Co kraj, to obyczaj. Jak świętuje się Wielkanoc wśród Polek i Polaków a granicą?

2023-04-10 10:41:15(ost. akt: 2023-04-07 13:02:55)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Mieszkają za granicami kraju, brakuje im polskich tradycji świątecznych. Tęsknią… Starają się jednak kultywować nasze obyczaje.
W Stanach świętują jeden dzień

Izabela Balcerzak od prawie 20 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Od 16 lat szczęśliwa żona Lucasa. Ma dwójkę dzieci: Michaela i Alexandrę. Pracuje jako księgowa w przedsiębiorstwie swojego teścia. Pani Iza nie myślała nigdy, że zostanie w Stanach na stałe, jednak miłość sprawiła, że zmieniła plany.
— Miałam pobyć u rodziny około roku, chciałam trochę zarobić i wrócić do Polski — opowiada. — Kiedy jednak poznałam swojego przyszłego męża, wiedziałam, że muszę tu zostać. Do dziś tęsknię za krajem i jak najczęściej staram się przyjeżdżać do rodziców. Bardzo brakuje mi polskich tradycji, świąt obchodzonych uroczyście, jedzenia i takiej zwykłej, ludzkiej życzliwości i otwartości.
Jak mówi pani Iza, święta Wielkanocne w Stanach trwają tylko jeden dzień. Tu nikt nie obchodzi Poniedziałku Wielkanocnego. Nie ma także tradycji święconki ani dzielenia się jajkiem.
— Ja podtrzymuję tradycje z Polski i w niedzielny poranek jemy śniadanie wielkanocne. Jeżdżę też do polskiego księdza, by poświęcił nam koszyczek ze święconką — tłumaczy. — Mój mąż i dzieci wiedzą, jak bardzo ważne jest to dla mnie. Amerykanie wierzą, że jajko ugotowane w Wielki Piątek, a zjedzone w Wielką Niedzielę przyniesie szczęście rodzinie, ale nie ma w święconce kiełbaski, chleba, ciasta czy soli. Po śniadaniu jest „szukanie skarbów”, czyli czekoladowych jajek ukrytych w domu i ogrodzie, a także zawody w toczeniu jajek. Większość rodzin świąteczne posiłki spożywa w restauracjach. Spotykają się najczęściej w południe lub wieczorem całymi rodzinami, by świętować. Podoba mi się ich zwyczaj dekorowania domów oraz ogrodów. Tutaj symbolem kojarzonym ze świętami jest królik, czyli symbol czczenia pogańskiej bogini Estre. W amerykańską tradycję wpisały się też wielkanocne parady, najsłynniejsza z nich Ester Parade, która odbywa się z w Nowym Jorku. My w sumie obchodzimy święta i po polsku, i po amerykańsku — rano jemy tradycyjne polskie śniadanie wielkanocne, a popołudnie spędzamy w restauracjach z rodziną męża. W poniedziałek wstaję pierwsza i budzę kubkiem wody moich najbliższych. Tradycji musi stać się zadość, choć dla Amerykanów to niezrozumiały zwyczaj.


Wielkanoc we Włoszech
Pani Marzena Sobierajska wyjechała do Włoch w 2005 roku. Wraz z koleżanką po ukończeniu studiów postanowiły trochę zarobić, a przy okazji poznać ten niezwykły kraj. Pracowały początkowo przy zbiorach winogron, a potem znalazły pracę w hotelu. Na recepcji pracował młody, przystojny Włoch — Marco. Choć pani Marzena znała zaledwie kilka słów po włosku, to z angielskim radziła sobie świetnie.
— Marco podobał mi się, ja mu też. Czasem mówił do mnie coś po włosku, ale niewiele rozumiałam — opowiada. — Okazało się, że jednak oboje mówimy biegle po angielsku i tak się zaczęła nasza przygoda. Po dwóch latach odbył się nasz ślub. Koleżanka wróciła do kraju, a ja znalazłam męża i pokochałam ten kraj. Potem urodził się nasz syn Antonio. Musiałam się przyzwyczaić jednak do innych tradycji, a raczej ich braku. Tutaj jest inaczej niż w Polsce. Wielka Niedziela obchodzona jest w gronie rodzinnym i najważniejszy tego dnia jest uroczysty obiad. Świąteczny posiłek obfituje w wymyślne dania z jagnięciny, baraniny, przystawki czy wielkanocną Colombę. Nie może zabraknąć też owoców morza i wina. Symbolem świąt jest baranek. Włosi jednak nie przywiązują wagi ani do ozdabiania jajek, ani do święconki. Początkowo nie potrafiłam tego zaakceptować. Brakowało mi naszych polskich tradycji święcenia pokarmów, malowania jajek całą rodziną, porannej mszy niedzielnej. Z czasem zaczęłam dostrzegać pozytywne strony: nie musiałam szykować wymyślnych potraw, sprzątać i stroić domu na święta. W niedzielę mogłam się porządnie wyspać…
Po niedzielnym spotkaniu z rodzinną i delektowaniu się przysmakami włoskie rodziny wyruszają za miasto na pikniki lub trochę dalsze podróże. — I takie wyjazdy lubię najbardziej. Czasem jedziemy już w niedzielę po południu gdzieś blisko, a czasem rezerwujemy gdzieś dalej hotel i zostajemy na kilka dni — mówi. — Zdarzyło nam się kilka razy pojechać też ze znajomymi do Słowenii nad jezioro Bled na cały świąteczny weekend. Miejsce piękne, można pozwiedzać, odpocząć, a w hotelu podają na śniadania wiele dań podobnych do polskich.


W Czechach mają „kolorowe dni”
Pan Krzysztof Markowski pojechał do Czech do pracy. Tam zakochał się w pięknej niebieskookiej dziewczynie. Już po roku znajomości Jana została jego żoną. Mieszkają w małej wsi. Mają trójkę dzieci.
— Wielkanoc obchodzona jest jako pierwszy dzień wiosny i z tym dniem wiąże się kilka zwyczajów — mówi pan Krzysztof. — W Wielkim Tygodniu wielki jest tylko piątek, a inne dni mają swoje kolory. I tak poniedziałek jest niebieski, czwartek – zielony, a sobota – biała. Czesi robią pisanki różnymi technikami, a zwyczajem panującym w większości domów są donice ze zbożem, głównie pszenicą. W tradycję wielkanocną wpisują się również ciasta w kształcie baranków oraz tzw. Judasze, czyli ciastka drożdżowe z miodem. Nie ma święconki ani uroczystego śniadania, raczej rodzina zasiada wspólnie do obiadu. Niedzielę Wielkanocną spędza się na oglądaniu telewizji lub spacerze. W poniedziałek nie oblewa się nikogo wodą, ale za to panowie przygotowują wierzbowe witki i symbolicznie biją nimi swoje kobiety. Panie za to smaganie dają im pisanki lub coś słodkiego do jedzenia. My staramy się na święta przyjeżdżać do Polski. Nasze dzieci uwielbiają chodzić ze święconką do kościoła, a już w lany poniedziałek nie przepuszczą nikomu i oblewają się tak, że podłoga w domu zamienia się w jezioro. Kiedy na nich patrzę, przypomina mi się moje dzieciństwo, moi rodzice nigdy na nas nie krzyczeli, bo uważali, że tradycji musi stać się zadość, tym bardziej więc pozwalają wnukom na takie zabawy. Jak mówią: co kraj, to obyczaj. Ale nasze polskie tradycje są najpiękniejsze!