Tajemnicze potrącenie na ul. Kościuszki w Olsztynie

2023-03-10 10:53:57(ost. akt: 2023-03-10 14:33:36)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Do niebezpiecznej sytuacji doszło dziś (piątek 10 marca) na ul. Kościuszki w Olsztynie. Problem w tym, że po przyjeździe na miejsce zdarzenia służby nie zastały ani sprawcy, ani poszkodowanego.
Kierowcy na Warmii i Mazurach nie mają dziś łatwego życia. Intensywne opady śniegu wpłynęły na znaczne pogorszenie warunków na drodze. Od rana na drogach doszło do wielu niebezpiecznych sytuacji, jedna miała miejsce na ul. Kościuszki w Olsztynie.

Z informacji jakie udało nam się uzyskać wynika, że przechodzień był świadkiem potrącenia przechodzącej przez przejście dla pieszych kobiety, o czym niezwłocznie powiadomił służby.

Fot. Zbigniew Woźniak

Problem w tym, że po przyjeździe na miejsce zdarzenia jednostki ratownicze nie zastały ani sprawcy, ani osoby poszkodowanej.

Aktualnie służby sprawdzają monitoring, aby ustalić, czy taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce.

Aktualizacja


— Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że na ul. Kościuszki faktycznie doszło do zdarzenia z udziałem pieszej i kierowcy osobowego renaulat. Zarówno piesza, jak i kierowca, oddalili się z miejsca zdarzenia przed przyjazdem służb. Policjanci dotarli do kierowcy, którym okazał się 36-letni mężczyzna. Badaniem policyjnym alkomatem wykazało, że jest trzeźwy. Trwają czynności mające na celu wyjaśnienie okoliczności zdarzenia — przekazuje nam mł. asp. Andrzej Jurkun z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.

Skontaktował się z nami świadek zdarzenia, który twierdzi, że kobietę, która przechodziła od strony Manhattanu do filharmonii, bokiem potrącił samochód.

— Kobieta przewróciła się. Kierowca wyskoczył z auta, krzycząc na nią. Miał w ręku telefon. W samochodzie siedziało dziecko. Facet nie zjechał na bok, żeby spytać się, czy nic jej się nie stało, ale krzyczał, jakby to była jej wina! Poszkodowana zastraszona przez niego wstała i oddaliła się z miejsca zdarzenia. Mało tego, inna kobieta, idąca z naprzeciwka i widząca całą sytuację, zwróciła mu uwagę. Ale na nią kierowca również nakrzyczał. A potem wsiadł i odjechał. Jak gdyby nic się nie stało. Nie mogłam zrozumieć takiego zachowania. Dlatego pojechałam za nim, a jadąc od razu zadzwoniłam na policję i opowiedziałam, co widziałam. Mówiłam też, gdzie ten człowiek się znajduje. Niestety nie mogłam zaopiekować się poszkodowaną. Widać było, że kuleje po potrąceniu. Nie miałam jak zawrócić, bo w tym miejscu nie ma takiej możliwości.

I dodaje: — Warunki pogodowe są dzisiaj fatalne. Dlatego kierowcy powinni być odpowiedzialni nie tylko za swoje bezpieczeństwo, ale przede wszystkim za bezpieczeństwo pieszych.

Karol Grosz