Rowerowa Obwodnica Olsztyna (46): Ósemka wokół Czerwonki

2022-10-17 10:50:00(ost. akt: 2023-09-29 07:55:53)

Autor zdjęcia: Igor Hrywna

Po co pojechałem do Czerwonki? Bo chciałem tam wysiąść. Dlaczego chciałem? Przejeżdżałem przez Czerwonkę pociągiem ze sto razy. I zawsze mnie korciło mnie, aby zobaczyć co chowa się za potężnym budynkiem dworcowym.

Czerwonka to była kiedyś stacja co się zowie. Krzyżowały się tam bowiem aż trzy linie kolejowe. Ta z Olsztyna do Ełku przez Kętrzyn funkcjonuje do tej pory. Tę z Olsztyna przez Czerwonkę i dalej do Biskupca i dalej do Mrągowa, Mikołajek, Orzysza i Ełku zamknięto w dla ruchu pasażerskiego w 2010 roku. Co jakiś czas wraca pomysł, aby ją reaktywować, ale nie wiadomo czy jest potrzebna i brakuje na nią pieniędzy.
Nie ma już za to śladu po linii Czerwonka - Sągnity przez Jeziorany, Lidzbark i Górowo Iławeckie. Można nią było dojechać fo Górowa z Olsztyna. Zamknięto ją w 1999 roku, a tory potem rozebrano.

Po drodze spotkałem się z tym, co po niej zostało czyli ścieżką rowerową.


Nic więc dziwnego, że nad wsią dominują dworzec i położone 100-200 metrów dalej dwa kolejarskie "bloki" z czerwonej cegły. Wieś jest spora, ale swoją parafię ma w pobliskim Biesowie. Kaplica w Czerwonce to po przebudowana chata. Wieś leży przy drodze Szczytno - Bartoszyce. I tak wygląda tam zderzenie nowoczesności z tradycyjną czerwoną cegłą.


Z Czerwonki ruszyłem trochę asfaltem, a potem szutrem w kierunku osady o uroczej nazwie Rycybałt. Przywitała mnie tam ta urokliwa kapliczka z prawdziwym świątkiem w środku.


I tak w pięknych okolicznościach przyrody dopedałowałem do Kiersztanowa, a stamtąd już asfaltem do Wipsowa, a potem Ramsowa.

Droga Kierstanowo-Wipsowo

W Wipsowie warto chwilę zatrzymać się przy kościele. Nie z uwagi na jego walory zabytkowe czy artystyczne, ale przez historię. Otóż w Wipsowie przez lata msze odprawiano w drewnianym baraczku, aż ksiądz Marian Maćkowiak w końcu lat 60tych ubiegłego wieku postanowił postanowił to zmienić. I pod pozorem remontu obudował kaplicę "murowanymi rusztowaniami". Działo się to tak szybko, że władze zanim się połapały co tak naprawdę w Wipsowie się wyrabia, we wsi stał już murowany kościół z drewnianą kaplicą w środku. Władze niechętnie, ale pogodziły się z "księżą samowolką" i zalegalizowały "remont". Wtedy wierni zdemontowali drewnianą kaplicę i dostawili wieżę.

Historyczny jest też sporej wysokości komin, dzisiaj jedyna już pozostałość po tartaku, jaki w Wipsowie powstał w 2. połowie XIX wieku. W 1945 roku jego wyposażenie Rosjanie wywieźli do siebie. Wykorzystali do tego rampę, jaką zbudowali we wsi. Na koniec zaiwanili jeszcze tor z Wipsowa do Czerwonki. Zwijanie torów było zresztą dość powszechną praktyką w tamtym okresie.

Tuż przed samym Ramsowem zatrzymałem się chwilę przy samotnym grobie. Spoczywa tam Jan Gruba (1920-1944) przymusowy robotnik z podlubelskiej wsi, który pracował w jednym z gospodarstw w Ramsówku. Właściciela zmobilizowano, na gospodarce został jego żona z dwójką dzieci, która wielokrotnie próbowała go uwieść. Po kolejnej odmowie oskarżyła go, że zgwałcił jej 6-letnią córkę.

Jan Gruba publicznie i bez sądu został powieszony na drągu przymocowanym do dwóch drzew przy wspomnianej drodze z Ramsowa do Wipsowa. Pochowano go w miejscu stracenia. Kościół uznał go za męczennika cnoty czystości i uznał za błogosławionego.

Inna historia zdarzyła się z kolei Mingajnach koło Ornety. Robotnik przymusowy Stefan Bobak zakochał się tam z wzajemenością w Niemce, Hedwig Wolki. Choć wieś wiedziała o romansie, zdradził ich dopiero niemiecki żołnierz ze stacjonującej wsi jednostki. Stefana powieszono, Hedwig urodziła syna. Podobnie zakończył się zakazana miłość w Miłukach koło Szczytna.

W Ramsowie stoi kościół z 1730 roku. W środku: ołtarz główny z około 1730 roku. We wsi zachował się pomnik poległych w czasie Wielkiej Wojny w Ramsowie. Zachowała się na nim 1 oryginalna tablica. Dwie pochodzą już z naszych czasów. Pomnik odnowiono w 2002 roku. Co ciekawe, we wsi stoi też obelisk poświęcony przegranemu przez Polskę plebiscytowi w lipcu 1920 roku. Zajrzałem jeszcze na miejscowy cmentarz, gdzie leża obok siebie Lisa Anna Graw (1869-1892) i Joseph Graw (1837-1892). Najpierw zmarła kobieta a niecały miesiąc później mężczyzna. Sadząc z różnicy wieku ojciec nie pozbierał się po śmierci córki? W jednym grobie spoczywają za to bracia Berhard i Albert Orlowski, którzy zmarli w odstępie 5 miesięcy w 1937 roku.
Na nazwisko Orlowski natrafiłem też później w Biesowie, gdzie spoczywa Carl Orlowski (1885-1893).


Potem szutrem pojechałem w stronę położonych nad jeziorem Dadaj Wilim. Na początku pomiędzy polami. potem lasem.


Na mapie zobaczyłem, że jest tam wyspa z dojazdem. Okazało się jednak, że jest ona prywatna i zamknięta bramą. Zjeżyło mnie to najpierw i nabuntowało. Ale po chwili przyszła refleksja. A niby dlaczego, ktoś nie może mieć prywatnej wysp, tak jak łąki czy ornego pola? Uspokojony pojechałem zatem dalej aby przyjrzeć się drewnianemu krzyżowi z Arma Christi czyli Narzędziami Męki Pańskiej. To przedmioty, którymi Rzymianie męczyli Jezusa Chrystusa, takie jak na przykład krzyż, gwoździe, korona cierniowa, włócznia, obcęgi, młotek czy drabina, które znajdziemy też i na tym krzyżu.

Nie mniej ciekawy jest współczesny przydrożny krzyż, na którym napis zaczyna się tak: "Ty po łąkach nieś mnie nieś, w dal bezkresnych pól...Cały napis w poniższej galerii.


Z Wilim miałem już tylko "rzut beretem" do Czerwonki, skąd i szutrem pojechałem przez Łabuchy (do wsi nie dociągnięto do tej pory asfaltu) do Węgoja. Szuter jak szuter, ale jakie rosną tam gigantyczne wierzby. Coś niesamowitego.

Węgój był niegdyś typową warmińską wsią na południowej Warmii. Jeszcze w połowie XIX wieku, mieszkali tam Warmiacy mówiący tylko po polsku. Teraz jest dla odmiany typową wsią letniskową, gdzie najtrudniej jest znaleźć auto z numerami NOL. O minionym, rolniczym charakterze Węgoja, przypomina znajdujący się w centrum wsi skansen maszyn rolniczych na wolnym powietrzu.

Nad wsią góruje kościół z 1938 roku. Obok na cmentarzu spoczywają rodzice Aleksandra Szczygły (1963-2010), szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który zginął w Katastrofie Smoleńskiej. W 2010 roku postawiono tam poświęconą mu tablicę.


I dalej szutrem dojeżdżam do Kruz a stamtąd asfaltem do Tejstym, a potem Biesowa. To tutaj
rozegrała się największa na Warmii bitwa Wielkiej Wojny (tak nazywano w okresie miedzy wojennym pierwsza wojnę, zanim nie wybuchła ta II). W tej tylko jednej bitwie zginęło ponad 5 tysięcy żołnierzy rosyjskich i ponad 2 tysiące niemieckich. Byli wśród nich także Polacy, bo walczyli po obu stronach. Byli w niemieckich pułkach wielkopolskich i pomorskich z jednej i w rosyjskich jednostkach stacjonujących wcześniej w Łomży czy Białymstoku.

W Biesowie tradycyjnie zajrzałem na cmentarz i obszedłem kościół. To jedna z najbardziej oryginalnych świątyń na Warmii. Czemu? Ano dlatego, że ma unikalną zewnętrzną ambonę.



Trochę się jeszcze pokręciłem po Czerwonce i na koniec przysiadłem na peronowej ławeczce w oczekiwaniu na pociąg z Ełku do Olsztyna.


Igor Hrywna

Trasa: Czerwonka - Rycybałt - Kiersztanowo - Wipsowo - Ramsowo - Wilimy - Czerwonka - Łabuchy - Węgój - Kryzy -Tejstymy - Biesowo - Czerwonka. Według mapy to 51 kilometrów. W większość szuter. Mi przejazd zajął 5 godzin.