Zabraknie wody w kranie? Nadciąga widmo suszy

2023-06-08 13:31:04(ost. akt: 2023-06-08 12:05:28)

Autor zdjęcia: Pixabay

Mieliśmy pandemię, walczymy z inflacją, ale kolejny kryzys już puka do bram. To susza. Od ilu tygodni nie padało? Na razie denerwują nas wysuszone trawniki. A to tylko początek problemów…
Przełom maja i czerwca to najpiękniejszy moment w roku. Wokół jest zielono, wszystko kwitnie i zajadamy się truskawkami. Kto by pomyślał, że przed nami trudny czas? Już susza daje nam się we znaki. Widać to chociażby na trawnikach, które zamiast cieszyć bujną zielenią, przypominają pustynię. Krótko przystrzyżony trawnik może wyglądać dobrze, ale nie wpływa dobrze na środowisko. Wysoka trawa lepiej gromadzi wodę i utrudnia jej parowanie. Niestety większość trawników została ostatnio „wystrzyżona”.

— Susza zaczyna być widoczna coraz mocniej. Nie tylko na trawnikach miejskich. Mieliśmy wyjątkowo suchy maj. Był to jeden z czterech najbardziej suchych majów w Olsztynie od 1951 roku, z małą sumą opadów 12,5 mm — zauważa dr hab. Andrzej Skwierawski z Katedry Gospodarki Wodnej i Klimatologii UWM. — Jeżeli utrzymają się prognozy pogody, które nie są dla nas optymistyczne, bo w północnej Polsce ma nie padać, to susza będzie coraz bardziej narastać. Może przybrać dramatyczną formę.

Naturalnie suchy kraj


Tak naprawdę suszę w Polsce mamy od co najmniej kilku, jeżeli nie kilkunastu lat. Nie widzimy jej na co dzień, ponieważ kojarzy się z upałami. Aby ocenić sytuację hydrologiczną, należy przyjrzeć się poziomom rzek i wód podziemnych. Większość wodowskazów w Polsce wskazuje niskie i średnie stany. Jak podaje New York Times, jedna czwarta ludzkości zmaga się z kryzysem wodnym. Wiele z krajów jest naturalnie sucha, inne zaś marnują zasoby, które posiadają. Według danych Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Polska jest obecnie wśród krajów o najmniejszych zasobach wody w Unii Europejskiej. Na bardzo złą sytuację ogólną wpływają też bezśnieżne zimy oraz suche jesienie. Niestety, wzrost średniej temperatury spowoduje jeszcze intensywniejsze parowanie. Ponadto pozwalamy, żeby woda opadowa nam po prostu uciekała.

Czy zabraknie nam wody?


Na Warmii i Mazurach nie padało od dawna. Skutki braku deszczu zaczynają odczuwać chociażby mieszkańcy gminy Dobre Miasto, u których zaczyna brakować bieżącej wody.

— To paranoja, że w XXI wieku nie mam wody w kranie — mówi w rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” mieszkanka Jesionowa (gm. Dobre Miasto). — Gmina prosi nas, żebyśmy oszczędzali wodę, a mimo to po południu i tak brakuje ciśnienia. Z kranu płynie brudna woda.

— W wyniku długotrwałego okresu bez opadów atmosferycznych oraz zwiększonego poboru wody przez mieszkańców np. do podlewania ogródków, trawników, przekraczających możliwości produkcyjne ujęcia, następuje chwilowy brak wody w sieci wodociągowej, zwłaszcza w godzinach popołudniowych — tłumaczy Agata Wagner-Mioduszewska, prezes Zakładu Usług Wodnych w Dobrym Mieście. — Apelujemy do mieszkańców powyższych miejscowości, aby pamiętali, że podlewając trawniki, odbierają możliwość korzystania z wody innym mieszkańcom.
— Czy zabraknie nam wody? To wszystko zależy od warunków, jakie są w konkretnym ujęciu wody. Tam, gdzie są płytsze i mniej zasobne, mogą pojawiać się problemy — podkreśla dr hab. Andrzej Skwierawski. — Również tam, gdzie ujęcia wody uzależnione są od krótkoterminowego zasilania, może być trudniej. Ta sytuacja zależna jest od zeszłorocznych warunków. W Olsztynie poprzedni rok był też jednym z najsuchszych lat w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci. Średnia suma opadów w Olsztynie to ok. 650 mm. W ubiegłym roku mieliśmy 480 mm. W związku z tym to zasilanie wód podziemnych było bardzo słabe. W Olsztynie jednak zasoby głębszych wód, z których korzystamy w celach wodociągowych, są na tyle zasobne, że na razie raczej nic nie powinno nam zagrażać.

Rośliny marnieją w oczach


To, czego mieszczuchy sobie jeszcze nie uświadamiają, wiedzą już rolnicy. Jeśli sprawdzą się zapowiedzi meteorologów, grozi nam klęska nieurodzaju. Skutki suszy mocno widać, zwłaszcza na zbożach. Rośliny marnieją w oczach. Jeśli w czerwcu nie będzie padać, plony będą dużo gorsze niż przeciętne. A czerwiec to miesiąc kluczowy dla rolnictwa. Od tego, jaka ilość wody spadnie na pola, jaki będzie rozkład i obfitość opadów, zależy plonowanie roślin, przede wszystkim zbóż, a to one są podstawą naszego rolnictwa. Do tego rolnikom „dołożyły” również przymrozki na początku miesiąca.

— W rolnictwie sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, chociaż pogarsza się z dnia na dzień i zaczyna być mocno niepokojąca. W glebie jest jeszcze niewielki zapas wody z wcześniejszych miesięcy. Szczęśliwie mieliśmy luty, marzec i kwiecień z dosyć wysoką sumą opadów, nawet nieco powyżej średniej. Ratuje nas też zimna wiosna, na którą narzekaliśmy. Spowodowała, że parowanie było stosunkowo niewielkie. Zapas wody z zimy utrzymał się więc nieco dłużej. Ale mają pojawić się upały, które bardzo szybko i drastycznie pogorszą sytuację — nie ukrywa dr hab. Andrzej Skwierawski. — Susza odbija się też na zbiornikach wodnych. W tej chwili parowanie z powierzchni wody mamy na poziomie 3 mm dziennie. To dużo. Proszę pomyśleć, ile deszczu musiałoby spaść z nieba, żeby się to wyrównało.

Będzie padało?


Polska obecnie znajduje się pod wpływem pogodnych wyżów Wiola i Xamara, które wleją do nas jeszcze cieplejszą masę powietrza. Będziemy mieli pierwszy upał z temperaturą około 30 st. C. Skutki suszy mogą być jeszcze większe, a szanse na dobry plon niemal zerowe. Po wielu dniach jest na szczęście szansa na opady, które nieco złagodzą postępującą suszę. Tylko czy można spodziewać się ich na Warmii i Mazurach? Tu, jak przewidują synoptycy, deszczu może być jak na lekarstwo. Jeśli faktycznie się pojawią, to nie wiemy, w jakiej ilości. Jedno jest pewne — potrzebujemy obfitego deszczu. Ale nawet niewielkie opady poprawią sytuację. Więcej pożytku będzie nawet z kilku kropel niż z nawałnic, podczas których w ciągu kilku minut spada kilkadziesiąt litrów wody.

— Taka woda nie zostanie wchłonięta. Odpływa, zamiast zasilać grunt. I szybko wyparowuje — podkreśla dr hab. Andrzej Skwierawski. — Deszcz jest niesterowalny, możemy tylko przyglądać się sytuacji. Brakowi opadów trudno jest przeciwdziałać. W szerszej perspektywie trzeba po prostu zacząć szanować wodę. Trzeba ją łapać, gromadzić i przenosić ją z okresów, kiedy jest jej nadmiar, na czas niedoboru. Warto również oszczędzać wodę w domu. Woda, która płynie z kranu, również się zużywa. To nie są zasoby nieskończone, a przede wszystkim są trudno odnawialne.

Musimy też uważać w lasach. Je również wykańcza susza. W całym kraju obowiązuje w nich trzeci, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego.

ADA ROMANOWSKA