Jestem dla Nikosia babcią, matką i ojcem

2023-01-22 21:09:32(ost. akt: 2023-01-24 08:49:09)

Autor zdjęcia: Fundacja "Przyszłość dla dzieci"

Ciepła i pełna dobrych uczuć. Serdeczna i opiekuńcza. W życiu nie miała łatwo — w wieku 10 lat zmarła jej mama, rozwiodła się z mężem, bo pił. Ciężko pracowała, ale zawsze najważniejsze były dla niej dzieci. Dziś pani Zofia ma 71 lat i opiekuje się 14-letnim niepełnosprawnym wnuczkiem.
Swym ciepłem i dobrocią zjednuje ludzi. Jej dobre serce sprawia, że wszystko wokół ma inny wymiar — lepszy. Bycie babcią to przecież piękna rola. To zbieranie plonów życia i oddawanie wnukom miłości, którą się pielęgnuje i rozwija przez całe życie. Co oznacza bycie kochającą babcią? Czasem wystarczy po prostu być! Bo miarą miłości jest obecność. Taką babcią na cały etat jest właśnie Zofia Dąbrowska z Olsztyna. Kobieta o wielkim sercu, niezwykle silna, walcząca z przeciwnościami losu. Jej życie mogłoby posłużyć jako scenariusz do filmu…

Nigdy nie miała łatwo
Pani Zofia pochodzi z licznej rodziny. Była ich ósemka dzieci i rodzice. Byli kochającą się rodziną, jednak jak to w życiu bywa, jedna chwila może odmienić życie. Takim momentem była śmierć mamy pani Zofii.
— Mama miała zaledwie 39 lat, jak zmarła — opowiada pani Zofia. — Miała wylew, nie udało się jej uratować. To był dla nas szok. Tata został sam z ósemką dzieci. Najstarsze miało 18 lat, najmłodsze 5… Ja miałam 10 lat, ale doskonale pamiętam naszą rozpacz… Za jakiś czas tata ożenił się ponownie. Trafił na dobrą kobietę, która wychowała nas na dobrych ludzi.
Kiedy pani Zofia poznała swojego przyszłego męża, wierzyła, że będą szczęśliwi. Pobrali się i zaczęło się normalne życie. Na świecie pojawiła się dwójka dzieci: córka i syn. Wydawało się, że wszystko układa się dobrze. Niestety, tak do końca nie było. Mąż kobiety zaczął nadużywać alkoholu. Ich życie zmieniło się w koszmar.
— Postanowiłam się rozwieść — wspomina pani Zofia. — Miałam dość. Postanowiłam, że czas przerwać ten horror. Chciałam normalnego życia, a nie wiecznie pijanego męża, cuchnącego alkoholem. Nie mogłam nigdy na niego liczyć… Już ponad 20 lat jestem po rozwodzie. W życiu człowieka jest wiele złego i dobrego. Różne sytuacje życiowe kształtują nasze osobowości i charakter, jednak trzeba pamiętać, że zawsze i wszędzie trzeba być człowiekiem. Życie nie jest usłane różami, zdarzają się upadki i wzloty. Trzeba jednak zawsze pozytywnie myśleć o przyszłości, być dobrym, szanować i kochać innych ludzi. Ja starałam się tak żyć i uczyłam tego też swoje dzieci.

Zaopiekowała się wnukiem
Życie jednak szykowało dla pani Zofii kolejne niespodzianki. Była szczęśliwa, kiedy została babcią. Pomagała córce w opiece nad synkiem. Chłopiec urodził się zdrowy, dopiero w wieku dwóch lat na skutek wypadku przestał się rozwijać. Diagnoza zabrzmiała brutalnie: mózgowe porażenie dziecięce, niedowład czterokończynowy, padaczka lekooporna. Nikodem ma teraz 14 lat. Niestety od wypadku nie mówi i nie chodzi. Jego rodzice zostali pozbawieni praw rodzicielskich. Nikodemem zaopiekowała się babcia.
— Nikuś jest bardzo chory. Często przebywamy w szpitalach — mówi przez łzy pani Zofia. — Całe życie mam pod górkę… Przez zaniedbania córki stan Nikosia jest właśnie taki. Mały do drugiego roku życia chodził, mówił. Potem spadł z łóżka… Opiekuję się nim od maleńkiego. Jestem przy nim w dzień i w nocy. Jest bardzo ciężko, bo Nikoś ma już 14 lat i waży ponad 40 kilogramów. Ale nie oddam go i nie zostawię. Mówiono mi, żebym oddała go do hospicjum, bo opieka nad nim jest bardzo trudna, ale jak mogłabym to zrobić? Nie wyobrażam sobie bez niego mojego życia. Czuwam nad nim i najbardziej obawiam się, że mógłby odejść… Jego śmierć byłaby dla mnie największym ciosem. Nie potrafiłabym bez niego żyć. Jeśli jego zabraknie, to ja nie mam już po co żyć…
Pani Zofia utrzymuje siebie i chłopca. Koszt leków dla Nikodema to wydatek minimum 200 zł miesięcznie. Do tego dochodzą wydatki związane z wizytami u lekarzy, dojazdy i zakup sprzętu i środków higienicznych. Babcia wozi też wnuczka regularnie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Chłopiec jest też karmiony przez PEG. Babcia robi wszystko, co może, by wnuk był zaopiekowany i szczęśliwy.
— Kocham go najbardziej na świecie i robię wszystko, by był szczęśliwy — tłumaczy jego babcia. — Nikoś lubi spacerować i jeździć tramwajami oraz autobusami. Czasem wsiadamy i jedziemy do końca trasy, a potem wracamy. Wtedy widzę uśmiech na jego twarzy. Lecieliśmy też już cztery razy do syna do Anglii samolotem. Nikodem lubi też oglądać bajki. Mimo że nie mówi, to mamy ze sobą kontakt — wiem, kiedy jest szczęśliwy, a kiedy cierpi. Mamy ze sobą taką niewidzialną więź…

Miłość do wnuka daje siłę
Potrzeby Nikodema są ogromne. Chłopiec jest coraz cięższy i dźwiganie go to dla babci spory wysiłek.
— Życie nas nie rozpieszcza. Pod taką gwiazdą chyba się urodziłam i tak muszę żyć — mówi pani Zofia. — Mam 71 lat i coraz trudniej jest mi się opiekować wnukiem, bo człowiek coraz starszy, a sił ubywa. Nie stać nas też, żeby kupić wszystko, czego Nikodem potrzebuje, żeby to jego życie było łatwiejsze i bez bólu. Wspiera nas olsztyńska Fundacja „Przyszłość dla dzieci”. Czasem kilka nocy nie śpię, bo wnuczek źle się czuje. Żyję tylko dla Nikosia. On wie, że jest kochany. Jak czegoś się boi, mocno ściska mnie za rękę. Gdy się denerwuje, uspokaja się, gdy jestem w pobliżu. Gdy się śmieje głośno, wiem, że jest mu dobrze. Zawsze mnie poznaje i szuka wzrokiem. Nie jest łatwo, ale moja miłość do Nikosia daje mi siłę. Spotykamy też na swojej drodze dobrych ludzi, mamy życzliwych sąsiadów, którzy zawsze pomogą mi pokonać schody z wózkiem. Jeszcze są ludzie, którym los drugiego człowieka nie jest obojętny.
Pani Zofia martwi się jednak, że będzie musiała poddać się zabiegowi usunięcia zaćmy. Niestety nie ma kto jej zastąpić przy wnuku. Mama chłopca nie interesuje się losem syna…
— Przykro mi, że tak jest, ale co mogę na to poradzić… Ja staram się mu wynagrodzić wszystko, być ojcem, matką i babcią — mówi.

Największe marzenie
Czy pani Zofia ma marzenia? Szybko odpowiada, że chciałaby jak najdłużej mieć siły do opieki nad wnukiem. A marzenie ma tylko jedno…
— Tak bardzo marzę, żeby przy naszym bloku zrobiono podjazd dla wózków — mówi. — Prosiłam już w spółdzielni… To dla mnie ogromny problem. W bloku jest winda, ale na zewnątrz te kilka schodów są dla nas ogromną barierą… Sama nie dam rady znieść Nikosia, pomagają sąsiedzi, czasem obcy ludzie… Nie chcę, żeby wnuczek był uwięziony w mieszkaniu. On tak kocha nasze wyjścia. Cieszy się, rozgląda. Musimy też dotrzeć do lekarzy, na rehabilitację. To teraz nasze największe marzenie i żeby zdrowie było, a reszta jakoś sama się ułoży.

Wesprzeć Nikodema możecie tutaj: https://przyszloscdladzieci.org/podopieczny/nikodem-dabrowski/

Joanna Karzyńska