PROCES PREZYDENTA, CZYLI PLAMA NA WIZERUNKU AMERYKI
2023-04-09 08:00:00(ost. akt: 2023-04-09 08:31:58)
W tej sprawie mam mieszane uczucia. Ale zacznę od początku. Proces (i aresztowanie) Donalda Trumpa to sprawa Ameryki. Skoro my protestujemy, jak ktoś ingeruje w nasze wewnętrzne sprawy, to żeby nikt nie zarzucił nam hipokryzji, nie powinniśmy ingerować w wewnętrzne sprawy naszego sojusznika, a jednocześnie największego mocarstwa świata.
To oczywiście oznacza – na zasadzie symetrii – że nasi przyjaciele zza Atlantyku nie będą mądrzyć się w sprawach polskich, obojętnie czy są to kwestie obyczajowo-moralne, czy są to sprawy wymiaru sprawiedliwości.
Jednak to bezprecedensowe dochodzenie i będący jego wynikiem proces 45. prezydenta w dziejach USA, jest komentowany na całym świecie, a nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Niewątpliwie to ojczyźnie Jerzego Waszyngtona i Tomasza Jeffersona nie służy. Mało kto na świecie uwierzy, że nie jest to proces motywowany politycznie. Donald J. Trump przed 26 miesiącami, gdy ogłoszono jego porażkę w wyborach prezydenckich, nie chciał się położyć do politycznego grobu, zapowiadał wielokrotnie, że ponownie stanie do wyborów, był liderem w prawyborczym wyścigu Republikanów i według sondaży szedł z urzędującym prezydentem Josephem Robinettem Bidenem „łeb w łeb”, to przez to przestraszono się go i postanowiono wyeliminować za pomocą środków formalno-prawnych, nie czekając na ryzykowne wybory.
Paradoksem jest to, że jeżeli rzeczywiście rządzący Demokraci uniemożliwią Trumpowi kandydowanie w wyborach prezydenckich w listopadzie 2024, to głównym kandydatem Republikanów będzie gubernator Florydy Ron DeSantis, który… ma większe szanse wygrać z Bidenem niż sam Trump. Czy zatem Demokraci nie strzelają sobie politycznego samobója? Czy na tym procesie nie tylko straci wizerunkowo Ameryka, ale czy nie stracił też obecny Biały Dom? Jest to prawdopodobne.
Jednak to bezprecedensowe dochodzenie i będący jego wynikiem proces 45. prezydenta w dziejach USA, jest komentowany na całym świecie, a nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Niewątpliwie to ojczyźnie Jerzego Waszyngtona i Tomasza Jeffersona nie służy. Mało kto na świecie uwierzy, że nie jest to proces motywowany politycznie. Donald J. Trump przed 26 miesiącami, gdy ogłoszono jego porażkę w wyborach prezydenckich, nie chciał się położyć do politycznego grobu, zapowiadał wielokrotnie, że ponownie stanie do wyborów, był liderem w prawyborczym wyścigu Republikanów i według sondaży szedł z urzędującym prezydentem Josephem Robinettem Bidenem „łeb w łeb”, to przez to przestraszono się go i postanowiono wyeliminować za pomocą środków formalno-prawnych, nie czekając na ryzykowne wybory.
Paradoksem jest to, że jeżeli rzeczywiście rządzący Demokraci uniemożliwią Trumpowi kandydowanie w wyborach prezydenckich w listopadzie 2024, to głównym kandydatem Republikanów będzie gubernator Florydy Ron DeSantis, który… ma większe szanse wygrać z Bidenem niż sam Trump. Czy zatem Demokraci nie strzelają sobie politycznego samobója? Czy na tym procesie nie tylko straci wizerunkowo Ameryka, ale czy nie stracił też obecny Biały Dom? Jest to prawdopodobne.
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez