Olsztyn stawia na inwestycje

2022-12-19 18:21:17(ost. akt: 2022-12-19 18:26:16)
Budowa nowej linii tramwajowej i remont hali Urania to jedne z największych miejskich inwestycji ostatnich lat. Przed nami remont planetarium i budowa ul. Nowobałtyckiej.

Budowa nowej linii tramwajowej i remont hali Urania to jedne z największych miejskich inwestycji ostatnich lat. Przed nami remont planetarium i budowa ul. Nowobałtyckiej.

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Które polskie miasto jest najbardziej zadłużone? Ile kosztuje nas obsługa zadłużenia? Gdzie w skali kraju zaplanowano największe wydatki inwestycyjne? Na te pytania odpowiada raport przygotowany przez Fundację Wolności. Jak na tle innych miast wypada Olsztyn?
Fundacja Wolności to niezależna organizacja pozarządowa, której misją jest „społeczna kontrola przestrzegania prawa i dążenie do jakościowych zmian działalności organów władzy publicznej w interesie obywateli”. Niniejszy podmiot przeanalizował kondycję finansową osiemnastu polskich miast o statusie wojewódzkim. Gwoli ścisłości podkreślmy, że podstawowym kryterium oceny były projekty budżetów poszczególnych miast na rok 2023 oraz Wieloletnia Prognoza Finansowa.

„Zadłużenie jest najgorszą formą ubóstwa” (Thomas Fuller)

9 mld zł – to łączna suma, na jaką zadłużą się polskie miasta w latach 2022-2023. Na szczycie niechlubnej listy znajduje się Kraków, którego dług wzrośnie o ponad 2,3 mld zł. Tuż za grodem Kraka plasują się Poznań (ponad 1 mld zł) i Gdańsk (niecałe 990 mln zł). Najmniej wzrośnie zadłużenie Szczecina (nieco ponad 39 mln zł), Katowic (nieco ponad 46 mln zł) i Olsztyna (nieco ponad 56 mln zł). Gdy jednak pod uwagę weźmiemy stosunek długu do dochodów, to stolica Krainy Tysiąca Jezior ma najniższy wskaźnik zadłużenia w całym kraju (17 procent).
Pod tym względem jesteśmy niekwestionowanym liderem. Dość powiedzieć, że drugie w zestawieniu Katowice mogą pochwalić się zadłużeniem na poziomie 31 procent rocznych dochodów. Poniżej 50 procent mają jeszcze tylko Warszawa (34 procent) i Białystok (43 procent). Nawiasem mówiąc, Lublin, Toruń, Wrocław, Łódź, Kraków i Szczecin zanotowały zadłużenie przewyższające 80 procent rocznych dochodów!
Historyczna stolica księstwa pomorskiego z racji wskazanego powyżej najmniejszego zadłużenia w skali kraju (nieco ponad 39 mln) w oczywisty sposób najlepiej wypada, gdy pod uwagę weźmiemy przyrost długu na jednego mieszkańca. W przypadku Szczecina jest to 98 zł na osobę. Drugie i trzecie miejsce zajmują odpowiednio Katowice (160 zł) i Białystok (190 zł). Następny w raporcie jest Olsztyn (328 zł), za plecami którego znalazła się Warszawa (538 zł) i Bydgoszcz (671 zł). Na przeciwległym biegunie znajdują się Poznań (2 028 zł), Gdańsk (2 102 zł) i mający o czym myśleć Kraków (2 966 zł).

A długi rosną

Autorzy raportu zwracają uwagę na fakt, że „wzrost stóp procentowych pociągnął za sobą dramatyczny wzrost oprocentowania, a więc i odsetek płaconych od kredytów pożyczek i obligacji”.
Jako że obsługa długu ma swoją wymierną cenę, to powodów do zadowolenia nie ma miasto stołeczne (342 mln zł) oraz Kraków, który z tego tytułu zapłaci 390 mln zł. Najmniej odsetek zapłacą Olsztyn (niespełna 19 mln zł), Gorzów Wielkopolski (26,5 mln zł) oraz Zielona Góra (niecałe 28 mln zł). Równie dobrze stolica Warmii i Mazur wypada, gdy koszty odsetek porównamy z wydatkami zaplanowanymi na 2023 rok. Niecały 1 procent to wynik, którego mogą pozazdrościć nam wszystkie polskie miasta wojewódzkie.
Bardzo dobrze pod tym względem wygląda też Warszawa (1,45 procenta) i Gdańsk (1,63 procenta). Koszty odsetek największą cześć budżetu będą stanowić w Lublinie (5,94 procenta), Toruniu (5,55 procenta) oraz Krakowie (4,94 procenta). Kraków, Lublin i Toruń to też miasta, w których obsługa zadłużenia w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest największa w skali kraju. W tym wypadku mówimy o kwotach rzędu 400-500 zł. Dla porównania najlepiej pod tym względem wyglądają Gdańsk (162 zł), Bydgoszcz (160 zł) i naturalnie Olsztyn, którego mieszkańcy wedle wyliczeń zapłacą 110 zł.

Inwestycji ci u nas dostatek

Optymistycznie z punktu widzenia olsztynian wygląda także zestawienie, w którym podsumowano wydatki majątkowe zaplanowane przez poszczególne miasta w przyszłym roku. I choć w wymiernych liczbach najwięcej na tenże cel przeznaczą Warszawa (ponad 3 mld), Łódź (ponad 1,7 mld zł) i Kraków (ponad 1,6 mld zł), to Olsztyn z sumą 701 mln plasuje się na ósmym miejscu w skali kraju. Wyprzedzamy chociażby Szczecin (658 mln zł), Bydgoszcz (573 mln zł) i Lublin (437 mln zł). Na szarym końcu w rzeczonym rankingu znajdują się Opole (238 mln zł), Kielce (263 mln zł) i Toruń (328 mln zł). Kwota, którą Olsztyn zamierza przeznaczyć na inwestycje, stanowi aż 35 procent wszystkich wydatków budżetowych (żadne inne miasta nie przekroczyły 30 procent). Ba, w Warszawie na cele inwestycyjne planują przeznaczyć nieco ponad 13 procent wydatków budżetowych.
To jednak nie koniec dobrych wiadomości, albowiem w Olsztynie w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydatki majątkowe wyniosą ponad 4 tys. zł. W przypadku drugich w tabeli Katowic mówimy o kwocie rzędu 2 700 zł. Zestawienie zamykają Lublin, Białystok i Kielce, których wydatki majątkowe w przeliczeniu na jednego obywatela będą oscylować w granicach 1 300 zł.

Michał Mieszko Podolak

O komentarz do analizy przygotowanej przez Fundację Wolności poprosiliśmy prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza.

Raport fundacji pokazuje, że obrana przez Olsztyn droga jest właściwa. Konsekwentnie realizujemy strategię rozwoju miasta, która dzisiaj opiera się o kapitał społeczny mieszkańców, współpracę instytucji i organizacji pozarządowych, jak również profesjonalizm urzędników.
Kluczem do sukcesu jest też to, że wykorzystujemy niepowtarzalną szansę, jaką daje nam przynależności do UE. Skądinąd twarde dane pokazują, że Olsztyn jest liderem w zakresie umiejętnego wykorzystywania środków unijnych. Dzięki temu możemy realizować projekty, chociażby w ramach strategii rozwoju transportu publicznego, które zostały przygotowane w poprzednim dziesięcioleciu. Mówię m.in. o przywróceniu tramwajów, które w Olsztynie jeździły w latach 1907-1965.
Tylko w ostatnim okresie, tj. w latach 2014-2020, na transport publiczny wydaliśmy 663 mln zł. Recz jasna 85 procent kosztów kwalifikowanych pochodziło z dotacji unijnych. Teraz na działania związane z transportem publicznym planujemy przeznaczyć 530 mln zł. Środki z UE w z dużej mierze wykorzystamy na tzw. transformację klimatyczną oraz energetyczną. Są to obszary, które będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłych pokoleń.
Przyszłoroczny budżet, jeżeli chodzi o inwestycje, istotnie będzie rekordowy. 700 mln zł to kwota, której w Olsztynie nigdy jeszcze nie było. Poza transportem stosowne środki zostaną przeznaczone na budowę hali widowiskowo-sportowej, budowę ulicy Plażowej, modernizację ulicy Pstrowskiego (środki ze Funduszu Inwestycji Strategicznych). Nie sposób nie wspomnieć także o budowie pięciu budynków socjalnych przy ulicy Towarowej, jak również tzw. noclegowni, w której schronienie będą mogli znaleźć najbardziej potrzebujący.
Łyżką dziegciu są koszty związane z obsługą zaciągniętych kredytów. Z tym problemem oczywiście borykają się wszystkie miasta, ale fakt, że w tym roku ze względu na inflację z 3 mln zrobiło się 13 mln, jest niezwykle bolesny.
Niemniej jednak w przyszłość patrzę z optymizmem. Przede wszystkim ze względu na fakt, że gospodarowanie w naszym samorządzie odbywa się w sposób racjonalny, przemyślany i efektywny. Nie można naturalnie zapominać o mieszkańcach Olsztyna, którzy podczas licznych spotkań i konsultacji wydatnie przyczynili się do opracowania strategii rozwoju miasta, którą jako prezydent wraz z radą miasta staram się konsekwentnie realizować.

Źródło: Gazeta Olsztyńska