańsku właśnie. Rok później trafiła na watykański Indeks ksiąg zakazanych. W sumie miała ponad 20 wydań. W wersji z 2019 roku Biblii Gdańskiej ten wers brzmi tak: “Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam odpocznienie”.

W kościele znajduje się jeszcze jeden napis w języku polskim. 10 lat po wstawieniu do świątyni ołtarza swój dar miłkowskim protestantom przekazał Raphael Waga, lecki (czyli giżycki) pisarz powiatowy. A była nim empora (chór muzyczny) z malowidłami. A napis na niej głosił i głosi: Panu Bogu na chwale, dal ten chor malować Raphael Waga, pisars powitu lockiego.

Ale czy to faktycznie miało związek z chwałą Bożą czy też z wypływało z ludzkiej potrzeby? — Lecki (giżycki) pisarz powiatowy Rafał Waga, pragnąc dorównać gestem poprzedniemu staroście...ufundował tę emporę, ozdabiając ją malowidłami… — pisze Wojciech Marek Darski w książce “Pod skrzydłami żurawi. Wędrówki po gminie Miłki”. Jak było, tak było, a empora jest piękna.

Kościół został uszkodzony przez rosyjska artylerię w 1914 roku. Przypomina o tym witraż w oknie po lewej stronie ołtarza, na którym pod wizerunkiem Chrystusa umieszczono niemieckich żołnierzy na tle podziurawionej pociskami kościelnej wieży. na witrażu z prawej pod św. Jerzym przedstawiono Mazura orającego pole (niestety witraż jest niekompletny).

Obok kościoła zachował się obelisk poświęcony mieszkańcom Miłek i okolicznych wsi, którzy zginęli na frontach I Wojny Światowej. Niewidoczny już dzisiaj napis brzmiał: Ein unser Gefallener und ihren Taten 1914-1918" (Naszym poległym i ich czynom 1914-1918).

Na miejscowym cmentarzu zachował się tylko kilka międzywojennych ewangelickich nagrobków. Na szczycie cmentarnego wzgórza, przy drewnianym krzyżu, leży tablica żony radcy wojennego Marii Luisy Brand z domu Tyszka (1758-1825). Co ciekawe nagrobki ewangelickie, w tym także te powojenne, są zwrócone na zachód, w stronę kościoła. katolickie na wschód.

Wieś z teutońskimi krzyżami

Szutrem pojechałem przez Miechy do Czyprek.


To chyba jedyne na Mazurach miejsce, jakie znam, gdzie na cmentarz zapraszają dwa teutońskie krzyże.


Z Czyprek prowadzi mnie już asfalt. Cały czas pod górę. A przed Rantami jest nawet kawałek prawie górskiej serpentyny.


Ja nie stąd

Docieram do Radzi urokliwej wsi, podobnie jak wiele innych, dzisiaj coraz bardziej "skolonizowanych" przez warszawiaków a ostatnio także mieszańców Podlasia. Stąd nie dziwota, że na mazurach coraz na pytanie o drogę czy jakieś miejsce słychać: Nie wiem, ja nie stąd.
Kiedyś we wsi stał wiatrak, teraz została z niego kupa kamieni. Warto jednak wspiąć się na powiatrakowe wzgórze, bo są z niego ładne widoki.


Zaglądam jeszcze na miejscowy cmentarz. Niewiele już z niego zostało.


Ruszam dalej w kierunku Starych Juch przez Panistrugę i Kałtki. Tam zaglądam na kolejny stary cmentarz.


Stare Juchy: kamień ofiarny

Podobno nazwa (niem. Alt Jucha) ma związek z kamieniem ofiarnym Jaćwingów, który znajduje się na obrzeżach wsi, a na który składano ofiary ze zwierząt. Stąd "jucha". Granitowy głaz jest dość spory. Ma wysokość 1,5 m wysokości, 4 m długości, 3 m szerokości i 12 metrów w obwodzie.

Jednak zanim dojechał do głazu wspiąłem się na wieżę widokową.


Będąc w Starych Juchach warto zajrzeć na plebanię ewangelicko-metodystyczną, gdzie mieści się izba pamięci, która ma być "świadectwem historii i tradycji Ewangelików działających na Mazurach”. Można tam miedzy innymi posłuchać wspomnień Mazurów z powiatu ełckiego czy "Ojcze nasz" w dialekcie mazurskim. Izbę można zwiedzać bezpłatnie.


W 1946 roku w ówczesnym powiecie ełckim pozostało prawie 6 tysięcy Mazurów/Niemców. Tylu doliczył się Edward Małłek, który wtedy został pastorem w Ełku. Cztery lata później było ich znacznie mniej. W parafii obejmującej Woszczele, Stare Juchy i Klusy było ich jednak jeszcze 943. Później coraz mniej. Wyjechał także rozczarowany Edwad Małłek, który pochodził z działdowszczyzny.
Przed wojną był zdeklarowanym polskim Mazurem, nauczycielem i podoprucznikiem Wojska Polskiego, brał udział w kampanii wrześniowej. Po 1945 był coraz bardziej rozczarowany.

— Gdzie jest moja Ojczyzna? Gdzie ona jest? Czy są nią Niemcy, gdzie się urodziłem? Czy jest nią Polska, do której bez mojej woli zostałem w 1920 roku włączony? Czy Ojczyzną moją są Niemcy, gdzie obecnie od 1973 roku żyję? Niemcy czy Polska? Polska czy Niemcy? Może nie jest ani jedna, ani druga? A może są nią obie? A może jednak żadna z nich? — tak zaczął swoje (napisane po polsku) wspomnienia.

Jeszcze bardziej znaczący był chyba jednak wyjazd do Niemiec Edwarda Szymańskiego (1895-1966), który też był działdowskim Mazurem, polskim działaczem i pierwszym prezesem tamtejszego Związku Mazurów. W 1931 roku Związek opracował memoriał skierowany do polskich władz. W jego ostatnim, 21 punkcie, Mazurzy prosili o “Wpływanie na ludność napływową, aby nie przezywała Mazurów szwabami i lutrami”.

Tenże Szymański 10 lat wcześniej tak scharakteryzował Mazurów: “Wyróżnia ich polskie pochodzenie i niemieckie wykształcenie, słowiańskie zwyczaje i obyczaje oraz niemiecka tradycja, polskie nazwiska i niemieckie imiona, polskie przysłowia i niemieckie pieśni, słowiańska religijność i ewangelicka profesja. Jest to typ osobowości “przejściowej”, na drodze od Polaka do Niemca”.
W czasie wojny Szymański trafił do obozu koncentracyjnego. Po jej zakończeniu kierował Wojewódzkim Urzędem Ziemskim w Olsztynie, był posłem. Po 1956 był przewodniczącym regionalnej komisji ds. wyjazdów autochtonów. Wyjechał do RFN w 1958 roku.

Co różni wieś od miasta

Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywistością, ale ja dorzucam do niej jeden jeszcze punkt. W miastach kościoły są z reguły otwarte, te na wsiach zamknięte. Tak też było i w Starych Juchach. Nie
dane mi więc było spotkać się z renesansowym ołtarzem skrzydłowym z 1591 roku, amboną z malowidłami z 1574 roku i późnogotycką grupą „Ukrzyżowanie” z drugiej połowy XVI wieku.

Spod kościoła pojechałem na stację kolejową, żeby sprawdzić czy nadal tkwi na nim niemiecki napis, o którym wspomniałem na początku tekstu. Tkwi, I bardzo dobrze, że tkwi. I nadal z Alt Juchen do Prostken jest 30 kilometrów a do Königsbergu 161.


Zajrzałem też do lokomotywy przy nim stojącej.


Spod stacji ruszam w kierunku olbrzymiego głazu narzutowego, który w przeszłości pełnił rolę jaćwieskiego ołtarza. najpierw jednak zaglądam na rodzinny cmentarz familii Gruberów, którzy władali położonym obok majątkiem, a pałacyk w jakim mieszkali przez pokolenia zachował się do naszych czasów.


Stare Juchy powstały w połowie XV wieku. A swoją dziwną nazwę mają zawdzięczać właśnie wspomnianemu głazowi, na którym Jaćwingowie składali ofiary ze zwierząt. Od ściekającej z ołtarza krwi - juchy, miała jakoby wziąć swą nazwę miejscowość. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, żeby w XIV wieku nadal składano tam ofiary. Inni wywodzą nazwę od czerninę czyli zupy na bazie kaczej lub gęsiej krwi, którą zwano także juchą.

Granitowy głaz (szkoda, że dojście do niego nie jest oznakowane) ma wysokość 1,5 m wysokości, 4 m długości, 3 m szerokości i 12 metrów w obwodzie.


Na kamieniu wykuto napis: „Pomnik przyrody/ głaz narzutowy/ dawny ołtarz/ ofiarny Jaćwingów”. Głaz ten jest zaliczany do największych na terenie Mazur. Wiele mu jednak brakuje do „Diabelskiego Kamienia” z Bisztynka (obwód 28 m) czy "Tatarskiego Kamienia” z podnidzickiej wsi Tatary. (19 metrów obwodu).

Mazurskie wydmy

Na deser zostawiłem sobie piaskową górę wznoszącą się nad jeziorem Jędzelewo. Po drodze minąłem cmentarz ewangelicki, który pochłonął już las.

Skąd taka dziwna nazwa? Nie pochodzi, jak obawiają się kobiety, od słowa jędza. To tylko spolszczona nazwa niemieckiego Hänsel See. A piaskowa góra powstała w słusznie minionych czasach, kiedy to istniały Państwowe Gospodarstwa Rolne, a w tym miejscu wydobywany był piasek. I tak po upadku żwirowni Stare Juchy wzbogaciły się o kolejną atrakcję turystyczną.


Gawliki Małe-Wężówka: Chrystus i dwupoziomowa stodoła

W Gawlikach znajduje się nietypowe, bo dwupoziomowa stodoła. Na jej górny poziom wjeżdża się po specjalnie wysypanej wyżej drodze. To pozostałość po majątku, jaki niegdyś tutaj funkcjonował.


I tak przez tory kolejowe docieram do Wężówki.


Wydminy: wiatraki jak krzyże


Niektórzy żartują, że Wydminy są najbardziej łatwą do odnalezienia miejscowością na Mazurach. A to dzięki trzem wiatrakom, które stoją na ich obrzeżach. Swoją drogą z daleka nadają Wydminom kolorytu, bo wyglądają jak trzy gigantyczne krzyże.

Wydminy zawdzięczają swoja nazwę Prusom, ale nie udało mi się znaleźć znaczenia tego słowa. Wydminy to co prawda wieś, ale wygląda jak małe miasteczko. Dominuje w nim małomiasteczkowa zabudowa, na którą składają się zabytkowe kamieniczki z XIX i pocz. XX w. i współczesne budownictwo.


Po wojnie Wydminy krótko były miastem, ale niezgodnie z prawem. Kierując się miejską zabudową starosta lecki (giżycki) nadał im prawa miejskie, ale we wrześniu nadanie "cofnął". takie decyzje może bowiem podejmować tylko rząd. Niedawno wydmińscy radni zrobili dwa podejścia do nadania praw miejskich, oba bezskuteczne.

Z gór na Mazury

Wydminy, jak nie dziwota, leżą nad jeziorem, których na terenie gminy jest ponad 20. Największe, jak na wieś gminną przystało, jest jezioro Wydmińskie. Jest nad nim 8 wysp i przerzucony przez nie na wyspę most, który ma ponad 100 metrów długości. Modrzew, z którego go wykonano przywieziono aż z Podhala.


W centrum wsi stoi pochodzący z przełomu XVII i XVIII wieków kościół. Prowadzą do niego wewnętrzne drzwi z 1700 roku. W środku między innymi ołtarz główny z 1719 roku i pochodząca z tego samego roku ambona. Zwolenników polowań zaciekawią zapewne dwa świeczniki w formie głów jelenia. Na jednym z nich znajduje się data: „1617”. Kościół katolicy przejęli jeszcze w 1945 roku.


Na terenie gminy mieszka spora grupa Ukraińców, wysiedlonych przymusowo w 1947 roku w ramach Akcji "Wisła". Na teren gminy przesiedlono wtedy około 800 Ukraińców. Najwięcej w Mazuchówce (140) i Gawlikach Wielkich (112). W całym powiecie giżyckim osiedlono ich prawie 4 tysiące osób.


Msze greckokatolickie w Wydminach zaczęto odprawiać w 1976 roku. Cerkiew zaczęto budować w 2001 roku a 28 lipca 2008 roku poświęcił ją ówczesny zwierzchnik żyjących w Polsce grekokatolików, metropolita warszawsko - przemyski, ks. arcybiskup Iwan Martyniak.

Na głównej ulicy Wydmin stoi przedwojenny budynek szkoły. Na jednym z naroży budowli widnieje rzeźba przedstawiająca chłopców bliźniaków. To pamiątka pozostawiona przez budowniczego szkoły, który w falach Jeziora Wydmińskiego stracił jedno ze swoich dzieci.


Siemionki: cmentarz, który zniknął

Z Wydmin wracam przez Siemionki. Byłem tam ostatni raz w 2015 roku. W swoim tekście napisałem wtedy tak

"Cmentarz w Siemionkach wymiera, jak wiele innych mazurskich cmentarzy. Ostatni "żyjący" na tym cmentarzu to Charlotte Sebrowski i Mattis (?) Sebrowski urodzeni w 1821 i 1816 roku. Daty ich śmierci już się zatarły."

Teraz cmentarz wymarł. Pozostały już tylko chaszcze. A tak wyglądało kiedyś i dzisiaj:



Trasa: Miłki-Czyprki-Malinka-Pamry-Ranty-Radzie-Panistruga-Kałtki-Olszewo-Stare Juchy-Gawliki Małe- Wężówka-Wydminy-Siemionki-Miłki

Igor Hrywna