Zuzia odchodzi na naszych oczach. Trwa zbiórka dla 5-letniej dziewczynki z Barczewa

2022-10-10 20:31:18(ost. akt: 2022-10-11 07:29:43)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

„To już nie jest prośba. To szloch i błaganie o jakąkolwiek pomoc. Wszystkie szpitale odmawiają nam leczenia. Mówią, że dla Zuzi nie ma ratunku, że jest za słaba. Ale przecież patrzymy w jej oczka i widzimy tlącą się iskierkę. To maleństwo chce żyć. To nasza córeczka, której za wszelką cenę będziemy chcieli ocalić życie”.
W rok przeszła dwadzieścia jeden podań chemii, operację wycięcia lewej nerki oraz guza, który miał już czternaście centymetrów. Zuzia ma dopiero 5 lat. Dopiero zaczynała swoją przygodę z przedszkolem. Uśmiechnięta i spokojna dziewczynka.

— W listopadzie 2021 roku zaczęło się to, co trwa do dziś i nieustannie przyprawia nas o niepokój i smutek… Zaczęło się niepozornie. Dziś już wiemy, że jest poważnie jak nigdy i potrzebujemy pilnej pomocy — apelują rodzice chorej dziewczynki, Joanna i Damian.

Zaczęło się od gorączkowania i bólu brzucha, później doszły do tego niepokojące wyniki krwi.

— Nasza historia leczenia od początku nie była łatwa. Był to czas covidowy. Zuzia miała kontrolnie zrobiony test na izbie przyjęć, który ku naszemu zdziwieniu okazał się pozytywny. Dlatego nasza córeczka, zamiast trafić na nieco bardziej przyjazny oddział pediatryczny, trafiła na oddział zakaźny — opowiadają rodzice.

Chwilę przed świętami Bożego Narodzenia, przed czasem, który kojarzy się ze szczęściem, u państwa Szydlik rozpoczął się koszmar. Usłyszeli to, czego najbardziej się obawaili. Nowotwór z przerzutami. U kilkuletniej dziewczynki, która powinna żyć zupełnie beztrosko i jak inne dzieci mieć do tego prawo.

— Kiedy choruje twoje dziecko, cały świat nagle przestaje istnieć. Sprawy, które wcześniej były najważniejsze, od razu przechodzą na dalszy plan. Liczy się tylko jedno — zdrowie. Będąc rodzicami czwórki dzieci, wiemy, ile emocji przewija się przez rodzicielstwo. Jednak takiego strachu wcześniej nie czuliśmy — przyznają Joanna i Damian.

U Zuzi w maju pojawiły się liczne przerzuty z nerek do płuc, wątroby i szpiku kostnego. Rokowania nie są dobre. Rodzice dziewczynki, patrząc codziennie na tracącą włoski i wagę córkę, wiedzą, że nie mogą marnować czasu. Nie ma tu miejsca na zastanawianie się i gdybanie. Liczy się tu i teraz. Życie w biegu, bez odpoczynku, właściwie osobno — tak aktualnie wygląda ich codzienność… Trwa koszmar, z którego nie wybudzą się bez pomocy. Dlatego też otworzyli zbiórkę na stronie siepomaga.pl, a także otworzyli licytację na facebookowej grupie, by za wszelką ceną uzbierać potrzebną kwotę na uratowanie dziewczynki. Każda złotówka to promyk nadziei. Promyk na wagę życia dziecka.

— Rzym, Barcelona, Niemcy i jeden ze szpitali w USA odmówiły nam leczenia, a Izrael zamilkł. Zostały tylko dwa lub trzy szpitale, które mogą dać pozytywną odpowiedź. Dlatego właśnie prosimy ludzi o jakąkolwiek wpłatę lub udostępnienie naszej zbiórki, bo jeśli się zgodzą, to będziemy musieli natychmiast polecieć, a zwyczajnie nie mamy na to pieniędzy — opowiadają rodzice. I dodają: — Wiemy, że leczenie na tym etapie nie będzie refundowane. Będzie drogie i będzie wymagało od nas wielu poświęceń, być może zwolnienia się z pracy, przeprowadzki za granicę. Ale z pomocą damy radę.

Na utworzonej grupie poświęconej licytacji na rzecz pomocy ludzie wystawiają ręczne robótki, wypieki, ubrania, vouchery, zabawki, ozdoby domowe, perfumy, biżuterię, usługi fryzjerskie, robotnicze… Po prostu wszystko, by pomóc małej Zuzi. Każda kolejna osoba zachęca następną do działania, bo warto. W akcji biorą udział zarówno osoby prywatne, jak i firmy. Zaangażowanie i zjednoczenie ludzi jest ogromne, jednak wciąż odpowiednich środków brak. To naprawdę wielka akcja, bo cel jest szczytny, a problem równie wielki.

— Nasza ukochana córeczka ma dopiero 5 lat, a już walczy o swoje życie. To takie niesprawiedliwe… Mamy jeszcze jednak nadzieję i nie poddajemy się. Zuzia również nie składa broni, bo zaczęła pięciodniowy cykl obciążającej chemioterapii. Jest to dla niej bardzo ciężkie, bo dosłownie wyje z bólu, a my nie wiemy, jak jej pomóc. Widzimy jednak w jej oczach tą iskrę, która upewnia nas w przekonaniu, że da radę, że wytrzyma — mówią rodzice.

— To bardzo ciężkie zarówno dla niej, jak i dla nas, rodziców. Spytała mnie dziś rano: „Tato, czy ja pójdę jeszcze kiedyś na koncert, tak jak kiedyś?”. Odpowiedziałem jej drżącym głosem, że tak. Boję się tylko, czy aby jej nie skłamałem — mówi Damian.

Obecnie uzbierano już 215 471 zł. Jednak wciąż liczy się każdy grosz. Celem zbiórki jest leczenie i rehabilitacja, a także dojazdy do szpitala.

Leczenie na dalszym etapie nie będzie refundowane, więc dla Zuzanny liczy się każda złotówka. Swoje kilka groszy można wpłacić na specjalnie utworzonej zbiórce:

LINK DO ZBIÓRKI