Olsztyn babą czy marcepanem stoi?

2023-08-05 20:00:00(ost. akt: 2023-08-04 15:23:55)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Czym może się pochwalić olsztyńska starówka? Czym wyróżnić się na tle innych miast? Czy ma swój charakter? Tożsamość? Czy wieje tu nudą? A może to tylko obiegowe opinie?
Miasto, tak jak człowiek, powinno mieć swój charakter. Tak jest z Krakowem, do którego zjeżdża się niemal cały świat. Każdy zna krakowskie Stare Miasto, które zostało wpisane na listę UNESCO w 1978 roku jako jedno z pierwszych 12 obiektów na świecie. Nie tylko przez zabytki, jakie się tam znajdują, ale klimat, jaki tam panuje. Przez dorożki, obwarzanki, krakowianki czy nawet Lajkonika. Podobnie jest z Wrocławiem, Gdańskiem czy Toruniem. Miasta te szczycą się wręcz swoją niepowtarzalnością. Nawet Kazimierz Dolny czy Sandomierz mają „to coś”, co przyciąga turystów. A Olsztyn? Co można o nim powiedzieć? Można się uśmiechnąć, że ma podobną starówkę do Opola albo Jeleniej Góry. Czyli taką, jakich wiele… Zatem nudną? Gdzie więc szukać magnesu, który ściągnie turystów nie z przypadku, ale celowo?

— A właśnie, że Olsztyn ma wyjątkową starówkę. Ta wyjątkowość dotyczy wielu rzeczy, ale tu potrzeba wiedzy, żeby to zrozumieć. Olsztyn ma swoją historię. Nie możemy zapomnieć, że tu weszli Rosjanie, paląc starówkę. Gdy opowiadam turystom, że Stare Miasto zostało odbudowywane od nowa, nie dowierzają. A ja uważam, że to niezwykle ciekawe. Turysta jednak nie chce wgłębiać się w ten temat. Przyjeżdża do Olsztyna, żeby odpocząć, przysiąść, coś zjeść. I to ma — zauważa Marian Jurak, przewodnik i wieloletni prezes olsztyńskiego PTTK. — W okolicy starówki mamy zamek, który jest naprawdę unikalny i wart uwagi. To nie jest taki standard, który znajduje się w każdym mieście. Tu mieszkał Kopernik, o czym coraz częściej opowiadamy. Udaje nam się przekonać Polaków, że Kopernik to Warmiak. Ale niestety większość kojarzy go z Toruniem. Bierze się to ze szkoły, gdzie mówi się, że astronom urodził się w Toruniu. I tu Kopernik zakotwicza nam się w głowach. Ale to na szczęście się zmienia.

Przypomnijmy, że Mikołaj Kopernik przybył do olsztyńskiego zamku z Fromborka w listopadzie 1516 roku, by objąć tu urząd administratora dóbr kapituły warmińskiej. Był kanonikiem warmińskim, a Olsztyn — obok Pieniężna i Fromborka — był miastem, którym zarządzała właśnie kapituła warmińska złożona z kanoników. W tutejszym zamku Kopernik, z niewielkimi przerwami, rezydował w latach 1516-21. W trakcie swojego pobytu w krużganku zamkowym wykonał istniejącą do dzisiaj tablicę, która służyła między innymi do obliczeń związanych z długością roku astronomicznego. To unikatowy eksponat i jedyny na świecie oryginalny, ocalały przyrząd astronomiczny słynnego uczonego. Wyliczenia, jakie poczynił Kopernik przy użyciu tej tablicy, już po śmierci astronoma zostały wykorzystane przy reformie kalendarza.

Przez żołądek do serca?

— Co jeszcze mnie cieszy? Rzut beretem od zamku można popływać kajakiem. Można więc spędzić aktywnie czas. To na pewno jest atrakcja — twierdzi Marian Jurak. — Mam bezpośrednią styczność z turystami, którzy — w przeciwieństwie do narzekających i marudzących wiecznie mieszkańców — są zachwyceni Olsztynem. Tak jak jeździ się do Zakopanego na oscypki, a do Krakowa na obwarzanki, tak jest szansa, że będą tu przyjeżdżać na marcepan królewiecki. Jedna z olsztyńskich cukierni promuje marcepan królewiecki, czyli jeden z najstarszych polskich smakołyków. Do Królewca się nie wybierzemy, więc cieszmy się nim w Olsztynie.

Tylko czy marcepan z Królewca rozsławi Olsztyn?

Czy będzie tak samo symboliczny jak oscypek dla Zakopanego, którego od lat wyrabiają górale z mleka owiec pasących się tylko na Podhalu?

— Marcepan jako słodycz wytworzony z migdałów i cukru jest znany od początków naszej ery, pierwsze pisane wzmianki o nim pojawiają się już na przełomie IX i X wieku — przyznaje w rozmowie z PAP Alicja Derdoń, właścicielka cukierni, w której można kupić marcepany. — Wiele miast i państw przypisuje sobie wynalezienie marcepana: Włochy, Hiszpania, Węgry. Sekret poszczególnych rodzajów marcepana tkwi w proporcjach i jego przygotowaniu. O marcepanie królewieckim można mówić od 1820 roku. A kosztując go ma się pewność, że taką właśnie słodycz jadali wschodniopruscy władcy i mieszkańcy tych ziem.

Ale w Olsztynie można też zjeść tradycyjną zupę warmińską — karmuszkę. Jadali ją zwykli mieszkańcy Warmii i Mazur. Zupa łączy w sobie niemal wszystko, co daje miejscowa ziemia. To taka tutejsza gulaszowa — dość gęsta, z wieprzowiną, wędzonym boczkiem, marchewką, pietruszką, selerem, kapustą i fasolą. Charakterystyczny smak nadają jej przyprawy — ziele angielskie, pieprz ziołowy, liście laurowe. Zupy nie można jednak zabrać ze sobą na pamiątkę, nawet w słoiku. Chyba że ktoś się uprze, ale to będzie wyjątek.

— Olsztyn ma też babę pruską, która jest rozchwytywana przez turystów. Gdy ją kupują, dopytują o nią. Gdy opowie się jej historię, tym bardziej są zaciekawieni — dodaje Marian Jurak. — Takie baby nigdzie poza Olsztynem się nie kupi. Inne baby są, ale naszej nie ma nigdzie indziej.

Najstarsza wzmianka o babie pruskiej pochodzi z 1706 roku z kroniki Bartoszyc. Z kolei ta olsztyńska do 1948 roku znajdowała się… w Barcianach. Właśnie stamtąd została przeniesiona na dziedziniec olsztyńskiego zamku. I nie jest jedyna. Badacze zebrali informacje aż o 21 babach, z czego 8 uważa się za dzieła nowożytnych rzeźbiarzy. Znaleziska bab pruskich grupują się w dwa wyraźne skupiska — w okolicach Iławy oraz właśnie w rejonie Bartoszyc. Ale olsztyńska rzeczywiście staje się celebrytką.

— Baba jest na magnesach, kubkach, figurkach… Może olsztyniacy tego nie zauważają. Bo przecież nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby taką babę sobie sprawić. — podkreśla Marian Jurak. — Ale kupować nie musimy, wystarczy, że będziemy się nią chwalić.

Tylko jak się nią chwalić?

— Żadna starówka w Polsce nie ma takiej baby pruskiej. Trzeba mówić głośno, że mamy babę z Olsztyna! — podkreśla Tomasz Lella, olsztyński architekt. — Dziesięć lat temu moja małżonka stwierdziła, że Olsztyn nie ma żadnego przyciągacza, ale ma babę. Wymyśliła happening, który za własne pieniądze zrealizowałem z pomocą uczniów liceum plastycznego i Wydziału Sztuki UWM. Od tamtej chwili, kiedy na ulicach stanęły pomalowane przez nas baby, Olsztyn ma swoją „maskotkę”. Wtedy też powstał szlak turystyczny — od baby do baby. Te 68 kolorowych bab stały w różnych punktach starówki. Towarzyszyła im mapka, która pomagała turystom w zwiedzaniu miasta. Pamiętam, że dostaliśmy podziękowania m.in. z Korei i Argentyny właśnie za te stojące w mieście figurki. Bab z Olsztyna poszła w świat! Niestety tych kolorowych bab już nie ma… Rozeszły się, nowe się nie pojawiły…

Ale czy starówka jest w ogóle nam potrzebna?

W granicach administracyjnych Olsztyna obecnie leży 16 jezior. To również siłą Olsztyna, która przyciąga nie tylko turystów, ale również mieszkańców. Zamiast iść na starówkę, wybierają spacery nad Długim czy brzegiem Ukielu. Na starówkę wpada się czasem, żeby coś zjeść, choć dobre restauracje są w Olsztynie nie tylko tutaj. Jesienią jest tu pusto, a latem najczęściej odwiedzają ją turyści. Bo to jednak starówka, która jest jednym z turystycznych punktów do „odhaczenia”.

— Jestem daleki od euforii, ale też nie włączałbym marsza żałobnego. Po prostu lepszego miejsca w Olsztynie niż starówka nie mamy i mieć nie będziemy — podkreśla Mariusz Sieniewicz, pisarz i dyrektor MOK w Olsztynie. — Tkwiąc po uszy w industrialnym zachwycie, niestety krótkowzrocznie drenujemy naturalny potencjał Starego Miasta. Zapomnieliśmy o nim jako o wspólnej przestrzeni, która wymaga szczególnej dbałości i opieki. Zamiast wspólnotowego myślenia, na starówce krzyżuje się wiele częstokroć sprzecznych wizji, które pozostają w fazie teorii, bo biurokratyczna niespieszność walczy o lepsze z biznesem szybkiego wynajmu i marży. Dochodzi do paradoksu, że wszyscy mamy długie, gotowe recepty, ale nikt nie biegnie do apteki, by wykupić choćby magnez, a tymczasem Stare Miasto słabnie nam w oczach.

Co może być taką receptą na uzdrowienie starówki? Co jest jej siłą, a co ją przygniata? Ciekawi jesteśmy waszego zdania, więc piszcie na redakcja@gazetaolsztynska.pl. Ale my wyjdziemy też do was — zapytamy olsztyniaków i turystów na starówce, jak ją widzą i czego od niej oczekują. Zatem: ciąg dalszy nastąpi!

ADA ROMANOWSKA