Istota Zmartwychwstania

2023-04-09 08:00:00(ost. akt: 2023-04-09 08:35:17)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Zmartwychwstanie Pańskie to fundament naszej wiary, który ma znaczenie dla całego naszego życia. Jeśli bowiem Chrystus zmartwychwstał, to my także możemy mieć nadzieję, że również zmartwychpowstaniemy odrodzeni do nowego życia w Chrystusie. Bo przecież „gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, to próżna byłaby nasza wiara” (1 Kor 15, 14). Próżne byłoby życie człowieka bez nadziei na kontynuację, bez żadnego punktu odniesienia, bez szansy na wskrzeszenie ciała i możliwości na spotkanie z Bogiem i naszymi bliskimi.
Baranek Paschalny kontra baranek cukrowy

Tymczasem gdybyśmy zapytali dziś Polaków o istotę tego święta, mało kto, przypuszczam, wiedziałby, po co Jezus został ukrzyżowany, po co była ta śmierć i czy na pewno trzeciego dnia zmartwychwstał, bo jednak to jakieś takie nieoczywiste. A przecież to są najistotniejsze elementy naszego credo, czyli wyznania wiary, które katolicy wyznają każdej niedzieli po odczytaniu Ewangelii. Owszem, Wielkanoc z grubsza kojarzy się ze Zmartwychwstaniem Pana Jezusa, ale czy pytamy już o jego istotę i zasadność, zastanawiamy się nad tym, rozważamy tę prawdę? Wielkanoc to dziś raczej „święto wiosny”, baranki cukrowe, malowane jajka, święconka w koszyczku, bazie, zające na łące, wspólne śniadanie w niedzielę, no i potem śmigus-dyngus. W życzeniach świątecznych nie wspominamy o Baranku Paschalnym, który wydał się za nas na śmierć, Zmartwychwstałym Panu, raczej winszujemy sobie zdrowia, pomyślności, pogody ducha, smacznego jajka i mokrego dyngusa. Rzadko komu dziś przechodzi przez gardło powitanie: „Chrystus zmartwychwstał”. Znacznie łatwiej krzyknąć: „Wesołych Świąt”, cokolwiek to znaczy. Prawdy wiary, msza święta o poranku, odkupienie człowieka prawie nie istnieją, nawet w bliskiej przestrzeni uroczystości wielkanocnych, choć wiedzę na wszystkie inne tematy mamy coraz szerszą i coraz łatwiej dostępną.
Kilka lat temu oglądałam program Milionerzy w wersji niemieckiej. Uczestnik szedł jak burza, oczywiście pewny siebie, aż dotarł do ostatniego pytania za milion euro. Ach, jaką musiał mieć wiedzę, aby dojść do tego pułapu! Ostatnie zagadnienie wydawało mi się proste. Byłam nim wręcz zaskoczona. Mężczyzna musiał wskazać właściwy punkt z odpowiedzią na pytanie: „Jak nazywa się pierwsza msza święta sprawowana w Niedzielę Wielkanocną?”. Niestety, błyskotliwy uczestnik teleturnieju nie wiedział, że to rezurekcja. Wybrał nieprawidłową odpowiedź i poległ na rezurekcji, chciałoby się przekornie powiedzieć, choć słowo „resurrectio” z łaciny oznacza… zmartwychwstanie. Pamiętam, że było mi go ogromnie żal, nie tylko dlatego, że nie wygrał tego miliona, bo kibicowałam mu, ale też dlatego, że nie miał wiedzy w kwestii najistotniejszej, w kwestii, która dotyczyła jego zbawienia. Cóż z tego, że miał szeroką wiedzę, którą podziwiały rzesze oglądających go, jeśli nigdy nie uczestniczył w ofierze, w czasie której dokonało się jego zbawienie, a nawet nie wiedział, że ona istnieje? Oczywiście, ten człowiek mógł być ateistą, agnostykiem, innowiercą, ale pochodził przecież z chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Jednak podstawową wiedzę religijną miał na poziomie ignoranta, mimo, przypuszczam, starannego przygotowania się do teleturnieju. Uznał pewnie, że ten rodzaj wiedzy jest nieistotnym marginesem i nie warto jej poświęcać czasu i uwagi, nie mówiąc już o praktykowaniu wiary.

Kłopot ze Zmartwychwstaniem

Ale co się dziwić zwykłym ludziom. Za znakomitą książką Vittoria Messoriego „Dlaczego wierzę? Życie jako dowód wiary” przytoczę następujący przykład. W latach 70. XX w. francuski dziennik „Le Monde” przeprowadził ankietę z okazji Wielkanocy. Okazało się, że większość francuskich biblistów zarówno katolickich, jak i protestanckich mówiła, że ich wiara wcale by nie ucierpiała – co więcej, oczyściłaby się – gdyby gdzieś kiedyś znaleziono kości Jezusa, dowodząc w ten sposób niehistoryczności Jego fizycznego zmartwychwstania, na którym według świętego Pawła zasadza się cała wiara. Zmartwychwstanie bowiem, jak okazuje się, intelektualnie ciąży, jest niezrozumiałe, niepojęte, nawet dla wierzących-niewierzących biblistów.
Oczywiście Polska, jak powszechnie mniemamy, nie jest też jakąś enklawą wiary i ostoją rozumnego katolicyzmu. Nie miejmy złudzeń. Znakomita większość Polaków to niewierzący i niepraktykujący, którzy wciąż jeszcze z czysto kulturowo-obyczajowych przesłanek określają siebie mianem „katolików”. Na 91 procent Polaków deklarujących się jako katolicy tylko około 80 procent uznaje istnienie Boga, a tylko połowa z nich wierzy w śmierć Chrystusa na Krzyżu i Jego Zmartwychwstanie. Są to zatem osoby ochrzczone, lecz w istocie niewierzące. Nie tylko nie mają one wiele wspólnego z katolicyzmem, ale nawet z bardzo szeroko pojętym chrześcijaństwem. Owszem, bywają w kościele, biorą śluby kościelne, chrzczą dzieci, przyjmują księdza po kolędzie, ale są przekonani, że najważniejszym katolickim obrządkiem jest święcenie jajek w Wielką Sobotę, ewentualnie palemek w Niedzielę Palmową. Czas tak zwanej pandemii to wyraźnie ujawnił. Katolicy nie za bardzo byli zatroskani, czy będą brać udział we mszy świętej rezurekcyjnej, ale martwili się, czy poświęcą koszyczki z jajkami na stół wielkanocny. To był dylemat i podstawowe źródło ich niepokoju. Kiedyś dziennikarz zapytał byłą pierwszą damę Jolantę Kwaśniewską, która określa się także mianem katoliczki, czy i jak praktykuje swoją wiarę. Odpowiedziała, że „naturalnie, tak”, na przykład zawsze pamięta, gdy wyjeżdżają do jednej ze swoich rezydencji na czas świąt wielkanocnych, o tym, aby zawieźć do pobliskiego kościoła, w sobotę przed Wielkanocą, koszyczek do poświęcenia.

Zmartwychwstała cielesność

Niewiele dziś osób skupia się na istocie tej największej uroczystości, jaką mamy w ciągu roku liturgicznego. Dominuje, jak wspomniałam, brak wiary w Zmartwychwstanie lub traktowanie go tylko w aspekcie duchowym. To też, niestety, jest bolączką praktykujących katolików i nawet, jak wspomniałam, „wierzących inaczej” teologów. Mamy więc do czynienia de facto z „odcieleśnieniem” wiary, która prowadzi do jej „spirytualizacji”, do wyłącznie duchowego jej przesłania. A przecież spirytualizacja chrześcijaństwa jest prostą drogą do jego zagłady, jak pisze we wspomnianej książce Vittoro Messori. Chrześcijaństwo pozostaje opakowaniem z pustką w środku. I czyż nie jest tak, że dziś liczy się już tylko owo „przesłanie”, które redukuje się do przesłania moralnego, skupiającego się na duchu swoich czasów? Dziś na przykład jest to pokój, tolerancja, demokracja, dialog, łagodność wobec grzechu, nawoływanie do wzajemnego i gremialnego kochania jedni drugich, szacunek wobec środowiska naturalnego, w którym większą pozycję, niestety, ma zwierzę niż człowiek, dbania o planetę. To jest to aktualne przesłanie, głoszone już nawet w samym Kościele. Tylko że to nie jest istota naszej wiary! Natomiast Chrystus Zmartwychwstały jest jakby mniej popularny i niemający wyraźnego związku z kondycją człowieka, jego naturą i jego życiem, także tym cielesnym. Bo Zmartwychwstanie powinno kierować naszą uwagę także na cielesność, która jest integralnym elementem bycia człowiekiem. A trzeba nam przypomnieć sobie, że Zmartwychwstanie nie było tylko fenomenem myślowym, życzeniowym, legendarnym. W ewangelicznych opowiadaniach Zmartwychwstały Jezus, choć przechodzi przez drzwi, mury, to zawsze prosi apostołów o coś do jedzenia i przy nich się posila, proponuje, aby Tomasz dotknął go, aby włożył rękę do Jego rany. Człowiek nie może dotknąć czegoś, co nie jest materią. Czyż zatem Jezus nie mówi nam, że również ciało, również materia wyszła z grobu, a nie tylko duch? Czy Jezus nie pokazuje, że i ciało przeznaczone jest do życia wiecznego? I dlatego w swej godności będzie nazwane świątynią Ducha Świętego, z czego płynie imperatyw, aby o nie dbać, nie poddając go destrukcji czy autodestrukcji. Syn Boży poprzez Wcielenie włączył w cudowny sposób świat materialny w proces zbawczy. W Zmartwychwstaniu ciało Jezusa zostało przebóstwione. Na tej podstawie można wnosić, że świat materialny będzie również uczestniczyć w finalnej odnowie. Ten fundament naszej wiary w postaci sekwencji „męka – śmierć – Zmartwychwstanie – Wniebowstąpienie”, ta dobra nowina o tym, że „ostatni wróg śmierć” została pokonana, uświadamia nam, że Zmartwychwstanie Jezusa wyprzedza zmartwychwstanie, które czeka nas wszystkich. A Jezus jest jedynym i uniwersalnym pośrednikiem Zbawienia.

Homo Paschalis

W tej perspektywie konsekwencje rezurekcji Jezusa wydają się oczywiste. Każdy człowiek zmartwychwstanie, choć nie każdy znajdzie się w raju, i każdy człowiek staje się, można by powiedzieć, „homo Paschalis”, człowiekiem Paschalnym. Wraz z narodzeniem, męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa, który nas odkupił, człowiek zyskuje nowy aspekt swojego bytowania, człowieczeństwa i szansy na udział w życiu wiecznym.
Bez tej perspektywy, którą otworzył Zmartwychwstały Chrystus, dzieje człowieka i świata byłyby zamknięte w immanencji doczesności, w gruncie rzeczy byłyby niedokończone, niedomknięte, a nawet bezsensowne. Bóg jednak posłał Swojego Syna, aby On – Pan Zmartwychwstały – przełamał zaporę między tym a tamtym światem i zbudował most umożliwiający przejście z rzeczywistości doczesnej do wieczności, w której odkupieni Jego ofiarą i krwią będziemy mogli cieszyć się oglądaniem Boga twarzą w twarz.

Zdzisława Kobylińska