Mieszkańcy zniszczonych wsi w obwodzie charkowskim: Rosjanie zniszczyli 80 proc. domów

2023-03-13 18:52:59(ost. akt: 2023-03-13 18:55:34)

Autor zdjęcia: PAP/Viacheslav Ratynskyi

Rosyjskie wojska zrujnowały tutaj 80 proc. domów; nie ma ani jednego budynku, który nie zostałby zniszczony lub co najmniej uszkodzony w wyniku uderzenia odłamkami pocisków - przekazali w poniedziałkowym reportażu Radia Swoboda mieszkańcy wsi w obwodzie charkowskim na Ukrainie, okupowanych lub ostrzeliwanych przez wroga wiosną ubiegłego roku.
Miejscowości Wełyka Komyszuwacha i Hruszuwacha w rejonie (powiecie) iziumskim, w południowo-wschodniej części obwodu charkowskiego, to obecnie niemal wyłącznie ruiny. W kwietniu 2022 roku pomiędzy tymi wsiami przebiegała linia frontu. Siły agresora okupowały przez pewien czas Wełyką Komyszuwachę, natomiast do sąsiedniej Hruszuwachy już nie dotarły. Nieustannie jednak zrzucały na obie wioski bomby lotnicze, a także ostrzeliwały je z dział artyleryjskich i czołgów.

"Wiele osób z naszej miejscowości poniosło śmierć. Niektórzy uciekali pod ostrzałem. Dosłownie na moich oczach zginęła kobieta. Było tutaj strasznie. Teraz mamy nadzieję, że Ukraina zwycięży, a państwo pomoże nam w odbudowie naszych domów. W moim brakuje dachu i okien" - relacjonowała w rozmowie z Radiem Swoboda jedna z mieszkanek Wełykiej Komyszuwachy.

Starszy mężczyzna z tej samej wsi o imieniu Serhij pokazał reporterom fragment rosyjskiego pocisku, który uderzył w jego posesję. "To aluminium. Oddam to do punktu skupu złomu" - wyznał.

"Działy się tutaj okropne rzeczy. Przesiedziałam sześć dni w piwnicy. Zniszczyli mi dom, spłonęła kuchnia" - oznajmiła mieszkanka Hruszuwachy.

Ludzie ze zrujnowanych miejscowości nie mają wystarczająco dużo pieniędzy, by wyremontować swoje domostwa. Pozostają zdani na pomoc wolontariuszy, którzy przywożą im żywność, materiały budowlane, a także przedmioty i akcesoria codziennego użytku, takie jak meble, pościel czy naczynia - podano w reportażu.

"Mieszkańcy są pełni emocji, wielu spośród nich straciło swoich bliskich. Rozmawiamy z tymi osobami, próbujemy znaleźć wspólny język. Gdy otwierają się przed nami, przeżywają katharsis i mogą łatwiej znieść (swoje nieszczęścia)" - podkreśliła psycholog pracująca w wyzwolonej części obwodu charkowskiego. (PAP)

szm/ mal/