Marta Matyszczak: — Zawsze chciałam pisać!
2023-06-30 11:58:34(ost. akt: 2023-07-03 11:37:53)
Artykuł
sponsorowany
Marta Matyszczak wraca — z nowym kryminałem i na nasze swojskie Mazury! Tym razem funduje czytelnikom "Krwawą kąpiel nad Krutynią". Choć zapewnia, że na spływ kajakowy ta piękną rzeką z pewnymi przygodami odbyła sama, ale zbrodnia jest wyłącznie wytworem jej wyobraźni…
- Kim Pani jest?
- Pisarką i wielbicielką kryminałów. Nauczycielką kreatywnego pisania. Wielbicielką psów i kotów. W ogóle moja praca i zainteresowania krążą wokół książek, i to od bardzo różnej strony: zarówno pisarskiej, jak i czytelniczej.
- Pisarką i wielbicielką kryminałów. Nauczycielką kreatywnego pisania. Wielbicielką psów i kotów. W ogóle moja praca i zainteresowania krążą wokół książek, i to od bardzo różnej strony: zarówno pisarskiej, jak i czytelniczej.
- To Pani praca tak krąży. A życie? Czy Pani życie też krąży wokół książek i pisania?
- Zazwyczaj tak. Bardzo często pisanie rządzi choćby moimi wyjazdami wakacyjnymi. Bo zamiast zwiedzać te punkty jakiegoś miasta czy miejsca, które zachwalają wszystkie przewodniki i wszyscy przewodnicy — zwiedzam je na przykład tropem jakiegoś bohatera literackiego. I tak rodzina przeżywa katusze, bo razem ze mną zmuszona jest oglądać miejsce, gdzie konkretnie w mieście Ystad taki Kurt Wallander jadł kanapkę ze śledziem. Ich to nie interesuje wcale — mnie jak najbardziej…! Poza tym pisarz nigdy nie ma wolnego. Bo nawet na wspomnianych wakacjach, zamiast cieszyć się słońcem, plażą i widokami — ja patrzę i myślę: „o, ładny hotel, ale gdzie by tu można tego trupa położyć w kolejnej książce”… I tak to wygląda właściwie na co dzień. Choć z drugiej strony — to cudownie, gdy praca jest też pasją…!
- Zazwyczaj tak. Bardzo często pisanie rządzi choćby moimi wyjazdami wakacyjnymi. Bo zamiast zwiedzać te punkty jakiegoś miasta czy miejsca, które zachwalają wszystkie przewodniki i wszyscy przewodnicy — zwiedzam je na przykład tropem jakiegoś bohatera literackiego. I tak rodzina przeżywa katusze, bo razem ze mną zmuszona jest oglądać miejsce, gdzie konkretnie w mieście Ystad taki Kurt Wallander jadł kanapkę ze śledziem. Ich to nie interesuje wcale — mnie jak najbardziej…! Poza tym pisarz nigdy nie ma wolnego. Bo nawet na wspomnianych wakacjach, zamiast cieszyć się słońcem, plażą i widokami — ja patrzę i myślę: „o, ładny hotel, ale gdzie by tu można tego trupa położyć w kolejnej książce”… I tak to wygląda właściwie na co dzień. Choć z drugiej strony — to cudownie, gdy praca jest też pasją…!
- Skąd zamiłowanie do pisania, w dodatku w dzisiejszych bardzo elektronicznych czasach? I to jeszcze kryminalnego…!
- Pisanie też jest elektroniczne i w ogóle cały proces powstawania książki odbywa się elektronicznie, choć dla mnie za jednym wyjątkiem: owszem, piszę na komputerze, ale poprawki nanoszę już na wydruku. Taka moja metoda — nie umiałabym inaczej i myślę też, że właśnie patrząc na druk, a nie na ekran komputera jestem w stanie wyłapać więcej własnych pomyłek. A skąd zamiłowanie do kryminałów? Tak naprawdę zawsze chciałam pisać. Początkowo mój pomysł na siebie to było dziennikarstwo — i nawet mam ukończone dziennikarstwo i politologię na Uniwersytecie Śląskim. Dziś z dziennikarstwa zostało mi tyle, że w mojej Kawiarence Kryminalnej prowadzę wywiady z innymi pisarzami. A potem zamarzyłam sobie, by napisać książkę, a ponieważ kryminały kochałam czytać też zawsze — wybór gatunku był oczywisty.
- Pisanie też jest elektroniczne i w ogóle cały proces powstawania książki odbywa się elektronicznie, choć dla mnie za jednym wyjątkiem: owszem, piszę na komputerze, ale poprawki nanoszę już na wydruku. Taka moja metoda — nie umiałabym inaczej i myślę też, że właśnie patrząc na druk, a nie na ekran komputera jestem w stanie wyłapać więcej własnych pomyłek. A skąd zamiłowanie do kryminałów? Tak naprawdę zawsze chciałam pisać. Początkowo mój pomysł na siebie to było dziennikarstwo — i nawet mam ukończone dziennikarstwo i politologię na Uniwersytecie Śląskim. Dziś z dziennikarstwa zostało mi tyle, że w mojej Kawiarence Kryminalnej prowadzę wywiady z innymi pisarzami. A potem zamarzyłam sobie, by napisać książkę, a ponieważ kryminały kochałam czytać też zawsze — wybór gatunku był oczywisty.
Uważam, że warto pisać o tym, co się lubi i na czym się dobrze zna. Do tego wszystkiego jestem psiarą. Stąd pomysł, by jednym z bohaterów i zarazem narratorów w moich kryminałach uczynić psa. Moja debiutancka książka „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” była jednocześnie pierwszym tomem serii „Kryminał Pod Psem”. Z kolei „Krwawa kąpiel nad Krutynią” to trzeci tom nowego cyklu, w którym wymądrza się akurat kot. Czyli moje pisanie wokół zwierząt cały czas się kręci. Kolejnym elementem stałym moich powieści jest też humor: ja sama patrzę na świat z lekkimi przymrużeniem oka i jestem wieczną optymistką. Stąd też i moje kryminały są lżejsze — to raczej takie „cosy crime” [z ang. ‘milusia zbrodnia’ — tłumaczenie własne, mmb]. Czyli kryminały bezkrwawe, bez tych naturalistycznych i brutalnych scen zbrodni, a za to z licznymi wątkami humorystycznymi. W cyklu „Kryminał Z Pazurem”, a zatem i w „Krutyni” wątek humorystyczny z pewnością wprowadza kocica o imieniu Burbur, która prowadzi swój pamiętniczek na różnych meblach — właściciele kotów będą wiedzieć, o co chodzi… A poza tym przez całą książkę niezbyt przychylnie wypowiada się o swoich ludzkich współdomownikach, patrząc jednocześnie na świat z pewna ironią. Stanowi niewątpliwie element komediowy. Zapewniam jednak, że sama zagadka kryminalna jest jak najbardziej poważna.
- No, dobrze. Elektronika elektroniką — ale notes Pani ma?
- Oczywiście, że mam i to mnóstwo notesów! Ale ostatni, ten, w którym obecnie wszystko zapisuję — kupiłam sobie w ubiegłym roku, w Paryżu. Zabrałam tam rodziców z okazji ich siedemdziesiątych urodzin i przy okazji kupiłam sobie elegancki notes z Wieżą Eiffla na okładce. Od tamtego czasu wszystko w nim zapisuję. No, i właśnie kilka dni temu moja kotka, pierwowzór kotki Burbur z książek, zasiadła sobie w czasie śniadania na stoliku i postanowiła rozlać herbatę — oczywiście prosto na ten mój paryski notes…! Aktualnie wszystko jest więc zalane, nic nie widać, bo tusz rozmazał się całkiem… Choć w sumie wychodzi na to, że papier jest jednak lepszy — gdyby kocica wylała tę herbatę na notes elektroniczny, już niczego bym nie miała. A tu jednak zdołam coś jeszcze odczytać. A tak w ogóle to podsłuchuję ludzi. W tramwajach, na ulicach… I zapisuję, co mówią, bo rzeczywiście człowiek czasem nie jest w stanie wymyślić tego, co potrafi napisać życie.
- Oczywiście, że mam i to mnóstwo notesów! Ale ostatni, ten, w którym obecnie wszystko zapisuję — kupiłam sobie w ubiegłym roku, w Paryżu. Zabrałam tam rodziców z okazji ich siedemdziesiątych urodzin i przy okazji kupiłam sobie elegancki notes z Wieżą Eiffla na okładce. Od tamtego czasu wszystko w nim zapisuję. No, i właśnie kilka dni temu moja kotka, pierwowzór kotki Burbur z książek, zasiadła sobie w czasie śniadania na stoliku i postanowiła rozlać herbatę — oczywiście prosto na ten mój paryski notes…! Aktualnie wszystko jest więc zalane, nic nie widać, bo tusz rozmazał się całkiem… Choć w sumie wychodzi na to, że papier jest jednak lepszy — gdyby kocica wylała tę herbatę na notes elektroniczny, już niczego bym nie miała. A tu jednak zdołam coś jeszcze odczytać. A tak w ogóle to podsłuchuję ludzi. W tramwajach, na ulicach… I zapisuję, co mówią, bo rzeczywiście człowiek czasem nie jest w stanie wymyślić tego, co potrafi napisać życie.
- Bo życie pisze najlepsze scenariusze…! Pióro czy długopis?
- Długopis żelowy… I stwierdzam autorytatywnie: doskonale się rozmazuje, gdy potraktować go herbatą…!
- Długopis żelowy… I stwierdzam autorytatywnie: doskonale się rozmazuje, gdy potraktować go herbatą…!
- E, to ja Pani polecam pióro z atramentem typu carbon, na bazie węgla. Żadna herbata lub nawet inne napoje mu nie zaszkodzą… A skąd się wzięła Krutynia, w dodatku krwawa…?
- Pierwsze były Mazury. Kiedy postanowiłam napisać drugą serię komedii kryminalnych, od razu wiedziałam, że musi się różnić od pierwszej. No, tak — ale czym? Każdy kryminał z serii „Pod Psem” dzieje się w innym miejscu. Tu chciałam, żeby ten teren był w jakikolwiek sposób ograniczony. Jakiś czas szłam tropem powieści Ann Cleeves i jej serią szetlandzką — każda część dzieje się na innej wyspie. No, niestety, w Polsce za dużo wysp do wyboru nie ma. Kiedy zatem w wydawnictwie rozważaliśmy różne tereny nam dostępne — padł pomysł z Mazurami, a konkretnie z jeziorami. Skutek jest taki, że każdy tom tej serii dzieje się w innym mazurskim miasteczku, nad innym jeziorem. A jednak jest to jakaś spójna całość. Pierwsze było zatem „Mamy morderstwo w Mikołajkach”, potem „Taka tragedia w Tałtach”. Następnie w czasie wakacji postanowiliśmy z mężem zorganizować sobie spływ kajakowy piękną Krutynią, najpopularniejszą chyba wśród polskich kajakarzy rzeką. Nigdy wcześniej nie pływaliśmy kajakami i nie mieliśmy takiej przygody na koncie. Także doświadczenia…
Szczęśliwie do realizacji przystąpiliśmy na początku września, a zatem nieco po sezonie, kiedy dzikie tłumy już nieco się przerzedziły. Do dziś cieszę się, że nikt tych naszych wyczynów i zmagań z kajakiem nie oglądał, niechby i z ukrycia… Tym bardziej, że trzecim pasażerem był nasz pies… A nasz kajak z tajemniczego powodu w ogóle nie chciał skręcać w lewo…! Na to wszystko doszedł mój strach przed ptakami — to prawdziwa fobia, a one uparcie właziły nam pod kajak…! No, ale krwawej kąpieli w rzeczywistości uniknęliśmy — to znów zadziałała moja wyobraźnia i zbrodnia powstała wyłącznie w mojej głowie.
- Pierwsze były Mazury. Kiedy postanowiłam napisać drugą serię komedii kryminalnych, od razu wiedziałam, że musi się różnić od pierwszej. No, tak — ale czym? Każdy kryminał z serii „Pod Psem” dzieje się w innym miejscu. Tu chciałam, żeby ten teren był w jakikolwiek sposób ograniczony. Jakiś czas szłam tropem powieści Ann Cleeves i jej serią szetlandzką — każda część dzieje się na innej wyspie. No, niestety, w Polsce za dużo wysp do wyboru nie ma. Kiedy zatem w wydawnictwie rozważaliśmy różne tereny nam dostępne — padł pomysł z Mazurami, a konkretnie z jeziorami. Skutek jest taki, że każdy tom tej serii dzieje się w innym mazurskim miasteczku, nad innym jeziorem. A jednak jest to jakaś spójna całość. Pierwsze było zatem „Mamy morderstwo w Mikołajkach”, potem „Taka tragedia w Tałtach”. Następnie w czasie wakacji postanowiliśmy z mężem zorganizować sobie spływ kajakowy piękną Krutynią, najpopularniejszą chyba wśród polskich kajakarzy rzeką. Nigdy wcześniej nie pływaliśmy kajakami i nie mieliśmy takiej przygody na koncie. Także doświadczenia…
Szczęśliwie do realizacji przystąpiliśmy na początku września, a zatem nieco po sezonie, kiedy dzikie tłumy już nieco się przerzedziły. Do dziś cieszę się, że nikt tych naszych wyczynów i zmagań z kajakiem nie oglądał, niechby i z ukrycia… Tym bardziej, że trzecim pasażerem był nasz pies… A nasz kajak z tajemniczego powodu w ogóle nie chciał skręcać w lewo…! Na to wszystko doszedł mój strach przed ptakami — to prawdziwa fobia, a one uparcie właziły nam pod kajak…! No, ale krwawej kąpieli w rzeczywistości uniknęliśmy — to znów zadziałała moja wyobraźnia i zbrodnia powstała wyłącznie w mojej głowie.
- Czy Pani sprawdza wszystkie miejsca i realia przed pisaniem?
- Oczywiście. W czasie takiego wyjazdu badawczego robię notatki, ale także zdjęcia. I gdyby potem ktoś wziął moją komórkę do ręki, chcąc przejrzeć te fotki — z pewnością uznałby, że komórkę na jakiś czas przechwyciła małpa i cykała na oślep…! Bo nie uświadczysz tam ładnych, wakacyjnych czy weekendowych widoczków… Wszystko przez to, że skupiam się na detalach. Wchodzę do bram, na dziedzińce starych kamienic. A potem, w trakcie pisania sprawdzam — tak, by wszystko się jednak zgadzało. By świat przedstawiony w moich powieściach miał jak najwięcej wspólnego z rzeczywistą topografią lub krajobrazem. Choć przyznaję, że czasem zmieniam nazwę lokalu. Albo numer kamienicy. Ze względu na właścicieli lub mieszkańców — może ktoś miałby mi umiejscowienie morderstwa akurat w jego domu za złe…?
- Oczywiście. W czasie takiego wyjazdu badawczego robię notatki, ale także zdjęcia. I gdyby potem ktoś wziął moją komórkę do ręki, chcąc przejrzeć te fotki — z pewnością uznałby, że komórkę na jakiś czas przechwyciła małpa i cykała na oślep…! Bo nie uświadczysz tam ładnych, wakacyjnych czy weekendowych widoczków… Wszystko przez to, że skupiam się na detalach. Wchodzę do bram, na dziedzińce starych kamienic. A potem, w trakcie pisania sprawdzam — tak, by wszystko się jednak zgadzało. By świat przedstawiony w moich powieściach miał jak najwięcej wspólnego z rzeczywistą topografią lub krajobrazem. Choć przyznaję, że czasem zmieniam nazwę lokalu. Albo numer kamienicy. Ze względu na właścicieli lub mieszkańców — może ktoś miałby mi umiejscowienie morderstwa akurat w jego domu za złe…?
- Co jest Pani zdaniem istotne w powieści kryminalnej?
- Bardzo ważna jest intryga. Bo jednak jest to zabawa z czytelnikiem, który ma do rozwiązania łamigłówkę. I chodzi o to, by go wywieść w pole — wtedy czytelnik jest zadowolony. Siedząc nad komputerem, wiele razy zastanawiam się, gdzie tu poutykać prawdziwe, a gdzie fałszywe tropy. Chodzi też o to, by grać fair i by czytelnik dostał wszystkie elementy układanki. Ale nie tylko o intrygę tu chodzi. Dla mnie najciekawsze kryminały to takie, które ukazują kawałek świata, w którym są osadzone, i które wnikają nieco głębiej. Pokazują miejsce, społeczność — na co dzień czytelnikowi nieznane, ale po przeczytaniu o nich w mojej książce czytelnik może chcieć je zwiedzić, zbadać, poznać bliżej. Stąd ta dbałość o szczegóły. Jako czytelniczka też szukam takich rzeczy w książkach.
Magdalena Maria Bukowiecka
- Bardzo ważna jest intryga. Bo jednak jest to zabawa z czytelnikiem, który ma do rozwiązania łamigłówkę. I chodzi o to, by go wywieść w pole — wtedy czytelnik jest zadowolony. Siedząc nad komputerem, wiele razy zastanawiam się, gdzie tu poutykać prawdziwe, a gdzie fałszywe tropy. Chodzi też o to, by grać fair i by czytelnik dostał wszystkie elementy układanki. Ale nie tylko o intrygę tu chodzi. Dla mnie najciekawsze kryminały to takie, które ukazują kawałek świata, w którym są osadzone, i które wnikają nieco głębiej. Pokazują miejsce, społeczność — na co dzień czytelnikowi nieznane, ale po przeczytaniu o nich w mojej książce czytelnik może chcieć je zwiedzić, zbadać, poznać bliżej. Stąd ta dbałość o szczegóły. Jako czytelniczka też szukam takich rzeczy w książkach.
Magdalena Maria Bukowiecka
Marta Matyszczak — chorzowianka z urodzenia, dziennikarka z wykształcenia, pasjonatka kryminałów z wyboru. Autorka dwóch komediowych serii: „Kryminał Pod Psem” i Kryminał Z Pazurem”. Nauczycielka kreatywnego pisania. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną — portal poświęcony literaturze gatunkowej. Kocha zwierzęta i podróże, szczególnie tropem powieściowych bohaterów.
"Rozalia Ginter wybiera się z bliskimi na spływ Krutynią. Nie zdąży na dobre odbić od brzegu, gdy dziób kajaka trafia w przeszkodę. Jak się okazuje, to unoszące się na rzece ciało młodej dziewczyny. Wycieczka zostaje przerwana, a śledztwo w sprawie morderstwa przejmuje mąż Rozalii – Paweł Ginter. Trop prowadzi do położonej za kołem podbiegunowym tajemniczej Osady, do której w celach zarobkowych wyemigrowało wielu mieszkańców Mazur. Czy dramatyczne wydarzenia znad jeziora Torneträsk mają związek z zabójstwem nad Krutynią?.."
***Najnowszy kryminał Marty Matyszczak ukazał się 28 czerwca, nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego.
Serię zamówisz tutaj: https://bit.ly/Kryminalzpazurem
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez