Święta mają dla nas wyjątkowe znaczenie

2022-12-25 20:00:00(ost. akt: 2022-12-23 14:36:18)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Miłość ślubowali sobie w pierwszy Dzień Bożego Narodzenia. Na dziecko czekali przez kilka lat. Wierzyli, że w ich życiu pojawi się ta upragniona istota. Czekali na cud... i ten zdarzył się w pewien wigilijny poranek. Był 24 grudnia, gdy na świecie pojawiła się Karolinka. Dziś są już pięcioosobową rodziną - wymarzoną i szczęśliwą.
Ewelina i Piotr są małżeństwem od 17 lat. Na ślubnym kobiercu stanęli 25 grudnia 2005 roku, przysięgając sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską.

— Poznaliśmy się w pociągu. Ja jeździłem już do pracy a Ewelina do ostatniej klasy Liceum — opowiada pan Piotr. — Od razu mi się spodobała, jednak wstydziłem się zapytać się jej czy się ze mną umówi. Na szczęście pomógł przypadek. Kiedy Ewelina schodziła po stopniach pociągu, obcas utkwił jej w kratce. Podbiegłem i pomogłem. Zaczęliśmy rozmawiać i tak to się zaczęło... Po kilku spotkaniach już byłem pewny, że to miłość mojego życia.

Wzięli ślub w Boże Narodzenie

Przez dwa lata spotykali się jeszcze jako para. Oboje dojeżdżali cały czas do pracy pociągiem. I to właśnie w pociągu pan Piotr oświadczył się pani Ewelinie.

— Zdecydowaliśmy, że pobierzemy się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia — mówi pani Ewelina. — Od dziecka uwielbiałam te święta. Są takie magiczne. Kiedy stanęliśmy w kościele przed ołtarzem aż łzy mi się kręciły. Pięknie udekorowany kościół, kolędy, a w żłóbku mały Jezus. Mówiąc słowa przysięgi głos mi drżał ze wzruszenia. Wiedziałam, że przy Piotrze będę szczęśliwa... To wspaniały, dobry człowiek. Kiedy patrzyłam na żłóbek, marzyłam, że i my doczekamy potomstwa i staniemy się cudowną rodziną.
— Mróz był straszny. Zimno było ale w sercu człowiek czuł taką radość — wspomina pan Piotr. — Mieliśmy piękny ślub, a atmosfera Świąt jeszcze bardziej podkreślała ten cudowny dzień.

Dwie kreski na teście

W ich sercu było też ogromne pragnienie posiadania potomstwa. Małżonkowie rozpoczęli starania o dziecko. Niestety, los nie był dla nich łaskawy. Dwukrotnie ciąży nie udało się utrzymać. Jednak oni wciąż mieli wiarę, że tak jak po burzy wychodzi słońce, tak i dla nich nadejdzie ten szczęśliwy dzień, że rodzina się powiększy. I w końcu los się uśmiechnął. Test ciążowy pokazał dwie upragnione kreski, a na monitorze aparatu usg ujrzeli swoje dziecko i usłyszeli bicie jego małego serduszka.

— W życiu wielu kobiet chwila, gdy zobaczą na teście ciążowym upragnione dwie kreseczki, staje się jednym z najpiękniejszych i wzruszających momentów. Jej wspomnienie pozostaje na zawsze w pamięci — zapewnia pani Ewelina. — Ten moment wydaje się być początkiem nowej rzeczywistości, która ma doprowadzić do cudu narodzin. Tak często bywa, ale nie zawsze. Niektóre z przyszłych mam muszą pożegnać swoje dziecko zbyt szybko. Poronienie jest dla nich bezlitosnym wyrokiem, potężnym ciosem od losu, z którym niezwykle trudno jest się pogodzić. I choć malutkie, nowe życie trwało tak krótko, pozostaje po nim pamięć na zawsze, ból i tęsknota. Złagodzić ją może jedynie czas i cud, którym są narodziny małej istoty. Przyjście na świat upragnionego dziecka jest największym prezentem, jaki rodzice mogą dostać od życia. Bo czasem w życiu zdarza się tak, że nie wszystko układa się po naszej myśli. Wierzyliśmy, że tym razem się uda, że nasze modlitwy zostaną wysłuchane, a upragnione dziecko przyjdzie na świat zdrowe.

Wigilijny cud

Na każde badanie małżonkowie chodzili razem. Nie chcieli poznać płci dziecka. Dla nich najważniejsze było to, że upragnione dziecko rozwija się prawidłowo. Bardzo się ucieszyli, kiedy lekarz wyznaczył termin porodu na 20 grudnia.
— Cieszyliśmy się, że święta spędzimy w domu już w trójkę — opowiadają.— Lekarz uprzedził nas, że poród może się rozpocząć kilka dni wcześniej lub później, jednak my uwierzyliśmy, że to będzie 20 grudnia. Im bliżej terminu tym bardziej byliśmy podnieceni. Wszystko było gotowe, jednak w wyznaczonym dniu nic się nie zadziało... Jednak w nocy z 23 na 24 grudnia rozpoczęła się akcja porodowa.
Tuż po godzinie 13 ciszę szpitalnej sali przerwał głośny krzyk. Na świecie pojawiła się mała istotka. Drobne ciałko ważyło 2.550 i mierzyło 51 centymetrów.

2,5 kilograma szczęścia

Położna pokazała Ewelinie córkę. Piękna chwila dla matki - wzruszająca i jedyna. Pierwsze spotkanie matki z dzieckiem.

— Jej zawieszony wzrok na mnie jakby myślała "kto to jest? To u niej było mi tak dobrze? Czy to ona mówiła do mnie? I dlaczego się tak na mnie patrzy?"— mówi wzruszona mama. — Trzymałam ją, a ona patrzyła mi prosto w oczy swoimi pięknymi oczkami. Nie umiałam określić emocji jakie mi w tamtej chwili towarzyszyły. Płakała i ja płakałam. I wtedy poczułam jaki świat jest piękny. Mając przy sobie tą małą istotkę ze swojej krwi, z ciała czujesz, że jesteś już kimś innym, że to doświadczenie i nowa rola zmieniła cię na zawsze. Czy tego chcesz, czy nie — zapewnia.

Podobnie było z Piotrkiem. Kiedy wziął na ręce i przytulił swoją córkę nie potrafił przez długi czas opanować łez.

— Z zaspanej buźki biło zaciekawienie. Przytuliłem się do niej i zacząłem przyglądać się rozmiarom moich rąk i rączek tej istotki — opowiada o pierwszym spotkaniu ojca i córki. — Pomyślałem, że oto zdarzył się cud. Cud, który zdarzył się już miliardy razy na świecie. Najpopularniejszy i zarazem najbardziej unikalny cud życia. Diamentem, który na mnie czekał było po prostu bycie w tym doświadczeniu. Poczucie jego siły i siły własnej. Cud, na który tak długo czekaliśmy - dodaje.

Ewelina, Piotr i Karolinka swoje pierwsze wspólne Święta Bożego Narodzenia spędzili w szpitalu. Nie przeszkadzało im, że zamiast przy stole i choince w domu są na sali szpitalnej. Dla nich to najpiękniejsze święta, o których zawsze będzie przypominać im córka.

- Dla nas święta Bożego Narodzenia mają podwójny wymiar - mówią małżonkowie. - To święta, podczas których najbliżsi spotykają się przy świątecznym stole, dzielą się opłatkiem, radują, ale też dzień narodzin naszej córki i nasza rocznica ślubu - tłumaczą.

Dzieci to największe szczęście

Karolinka ma już 11 lat, 5 lat temu na świecie pojawiło się jeszcze dwóch chłopców - bliźniaki. Rodzinny dom tętni teraz pełnią życia a rodzice co chwila patrzą na swoje pociechy ze wzruszeniem.

— Każdego dnia dziękujemy, że mamy tak wspaniałe dziećmi — mówią małżonkowie. — Bycie rodzicem to najwspanialsza rola życiowa. Może nie zawsze w życiu wszystko wychodzi, może czasem popełnialiśmy jakieś błędy wychowawcze, ale zawsze chcieliśmy i chcemy dobrze dla swoich dzieci. Nie ma chyba większej miłości i wspanialszej relacji niż rodzica z dziećmi. Jesteśmy z nich bardzo dumni i szczęśliwi, że je mamy. Kiedy idziemy do kościoła w święta, klękamy całą rodziną przed stajenką z malutkim Jezusem i dziękujemy za naszą rodzinę. Ktoś na górze dał nam najpiękniejszy dar: naszą miłość i nasze dzieci. Nie wyobrażamy sobie życia bez naszych dzieci. Zasypiamy żegnani buziakami i budzimy się dotykiem małych rączek. Wszystko jest chyba zapisane gdzieś na górze... Nasza historia pokazuje, że warto marzyć i wierzyć. Że jeśli nasze szczęście nie przychodzi, to jednak gdzieś, kiedyś na nas czeka. Jeśli nie jutro, za tydzień czy miesiąc, to za rok czy dwa. A wtedy to szczęście w postaci dziecka daje taką siłę i moc, że można góry przenosić. Wtedy taka kumulowana miłość do dziecka wybucha ze zdwojoną siłą i jest bardzo dojrzała...

W Wigilię naprawdę zdarzają się cuda. Czasami są duże, napawające nadzieją, czasami wywołujące uśmiech małe cudziki. Karolinka jest cudem, który przyszedł na świat właśnie w ten magiczny dzień. Dzień, w którym zapominany o sporach, dzielimy się opłatkiem i spędzamy czas w gronie swoich najbliższych.