Paweł Chmurzyński tworzy miniatury zabytków. W Olsztynie też był i zmniejszył zamek

2023-04-28 19:30:00(ost. akt: 2023-04-28 13:34:11)
Zamek Kapituły Warmińskiej w Olsztynie

Zamek Kapituły Warmińskiej w Olsztynie

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

— Robię miniatury ratuszy, kościołów, klasztorów. Byłbym nawet w stanie zrobić stadion Stomilu. Tylko po co? Zrobiłem jednak zamek i jedną z kamic na starówce — przyznaje Paweł Chmurzyński, twórca miniatur. — Olsztyn jest fajnym miastem. Z wieloma ciekawymi zabytkami, które warto zmniejszyć.
— Zmniejsza pan zabytki. Bo małe jest piękne?
— Byłem nawet ostatnio w Olsztynie, żeby tutejsze zabytki, które zrobiłem, sfotografować na tle oryginału. Każdy model w 95 proc. odzwierciedla to, co zostało wybudowane. Ba, nawet jest trochę ładniejszy od niego. Uwielbiam polską architekturę. A skoro to takie ładne, więc dlaczego nie postawić sobie jakiegoś zamku czy kamienicy na półce? Moje zabytki to rękodzieło. Czasami ludzie pytają, jakiego programu używam do tworzenia modeli. A ja zawsze w odpowiedzi pokazuje swoje ręce. Nie wierzą. Ale tak jest.

— Skąd u pana taka pasja?
— Pochodzę z artystycznej rodziny i jestem historykiem sztuki. Można powiedzieć, że inaczej niż wszyscy patrzę na zabytki. Jeszcze na studiach zacząłem pracować. W korporacji. Mam jednak kocią naturę i trudno było mi się dostosować. Lubiłem też wtedy podróżować i z kilku miast przywiozłem miniatury kamienic. W Warszawie, w miejscu, gdzie się urodziłem i cały czas mieszkam, takich rzeczy nie było. Stwierdziłem, że muszę stworzyć kilka miniatur Starego Miasta i barbakan. I tak się zaczęło. A kiedy przyszła pandemia, to wsiąkłem w to na dobre. Na chwilę obecną mój dorobek liczy ok. 500 modeli. I to już moja praca zawodowa. Współpracuję z różnymi osobami, zamkami, radami miejskimi, kolekcjonerami itp. Mam też zamówienia osobiste. Rodzina zamawia u mnie swoją kamienicę albo ktoś komuś chce zrobić prezent i podarować mu dom, w którym się urodził. Albo dom, który ktoś właśnie sobie wybudował. Robię też ratusze, kościoły, klasztory. Byłbym nawet w stanie zrobić stadion Stomilu w Olsztynie. Hmm, tylko po co?

— W Olsztynie pana uwagę przyciągnął zamek. I żółta kamienica na starówce.
— Lubię Polskę w miniaturze. Mam ok. 20 kamienic z różnych miast. Wszystkie są zrobione w tej samej skali i ustawione w jednym rządku. I wtedy dopiero widać, jak bardzo się różnią. Kamienica krakowska i gdańska to zupełnie dwa różne style. Krakowska jest niska i szeroka. Gdańska jest wąska i strzelista. Z kolei warszawska ma charakterystyczną „latarenkę”. W tym cyklu chciałem mieć też kamienicę z Olsztyna. A że mam kolegę historyka z Olsztyna, zapytałem, którą mi poleca. Zwrócił uwagę właśnie na tę żółtą.

— A myślałam, że jest to wyjątkowa kamienica…
— Ona jest najbardziej strzelista i najbardziej charakterystyczna na runku w Olsztynie. Po prostu. Łącznie zrobiłem dwie miniatury z Olsztyna. To właśnie ta kamienica i zamek. Ale nie wykluczam, że zrobię coś jeszcze. Mam niestety tylko dwie ręce. Zamek powstał trzynaście lat temu. Kamienica dwa lata temu. Między nimi jest aż jedenaście lat różnicy! Przyjechałem zaś z nimi do Olsztyna niedawno.

— Z zamkiem do zamku...
— Zamki również lubię i robiąc je, chcę pokazać ich różnorodność w Polsce. Mam już 35 zamków, więc widać — niemalże jak na dłoni — że architektura obronna też jest rozmaita. Na przykład województwo świętokrzyskie usłane jest ruinami zamków na wzgórzach. Na Warmii i Mazurach już tak się nie budowało. Jeszcze kompletnie inne są majestatyczne zamki na Dolnym Śląsku.

— Zamek zamkowi nierówny.
— Wawel to zamek. Mamy też zamek w Kole. To dwie zupełnie inne zamki. Mamy też zamek w Olsztynie, ale w tym pod Częstochową. Z tym na Warmii niewiele ma wspólnego. Wszystkie jednak są niesamowite. Jak cała Polska długa i szeroka. Gdy patrzy się na nią w miniaturze, widać to dokładnie.

Paweł Chmurzyński z miniaturą olsztyńskiego zamku
Fot. archiwum prywatne
Paweł Chmurzyński z miniaturą olsztyńskiego zamku

— Cudze chwalicie, swego nie znacie?
— Polska pięknieje. I to widać również na moich modelach. Zdarza się, że zrobiłem na przykład jakiś zamek dziesięć lat temu. Wracam w to miejsce i okazuje się, że jest on albo odnowiony, albo wręcz rozbudowany. Dla przykładu — zamek w Tykocinie kiedyś był tylko zarysem murów miejskich. Dziś to zamek, którego nikt się nie powstydzi. Podobnie jest z zamkiem w Bobolicach czy w Mirowie.

— Pan też ożywia architekturę w swojej pracowni.
— Nadaję cukierkowatości modelom. Podbijam kolory kamienicom. W Olsztynie jest kilka kamienic, które wymagają remontu. Przecież nie zrobię ich tak, jak wyglądają, ale dodaję im blasku. Nie robię czerwonego z zielonego, ale po prostu upiększam. Bo lubimy ładne rzeczy.

— Jak pan robi modele?
— Najpierw rzeźbię w plastelinie rzeźbiarskiej. Następnie zalewam to w formy silikonowe, żebym mógł to powielać. Na początku pracowałem w ceramice. Ale ona nie pozwala uzyskać tylu szczegółów, ilu wymagają miniatury. Z ceramiki można zrobić kubek, ale nie jest przychylna dla okien, gzymsów i wieżyczek. Dlatego musiałem sam opracować technologię i teraz używam szlachetnych gipsów. Dzięki nim mogę oddać każdy, nawet najmniejszy szczególik. A później wszystko maluję farbami akrylowymi.

Żółta kamienica na olsztyńskiej starówce
Fot. archiwum prywatne
Żółta kamienica na olsztyńskiej starówce

— Ile czasu potrzebuje pan zrobienie jednego modelu?
— Czasami mam dni, że nie jestem w stanie zrobić jednej prostej kreski, a kiedy indziej ręce same pracują. Zatem samo rzeźbienie, jeśli mam oczywiście wenę twórczą, zajmuje mi 1-2 dni. Jeśli odtwarzam architekturę, której już nie ma, potrzebuję kilku tygodni. Taki zamek w Olsztynie, ale pod Częstochową, jestem w stanie odtworzyć. Miałem zresztą taki przypadek — Strzelce Opolskie poprosiły mnie o zrekonstruowanie zamku, który zniszczyli Sowieci w 1945 roku. Odtwarzam też obiekty, których w ogóle już nie ma. To najwyższa szkoła jazdy. Muszę dobierać proporcje, zastanawiać się co i jak było. Jeśli się pomylę, wszystko idzie w niwecz.

— Który moment lubi pan najbardziej?
— Oczywiście finał! Ale również czas, kiedy mogę pojechać z miniaturą i sfotografować ją w towarzystwie oryginału.

— Miniatura olsztyńskiego zamku czekała aż na to trzynaście lat?
— Wziąłem dwa modele, swoją partnerkę i przyjechaliśmy. Tak po prostu. Przyjechałem o dziesiątej i o szesnastej już uciekałem. W międzyczasie zjadłem obiad.

— Powiedział jej pan: kochanie, zmniejszyłem zamek, jedziemy do Olsztyna?
— Łączymy przyjemne z pożytecznym. A Olsztyn jest fajnym miastem. Z wieloma ciekawymi zabytkami, które warto zmniejszyć. To nie tylko zamek i żółta kamienica. Warto iść na spacer i odkryć to, co może wydawać się nieoczywiste.

ADA ROMANOWSKA