A jednak ze sztuk pięknych da się żyć! Beata Jabłońska udowadnia to z powodzeniem

2023-02-25 10:00:00(ost. akt: 2023-02-25 10:26:13)
Beata Jabłońska podczas malowania herbatą

Beata Jabłońska podczas malowania herbatą

Autor zdjęcia: archiwum ICK

Beata Jabłońska pochodzi z Jamielnika, a od niedawna mieszka w Iławie. Dała się poznać jako ta, która maluje herbatą. Obecnie organizuje warsztaty artystyczne dla dorosłych i młodzieży. To jej sposób na zawodowe życie.
Studia rozpoczęła w Polsce. W Elblągu studiowała Filologię angielską, ale okazało się, że ma guza mózgu. Nauka już nie była priorytetem. Po diagnozie stwierdziła, że wyjeżdża! Na Wyspy Brytyjskie wyjechała, mając lat 20. Chciała przez 2,5 roku podszkolić się w języku angielskim. Taki był plan. Została na lat... piętnaście. Studiując w college'u, pracowała, m.in. w fabrykach produkujących żywność, spawała części do landrovera, jeździła wózkiem widłowym. Jeden z okresów miała tak intensywny, że pracując na nocne zmiany, spała z rana 45 minut, po czym wsiadała do autobusu i resztę snu "odbierała" sobie po południu, przy czym zazwyczaj były to cztery godziny, i znowu jechała do pracy. - Podczas roku w college'u nauczyłam się wiele - wspomina. - Uczyłam się animacji, grafiki komputerowej, grafiki tradycyjnej, filmu, fashion, fotografii, w tym pracy w ciemni, rysunku itp.


Udział prac graficznych w zbiorowej wystawie organizowanej przez fundację Art in Minds w Bromsgrove, październik 2016

Sztuka już wcześniej była w jej życiu, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że może to być źródło utrzymania. - Wręcz odwrotnie: mówiono mi, że fajnie rysuję, ale muszę sobie znaleźć normalną robotę - śmieje się.


Intensywnie, ale pouczająco


Przez dwa lata uczęszczała na językowy kurs dla obcokrajowców. Doszła do najwyższego poziomu, ale nadal nie czuła się na tyle pewna, by wrócić do polski i studiować filologię angielską, a tym bardziej - zostać nauczycielką. Te wszystkie doświadczenia doprowadziły do... przedłużenia pobytu. Ukończyła Sztuki piękne i ilustrację na Uniwersytecie w Coventry. Na ostatnim roku, kiedy przygotowywała swoją wystawę, już była w pierwszej ciąży. - To była instalacja artystyczna, przestrzenna forma prezentowania sztuki, coś, co bardzo lubię. Próbowałam także pracować jako grafik komputerowy, ale jednak mam starą duszę i zupełnie mi to nie odpowiadało. Lubię tworzyć coś manualnie, poczuć węgiel, kredki, farby, papier... Stwierdziłam więc, że zostanę nauczycielką! I tak właściwie miałam nią kiedyś być, miałam uczyć języka angielskiego.


Otwarte warsztaty dla dzieci i nie tylko - podczas Festiwalu Wschodnioeuropejskiego w Coventry, sierpień 2021

Ukończyła więc także studia pedagogiczne na Uniwersytecie w Wolverhampton. - To były bardzo trudne, bo bardzo intensywne studia, łącznie z praktyką. A że szukałam zastosowania sztuki w terapii, to na staż trafiłam do ogromnego... Zakładu Karnego w Anglii. I chyba się spodobałam, bo zostałam tam również po stażu. I nadal chciałabym iść w kierunku terapii sztuką - zdradza swoje plany.


Poczuć sztukę palcami, a nie na ekranie



Wiele osób ją inspirowało do uprawiania sztuki - jak wtedy jeszcze myślała - hobbystycznie. Teraz ona sama inspiruje innych, pokazując, co mogą zrobić ze swoim talentem. Co więcej - zrobiła z tego sposób na utrzymanie się, a prowadzenie warsztatów artystycznych stało się jej zawodem. - Lubię pokazywać uczestnikom różnego rodzaju techniki, bo przecież każdemu może coś innemu pasować.
Ona sama nawet poznała tajniki projektowania ubioru. Mama i ciocia są krawcowymi i to dzięki umiejętnościom od nich nabytych szyła stroje dla lalek czy też poznała zasady łączenia kolorów. Babcia wprowadziła ją z kolei w tajniki szydełkowania. Najbardziej szalone techniki, które stosuje lub stosowała? Malowanie podczas jazdy na rolkach, malowanie herbatą (całkiem niedawno, a efekt wspólnej pracy jej i uczestników został wylicytowany podczas finału WOŚP) lub winem.
A wracając do planów... - Właściwie już się zapisałam na kolejne studia: Techniki pedagogiczne z arteterapią. Na razie musiałam je sobie "odpuścić" ze względu na przeprowadzkę oraz rozkręcanie firmy. Ale wrócę - zapowiada.


Stąd jesteś, stąd pochodzisz


Okazuje się więc, że ze sztuk pięknych da się utrzymać. A Pop Up Art to trzecie dziecko Beaty Jabłońskiej - trzecia córeczka. - Sprowadziłam się z powrotem do Polski, bo: covid, brexit, ale i chęć powrotu do korzeni - wymienia jednym tchem. - I chyba całkiem dobrze mi się tu układa - mówi. Krótko po powrocie dała się poznać jako ta, która maluje wspomnianą już wyżej herbatą. - To tylko jeden z pomysłów. Herbata daje efekt starego rysunku. Malowaliśmy już w Iławie, malowaliśmy w moim rodzinnym Jamielniku. Tam malowaliśmy stare budynki, a niektórych z nich już nawet nie pamiętałam. To ciekawe doświadczenie, bo przez takie działania jeszcze bardziej nawiązujemy więź z miejscem, z którego pochodzimy. Podobnie było zresztą w Iławie. Tutaj z kolei malowaliśmy widoki. Prace z trzech dni połączyłam w jeden kolaż, który też przedstawiał Iławę, ale taką bardziej współczesną, bardziej z teraz. Chodziło o przeplatanie się starego z nowym. To wspaniałe tworzenie, czy też przypominanie sobie - tożsamości związanej z lokalizacją, w której mieszkamy - tak pani Beata opowiada o tym, co już było. Ale obecnie trwa pierwszy z jej cyklu 10-tygodniowych warsztatów, podczas którego młodzież i osoby dorosłe poznają m.in. różne techniki plastyczne. Ten kończy się w kwietniu, a następny ruszy krótko po. - Każdy z kursów będzie kończył się wystawą z otwierającym ją wernisażem - zapowiada organizatorka. - Będzie więc możliwość zaprezentowania swoich dzieł przed szerszą publicznością - przed znajomymi i najbliższymi. Inwestujemy więc w siebie. Ale oprócz tego, że robimy coś dla siebie, pokazujemy innym, że mamy pasję, że się rozwijamy.

Poza cyklem warsztatów regularnie zaprasza także do jednej z iławskich restauracji. Ależ tam powstają dzieła! Co tydzień uczestnicy malują obraz na zadany przez nią temat. I mimo że wszyscy malują to samo, to każda praca jest zupełnie inna. - I to jest piękne! - zachwyca się organizatorka. - Nie widziałam jeszcze nikogo,kto by rzucił pędzel i wyszedł - śmieje się. - A to oznacza, że każdy może spróbować swoich sił w roli artysty - zachęca.

Edyta Kocyła-Pawłowska