Piątek czyli dzień nauczyciela. Mieszkańcy Olsztyna wspominają szkolne czasy

2022-10-14 09:04:37(ost. akt: 2022-10-14 10:01:47)
Statystyczny polski belfer to 44-letnia kobieta z wyższym wykształceniem. Przypada na niego 11 uczniów

Statystyczny polski belfer to 44-letnia kobieta z wyższym wykształceniem. Przypada na niego 11 uczniów

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Jakich nauczycieli kochamy? Tych, którzy dali nam największy wycisk. Tych, którzy się z nami nie patyczkowali. 14 października świętujemy Dzień Edukacji Narodowej. To czas, żeby mówić o nauczycielach jak najlepiej i dziękować im za to, że stawiają przed nami wyzwania.
Ostatnio w ręce wpadł nam archiwalny numer „Przyjaciółki” z lat siedemdziesiątych. Na pożółkłym już papierze znalazł się artykuł „Co się marzy 10-latkom”. Dziś dzieci, które wtedy się wypowiadały, dobiegają sześćdziesiątki. Mają zapewne własne wnuki, które też marzą, choć zupełnie o czym innym. A jakie marzenia miały dzieciaki kiedyś? Na łamach „Przyjaciółki” mówią, że chciałyby świetlnych tablic w klasach, żeby nie wycierać kredy. Marzą im się też telewizory, na których mogłyby oglądać lekcje przyrody w kolorze. Podkreślają też, że nauczyciele dzięki takim udogodnieniom mogliby mieć łatwiej… 14 października obchodzimy Dzień Edukacji Narodowej, który nazywamy — z przyzwyczajenia — Dniem Nauczyciela. Ta nazwa oficjalnie funkcjonowała do 1982 roku.

— Dziś nauczyciele rzeczywiście powinni mieć łatwiej. To trudny zawód, nie każdy zdaje sobie z tego sprawę — mówi Jacques Geebelen, którego spotkamy na olsztyńskiej starówce. Pochodzi z Belgii i jest emerytowanym nauczycielem. — Nauczyciele belgijscy mają podobne problemy jak w Polsce. Mają za dużo administracji na głowie. Nie zawsze też cieszą się szacunkiem uczniów. Często pracują też po godzinach — dwadzieścia godzin w szkole, a dziesięć poza nią, w domu. Ale czerpią też dużo przyjemności z tego, co robią.

Jacques Geebelen uczył w liceum przedmiotów ścisłych. Był specem od fizyki, chemii, matematyki i biologii. Z wykształcenia jest jednak biologiem.

— Po studiach szukałem pracy. To były lata osiemdziesiąte i nie było łatwo. Nie miałem pieniędzy, trudno było znaleźć zatrudnienie, więc zacząłem uczyć w szkole — opowiada Belg. — Gdybym nie był nauczycielem, chciałbym być fotografem. Uwielbiam robić zdjęcia. Teraz, kiedy jestem już na emeryturze, mogę się w tym spełniać. Zresztą fotografuję od wielu lat. Mogę też podróżować, dlatego jestem w Polsce, zwiedzam też Olsztyn.

A Elżbieta Williamson, towarzyszka Jacquesa, opowiada: — Miałam genialnych nauczycieli. I wiem, że to zawód, który wymaga szczególnych predyspozycji i powołania. Miałam nauczyciela, dzięki któremu pokochałam matematykę. Zanim do niego trafiłam, byłam przeciętna z tego przedmiotu. I nagle, dzięki niemu, stałam się geniuszem. To był bardzo wartościowy człowiek. Z niesamowitą siłą charakteru i miłością do nauki. Ale przede wszystkim potrafił przekazywać wiedzę. Nie każdy to umie. Dobry nauczyciel robi to w taki sposób, aby uczniowie mogli się w tej wiedzy zakochać. Ja też absolutnie zakochałam się w matematyce. W ogóle uwielbiałam naukę, i to też dzięki nauczycielom, których spotkałam na własnej drodze. Dzięki nim skończyłam później dwa fakultety, jeden po czterdziestce.

Jacques Geebelen i Elżbieta Williamson
Fot. Zbigniew Woźniak
Jacques Geebelen i Elżbieta Williamson

Docenia się ich po latach


Elżbieta Williamson uważa, że najważniejsze są pierwsze chwile spędzone w szkole. Wtedy można się sparzyć nauką, ale można otworzyć się na nią.
— Wszystko zależy od pierwszego zetknięcia się ze szkołą. Ona musi rozkochać młodego człowieka w wiedzy. To główne zadanie nauczycieli. Miłość potem może rozkwitać. Gdy jej zabraknie na początku, potem trudno znaleźć jest w sobie siłę, żeby się uczyć. Dlatego nauczyciel ma ogromną rolę do spełnienia. Musi wiedzieć, jak rozmawiać z uczniami i jak ich prowadzić w dobrą stronę. Tego często młodzi ludzie nie rozumieją. To przychodzi po latach, kiedy wspomina się swoje szkolne lata. Docenia się wtedy wartość nauczycieli — zauważa pani Elżbieta. — Rolą państwa jest dbanie o rozwój młodego człowieka. W ogóle państwo musi zapewniać dwie rzeczy — zdrowie i edukację. Jeśli to jest na właściwym poziomie, człowiek sobie później poradzi.

I dodaje: — Życzę nauczycielom dużo szacunku. Tego powinna jednak uczyć rodzina, która zrzuciła wychowanie młodego człowieka na szkołę. Bo tak jest wygodniej? Bo rodzice nie mają czasu, więc ich rolę musi przejąć nauczyciel? To dom ma uczyć szacunku. Nie może być tak, że rodzice przychodzą do szkoły i atakują nauczyciela, że nie wychował ich dziecka. Życzę więc nauczycielom nie tylko szacunku, ale przede wszystkim wielu mądrych i świadomych rodziców.

Miłość za wycisk


W świadomości przeciętnego Polaka nauczyciel pracuje jedynie 18 godzin w tygodniu, a w dodatku ma ferie zimowe i długie letnie wakacje. Co innego mówią statystyki z e-dziennika, jaki prowadzi każdy belfer. Wynika z nich, jak podaje firma Vulcan, która dostarcza oprogramowanie do polskiej oświaty, że przeciętnie nauczyciel rocznie wpisuje do dziennika aż 1600 ocen. A za każdą oceną stoi konkretne działanie — klasówki, kartkówki, odpytywanie, prace domowe…

— Jakich nauczycieli kochamy? Tych, którzy dali nam największy wycisk — twierdzi Marzena Romanik z Olsztyna. — Gdy człowiek jest młody, wyklina belfrów, którzy zmuszają do myślenia. Wiadomo, że wtedy w głowie ma się fiołki, a nie konkrety. Każda praca domowa kojarzy się z katorgą, a klasówka ze znęcaniem się. Ale po latach, gdy nabyta w ten sposób wiedza zaczyna procentować, docenia się te starania. A nauczyciele, którzy byli wyluzowani i można było z nimi konie kraść, ulatniają się z pamięci. Nauczyciel musi wymagać i stawiać wyzwania. Dlatego dziś niewielu belfrów jestem w stanie wymienić z imienia i nazwiska. Aż mi głupio, ale w głowie mam tylko tych, którzy się ze mną nie patyczkowali. Bo gdyby nie ten wycisk, dziś pewnie nie byłabym tak ogarnięta. Skończyłam studia, mam fajną pracę i potrafię wyliczyć, ile będzie kosztował mnie kredyt, ile pozostałe rachunki, a ile mogę przeznaczyć na przyjemności. Za to dziękuję mojej pani od matematyki. A pomyśleć, że kiedyś chciałam ją zamknąć w klasie i wyrzucić klucz przez okno, żeby już więcej mnie nie uczyła… Dziś jestem jej wdzięczna za to, że musiałam gimnastykować mózg. Dzięki temu treningowi jest w świetnej formie.

— Moje dzieci idą do szkoły już o 6.45, bo ja muszę iść do pracy. Wychodzą z niej ok. godz. 16. Spędzają więc większość dnia w szkole i cały czas są pod okiem nauczycieli. Dlatego bardzo ich za to szanuję i dziękuję — zauważa Ludwika Kaczmarczyk z Olsztyna. — Dlatego kwiaty z okazji Dnia Nauczyciela są wyrazem podziękowań za ich zaangażowanie. Niech im będzie jak najlżej w pracy!

Ludwika Kaczmarczyk z bukietem kwiatów dla nauczycieli
Fot. Zbigniew Woźniak
Ludwika Kaczmarczyk z bukietem kwiatów dla nauczycieli

ADA ROMANOWSKA