Nie robią tego dla nagród. Pomoc zwierzętom mają w genach

2022-12-25 10:00:45(ost. akt: 2022-12-23 14:56:29)
od lewej: Ewa Ciechanowska, Marzena Łaskowska i Dorota Jagłowska

od lewej: Ewa Ciechanowska, Marzena Łaskowska i Dorota Jagłowska

Autor zdjęcia: Ada Romanowska

To brudna robota, ale dająca satysfakcję i spełnienie. I szczerą miłość. Pierwszy raz na Warmii i Mazurach doceniono ludzi pomagającym bezdomnym zwierzętom. Przyznano im Nagrody Przyjaciela Zwierząt „Cztery Łapy”.
Zwierzę nie może być chwilowym kaprysem czy zachcianką. To żywe stworzenie, które czuje i cierpi, gdy traci dom. Powinniśmy o tym pamiętać zwłaszcza przed świętami, kiedy zwierzaki wydają nam się najlepszym prezentem. Kiedy jednak dorastają, zaczynają psocić, nie są nam już potrzebne. I trafiają do schronisk albo jeszcze gorzej — do lasów czy po prostu wyrzucane są na ulice. Oczywiście powodów bezdomności zwierząt jest więcej. Najczęściej ich nieszczęściu winny jest człowiek. Ale ludzie niosą też pomoc i dają schronienie zagubionym zwierzakom. Często robią to bezinteresownie, z potrzeby serca. I właśnie takie osoby zostały wyróżnione Nagrodą Przyjaciela Zwierząt „Cztery Łapy”. Wśród nich jest m.in. Stowarzyszenie Cztery Łapy z Olecka, które tworzą trzy pozytywnie zakręcone dziewczyny: Ewa, Marzena i Dorota.

— Najkrócej można o nas powiedzieć, że jesteśmy wariatkami, które urwały się z choinki. A tak na poważnie: musimy pomagać zwierzętom, bo to w nas siedzi. Każda z nas ma adaptowanego zwierzaka, i to nawet niejednego! A wszystko zaczęło się od trudnych chwil w życiu. Pamiętam, że kilka lat temu miałam smutny czas, a były wtedy święta Bożego Narodzenia. Szukałam czegoś, co postawi mnie na nogi i da mi wiatr w żagle. A że zawsze kochałam zwierzęta, a mój tata był leśnikiem, więc nie mogłam wymyślić niczego innego. U mnie w domu bywały sarny, koty karmione strzykawkami i buteleczkami… Pomoc zwierzętom po prostu mam w genach — opowiada Marzena Łaskowska z Olecka. — Odezwałam się do grupy wolontariuszy pomagającej zwierzętom i zostałam zaproszona na dyżur. Zaczęłam od sprzątania kojców, więc od brudnej roboty. I tak zaczęła się moja przygoda, która miała trwać chwilę, a trwa już cztery lata. Przy tej brudnej robocie było zwierzę, które potrzebowało mojej miłości. A może ja bardziej potrzebowałam wtedy miłości tego zwierzaka?

— Gdy mamy zakręt życiowy, szukamy czegoś, co nas pociągnie do przodu. A gdy widzi się, że to, co robimy, owocuje, nie można przejść obok tego obojętnie. Same też kwitniemy. Ale takiej wrażliwości nie można się nauczyć. To wręcz nadwrażliwość, z którą trudno się żyje w normalnych warunkach. Ja jako dziecko już nosiłam to w sobie. Pamiętam, jak czterdzieści lat temu rakarze wyłapywali psy. To było okropne — wspomina Ewa Ciechanowska z Olecka. — Po wielu latach przyszedł moment, kiedy byłam na urlopie zdrowotnym i miałam mnóstwo czasu na przemyślenia. I wymyśliłam, że muszę pomagać zwierzętom.
I dodaje: — Każda z nas ma rodziny i obowiązki zawodowe. Jesteśmy nauczycielkami, ale bardzo ciężko pracujemy też w naszym stowarzyszeniu. Dużo mówimy o potrzebach zwierząt, ale mówić można, a my dajemy jeszcze przykład. Gdy przyjeżdżamy do szkoły ze zwierzakiem, młodzież widzi, jakie on ma potrzeby. I to chwyta za serce. A później młodzi ludzie chcą być wolontariuszami. Chodzą na spacery, sprzątają kojce, a nawet adoptują zwierzęta. To niesamowity łańcuszek.

Najlepsza adopcja w życiu


Ewa z Marzeną najpierw działały nieformalnie, później postanowiły sformalizować swoje działania i tym sposobem zrodziło się Stowarzyszenie Cztery Łapy. Dołączyła do nich Dorota Jagłowska.

— Dorota najpierw adoptowała od nas psiaka, a potem wsiąkła w pomaganie zwierzętom. Stawała dosłownie na rzęsach, żeby ratować bezdomne psy i koty — podkreśla Marzena. — Dlatego ją adoptowałyśmy i dzięki temu działamy we trzy. Żartujemy, że to najlepsza adopcja w naszym życiu.

— W czasie pandemii dziewczyny poprosiły mnie o pomoc, bo były uziemione — opowiada Dorota Jagłowska. — Zgodziłam się, choć miałam w głowie mnóstwo wymówek. Bo pracowałam, nie miałam czasu… Myślałam, że będzie to tylko kilka dyżurów i ucieknę. Do dziś jednak „siedzę” na kojcach, ile mogę. Ale jak tego nie kochać? Wszystkie zwierzęta kochają mnie z wzajemnością. Miałam nawet gołębia, który był nielotem i chodził za mną jak pies. Już go nie ma, odszedł ze starości. Miał na imię Felicjusz. Wołałam go, a on biegł do mnie przez całe pole. Coś niesamowitego!

Wycałowana przez psy


Nagroda Przyjaciela Zwierząt „Cztery Łapy” trafiła w ręce nie tylko stowarzyszeń i instytucji, ale też osób indywidualnych. Jedna z nich jest Róża Olszewska, która jest wolontariuszką Schroniska dla Zwierząt w Olsztynie.

Róża Olszewska ze swoimi podopiecznymi
Fot. Ada Romanowska
Róża Olszewska ze swoimi podopiecznymi

— Jeszcze zanim przeszłam na emeryturę, dostałam w prezencie poradnik o tym, co można robić, gdy już będę emerytką — opowiada pani Róża, która pracowała w zakładzie drobiarskim. — Były tam na przykład pomysły na wolontariat w domu dziecka i w hospicjum. Jestem dzieciarą, więc nie dałabym rady emocjonalnie. Na pomoc przy osobach chorych nie pozwala mi zdrowie. Padło więc na psy. Na początku nie wiedziałam nawet, gdzie jest to schronisko. Miałam wrażenie, że w zupełnie innej części Olsztyna. Ale od czego jest internet? Obejrzałam mapy, a później za pomocą nawigacji przyszłam tu piechotą. I tak przychodzę codziennie. Mam satysfakcję, że robię coś pożytecznego. Gdy zaczynałam tu przychodzić, planowałam być około godzinę. Te ogonki merdające, te mordki uśmiechnięte. To jest największa nagroda! Chodzę tu bez okularów, choć powinnam, bo jestem tak wycałowana przez psy, że pewnie nic bym nie widziała.

Warto doceniać


Nagroda zostało przyznana przez samorząd województwa.

— Wiemy z ustawy o ochronie zwierząt, że sprawami bezdomnych zwierząt powinna zajmować się gmina. I tak się dzieje, choć wychodzi to raz lepiej, raz gorzej. Dlatego niezbędni są wolontariusze i stowarzyszenia, które mogą prowadzić schroniska — zauważa Jolanta Piotrowska, członek zarządu województwa. — Dobrze, że są ludzie, którym nie jest obcy los zwierząt. Warto ich doceniać za pomoc naszym braciom mniejszym. Bo robią to z ogromnym zaangażowaniem i bezinteresownością.

Poza Stowarzyszeniem Cztery Łapy i Różą Olszewską, nagrody otrzymali również Giżyckie Stowarzyszenie Brat Kot, Stowarzyszenie Przygarnij Psiaka Lub (i) Kociaka, Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt Przytul Psisko, Polskie Radio Olsztyn, Anna Kamińska, Justyna Chrząszcz-Mleczko, Barbara Zarudzka i Barbara Kułdo.

Fot. Ada Romanowska

Fot. Ada Romanowska

ADA ROMANOWSKA