Syn w ataku, a ojciec filarem

2023-06-29 21:04:05(ost. akt: 2023-06-29 21:10:24)   Artykuł sponsorowany
Przy piłce Hubert Orłowski, fot. Michał Dudulewicz

Przy piłce Hubert Orłowski, fot. Michał Dudulewicz

Autor zdjęcia: Michał Dudulewicz

Syn w ataku, a ojciec filarem
Gmina Gietrzwałd\\ Ten sezon Klub Sportowy Rugby Gietrzwałd może zaliczyć do naprawdę udanych. Zawodnicy w siódemkach rugby wywalczyli trzecie miejsce w kraju!
Co jest takiego wyjątkowego w rugby? – Żeby to zrozumieć, trzeba zacząć grać. Nie jest to piłka nożna, której reguły są w miarę proste. Tu dużo i szybko się dzieje – odpowiada Hubert Orłowski, zawodnik Klubu Sportowego Rugby Gietrzwałd, uczeń klasy czwartej Technikum Samochodowego w Olsztynie.
Hubert naprawdę jest szybki. Już w szkole podstawowej wygrywał biegi na sześćdziesiąt metrów nie trenując żadnej lekkoatletyki.
W piłkę nożną raczej nie myślał grać. – Nawet podbijanie piłki zbytnio mi nie wychodziło – opowiada Hubert.
Dziś ze światem piłki łączy go jedynie to, że na nogach również nosi korki. Gra w ataku na skrzydle. – Na mojej pozycji chodzi o to, aby „zabiec” całą obronę drużyny przeciwnej – mówi.
I to mu wychodzi. Kiedy otrzymuje piłę, to na widowni zaraz podnosi się wrzawa. Kibice z Gietrzwałdu czy Biesala, gdzie mieści się jego macierzyste boisko, wykazują wówczas większe zainteresowanie przebiegiem spotkania. – Czasami zdarza się, że biegnę przez całe boisko – mówi Hubert i dodaje. – Kiedy się rozpędzę, to ciężko mnie złapać.

Zasady,
których nie rozumiał
Dobrze pamięta dzień, kiedy przyszedł pierwszy raz na trening. – To był czwartek 31 lipca 2021 roku – wspomina.
Niezbyt mu się jednak spodobało. – Myślałem sobie, że sport ten rządzi się jakimiś dziwnymi zasadami – Hubert się uśmiecha.
Postanowił jednak, że przez dwa, trzy miesiące da sobie szansę i pochodzi na treningi. Tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej rugby zaczął trenować jego tata.
– Po jakimś czasie coś zaiskrzyło i nawet polubiłem się z chłopakami z drużyny – opowiada Hubert. Trenuje dwa razy w tygodniu, a w sezonie nawet trzy. Do tego dochodzą cotygodniowe wyjazdy na mecze i zgrupowania. – Odkąd zacząłem trenować tylko raz opuściłem trening i było to wówczas, kiedy chory nie mogłem wstać z łóżka – opowiada. Ponieważ w czasie meczu rugby dużo się dzieje, gra w ochraniaczu głowy. – Zdarzają się siniaki – przyznaje, poza tym nie chcę, aby moje uszy wyglądały jak kalafiory – uśmiecha się.

Piętnastka?
Bo pasowała koszulka
Hubert gra z numerem 15. – Po prostu pasował mi rozmiar koszulki, którą trener mi wręczył, więc gram z piętnastką – opowiada. – Już się do niej przyzwyczaiłem.
W ciągu całego sezonu zdobył najwięcej punktów ze wszystkich zawodników pierwszej ligi – aż 197! Czy to jest dużo? – Nie wiem – odpowiada skromnie Hubert. – Udało mi się to po raz pierwszy.
Zauważył to trener kadry narodowej i zaprosił go na turniej do Budapesztu. Tu wśród drużyn europejskich w Turnieju Nadziei Olimpijskich do lat 18. Polacy wywalczyli drugie miejsce. Niedawno zdał do czwartej klasy Technikum Samochodowego w Olsztynie. Zapytany o przyszłość, odpowiada, że być może pracował jako diagnosta samochodowy.
Na mecze jeździ z tatą Karolem. – Gra jako prawy filar – pozycję taty wyjaśnia Hubert. – Ma predyspozycje, bo waży ponad sto kilogramów. Jest bardziej od „fizycznej roboty”, czyści, broni, robi auty, młyny – wymienia Hubert, wprowadzając w tajemniczy świat rugby.
W rugby gra Hubert, jego tata i jego trzech młodszych braci: Olek, Gabryś oraz Kacper. Ten ostatni w każdym razie niedawno zaczął treningi. Kibicuje im mama Magdalena, która należy do najbardziej zagorzałych fanek.

Nie powiedzieli
ostatniego słowa
Karol Lewkowicz, trener Klubu Sportowego Rugby Gietrzwałd: – Dla naszych chłopaków był to pierwszy, w pełni profesjonalny sezon. Mocno pracowali, choć trzeba przyznać, że nie brakowało trudnych momentów. To nie jest jednak nasze ostatnie słowo.
W tym roku, w krajowych rozgrywkach siedmioosobowego rugby, Klub Sportowy Rugby Gietrzwałd wywalczył trzecie miejsce. To niejedyny sukces, bo Hubert Orłowski oraz Jakub Waśniewski zostali powołani do kadry reprezentacji Polski.
– W ten sposób tworzy się nam zalążek profesjonalnej drużyny, w której z terenu gminy gra aż jedenastu mężczyzn! – mówi trener.
Trener nie ukrywa, że gra w pierwszej lidze siedmioosobowego rugby to dla nich wyzwanie oraz obciążenie fizyczne, jak i psychiczne. Na co dzień mają swoje prace, domy, rodziny.
– W czasie sezonu pokonaliśmy kilkanaście tysięcy kilometrów! – mówi Karol Lewkowicz. – Dlatego potrzebujemy wsparcia, szczególnie, jeżeli mamy osiągać sukcesy. Naszych trzech zawodników: Hubert Orłowski, Jakub Waśniewski oraz Piotr Ziomek znalazło się w najlepszej punktującej piątce pierwszej ligi. Nasz wiejski klub rugby to fenomen na skalę całego kraju. Trener mówi o potrzebie wsparcia, ale docenia również to, co robi dla klubu Urząd Gminy Gietrzwałd. Pieniądze są inwestowane m.in. w pięknie położone, jeszcze przedwojenne boisko w Biesalu.

Zasady rugby
siedmioosobowego
W grze bierze udział 7 graczy. Drużyna może mieć maksymalnie pięciu rezerwowych, a trener może dokonać trzech zmian. Mecz trwa dwa razy po siedem minut. Żółta kartka wyklucza z gry na dwie minuty. Po zdobyciu punktów grę rozpoczyna drużyna, która je zdobyła. Formację charakterystycznego dla rugby młyna tworzy po trzech zawodników z każdej drużyny.

Historia zaczęła się
w Szkocji
Rugby siedmioosobowe narodziło się w południowej Szkocji jeszcze w XIX wieku. Na większej popularności zyskało po II wojnie światowej, jednak dopiero w 1973 r. na stadionie w Edynburgu rozegrano pierwszy międzynarodowy turniej siódemek. Dwie dekady później rozegrano pierwszy Puchar Świata, a w 2016 r. rugby siedmioosobowe zadebiutowało na igrzyskach olimpijskich. Rugby siedmioosobowe jest dyscypliną dość popularną w wielu krajach świata, m.in. w Hongkongu, Kenii, Stanach Zjednoczonych. Coraz więcej na popularności zyskuje również w Polsce. W sporcie tym coraz chętniej rywalizują również panie.