Dekalog dialogu

2023-01-27 19:51:42(ost. akt: 2023-01-28 10:58:55)
Dziś mało kto siebie słucha. Rodzice dzieci, dzieci rodziców, mąż żony, nauczyciel uczniów, ksiądz wiernych, wierni Kościoła etc.

Dziś mało kto siebie słucha. Rodzice dzieci, dzieci rodziców, mąż żony, nauczyciel uczniów, ksiądz wiernych, wierni Kościoła etc.

Autor zdjęcia: Pixabay

Dialog jest kategorią, obok takich pojęć jak demokracja, pluralizm, wolność, prawa człowieka, kultura czy wiara w postęp, która we współczesnym świecie, w tak zwanej ponowoczesności, wydaje się być absolutyzowana. Swego czasu ambasador RP w Rzymie Tomasz Orłowski stwierdził nawet, że jest to „najważniejsze słowo współczesnego świata”, co może być prawdą, gdyż dialog stał się istotnym elementem w określeniu zarówno indywidualnych, jak i społecznych tendencji, postaw i zachowań.
Jednak ten termin, niestety, jest niejednokrotnie opacznie rozumiany lub fałszowany, gdyż zawiera spory potencjał emocjonalny przy niejasnym obszarze znaczeniowym. Wydaje się więc, że słuszne jest podchodzenie do tego pojęcia z pewną dawką zdrowego sceptycyzmu. Po pierwsze, niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że często uprawia się sztukę dialogu dla prowadzenia samego dialogu. Taki „dialog dla dialogu”, który ma jednak sprawiać wrażenie, że coś się robi, coś się dzieje, że coś się rozumie. Czyż jednak dialog sam dla siebie może być celem, skoro tylko pozoruje zaangażowanie? Po drugie, często wydaje się, że dialog jest nieomal przedmiotem świeckiej czci, a jego zakwestionowanie, czy choćby krytyczna próba jego analizy grozi ostracyzmem, oskarżeniem o przejaw umysłowego prostactwa, a także jest dowodem na łamanie tak zwanych „świętych” praw poprawności politycznej. Po trzecie, ponieważ teoretyczne postulaty postawy dialogicznej w konfrontacji z praktyką, niestety pokazują jakże często, że czym innym jest dialog wyrażany w deklaracjach, publicznie, na różnych spotkaniach na najwyższym szczeblu, sympozjach, konferencjach, a nawet ten deklarowany w relacjach prywatnych, a czym innym są jego skutki praktyczne. Dlaczego tak się dzieje?
Ponieważ zbyt duże znaczenie przypisuje się dialogowi, który najczęściej rozumie się płytko, powierzchownie jako zwykłą rozmowę, wymianę słów, zdań, opinii, informacji. Dialogiem może być wówczas i …wymiana monologów. I często z takimi przypadkami mamy do czynienia. Za dialog ludzie biorą puste dyskusje, dysputy na przykład, gdy politycy pozornie rozmawiają, a naprawdę każdy wygłasza własne kwestie wcześniej skrupulatnie przygotowane, które niczego konkretnego nie wnoszą w praktykę życia, gdyż ci politycy wcale nie chcą dojść do jakiegokolwiek konsensusu. Podobnie dzieje się w różnych związkach interpersonalnych, w których ma wydawać się, że istnieje żywy, autentyczny dialog, który w istocie jest tylko wymianą komunikatów, informacji, grzecznościowych zwrotów. Tak rozumiany dialog promują także różne instytucje. Pamiętam fundację prowadzoną przez małżeństwo polsko-ukraińskie, która nazywa się nomen omen „Otwarty dialog”. Posiadała ona koncesję na handel bronią i dała się poznać z zaangażowania w antyrządowe protesty totalnej opozycji. Te przykłady uświadamiają, że dialog może być pozorowany, fingowany, symulowany, może być czysto konwencjonalny i rutyniarski.
W opisanych relacjach miał zatem miejsce tylko pseudodialog oparty na banalnej komunikacji, werbalnej i jednostronnej wymianie własnych stanowisk, oczekiwań, czy nawet niejednokrotnie pustych słów, będących tylko fasadą pozornego dialogu. Tymczasem dia – logos, to nie są tylko wypowiedziane słowa w rozmowie, ale zrozumienie „poprzez” (dia po grecku przez, poprzez) słowo, czyli logos. Dialog nie jest wartością samą w sobie, nie jest celem do którego dążymy, ale jest narzędziem tego, co najistotniejsze – zrozumienia.
Tak więc nie dialog jest najważniejszy, nie dialog powinniśmy akcentować - bo on jest werbalnym tworem i może dotyczyć także spraw mało istotnych, albo, jak pisze Umberto Eco, może służyć do „używania do zamaskowania świadectw wizualnych” i nieczystego sumienia, ale najważniejsze jest zrozumienie, które rodzi się z dialogu.
Natomiast zrozumienie, które ma wielopłaszczyznowy charakter, jest podstawą relacji międzyludzkich. Można bowiem bezustannie dialogować. Ludzie przecież nie uciekną od używania języka, ale ponieważ „język ma charakter mylący z samej swej natury”, można prowadzić niekończący się dialog, którego efekty będą mizerne, bądź żadne, czyli że zrozumienie nie pojawi się, choć to zrozumienie jest kamieniem probierczym słów.
Bo właśnie z niezrozumienia, albo inaczej z dialogu, który jest nierzetelny, pozorowany, inscenizowany bądź fałszywy biorą się najpopularniejsze schematy, banały i pozorne oczywistości. A ponieważ dialog, jak wspomniałam, ma wciąż posmak jednego z najważniejszych pojęć współczesnego świata, to tylko nieliczni zorientowali się, że w kontekście źle rozumianego dialogu, mają do czynienia ze stereotypami, których powtarzanie, jak uczy życie, grozi raczej popadnięciem w bezmyślność i ignorancję niż przysporzy mądrości.

Czy zrozumienie jest zawsze możliwe?

Mimo wszystko dialogować trzeba zawsze, przynajmniej podejmować próbę, zwłaszcza, gdy jest realna szansa, że zrozumie się więcej i głębiej. Przyjrzyjmy się choćby tak zwanemu dialogowi pomiędzy różnymi kulturami. W „The Ballad of East and West” Rudyard Kipling pisał: Oh, East is East, and West is West, and never the twain shall meet, [„och, Wschód jest Wschodem, a Zachód Zachodem, i nigdy się nie spotkają”]. Ten znany fragment wiersza różnie jest interpretowany. Być może wyraża on przekonanie, że ów Wschód i Zachód, w sensie zrozumienia wartości, które im przyświecają i ich akceptacji przez dwa odrębne światy, nie zawsze mogą się ze sobą spotkać i siebie zrozumieć. To mogłoby oznaczać, że dialog międzykulturowy i międzyreligijny pomiędzy odrębnymi przestrzeniami życiowymi nie zawsze jest jednak możliwy. Są bowiem religie, są kultury, których, na przykład nie wszyscy Europejczycy, wyrastający w określonym kontekście cywilizacyjnym, spadkobiercy określonego dziedzictwa kulturowego, religijnego oraz tradycji i wspólnoty większości przyjętych wzorców i zachowań - nie są w stanie aksjologicznie zaakceptować. I vice versa – kultura euroatlantycka, w tym chrześcijaństwo jako jej immanentna część, też jest nie akceptowana i rozumiana przez pozostałych mieszkańców naszego globu.
Wiele lat temu wyszła w Niemczech książka Der offeneTempel: die Weltreligionen im Gesprächmiteinander [„Otwarta świątynia. Religie świata w dialogu”] G. Menschinga. Książka ta podejmuje problem wzajemnej percepcji i oceny dokonanej przez każdą z wielkich religii świata (buddyzm, chrześcijaństwo, hinduizm, islam i judaizm). Niestety, z pozycji tej wynika, że zrozumienie poszczególnych religii, ich prawd wiary, doktryny etycznej jest tak naprawdę wciąż powierzchowne, deklaratywne, hasłowe, sloganowe, a więc w gruncie rzeczy pozorne. Analogiczne wnioski można wysnuć z nowszej książki „Religie świata w dialogu pod redakcją” Uda Tworuschki. Lektura tego opracowania pokazuje, że mimo obowiązującej powszechnie kultury dialogu, „inność” nadal odpycha, jest osobna, niezrozumiała, bywa też postrzegana jako zagrożenie, powód do nieufności i podziału.

Ja - TY

Podobnie dzieje się w relacjach międzyosobowych, także tych bardzo bliskich. Dziś mało kto siebie słucha. Rodzice dzieci, dzieci rodziców, mąż żony, nauczyciel uczniów, ksiądz wiernych, wierni Kościoła etc. Owszem, wszyscy mówią, ale są to zaledwie lakoniczne zawiadomienia, suche relacje, ewentualnie krótkie sprawozdania z dnia. Nie ma w nich serca, czułości, zaangażowania, otwartości, serdeczności, a jest za to zniecierpliwienie, poirytowanie, znudzenie, udawanie, interesowność. Czy to jest dialog? Ileż razy słyszałam od wielu osób, że nie rozmawiają ze swoim mężem, dzieckiem, koleżanką lecz wymieniają komunikaty, ewentualnie plotki lub też po prostu mówią o innych, ponieważ to takie łatwe, gdy nie ma się wspólnych tematów, zainteresowań i pasji. Po wielu latach takiego pustosłowia trudno jest o podjęcie dialogu, gdyż nie ma już płaszczyzny spotkania, nie ma wspólnoty, nie ma więzi. Małżonkowie spotykają się, w tak zwanym międzyczasie, w domu, zamienią kilka zdań, aby nie było niezręcznej ciszy, ewentualnie w milczeniu spotkają się w sypialni lub tamże pokłócą się i na tym kończy się ich proces komunikacji. Choć nadal łączy ich często wspólny kredyt, zobowiązania finansowe, dzieci, pozorna wygoda wegetowania, w trakcie której jednak wypalają się, stają się zgorzkniali, smutni, zniechęceni, subdepresyjni lub zmuszają się sami do przybierania kolejnych masek. W takich relacjach nie ma dialogu, bo nie ma zrozumienia, a nie ma zrozumienia, ponieważ nie ma minimum aksjologicznego – postawy przyjaźni. A gdzie nie ma przyjaźni nigdy nie zaistnieje wspólnota, związek, trwała więź.
Dialog zatem nie jest kategorią banalną, choć samo pojęcie, niestety, stało się już banalne, jako słowo-wytrych, słowo-klucz. Dialog jest podstawową metodą poszukiwania prawdy w każdej formie kontaktu, odkrywania prawdy w relacji, wyrażania prawdy w najmniejszym geście. Bo tylko na gruncie dialogu prowadzącego do prawdy może wyrosnąć miłość, ofiarność, przebaczenie, nadzieja, zaufanie, szczerość.

Zamiast konkluzji, proponuję sformułowany przeze mnie „Dekalog dialogu”, który jest syntezą tego, czym dialog powinien być.
1. Dialog musi być prowadzony według zasad logiki i powinien dążyć do odkrycia prawdy, ponieważ „dialog nigdy nie jest i nie może być ubogacaniem prawdy fałszem”.
2. Dialog powinien być ufundowany na prawdzie, nigdy nie na relatywizmie. Jeśli przyjmuję założenie, że rzeczywistość nie może być wewnętrznie sprzeczna, to prawda poznana w dialogu może być tylko jedna, gdyż półprawdy, ćwierćprawdy nie istnieją.
3. Dialog nigdy nie może być narzędziem przemocy, opresji, fałszu, nakładania kolejnych masek, bo taki dialog nigdy nikogo nie nawróci na prawdę i naprawdę.
4. Pierwszym cząstkowym celem dialogu jest wzajemne poznanie stron i idąca za nim postawa przyjaźni, bo tylko z dobrze poznanym i zaafirmowanym można owocnie rozmawiać i dostrzegać dzielące różnice i jednoczące fakty.
5. Trzeba mieć nadzieję, że rzucone w dialogu ziarnko przemiany i prawdy może kiełkować powoli i może kiedyś przynieść oczekiwany owoc. Kiedyś tę postawę nazywano długomyślnością.
6. Udana relacja dialogiczna prowadzi raczej do uświadomienia miejsc i przyczyn rozbieżności w poszukiwaniu prawdy, a nie do wytworzenia przewagi jednej ze stron, w czym pomaga wiedza, że w sztuce dialogu najważniejsze nie jest mówienie, lecz umiejętność słuchania z życzliwością (człowiek ma dwoje uszu do słuchania i jedne usta do mówienia).
7. Dialog musi wyrastać z otwartości i zaciekawienia i prowadzić do postawy wzajemnego szacunku i uznania fundamentalnej prawdy, mówiąc obrazowo językiem religijnym, że wszyscy ludzie są dziećmi jednego Boga i żyją pod wspólnym niebem.
8. Dialog jest pożądaną alternatywę dla relacji antagonistycznych między reprezentantami różnych kultur i dla tolerancji opartej często na obojętności.
9. Dialog nie musi zawsze przybierać formy bezpośredniej. Rolę „interlokutora” spełniają różnorodne przekazy kulturowe takie jak: literatura, muzyka, sztuka, film, a także zachowania: objęcie, przytulenie, pocałunek, uśmiech, uścisk, życzliwe spojrzenie, a nawet dobry humor.
10. Jeśli poznanie i zgłębianie nie prowadzi jednak do zrozumienia, ponieważ godzi w aksjologiczne i ontologiczne fundamenty współistnienia osób, dialog powinno się zamknąć i szukać praktycznych rozwiązań sytuacji, która nie poddaje się dialogowi.

Zdzisława Kobylińska

Źródło: Gazeta Olsztyńska