Marek Bobin o swojej pasji. Za rok jedzie po pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie piekarniczym

2022-11-27 11:45:40(ost. akt: 2022-11-25 17:14:44)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Marek Bobin, mieszkaniec miejscowości Zgoda, niedawno odniósł sukces w ogólnopolskim konkursie piekarniczym. Teraz zdradza nam, jak wyglądała jego droga do tej wygranej i dlaczego czasem trzeba zrezygnować z pasji.
Master Baker to ogólnopolski konkurs dla piekarzy. Jego uczestnicy walczą w czterech różnych kategoriach: zawodowcy, amatorzy, uczniowie i KGW. We wrześniu pan Marek Bobin – braniewianin od urodzenia, ale od kilku lat mieszkaniec miejscowości Zgoda – reprezentował w tym konkursie Koło Gospodyń Wiejskich „Zgodni” w Rusach. I to nie byle jak. Stanął na zwycięskim podium, zajmując zaszczytne II miejsce.

Konkurs składał się z 2 etapów — eliminacji i finału. Eliminacje polegały na przygotowaniu we własnym zakresie we własnej piekarni, domu lub mieszkaniu konkursowego pieczywa, stworzenie odpowiedniego opisu oraz przygotowanie fotografii. Ze wszystkich nadesłanych prac jury konkursowe wyłoniło 12 uczestników, po 3 w każdej grupie. Wśród nich znalazł się bohater naszego artykułu.

Marek Bobin przygodę jako piekarz zaczął w 1999 roku w szkole zawodowej. W późniejszych latach pracował w piekarni. I tak aż do 2016 roku, gdy podjął pracę w wojsku jako mechanik.

— Córka i żona namówiły mnie, abym zrezygnował z pracy w piekarni. Namawiały, namawiały — aż namówiły. Stwierdziły, że w ciągu dnia będę w domu. Los piekarza nie jest taki lekki. Człowiek pracuje w nocy, w każde święta trzeba iść do piekarni, bo po świętach ten chleb musi być. Na święta też trzeba było upiec więcej chleba. Słodko nie było. Bardzo często było tak, że wybiła 16.00 godzina, córka wracała ze szkoły, a ja musiałem iść do pracy. I praktycznie cały tydzień nie widziałem się z córką — opowiada pan Marek.

I zaznacza: — Tęskno mi za piekarnictwem. Dobre cztery lata myślałem, aby zrezygnować z wojska i wrócić do pieczenia. Czułem, że moja obecna praca to nie jest to — ale za namową córki zostałem. Gdzieś z tyłu ciągle jest jednak jeszcze ten konik, którym jest właśnie pieczenie. Przeniosłem się do wojska, ale ta pasja została. Córce brakowało wypieków, które robiłem wcześniej i przynosiłem do domu, więc od czasu do czasu — gdy córka mnie poprosiła — coś tam zawsze upiekłem. I to właśnie za namową córki wziąłem udział w konkursie.

— Może wrócę do pieczenia na emeryturze. Do pieczenia chleba trzeba poświęcić całego siebie. Teraz brak mi czasu. To ciekawa pasja, ale nierealna. Mała piekarenka przy dzisiejszych kosztach wytworzenia nie opłaciłaby się mi. Wybić się na rynek nie jest tak łatwo, a cena takiego naturalnego chleba nie może być zbyt wysoka — bo nikt go nie kupi. Za dobry chleb — taki jak kiedyś — trzeba jednak sporo zapłacić, a ludzi na to nie stać — tłumaczy nasz rozmówca.

Konkursowy chleb upieczony był według staropruskiego przepisu zmodyfikowanego nieco przez pana Marka.
— Upieczony był z własnego twarogu i regionalnego braniewskiego piwa, mąki razowej wieloziarnistej, mąki pszennej, wody, soli i drożdży. Dodałem jeszcze swojską śmietanę. Opcjonalnie można dodać jeszcze kminek, ale zrezygnowałem z niego, nie każdy lubi kminek — ciężko byłoby trafić w gust jurorów — wymienia laureat, uczestnik konkursu.

Konkursowy chleb wymagał poświęcenia aż 4 godzin.
— Trzeba zarobić ciasto, ono musi odpocząć. Później trzeba rozciągnąć gluten, ciasto musi znowu odpocząć. I tak trzy razy. I do tego prawie godzina pieczenia — opowiada nasz rozmówca.

Co ciekawe, pan Marek nigdy wcześniej nie piekł chleba z tego przepisu.
— Przeglądałem przepisy na tradycyjne chleby i ten wpadł mi w oko. Postanowiłem upiec go po raz pierwszy. Dałem popróbować sąsiadom — posmakował im. Zaryzykowałem i wysłałem go na konkurs w ramach eliminacji — opowiada.

Pan Marek nie tylko lubi piec, ale również gotować. Jednak jak sam przyznaje, w kuchni nie rządzi.
— W kuchni gotujemy razem z żoną. Próbuję też uczyć już córkę i przyzwyczajać do gotowania. Uwielbiam oglądać programy kulinarne.

— Czyli piecze pan teraz bardziej okazjonalnie?
— Tak, ale jak widać po 15 latach doświadczenia w piekarni, i piecząc okazjonalnie można wygrać. Miałem taki epizod, że piekłem chleb w domu prawie codziennie, aby był każdego dnia inny na śniadanie czy kolację. Ale to jest jednak czas — a jego wciąż brakuje. Na co dzień jak każdy człowiek kupuję więc chleb w piekarni.

— Jak rozpoznać, że ten chleb warto kupić?
— Jeśli chleb jest strasznie napompowany, to widać, że coś jest z nim nie tak. Chleb musi być zwarty i przede wszystkim pachnieć. Teraz chleby dostępne w marketach już coraz częściej nie mają żadnego zapachu. Trzeba szukać małych rzemieślniczych piekarni i tam kupować pieczywo. Dobry chleb zależy od dobrych składników i dobrego pieca. Dobry chleb powinien być wyrobiony ręcznie. Podczas jego wyrabiania powstaje siatka glutenowa, która musi być dobrze rozciągnięta — właśnie po to, aby ta cała puszystość chleba się utrzymała. W wypiekanym przeze mnie chlebie jest tylko czysta mąka i drożdże, woda i sól. Ewentualne naturalne składniki typu ziarna. Zwykły prosty chleb — tak jak kiedyś robiono. Piekę go w zwykłym piekarniku w domowym zaciszu. Marzy się wybudowanie w ogrodzie pieca opalanego drzewem. Może kiedyś się ziści. Chleb z takiego pieca inaczej pachnie, to zupełnie inny aromat, wygląd i smak. Wtedy można mówić o prawdziwym tradycyjnym wypieku.

— Jest pan członkiem KGW „Zgodni” od trzech lat. Jak to się stało, że dołączył pan do koła?
— Pomyślałem, że zawsze mogę coś porobić i przy okazji się czegoś nauczyć. Starsze kobiety z KGW znają tradycyjne przepisy, mają inny zmysł smaku. Dobrze by było, aby komuś to przekazały, by móc to zachować i kontynuować. Gdy już nasze KGW będzie miało świetlicę i będzie miejsce na pieczenie chleba — to właśnie ten zwycięski chleb będziemy piekli na dożynki i inne tego typu imprezy. Będziemy chcieli go wypromować.

— W tym konkursie wygrał pan dla swojego KGW nagrodę pieniężną w wysokości 1500 zł. Na co planujecie przeznaczyć pieniądze?
— Świetlica jest jeszcze w budowie, ale marzy nam się mały piec piekarniczy, niestety wygrana w konkursie nie pozwoli na taki zakup. Może kupimy dobrą mieszarkę do kręcenia ciast? Trzeba być optymistą. Może kiedyś wójt albo gmina Braniewo zasponsorują nam takie marzenie?
— Czy weźmie pan ponownie udział w konkursie?
— Za rok, jeśli się zakwalifikuję, to jadę po pierwsze miejsce jeszcze w kategorii KGW. A za dwa lata planuję wziąć udział już indywidualnie w kategorii dla amatorów.

Ewelina Gulińska