Dostrzegają ludzką biedę
2023-05-05 22:09:42(ost. akt: 2023-05-08 12:10:49)
Prowadząc swoją działalność ma się do czynienia z szerokim przekrojem osób, ale jednym z najczęstszych widoków podczas pracy w terenie jest... wszechobecna bieda. Pewien przedsiębiorca postanowił, że trzeba zacząć działać. Tak powstała inicjatywa, z której zrodziła się fundacja "Pomoc Patrioty".
— Rozpocząłem działalność blisko 3 lata przed rejestracją, która nastąpiła 16 października 2017 roku. Wynikało to z wrażliwości człowieka, który zaczął zauważać ogromną biedę — mówi Mariusz Kowalski, prezes fundacji "Pomoc Patrioty", który dodaje: "Prowadząc firmę, często pracowałem w terenie, w szczególności przemieszczając się po Olsztynie. Wcześniej realizowałem pomoc na rzecz kolegów, którzy potrzebowali wsparcia. Mieliśmy środowisko, które zajmowało się tematami społeczno-narodowymi. Zauważyliśmy, że ludzie działający z nami też mieli poważne problemy. Potrzeba pomocy była jasna. Z czasem działalność robiła się coraz bardziej profesjonalna. Wówczas zrodziła się myśl, by założyć Fundację".
Mariusz Kowalski zapytany skąd wzięła się nazwa fundacji, odpowiada: "Nazwa narodziła się przy dystrybucji pakietów wsparcia. Do wewnątrz każdego była wkładana kartka z napisem: Pomoc Patrioty. Moja dobroczynna działalność wynika z pobudek patriotycznych. Uważam bowiem, że patriotyzm nie tylko powinien być pojmowany jako realny czyn skierowany wobec narodu. Patriotyzm nie powinien być kojarzony z uczuciami, sentymentami, historią, ale w szczególności z działalnością na rzecz tych, którzy są w potrzebie".
Jak zauważa prezes fundacji, pomocy potrzebuje ogromna liczba ludzi. — Uważamy, że potrzeba naszej fundacji jest ogromna. Podobnego podmiotu na terenie Warmii i Mazur nie ma. Nie tylko zajmujemy się wydawaniem żywności, ale prowadzimy podopiecznych od A do Z. Nam zależy na rozwiązaniu ich problemów. Jeśli osoba ma problemy materialne, jest bezrobotna, ma inne trudności, to my im zaradzamy. Współpracujemy z terapeutami. Mamy także wyspecjalizowanych wolontariuszy, działających w terenie, w ramach mobilnych jednostek wsparcia czy działających w punkcie przyjęć potrzebujących — mówi Mariusz Kowalski, który przybliżył nam również proces pomocy podopiecznym fundacji.
— Naszym celem jest, aby nasi podopieczni nie byli z nami dożywotnio. Chcemy ich aktywować zawodowo. Fundacja pomaga warunkowo. Obowiązuje pewna dyscyplina. Wdrożyliśmy swoisty system pracy z podopiecznymi. Każdy z nich otrzymuje termin kolejnej wizyty. Podopieczni są traktowani w sposób spersonalizowany i indywidualny. Kierujemy się standardami wzajemnego szacunku, ale też jesteśmy gotowi dyscyplinować, w sytuacji tego wymagającej. Pomagamy emerytom, którzy wiążą koniec z końcem. Jak zapłacą rachunki, a nie mają wsparcia znikąd, przychodzą tak długo, jak są w złej kondycji materialnej. Mieliśmy też takie sytuacje, że dwie panie zrezygnowały z dalszej pomocy, bo dostały podwyżkę świadczeń. Mogły pobierać dalej, ale z myślą, że są bardziej potrzebujący zakończyły współpracę. To piękne, że mamy podopiecznych autentycznie rozważających swoją sytuację materialną i gotowych mówić prawdę, nie kręcąc, będąc wobec nas uczciwy — mówi prezes, któremu opowiada również kim są podopieczni fundacji. — Na początku zajmowaliśmy się wyłącznie osobami bezdomnymi lub zagrożonymi bezdomnością. Dużo ludzi nas kojarzy z taką charakterystyką, ale prawda jest taka, że przez okres ponad pięciu lat zmieniła się całkowicie specyfika działania fundacji. Dzisiaj pomagamy wszystkim grupom społecznym: rodzinom, samotnym ojcom i matkom, bezrobotnym, bezdomnym, rencistom i emerytom, korzystającym ze świadczeń socjalnych czy osobom bez żadnego dochodu. Celem głównym naszej działalności jest przywrócenie godności osobistej i społecznej. Bez solidaryzmu narodowego, bez chrześcijańskiego miłosierdzia w naszej misji pomocowej, nie dałoby się tego zrobić. Bez Pana Boga jako filaru naszej działalności, nie ostalibyśmy się w tej służbie — mówi Mariusz Kowalski.
A jak społeczeństwo odbiera działalność fundacji? Mariusz Kowalski mówi o przychylnym odbiorze. — Jesteśmy oceniani pozytywnie. Pragniemy mobilizować społeczeństwo do zaangażowania się w obszarze pomocowym, chcemy aby działo się to z naszym udziałem jako kluczowym pośrednikiem pomocy. Pragniemy, by poznano nas i naszą działalność — stwierdza prezes Kowalski, którzy zapytany, czy musiał kiedyś komuś odmówić odpowiada, mówi: "Było kilka osób, którym musieliśmy podziękować. Były przypadki, gdzie sprzedawano otrzymaną od nas żywność. W takim przypadku nie kontynuujemy współpracy z osobami, które dopuściły się tego procederu. Jeśli chcący skorzystać z naszej pomocy kłamią, podając nieprawdziwe informacje o swojej sytuacji, sprzedają to co otrzymali od nas lub też nie mają szacunku do naszych wolontariuszy podczas ich służby, to jesteśmy zmuszeni zakończyć współpracę. Pomoc bowiem zawsze ma charakter warunkowy".
Mariusz Kowalski zapytany skąd wzięła się nazwa fundacji, odpowiada: "Nazwa narodziła się przy dystrybucji pakietów wsparcia. Do wewnątrz każdego była wkładana kartka z napisem: Pomoc Patrioty. Moja dobroczynna działalność wynika z pobudek patriotycznych. Uważam bowiem, że patriotyzm nie tylko powinien być pojmowany jako realny czyn skierowany wobec narodu. Patriotyzm nie powinien być kojarzony z uczuciami, sentymentami, historią, ale w szczególności z działalnością na rzecz tych, którzy są w potrzebie".
Jak zauważa prezes fundacji, pomocy potrzebuje ogromna liczba ludzi. — Uważamy, że potrzeba naszej fundacji jest ogromna. Podobnego podmiotu na terenie Warmii i Mazur nie ma. Nie tylko zajmujemy się wydawaniem żywności, ale prowadzimy podopiecznych od A do Z. Nam zależy na rozwiązaniu ich problemów. Jeśli osoba ma problemy materialne, jest bezrobotna, ma inne trudności, to my im zaradzamy. Współpracujemy z terapeutami. Mamy także wyspecjalizowanych wolontariuszy, działających w terenie, w ramach mobilnych jednostek wsparcia czy działających w punkcie przyjęć potrzebujących — mówi Mariusz Kowalski, który przybliżył nam również proces pomocy podopiecznym fundacji.
— Naszym celem jest, aby nasi podopieczni nie byli z nami dożywotnio. Chcemy ich aktywować zawodowo. Fundacja pomaga warunkowo. Obowiązuje pewna dyscyplina. Wdrożyliśmy swoisty system pracy z podopiecznymi. Każdy z nich otrzymuje termin kolejnej wizyty. Podopieczni są traktowani w sposób spersonalizowany i indywidualny. Kierujemy się standardami wzajemnego szacunku, ale też jesteśmy gotowi dyscyplinować, w sytuacji tego wymagającej. Pomagamy emerytom, którzy wiążą koniec z końcem. Jak zapłacą rachunki, a nie mają wsparcia znikąd, przychodzą tak długo, jak są w złej kondycji materialnej. Mieliśmy też takie sytuacje, że dwie panie zrezygnowały z dalszej pomocy, bo dostały podwyżkę świadczeń. Mogły pobierać dalej, ale z myślą, że są bardziej potrzebujący zakończyły współpracę. To piękne, że mamy podopiecznych autentycznie rozważających swoją sytuację materialną i gotowych mówić prawdę, nie kręcąc, będąc wobec nas uczciwy — mówi prezes, któremu opowiada również kim są podopieczni fundacji. — Na początku zajmowaliśmy się wyłącznie osobami bezdomnymi lub zagrożonymi bezdomnością. Dużo ludzi nas kojarzy z taką charakterystyką, ale prawda jest taka, że przez okres ponad pięciu lat zmieniła się całkowicie specyfika działania fundacji. Dzisiaj pomagamy wszystkim grupom społecznym: rodzinom, samotnym ojcom i matkom, bezrobotnym, bezdomnym, rencistom i emerytom, korzystającym ze świadczeń socjalnych czy osobom bez żadnego dochodu. Celem głównym naszej działalności jest przywrócenie godności osobistej i społecznej. Bez solidaryzmu narodowego, bez chrześcijańskiego miłosierdzia w naszej misji pomocowej, nie dałoby się tego zrobić. Bez Pana Boga jako filaru naszej działalności, nie ostalibyśmy się w tej służbie — mówi Mariusz Kowalski.
A jak społeczeństwo odbiera działalność fundacji? Mariusz Kowalski mówi o przychylnym odbiorze. — Jesteśmy oceniani pozytywnie. Pragniemy mobilizować społeczeństwo do zaangażowania się w obszarze pomocowym, chcemy aby działo się to z naszym udziałem jako kluczowym pośrednikiem pomocy. Pragniemy, by poznano nas i naszą działalność — stwierdza prezes Kowalski, którzy zapytany, czy musiał kiedyś komuś odmówić odpowiada, mówi: "Było kilka osób, którym musieliśmy podziękować. Były przypadki, gdzie sprzedawano otrzymaną od nas żywność. W takim przypadku nie kontynuujemy współpracy z osobami, które dopuściły się tego procederu. Jeśli chcący skorzystać z naszej pomocy kłamią, podając nieprawdziwe informacje o swojej sytuacji, sprzedają to co otrzymali od nas lub też nie mają szacunku do naszych wolontariuszy podczas ich służby, to jesteśmy zmuszeni zakończyć współpracę. Pomoc bowiem zawsze ma charakter warunkowy".
Adrian Witkowski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez