Podpisanie ustawy o SN nie uruchomiłoby wypłat z KPO

2023-02-13 13:45:46(ost. akt: 2023-02-13 13:49:27)

Autor zdjęcia: pixabay

Stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy nt. ostatniej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym było jasne. Ani przez chwilę nie sądziłam więc, że ją podpisze. O zapisach uzgodnionych w Brukseli przez min. Szynkowskiego vel Sęka wypowiedział się negatywnie już 15 grudnia 2023, podkreślając że nie pozwoli na naruszenie bezpieczeństwa prawnego Polski. Ktoś oczekiwał, że głowa państwa zmieni zdanie pod wpływem presji? Byłoby to niedorzecznością. Prezydent kierował się bowiem interesem państwa polskiego, które sięga znacznie dalej, niż doraźna korzyść płynąca z otrzymanych funduszy unijnych. Zwłaszcza, gdy Komisja Europejska gra szantażem i wciąż wysuwa nowe żądania. Ważne więc, by posłuchać, co mówi Bruksela i jakie są prawdziwe intencje stawianych kolejno warunków.
Wątpliwości konstytucyjne

Prezydent skierował nowelizację ustawy o SN do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej. W swoim orędziu uzasadnił decyzję wątpliwościami natury konstytucyjnej. Przypomniał też, że zaproponowana przez niego ponad rok temu ustawa nie naruszała Konstytucji, a on sam podjął negocjacje z Brukselą i uzyskał aprobatę szefowej Komisji Europejskiej.

Podczas negocjowania rządowej ustawy o SN Bruksela posunęła się bardzo daleko. Przekroczyła własne kompetencje i zaingerowała w nasze sprawy wewnętrzne. Obserwując coraz bardziej drapieżne działania Komisji Europejskiej, należy dostrzec niebezpieczeństwa, które za tym stoją. Zresztą burzliwa dyskusja tylko to potwierdza. Warto jednak z uwagą słuchać tego, co mówią unijni decydenci, bo z otwartość z jaką komunikują swoje dążenia jest już wręcz bezczelna. Nikt już nie kryje, że Niemcy dążą do superpaństwa, a ingerencja w wewnętrzne sprawy krajów członkowskich jest czymś oczywistym.

Szantaż, gra KE i list Reyndersa

Wracając do nowelizacji ustawy o SN, nie ulegajmy złudzeniom. Szantaż, który został użyty tak zuchwale i tak umiejętnie rozgrywany od miesięcy, będzie trwać. Ma służyć opozycji w walce wyborczej i doprowadzić do zmiany władzy w Polsce. Nie trzeba się tego domyślać, wystarczy posłuchać, co mówi Bruksela.

Okazuje się, że Komisja Europejska nie zadowoli się samym wdrożeniem nowelizacji ustawy o SN. Pójdzie znacznie dalej. Z ujawnionego kilka dni temu listu unijnego komisarza ds. wymiaru sprawiedliwości Didera Reyndersa do prezesów europejskich stowarzyszeń sędziowskich wynika, że Bruksela gruntownie rozliczy działania Polski, „zanim będzie mogła nastąpić jakakolwiek wypłata środków z Krajowego Planu Odbudowy”. Lektura tego listu jest szokująca i warto poznać go w całości. Streszczając, Polska będzie wnikliwie prześwietlana w kwestii praworządności, choć to Parlament Europejski ma dziś gigantyczne problemy z praworządnością i korupcją. Reynder pisze, że samo wprowadzenie prawa nie wystarczy, KE musi sprawdzić, czy działa tak, jak chciałaby tego Unia: „Komisja musi być przekonana, że na szczeblu krajowym istnieje solidny system zarządzania i kontroli w celu ochrony interesów finansowych Unii”.

— Niezawisłość sądownictwa jest wyzwaniem wskazanym w zaleceniach dla poszczególnych krajów. W związku z tym, biorąc pod uwagę te kryteria oceny, Komisja Europejska i Polska uzgodniły dodanie do planu reformy systemu sądownictwa, która ma zostać wdrożona i zweryfikowana poprzez odpowiednie etapy — pisze Reynders do międzynarodowego stowarzyszenia sędziów, dodając że „Polska będzie musiała wykazać, że te kamienie milowe zostały osiągnięte, zanim będzie mogła nastąpić jakakolwiek wypłata w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności”.

— Realizacja poszczególnych kamieni milowych zostanie oceniona na podstawie obowiązujących przepisów, gdy Polska złoży pierwszy wniosek o wypłatę w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności”. „Konieczne jest, aby nowe przepisy były zgodne z prawem unijnym — podkreśla Reynders. Nie wystarczy więc zakończenie procesu legislacyjnego. KE musi mieć pewność, że jego wdrożenie nie będzie skutkowało dalszymi problemami prawnymi. A to wydłuża okres wypłat w nieskończoność.

Wielopoziomowa pułapka

Gdyby prezydent podpisał ustawę w tym kształcie, mając (jako doktor prawa) tak poważne wątpliwości co do jej zapisów, nie dotrzymałby obowiązku stania na straży konstytucji. Co więcej, Bruksela dostałaby ważny sygnał, że szantaż finansowy działa i można wysuwać kolejne żądania. Te zresztą, dotyczące ustawy wiatrakowej, pojawiły się natychmiast po pierwszym pozytywnym głosowaniu ustawy w sejmie. To jednak nie wszystko. Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że ustawa ta będzie źródłem potężnego chaosu sądowniczego. Będzie można podważać status sędziów, a co za tym idzie, wydane przez nich wyroki. Możemy być pewni, że postarają się o to działacze odpowiednich organizacji sędziowskich. Co wtedy? Dopiero wówczas wybuchnie potężny zamęt i wołanie o pomoc Komisji Europejskiej, by przywróciła Polsce praworządność. A ta już będzie wiedziała co robić. Raz otwartych beztrosko bram, nie będzie można tak łatwo zamknąć. Widać ten kierunek także w piśmie Reyndersa.

Rozumiejąc więc wszystkie względy ekonomiczne i gospodarcze, przyjmując fakt, iż Polsce należą się środki z Krajowego Planu Odbudowy i bardzo ich potrzebujemy, musimy wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z wielopiętrową grą. Prawdopodobne i tak nie otrzymalibyśmy tych pieniędzy przed wyborami, bo przecież chodzi tu o udowodnienie nieudolności rządu. Chodzi również o sprawdzenie, jak daleko można posunąć się z wysuwaniem kolejnych oczekiwań Polsce będącej na „finansowym głodzie”. Czyż nie mówiono o tej strategii już lata temu?

Źródło: wPolityce.pl