POŻEGNANIE MIROSŁAWA HERMASZEWSKIEGO
2022-12-27 17:13:47(ost. akt: 2022-12-27 17:19:08)
W środę 21 grudnia na warszawskim cmentarzu Powązkowskim Wojskowym oficjalny pogrzeb państwowy zakończył ziemski etap życia pierwszego polskiego kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego. Napisałem: ziemski, ale przecież także kosmiczny…
Władze państwowe, samorządowe, organizacje społeczne, wychowankowie – piloci, działacze organizacji kresowych i upamiętniających ludobójstwo Polaków na Wołyniu, skąd wywodził się zmarły w zeszły poniedziałek generał brygady, oddadzą hołd człowiekowi, którego lot w kosmos przed 44 laty („A imię jego czterdzieści i cztery” – Adam Mickiewicz...) zapewnił Polsce miejsce w szeregu czterech pierwszych krajów na świecie reprezentowanych w przestrzeni kosmicznej: po ZSRS, USA i Czechosłowacji. Kreślę te słowa o Mirosławie Hermaszewskim jako Polak i jako jego zięć. Jako jego rodak jestem wdzięczny za jego dokonania pilota, komendanta dęblińskiej „Szkoły Orląt”, ale też dowódcy 11 Pułku Myśliwców w mieście, z którym był szczególnie związany – Wrocławiu. Nie mówiąc już o polskim podboju kosmosu, który stał się jego udziałem.
Jako Polak również jestem wdzięczny za to, co robił przez szereg ostatnich lat, będąc już na emeryturze, upamiętniając pamięć o ludobójstwie Polaków na Wołyniu (ale też i częściowo Podolu), na wschodnich kresach Rzeczpospolitej z rąk ukraińskich szowinistów. Stamtąd pochodził, tam „w rzezi Wołynia” zginał jego ojciec, bracia ojca, rodzony dziadek, w sumie prawie 20 osób z rodziny! Nigdy o nich nie zapomniał, starał się o nich mówić, dawać świadectwo, a jego głos, jako osoby publicznej, pierwszego polskiego kosmonauty, czasem przebijał mury milczenia, obojętności i strachu związanego z tymi zbrodniami.
Od jego lotu w kosmos minęły ponad cztery dekady, a do dziś Mirosław Hermaszewski dzierży lotnicze rekordy Polski:
1. rekord wysokości lotu: 363 kilometry,
2. prędkości lotu: 28 tys. km na godzinę, czyli ok. 8 km/sek.,
3. długotrwałości lotu: 190 godzin 3 minuty 4 sekundy,
4. długości przebytej trasy: 5 273 257 km.
Jako Polak również jestem wdzięczny za to, co robił przez szereg ostatnich lat, będąc już na emeryturze, upamiętniając pamięć o ludobójstwie Polaków na Wołyniu (ale też i częściowo Podolu), na wschodnich kresach Rzeczpospolitej z rąk ukraińskich szowinistów. Stamtąd pochodził, tam „w rzezi Wołynia” zginał jego ojciec, bracia ojca, rodzony dziadek, w sumie prawie 20 osób z rodziny! Nigdy o nich nie zapomniał, starał się o nich mówić, dawać świadectwo, a jego głos, jako osoby publicznej, pierwszego polskiego kosmonauty, czasem przebijał mury milczenia, obojętności i strachu związanego z tymi zbrodniami.
Od jego lotu w kosmos minęły ponad cztery dekady, a do dziś Mirosław Hermaszewski dzierży lotnicze rekordy Polski:
1. rekord wysokości lotu: 363 kilometry,
2. prędkości lotu: 28 tys. km na godzinę, czyli ok. 8 km/sek.,
3. długotrwałości lotu: 190 godzin 3 minuty 4 sekundy,
4. długości przebytej trasy: 5 273 257 km.
Mój teść był autorem książki napisanej przez niego osobiście, bez żadnej dziennikarskiej pomocy „Ciężar nieważkości”. Przypominam o tym, bo ta, napisana świetną polszczyzną, książka pokazała, że kosmonauta, a więc „ścisłowiec”, który musi znać fizykę, matematykę, chemię itd. może jednocześnie mieć bardzo rozwiniętą humanistyczną wrażliwość. Żałuję, że generał Hermaszewski nie napisał więcej książek, bo pióro miał świetne. Bardzo dużo czytał, miał olbrzymią bibliotekę, były to książki z różnych dziedzin – i stanowiły dobry temat do rozmów.
Po 13 grudnia 1981 ze zdumieniem dowiedział się, że bez jego wiedzy i zgody zapisano go do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Niektórzy mu to wypominają, tymczasem władza „zaocznie” chciała wykorzystać popularność pierwszego Polaka kosmonauty.
Prywatnie generał był troskliwym mężem i ojcem Mirka i Emilii, a także czworga wnucząt: Julii, Amelii, Emilii i Stasia, który był jego oczkiem w głowie.
Będzie go brakowało. Na pewno pozostanie w pamięci Polaków. Ale także tych, którzy na całym świecie pasjonują się podbojem kosmosu przez człowieka. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym – gdzieś tam wysoko, w przestworzach – które tak lubił podbijać i w nich być. R.I.P.
Ryszard Czarnecki
Po 13 grudnia 1981 ze zdumieniem dowiedział się, że bez jego wiedzy i zgody zapisano go do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Niektórzy mu to wypominają, tymczasem władza „zaocznie” chciała wykorzystać popularność pierwszego Polaka kosmonauty.
Prywatnie generał był troskliwym mężem i ojcem Mirka i Emilii, a także czworga wnucząt: Julii, Amelii, Emilii i Stasia, który był jego oczkiem w głowie.
Będzie go brakowało. Na pewno pozostanie w pamięci Polaków. Ale także tych, którzy na całym świecie pasjonują się podbojem kosmosu przez człowieka. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym – gdzieś tam wysoko, w przestworzach – które tak lubił podbijać i w nich być. R.I.P.
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez