Skandal korupcyjny w europarlamencie

2022-12-19 10:00:00(ost. akt: 2022-12-19 10:49:01)

Autor zdjęcia: Krystian Maj/KPRM

Oj, dzieje się w Brukseli, dzieje. Kreślę ten artykuł tuż po odwołaniu Evy Kaili, socjalistki z Grecji, z funkcji wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Ta dymisja jest efektem wielkiej afery korupcyjnej, która mogłaby być kanwą nie tylko sensacyjnego filmu dokumentalnego, ale też niezłej fabuły rodem z Hollywood. Setki tysięcy euro w reklamówkach, pranie brudnych pieniędzy na masową skalę, zarzuty o „zorganizowaną przestępczość”, włoski narzeczony pani wiceprzewodniczącej PE plus jeszcze w tle włoski lobbysta funkcjonujący w Brukseli, a poprzednio przez trzy kadencje europoseł, wreszcie uciekający samochodem z pieniędzmi ojciec pani wiceprzewodniczącej… Nic, tylko materiał dla dobrego scenarzysty.

Hollywood Hollywoodem, ale nam na Starym Kontynencie do śmiechu nie jest. Oto bowiem mamy do czynienia z jedną z największych afer w instytucjach UE od czasu zdymisjonowania Komisji Europejskiej przed ponad 20 laty. Wtedy była to równie wielka, medialna afera. Między innymi komisarz Edith Cresson z Francji, byłej premier, zarzucano zatrudnienie swego kochanka z zawodu dentysty na etacie jej doradcy – jako żywo nie miał doradzać jednak w sprawach stomatologicznych… Skądinąd francuska komisarz też była socjalistką, tak jak grecka europosłanka i wiceprzewodnicząca europarlamentu. Zbieg okoliczności? Już widzę krytyków, którzy mówią o „czerwonej burżuazji”.

Tymczasem dosłownie parę godzin temu do dymisji podała się inna bardzo ważna figura w PE, Belgijka i… również socjalistka Maria Arena. Pełniła funkcję w bardzo ważnej Komisji Praw Człowieka. Powód ten sam, czyli afera korupcyjna. W tle pojawiają się też inne nazwiska. Zatem sprawa jest „rozwojowa”. Dla wizerunku europarlamentu i UE to fatalna wiadomość. PE uderzył się w piersi. Czy to jednak wystarczy? I czy to coś zmieni w dłuższej perspektywie? Oto są pytania…
Ryszard Czarnecki