Nauczyliśmy się rozumieć Ukraińców
2023-04-29 17:25:40(ost. akt: 2023-05-19 17:28:26)
Artykuł
sponsorowany
W jaki sposób rodzi się dobro? Aby się przekonać, wystarczy posłuchać historii osób z gminy Gietrzwałd, które zaangażowały się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Na dobro składa się cały łańcuszek ludzi i nieraz, ktoś by powiedział, przypadkowych kontaktów... Ale w życiu nie ma przypadków.
Pani Jadwiga Julicka z Biesala doskonale pamięta moment wybuchu wojny na Ukrainie. - Szok ogromny - wspomina i dodaje. - Myśleliśmy że po Ukrainie pójdą dalej, przecież Polaków przez wieki też nie lubili. Zadzwoniłam szybko do kuzynki z Wilna, bo moja rodzina ma korzenie na wschodzie. Usłyszałam w słuchawce: Jaguśka, Boże, jak my się boimy! Na co odpowiedziałam, że my również się boimy.
Widząc ogrom cierpienia nie chciała trwać w bezczynności.
- Już miałam przygotowany apartament dla rodziny z Ukrainy - opowiada pani Jadwiga która prowadzi agroturystykę. - Niestety, nie dojechali, bo Rosjanie zbombardowali konwój... Timur zagrał dla publiczności W końcu udało jej się przyjąć matkę z kilkunastoletnim chłopcem. - Kiedy ich przyjęłam, myślałam, aby jak najszybciej zdobyć dla Nataszy pracę - opowiada. - W załatwianiu dokumentów czy numerów pesel bardzo pomógł nam urząd gminy i osoby tam pracująceDzięki znajomemu pani Jadwigi, Ukrainka dostała pracę w domu seniora w Biesalu oraz lokum. Zostali przyjęci razem z kotem. Pewnego razu usłyszała, jak syn pani Nataszy - Timur, gra na gitarze. Nie myśląc długo, chwyciła za telefon i zadzwoniła do Pawła Jarząbka, dyrektora Centrum Kulturalno-Bibliotecznego w Gietrzwałdzie. W ten sposób po raz pierwszy Timur zagrał dla publiczności i... zrobił furorę.
Później pani Jadwiga przyjęła tatę z siedmioletnią córką. - Udało mi się Saszę zachęcić do nauki języka polskiego. Nie tak dawno urządziła jej ósme urodziny. Były koleżanki i tort. Dziś Sasza mówi po polsku bardzo dobrze. Radzi sobie nawet z "ę" oraz "ą". - Z dyktanda dostała nawet szóstkę! - dzieli się pani Jadwiga. O pomocy dla Ukraińców mówi skromnie - Miło mi było, że mogłam pomóc - i zaraz dodaje - W naszej gminie nie brakowało osób, które zrobiły coś naprawdę wielkiego.
Pani Jadwiga Julicka z Biesala doskonale pamięta moment wybuchu wojny na Ukrainie. - Szok ogromny - wspomina i dodaje. - Myśleliśmy że po Ukrainie pójdą dalej, przecież Polaków przez wieki też nie lubili. Zadzwoniłam szybko do kuzynki z Wilna, bo moja rodzina ma korzenie na wschodzie. Usłyszałam w słuchawce: Jaguśka, Boże, jak my się boimy! Na co odpowiedziałam, że my również się boimy.
Widząc ogrom cierpienia nie chciała trwać w bezczynności.
- Już miałam przygotowany apartament dla rodziny z Ukrainy - opowiada pani Jadwiga która prowadzi agroturystykę. - Niestety, nie dojechali, bo Rosjanie zbombardowali konwój... Timur zagrał dla publiczności W końcu udało jej się przyjąć matkę z kilkunastoletnim chłopcem. - Kiedy ich przyjęłam, myślałam, aby jak najszybciej zdobyć dla Nataszy pracę - opowiada. - W załatwianiu dokumentów czy numerów pesel bardzo pomógł nam urząd gminy i osoby tam pracująceDzięki znajomemu pani Jadwigi, Ukrainka dostała pracę w domu seniora w Biesalu oraz lokum. Zostali przyjęci razem z kotem. Pewnego razu usłyszała, jak syn pani Nataszy - Timur, gra na gitarze. Nie myśląc długo, chwyciła za telefon i zadzwoniła do Pawła Jarząbka, dyrektora Centrum Kulturalno-Bibliotecznego w Gietrzwałdzie. W ten sposób po raz pierwszy Timur zagrał dla publiczności i... zrobił furorę.
Później pani Jadwiga przyjęła tatę z siedmioletnią córką. - Udało mi się Saszę zachęcić do nauki języka polskiego. Nie tak dawno urządziła jej ósme urodziny. Były koleżanki i tort. Dziś Sasza mówi po polsku bardzo dobrze. Radzi sobie nawet z "ę" oraz "ą". - Z dyktanda dostała nawet szóstkę! - dzieli się pani Jadwiga. O pomocy dla Ukraińców mówi skromnie - Miło mi było, że mogłam pomóc - i zaraz dodaje - W naszej gminie nie brakowało osób, które zrobiły coś naprawdę wielkiego.
Rozjechali się do Niemiec i Kanady - Myślałam chyba to, co wszyscy, że u nas też może być wojna - pierwsze dni agresji Rosji na Ukrainę wspomina pani Monika, która prowadzi gospodarstwo rolne w gminie Gietrzwałd. - Przeglądając facebooka koleżanki zobaczyłam, że pojechała na granicę, aby pomagać Ukraińcom. Napisała, że też może pomóc tym, którzy potrzebują dachu nad głową. Kilka dni później zadzwonił telefon.
- O pierwszej czy drugiej w nocy przyjechało dwoje starszych osób z dziećmi - opowiada.Ósmego marca przygotowała ostatnie wolne miejsce dla gości ze wschodu. Razem dwadzieścia pięć osób! Dziś przebywa u niej jeszcze mama z 13. letnią córką. - Niemal wszyscy się rozjechali - opowiada. - Jedni dalej na zachód, do Niemiec, a nawet Kanady, inni wrócili do domów na Ukrainę. Kiedy wyjeżdżali, zapraszali do siebie, kiedy skończy się wojna. Jeżeli z "adrenaliną", to już teraz. Pani Monika podkreśla wielką życzliwość i pomoc całego gminnego środowiska.
- Kiedy było coś potrzeba, to pisałam na facebooku i zaraz otrzymywałam pomoc - wspomina. - Święta, czy grilla urządzaliśmy wspólnie. Załatwienie szkoły, pracy, numeru pesel czy konta bankowego to była dla niej codzienność przez pierwsze miesiące pobytu Ukraińców. Co mówili Ukraińcy, kiedy wyjeżdżali? - Dziękowali Polakom i podkreślali, że nie spodziewali się aż takiej pomocy i zainteresowania - odpowiada i dodaje z uśmiechem. - Mi z kolei wydaje się, że nauczyłam się rozumieć ukraiński.
- O pierwszej czy drugiej w nocy przyjechało dwoje starszych osób z dziećmi - opowiada.Ósmego marca przygotowała ostatnie wolne miejsce dla gości ze wschodu. Razem dwadzieścia pięć osób! Dziś przebywa u niej jeszcze mama z 13. letnią córką. - Niemal wszyscy się rozjechali - opowiada. - Jedni dalej na zachód, do Niemiec, a nawet Kanady, inni wrócili do domów na Ukrainę. Kiedy wyjeżdżali, zapraszali do siebie, kiedy skończy się wojna. Jeżeli z "adrenaliną", to już teraz. Pani Monika podkreśla wielką życzliwość i pomoc całego gminnego środowiska.
- Kiedy było coś potrzeba, to pisałam na facebooku i zaraz otrzymywałam pomoc - wspomina. - Święta, czy grilla urządzaliśmy wspólnie. Załatwienie szkoły, pracy, numeru pesel czy konta bankowego to była dla niej codzienność przez pierwsze miesiące pobytu Ukraińców. Co mówili Ukraińcy, kiedy wyjeżdżali? - Dziękowali Polakom i podkreślali, że nie spodziewali się aż takiej pomocy i zainteresowania - odpowiada i dodaje z uśmiechem. - Mi z kolei wydaje się, że nauczyłam się rozumieć ukraiński.
Odzew był niesamowity - Akcji, w które zaangażowali się mieszkańcy naszej gminy na rzecz uchodźców było naprawdę wiele - mówi Joanna Jaguszewska z Urzędu Gminy w Gietrzwałdzie. - Zbiórki ruszyły w pierwszych dniach po wybuchu wojny. W poniedziałek, zaraz po weekendowym ogłoszeniu zbiórki przyszła do urzędu gminy pani aptekarka ze środkami higienicznymi dla kobiet: Przecież granicę będą przekraczały głównie kobiety, więc trzeba będzie je zabezpieczyć, mówiła. I jak się okazało, miała rację. Pani Anna z Naglad zorganizowała dwa tiry pomocy z Holandii. Jej sąsiadki kiermasz świąteczny. Jeden z mieszkańców Łupstycha latem przywiózł do urzędu gminy... worki z cebulą, burakami oraz marchwią i innymi warzywami. Wszystko to przepakowywali urzędnicy aby zaraz rozdać potrzebującym. - Cały czas mieliśmy gorącą linię pomiędzy urzędem, a punktem recepcyjnym - mówi Joanna Jaguszewska. - Szybko jednak "przeszliśmy" na prywatne telefony , które nie milkły nawet w weekendy. Do domu wracało się z kartką potencjalnych miejsc noclegowych oraz ludzi, którzy są skłonni pomagać uchodźcom.
Jan Kasprowicz, wójt gminy Gietrzwałd: - Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, czego dokonali nasi mieszkańcy. Odzew pomocy był niesamowity. Prywatne osoby oferowały noclegi, donosiły dary, a kiedy było trzeba, pomagały fizycznie. Nasza baza uchodźców była tak skrupulatnie prowadzona, że o tych 250. osobach wiedzieliśmy wszystko. Co potrzebują, gdzie mogą pracować, a może niezbędna jest im pomoc psychologa.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez