KOBIECYM OKIEM: Kobieta jak Ikea [FELIETON]

2022-11-06 16:00:00(ost. akt: 2022-11-06 09:19:26)

Autor zdjęcia: pixabay.com

John stwierdził, że musimy kupić nowy stolik kawowy do domu. Generalnie za takie stwierdzenie to należy mu się medal. Facet chce kupić coś do domu - „szapo ba”. Ale… myśl, że ja mam wejść do Ikei po tylko jedną rzecz i broń boże nie wziąć niczego więcej napawa mnie nie-do-opisania frustracją.
I szczerze nie wiem jak to możliwe, żeby się nie skusić na kupno czegokolwiek spoza listy, tylko po to by to kupić. Jezuuusiu, mam wrażenie, że ten sklep jest projektowany w taki sposób, by klient wchodził tam i momentalnie głupiał, a jakieś mądre głowy od sprzedaży wymyśliły, żeby tak wszystko poustawiać, aby człowiek tracił rozum i kupił niepotrzebne świeczki w 18 kolorach, które postawi do szafki z innymi świeczkami, których nigdy w życiu nie odpali. Chociaż… w sumie, może jak nam zimą odłączą prąd to będzie wiadomo, który sąsiad ma żonę, co to przepadła w dziale ze świeczkami.

Wracając do naszej wyprawy… a raczej przeprawy przez Ikeę. Jak tylko minęłam próg sklepu to już wiedziałam, że cało stamtąd nie wyjdziemy. Zobaczyłam pierwszą wystawę, gdzie była zaprojektowana idealna kuchnia i od razu się zdenerwowałam, bo zobaczyłam ile my rzeczy potrzebujemy, żeby nasza była „praktyczna i nadająca się do gotowania”. I powiedziałam Johnowi, że potrzebujemy nowych talerzy, na co on, że idziemy po stolik, a ja na to „po co nam stolik jak mamy takie brzydkie talerze, które wstyd byłoby kłaść na ten nowy stolik”. Na co John, że mamy cel i musimy go zrealizować w dziale ze stolikami. I z tak podniesionym ciśnieniem i poczuciem bycia niekochaną szłam przez te wszystkie wystawy i wyliczałam tylko czego jeszcze potrzebujemy. I nagle moim oczom ukazała się sypialnia. A raczej wielka, funkcjonalna garderoba, która miała te wszystkie przegródki i szafeczki na ubrania, dodatki i buty niczym garderoba Carrie z "Seksu w wielkim mieście", którą zbudował jej Mr Big. I wtedy przelała się we mnie szala, że John mnie nie kocha, bo ja mam tylko kawałek szafy, w której się w ogóle nie mieszczę!

I tak się zastanawiam, że taka Ikea to jest miejsce dla rozwodów. Przecież to niemożliwe, żeby się nie pokłócić o wystrój, potrzeby i priorytety w trakcie kupna. Jezusiiuuu… ale opowiem wam do końca naszą sobotę w Ikei. W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie są stoliki kawowe, John dał mi tutaj możliwość wyboru i podkreślił, że zgodzi się na wszystko bylebyśmy już stamtąd wyszli. Ale wtedy nieoczekiwanie moim oczom ukazało się piękne, stojące lustro, które idealnie pasowałoby do salonu. John po raz dziesiąty powiedział stoickim głosem (chociaż tym razem trochę przez zęby), że przyszliśmy po stolik kawowy i lustro nie jest nam potrzebne. Wiecie jak się wtedy poczułam? Totalnie niekochana! Wtedy do oczu napłynęły mi łzy i zaczęłam mówić, że jest dupkiem, bo ja nie mam szafy i moje ubrania się nie mieszczą, na co on „przecież możesz wziąć szafę w przedpokoju”. Czy wy widzieliście kiedyś, żeby jakaś kobieta trzymała swoje ubrania w szafie w przedpokoju? Wybrałam ten nieszczęsny stolik i cały powrót do domu się do Johna nie odzywałam.

Wróciliśmy. John złożył stolik. I muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Ze stolika oczywiście, John mnie nie kocha. Następnego dnia, wzięłam pieski i wyszłam z nimi na poranny spacerek, a gdy wróciłam to zastałam Johna, który opróżnił całą swoją część szafy w sypialni i powiedział „cała szafa jest twoja kochanie, ja przeniosę się do przedpokoju”.

I wiecie co… ja uważam, że zamawianie wszystkiego online to jest jednak najbardziej ekonomiczna rzecz, jaką można sobie wyobrazić. Po pierwsze - nie dajesz się tak nabrać na wszystkie te kolorowe przedmioty w zasięgu ręki, po drugie nie wpadasz do działu ze świeczkami jak dzik i nie kupujesz wszystkiego co pachnie, a po trzecie masz pewność, że zakupy online nie są tak niebezpieczne jak chodzenie we dwójkę po wielkim magazynie z tysiącami innych spiętych, rozwścieczonych i rozżalonych par, które są blisko rozwodu i nie masz w sobie tych wszystkich emocji nienawiści oglądając te piękne wystawy. Kurde… chociaż w sumie… zakup online na pewno by nie sprawił, żeby John się zgodził oddać mi szafę. Więc jak to mówił Grzegorz Dolniak „kobieta robi powolne zabory domu i nawet nie wiesz kiedy staje się okupantem”… w każdym razie: ja mam całą szafę, a John może trzymać w jednym miejscu czyste i brudne ubrania. Więc wszyscy wygrali.

FatKeller

O AUTORCE:
Fot. Piotr Arnold fotografia
Daria Keller (bo tak naprawdę się nazywa), chociaż większość osób mówi po prostu - FATKELLER - absolwentka AWFiS w Gdańsku, specjalizacja instruktor fitness, trener personalny oraz dietetyk. Po 9 latach w szkole sportowej w Mrągowie, pływając na żaglówkach i windsurfingu nauczyła się, że tylko ciężką pracą można osiągnąć sukces - co codziennie pokazuje swoim klientom w FatKeller - Studiu Fitness Online - ale podkreśla, że na treningu trzeba przede wszystkim czuć (oprócz mięśni) dobrą zabawę i przyjemność z tego co się robi, bo bez tego jest nudno... więc próbuje tą pasje przelać na swoje Fatkillerki! Trzy lata pracy w szkole rodzenia, pozwoliły na zdobycie praktyki z kobietami w ciąży na tyle potężnej, że nauczyła się tam trzech rzeczy:
1. Kobieta w ciąży powinna ćwiczyć, jeżeli chce łatwiej przejść samą ciążę i poród.
2. Kobieta w ciąży ma zawsze rację.
3. Kobieta w ciąży ćwiczy podwójnie...
Dzięki swojej pracy codziennie rozmawia z dziesiątkami kobiet, o których pisze miedzy innymi w swoich felietonach. Daria prywatnie mówi do siebie "Daria, ty super pogromco tłuszczu! Jaki dziś będzie piękny fit dzień, bo znów zabierzemy dziewczynom po parę centymetrów z obwodów i napiszemy o tym dniu KOBIECYM OKIEM"