Dr Tomasz Wierzejski: Inflacja jeszcze trochę z nami zostanie

2023-01-10 19:08:15(ost. akt: 2023-01-12 12:28:57)

Autor zdjęcia: pixabay

Inflacja i wysokie ceny są jednymi z najczęściej powtarzanych słów w ostatnich miesiącach. O aktualnych zjawiskach w ekonomii opowiada dr. Tomasz Wierzejski, prodziekana ds. kształcenia Wydziału Nauk Ekonomicznych UWM, zwycięzca plebiscytu na najlepszego belfra UWM w 2020 roku.
Inflacja

Skoro inflacja jest winowajczynią wszystkiego, to zacznijmy od niej. Według danych, które 4 stycznia br. opublikował GUS, inflacja w grudniu 2022 roku wyniosła 16,6 proc. w ujęciu rok do roku wobec konsensusu na poziomie 17,3 proc. W porównaniu z poprzednim miesiącem ceny towarów i usług wzrosły o 0,2 proc. W listopadzie inflacja wyniosła 17,5 proc., przerywając trwającą od marca 2022 roku serię wzrostów.

— Mamy inflację popytową i podażową — wyjaśnia dr Tomasz Wierzejski. Podażowa wynika z tego, że drożeją czynniki produkcji (m.in. źródła energii i koszty pracy), a co za tym idzie rosną koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, które w rezultacie podnoszą ceny swoich produktów. Inflacja popytowa natomiast jest spowodowana tym, że jesteśmy skłonni więcej kupować, a to dzieje się wtedy, kiedy trochę więcej zarabiamy. Jeśli spojrzymy na to, jak w ostatnich kilku latach zmieniały się nasze zarobki, wysokość emerytur czy wsparcie socjalne, widzimy, że w pewnym momencie nieuniknione było podniesienie cen. Ekonomia opiera się na racjonalności – jeśli sprzedający widzą, że kupujący chętnie kupują i są nawet w stanie zapłacić za dany produkt więcej, to podnoszą ceny.

Ceny produktów spożywczych

O ile z niektórych zakupów można zrezygnować albo rozłożyć je w czasie, o tyle artykuły spożywcze są absolutnie niezbędne. Wśród tych, które drożeją najbardziej, są chociażby chleb, masło, olej oraz warzywa. Dlaczego tak się dzieje?

— Jeśli chodzi o produkty spożywcze, to wciąż obowiązuje tzw. tarcza antyinflacyjna, która została przedłużona do końca czerwca – polega ona na zerowej stawce VAT. Jednak widzimy, że pomimo to ceny produktów spożywczych rosną. Jeśli chodzi o wysokie ceny produktów zbożowych, to jest to spowodowane wyższą ceną nawozów wynikającą ze wzrostu cen gazu. Za chwilę będziemy mieli jeszcze większy problem, bo z rynku światowego znika znaczna część podaży ukraińskiego zboża. To również spowoduje, że będzie droższy chleb i wszystkie inne produkty zbożowe. Musimy też pamiętać, że w związku z wojną w Ukrainie nastąpił odpływ pracowników z Ukrainy, których spora część pracowała chociażby w sadach na Mazowszu. W związku z wyższymi cenami energii utrzymanie szklarni też jest droższe. Stąd rosnące ceny warzyw — tłumaczy dr Tomasz Wierzejski.

Ceny energii

Przy cenach energii warto się jeszcze na chwilę zatrzymać, ponieważ to one w ogromnej mierze przyczyniają się do wzrostu cen żywności. Polski przemysł spożywczy oparty jest w przede wszystkim na dużych przedsiębiorstwach, czyli takich, które zatrudniają powyżej 250 osób. A to właśnie one najbardziej odczują wzrost cen prądu.

— Wraz z początkiem 2023 roku oczekujemy podwyżek energii, ponieważ wygasły tarcze. W przypadku gospodarstw domowych obowiązuje limit 2 MWh, co powoduje, że wciąż płacimy stawki – nazwijmy to – rozsądne, chociaż też wyższe. Przedsiębiorstwa nie są tak chronione, a duży przemysł w ogóle, więc to on ucierpi najbardziej. To naturalnie przekłada się na wzrost cen produktów spożywczych — wyjaśnia dr Tomasz Wierzejski.

dr. Tomasza Wierzejskiego, prodziekana ds. kształcenia Wydziału Nauk Ekonomicznych UWM
Fot. UWM
dr. Tomasza Wierzejskiego, prodziekana ds. kształcenia Wydziału Nauk Ekonomicznych UWM

Ekonomia jest nauką społeczną

Dr Tomasz Wierzejski podkreśla, że zawirowania w gospodarce przypadły na rok kampanii wyborczych, a nie od dziś wiadomo, że ekonomia i polityka to dziedziny dość mocno ze sobą powiązane. Warto więc uważnie słuchać, co mówią politycy i nie dać się zwieść obietnicom wyborczym.

— Bardzo często słyszymy od polityków obietnice o zamrożeniu cen, tylko zastanawiam się, co będzie wtedy, gdy je odmrozimy. Odpowiedź jest prosta – będą wyższe. Wzrosty cen na pewno szybko się nie skończą – pozostaje mieć tylko nadzieję, że ich dynamika nieco wyhamuje. Trzeba też trzymać kciuki za czynniki zewnętrzne – oby nie było eskalacji wojny w Ukrainie czy nawrotu pandemii Covid-19, bo przyznam szczerze, że z niepokojem patrzę na to, co dzieje się teraz w Chinach — mówi dr Tomasz Wierzejski.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło

Prodziekan WNE ds. kształcenia jest z natury pozytywną osobą, więc to optymistyczne nastawienie stara się zachować również w przypadku trudnych gospodarczo czasów. Uważa, że wysokie ceny mogą zmusić nas do rozsądnych zachowań, które pozwolą nam nie tylko zaoszczędzić pieniądze, ale także pomóc naszej planecie.

— Jeśli spojrzymy na wskaźniki marnowania żywności, to na czele stawki znajduje się chleb. Być może wysokie ceny pieczywa spowodują, że nie będziemy wyrzucać połówki czerstwego chleba, tylko postaramy się go jakoś spożytkować lub kupować go mniej. To samo, jeśli chodzi o ubrania, których produkcja jest bardzo nieekologiczna. Może damy się przekonać, że jeśli ma się trzy swetry, a nie dwadzieścia trzy, to też można bez przeszkód funkcjonować — podsumowuje dr Tomasz Wierzejski.

Źródło: UWM