O przygotowaniach do rozmów pokojowych z Rosją. Czy doszło do poufnych negocjacji między Białym Domem a Kremlem?

2023-02-07 13:36:01(ost. akt: 2023-02-07 13:41:03)

Autor zdjęcia: wPolityce.pl/Fratria

Neue Zűricher Zeitung opublikował bardzo intrygujący artykuł, który już wywołał polityczną burzę. Otóż Marco Seliger, niemiecki dziennikarz współpracujący z tym dziennikiem, wcześniej związany z koncernem zbrojeniowym Heckler & Koch, co też ma swoje znaczenie, napisał artykuł w którym powołując się na rozmowy z dwoma wysoko postawionymi przedstawicielami niemieckiego świata polityki, jednym związanym z opozycją a drugim z obozem rządzącym, twierdzi, że niedawno miały miejsce poufne rozmowy między Stanami Zjednoczonymi a Rosją.
Waszyngton miał reprezentować szef CIA William Burns, były amerykański ambasador w Moskwie, znany z tego, że nadal ma w Rosji dobre kontakty, uchodzący za polityka „pragmatycznego” co oznacza w żargonie dyplomatyczno – politycznym zwolennika porozumienia się z Moskwą. Niedawna zaskakująca podróż Burnsa do Kijowa, która miała miejsce w połowie stycznia, a trzeba pamiętać, że rozmawiał on wówczas „w cztery oczy” z prezydentem Zełenskim miała mieć związek z próbą rozpoczęcia rozmów pokojowych. Seliger twierdzi, że Burns sondował czy Kijów zgodziłby się oddać 20 % swego terytorium, czyli obwody Doniecki i Ługański w ich administracyjnych granicach w zamian za wycofanie się Rosjan z pozostałych terenów zajętych przez nich po 24 lutego. Te 20 % jest w tym wypadku pewnym tropem, bo w niedawnym memoriale analitycznym RAND, który opisywałem na wPolityce.pl, również mówi się, że z punktu widzenia interesów strategicznych Ukrainy nie warto kontynuować wojny, która przyczynia się do zniszczenia potencjału gospodarczego kraju i nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa, po to aby odbić z rąk Moskali 20 % obszaru. Jest jeszcze jeden trop, który pozwala myśleć, że „coś jest na rzeczy”. Otóż w analizie RAND znajduje się też teza, że Stany Zjednoczone winny, chcąc zachęcić i zmotywować Moskwę do rozpoczęcia poważnych negocjacji pokojowych z Kijowem, zapowiedzieć gotowość do stopniowego znoszenia sankcji pod warunkiem, że rozmowy ruszą z miejsca i będą prowadzone w dobrej wierze. I co ciekawe, Wiktoria Nuland, z-ca amerykańskiego Sekretarza Stanu, odpowiadająca za kształt wschodniej polityki Waszyngtonu powiedziała w trakcie niedawnych przesłuchań w Senacie, co zostało od razu zauważone przez rosyjskie media, że jeśliby Rosja zaczęła poważne negocjacje pokojowe i wycofała się z ukraińskich terytoriów, to jej zdaniem należałoby złagodzić sankcje. Seliger argumentuje, że jego źródła mówią o istnieniu dwóch obozów w amerykańskim rządzie – zwolenników pokoju i rozmów z Rosją (Burns i Jake Sullivan), którzy chcieliby możliwie szybko zakończyć konflikt na Ukrainie, nawet jeśliby wiązało się to z ustępstwami terytorialnymi, przede wszystkim dlatego, że chcą koncentrować się na Chinach oraz przeciwników ustępstw. Do tego drugiego, umownego obozu wojny ma należeć Antony Blinken i Lloyd Austin. Szwajcarski dziennik buduję tezę, że opór Scholza przed wysłaniem Leopardów na Ukrainę był związany z tym, że był on do końca przekonany, iż ostatecznie zwycięży umowny „obóz pokoju” i Biden nie zdecyduje się na złożenie deklaracji o wysłaniu Abramsów.

Ta ostatnia teza wydaje się dość dyskusyjna, bo mamy w gruncie rzeczy chyba do czynienia z próba obrony polityki Scholza, ale z naszej perspektywy warto skoncentrować się na czymś innym, a mianowicie na poszukiwaniu odpowiedzi czy tego rodzaju próba negocjacyjnego zakończenia wojny rzeczywiście mogła mieć miejsce. Przedstawiciele amerykańskiej dyplomacji oczywiście zaprzeczyli rewelacjom Neue Zűricher Zeitung. Dziennikarze Newsweeka przytoczyli wypowiedź przedstawiciela CIA, który informacje szwajcarsko – niemieckiego dziennika określił mianem „kompletnie fałszywych”. Wydaje się jednak, że w tym przypadku raczej odnosił się on do doniesień o podróży incognito Burnsa do Moskwy a nie do tego czy została podjęta próba wznowienia rozmów o perspektywach pokoju. Sean Davett, zastępca rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu nie był już tak stanowczy, ani nawet jednoznaczny i powiedział Newsweekowi, że raport NZZ „nie jest dokładny”, co nie wyklucza tego, iż jakieś kontakty miały w istocie miejsce.

„Trzy grosze” Pieskowa

Swoje „trzy grosze” do całej sprawy dorzucił również rzecznik Kremla Pieskow, który powiedział, że informacje jakoby w styczniu Burns potajemnie przyjechał do Moskwy w styczniu z propozycjami pokojowymi „to kaczka”. Ale rosyjski politolog Paweł Salin twierdzi, że „jakieś propozycje były”, choć niekoniecznie sprowadzać miałyby się do oddania przez Ukrainę Rosji akurat 20 % swego terytorium na czym skoncentrowały się amerykańskie media. Salin jest dyrektorem Centrum Badań Politologicznych na Uniwersytecie Finansowym przy rządzie Federacji Rosyjskiej i jednocześnie głównym ekspertem Centrum Koniunktur Politycznych, jednego z wiodących ośrodków polittechnologicznych w Rosji (zaliczany jest do pierwszej trójki). Dyrektorem tego ośrodka jest Aleksiej Czesnakow, prywatnie przyjaciel Vladimira Surkowa, który przez wiele lat odpowiadał w administracji Kremla za kształt polityki wobec Ukrainy. To zresztą pozwala zrozumieć dlaczego nadal Centrum Koniunktur Politycznych pracuje głównie dla Kremla i dla Jednej Rosji. Mamy zatem do czynienia z opinią eksperta może nie „błyszczącego” w rosyjskiej mediasferze ale zapewne nieźle poinformowanego. Napisał on, komentując artykuł w Neue Zűricher Zeitung, że „publikacja ta była, jak mówią, „na motywach” (tego co się wydarzyło – MB), ponieważ w styczniu rzeczywiście kraje zachodnie złożyły w Moskwie propozycję rozejmu. Warunki nie były całkiem takie same, jak opisane w gazecie, ale były. Władimir Putin odmówił. Zezwolono na nowy atak rakietowy na Ukrainę i tak dalej.”

Jeszcze więcej informacji na ten temat znaleźć możemy w artykule Julii Łatyniny, rosyjskiej opozycyjnej dziennikarki, która wyjechała z Moskwy już kilka lat temu po kolejnym zamachu na jej życie. Łatynina ma niezłe kontakty w Kijowie, a przy tym jest bardzo przenikliwą dziennikarką, warto więc poświęcić nieco uwagi jej tezom. Napisała ona powołując się na rozmowy z przedstawicielami ukraińskiej elity, w tym z Michajło Podoliakiem, że ten ostatni kategorycznie zaprzecza, aby odbywały się jakiekolwiek „rozmowy pokojowe”. Jego zdaniem miały miejsce jedynie „konsultacje”, co należy jak sądzę rozumieć w ten sposób, że to Amerykanie sondowali stanowisko Kijowa i gotowość do ewentualnych ustępstw. Nie doszło do fazy rozmów, bo już na poziomie konsultacji propozycje, które wyglądały na akceptowalne okazać się miały dla władz Ukrainy nie do przyjęcia. Łatynina pisze, że Amerykanie proponowali Putinowi wycofanie rosyjskich wojsk na linię z sprzed rozpoczęcia wojny, co oznaczałoby, że Donbas (w tym zakresie w jakim kontrolują go Rosjanie od 2014 roku) pozostawałby nadal w ich władaniu, ale kwestia Krymu pozostałaby nierozstrzygnięta. Docelowo Donbas w ramach jakiegoś porozumienia Mińsk – 3 miałby za 5 lat wrócić do Ukrainy, a kwestie statusu Krymu zamrożono by na najbliższe 15 lat. Z tej propozycji istotne jest nie to jak za kilka lat miałaby wyglądać przyszłość Donbasu i Krymu, bo żadne porozumienia z Moskwą nie muszą być po jakimś czasie wiążącymi, i to dla obu stron, ale perspektywa wycofania się Moskali na linię sprzed wojny, co oznaczałoby utrzymanie przez nich kontroli nad 20 % terytorium Ukrainy. Putin miał podobno zaproponować inne rozwiązanie, które zostało odrzucone. W świetle jego koncepcji, przynajmniej tak jak ją rekonstruuje Łatynina, Rosjanie mieliby wycofać się z Zaporoża i z terytorium Obwodu Chersońskiego, ale strona ukraińska w zamian miałaby ewakuować swoje wojska z obszaru objętego administracyjnymi granicami Doniecka i Ługańska. Z wojskowego punktu widzenia oznaczałoby to opuszczenie linii obrony, które armia Ukrainy budowała przez ostatnie 8 lat, w zamian za przejęcie terenów, których w dłuższej perspektywie Rosjanie nie będą w stanie zapewne utrzymać, bo są „nie do obrony”.

W ukraińskich mediach już od pewnego czasu krążą informacje, że z politykami w Europie kontakt próbuje nawiązać Dmitrij Kozak, w administracji Kremla odpowiadający obecnie za politykę wobec Ukrainy. Ostatnio miał być widziany w Berlinie, i tam, miałyby się toczyć rozmowy na temat perspektywy rozmów pokojowych, co by wyjaśniało stwierdzenia, że w istocie informacje o podróży Burnsa do Moskwy „to kaczka”. Mamy też do czynienia z innymi faktami i ciekawymi deklaracjami. Otóż swe pośrednictwo w rozmowach pokojowych zaproponował niedawno premier Izraela Binjamin Netanjachu, o którym skądinąd wiadomo, że ma przyjacielskie relacje z Putinem. Warto w związku z tym obserwować deklaracje polityków izraelskich w sprawie ewentualnych dostaw broni dla Kijowa. Póki co trudno tu mówić o przełomie ale są pewne sygnały o gotowości do zmiany. Izraelski portal Walla, którego dziennikarze powołują się na trzech przedstawicieli rządu pisze, że Netanjachu znajdując się pod amerykańską presją „rozważa” dostarczenie Kijowowi niektórych defensywnych rodzajów uzbrojenia. Na rewelacje te natychmiast zareagował rosyjski MSZ, którego rzeczniczka Zacharowa ostrzegła Izrael, że każdy transport może być uznany przez Rosjan jako „uprawniony cel” a dodatek zaopatrywanie Kijowa w broń będzie prowadziło do eskalacji. A zatem jest „coś na rzeczy” a ostatni atak na instalacje wojskowe w Iranie, w tym produkujące drony bojowe dostarczane Rosjanom też nie wydaję się przypadkową koincydencją. Dla porządku warto też odnotować oświadczenie Antony Blinkena, który powiedział, iż Stany Zjednoczone nie wykluczają wojny z Iranem.

Spotkanie egipskiego ministra z Ławrowem

Ale to nie jedyne intrygujące wydarzenie. Sameh Shoukry, egipski minister spraw zagranicznych jak informuje portal Al.-Monitor specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu nie tylko spotkał się z Ławrowem kilkanaście godzin po tym jak długo rozmawiał z Blinkenem, ale miał też przekazać rosyjskiemu politykowi tajemniczy list zawierający nieznane w treści przesłanie. Mówi się zresztą o egipskim pośrednictwie w rozmowach pokojowych, co byłoby zrozumiałe nie tylko w świetle faktu utrzymywania przez Kair dobrych relacji z Moskwą, ale również wynikać może z zainteresowanie Egiptu, który jest głównym importerem rosyjskiego, także ukraińskiego, zboża szybkim zakończeniem wojny.

W ostatnich dniach mamy też do czynienia z deklaracjami rosyjskich polityków w rodzaju Walentyny Matwijenko, stojącej na czele wyższej izby rosyjskiego parlamentu, do tej pory zajmującej dość wstrzemięźliwe stanowisko w sprawie wojny. Jest ona uznawana za jedną z przedstawicielek umownej „partii pokoju” w rosyjskim establishmencie. Jak donosi Agencja TASS miała ona powiedzieć:

Nasze stanowisko jest jasne, zrozumiałe i przejrzyste. Jesteśmy gotowi na negocjacje, a nie na obietnice, bez warunków wstępnych, które próbują stawiać.

To zdanie odnosi się do żądania formułowanego zarówno przez przedstawicieli Stanów Zjednoczonych jak również ostatnio podniesionego przez kanclerza Scholza, iż warunkiem rozpoczęcia rozmów jest wycofania Rosjan na linię 24 lutego.

Wydaje się, że paradoksalnie, rozmowy w sprawie rozmów pokojowych już trwają. Teraz chodzi tylko o tzw. warunki wstępne. Rosjanie chcieliby uznania „terytorialnego status quo” a Zachód powrotu do stanu sprzed 24 lutego 2022 roku. Kwestia statusu Krymu i Donbasu zostanie zostawiona na później. Ukraina oczekuje, co zresztą oczywiste, określenia jej statusu w przyszłości. Jak się wydaje dzisiejsza wizyta Komisji Europejskiej in gremio w Kijowie ma na celu sformułowanie jasnego przesłania – Ukraina wejdzie do Unii, choć może nie w takim tempie jak władze w Kijowie chciałyby. Ale z dzisiejszych wypowiedzi Ursuli von der Layen wynika, że w tzw. okresie przejściowym, czyli w trakcie negocjacji akcesyjnych, nastąpi integracje rynków europejskiego i ukraińskiego. Oznacza to zniesienie, dziś zawieszonych barier celnych i limitów eksportowych a także, co również deklarowano dziś w Kijowie ujednolicenie wszystkich spraw związanych z certyfikowaniem towarów etc., które zresztą dla wymiany handlowej są często bardziej dolegliwe niż oficjalne bariery. Jeśli w czasie zapowiedzianej wizyty w Europie Joe Biden przedstawi wiarygodną koncepcję systemu bezpieczeństwa w naszej części kontynentu, to znajdziemy się jeszcze bliżej pokoju. Rozmowy na ten temat z Rosją, niezależnie, czy określimy je mianem konsultacji, czy nazwiemy inaczej, już, jak się wydaje, rozpoczęły się.

Źródło: wPolityce.pl