Pasja wielka, chociaż w skali 1:72. Nietypowe hobby mieszkańca Olsztyna
2022-09-30 20:37:00(ost. akt: 2022-09-30 15:51:24)
Kiedy praca dobiega końca, satysfakcja jest ogromna. To nie tylko forma relaksu, to także sposób zgłębiania wiedzy czy poznawania nowych znajomych. O tym, czym jest dla niego modelarstwo, opowiada Łukasz Hliwa, pasjonat lotnictwa militarnego II wojny światowej, na co dzień pracownik służb mundurowych.
— Skąd takie hobby?
— Podpatrzyłem je od taty. Kiedy byłem małym chłopcem, przyglądałem się, jak sklejał różne modele papierowe wydawane pod nazwą „Mały Modelarz”. Miał tego bardzo dużo, a ja — jako małe dziecko — uwielbiałem przeglądać je jeszcze niesklejone, a w głowie wyobrażałem sobie, jak je składam. Swoich sił spróbowałem w wieku około 10 lat, wykorzystując oczywiście zgromadzone przez tatę „Małe Modelarze”. W międzyczasie zacząłem sklejać modele plastikowe. Na ich rzecz odstąpiłem od tych papierowych i tak zostało do dziś. Obecnie sklejam głównie modele samolotów z okresu drugiej wojny światowej, w skali 1:72.
— Dlaczego właśnie samoloty?
— Mieszkałem kiedyś niedaleko lotniska wojskowego w Szymanach. Uwielbiałem patrzeć na startujące i lądujące samoloty. Poza tym za młodu utkwiły mi w pamięci takie filmy wojenne pełne walk powietrznych, jak „Biwa o Anglię”, „Ślicznotka z Memphis” czy też „Bitwa o Midway”. Tak to się zaczęło, dlatego najbardziej interesują mnie samoloty z okresu drugiej wojny światowej. To połączenie dwóch pasji: historii związanej z lotnictwem i sklejania modeli. A każdy model to miniatura istniejącego i latającego kiedyś samolotu, która ma swoją historię, ale i historię ludzi, którzy kiedyś na nim walczyli. Dlatego zawsze, gdy składam nowy model, zbieram z różnych źródeł każdą możliwą dokumentację, informacje, zdjęcia pozwalające jak najwięcej dowiedzieć się o samej maszynie jak i jej „właścicielu”. Dodam, że samoloty z tego okresu mają swego rodzaju unikatową „duszę” i to najbardziej mi się w nich podoba.
— Mieszkałem kiedyś niedaleko lotniska wojskowego w Szymanach. Uwielbiałem patrzeć na startujące i lądujące samoloty. Poza tym za młodu utkwiły mi w pamięci takie filmy wojenne pełne walk powietrznych, jak „Biwa o Anglię”, „Ślicznotka z Memphis” czy też „Bitwa o Midway”. Tak to się zaczęło, dlatego najbardziej interesują mnie samoloty z okresu drugiej wojny światowej. To połączenie dwóch pasji: historii związanej z lotnictwem i sklejania modeli. A każdy model to miniatura istniejącego i latającego kiedyś samolotu, która ma swoją historię, ale i historię ludzi, którzy kiedyś na nim walczyli. Dlatego zawsze, gdy składam nowy model, zbieram z różnych źródeł każdą możliwą dokumentację, informacje, zdjęcia pozwalające jak najwięcej dowiedzieć się o samej maszynie jak i jej „właścicielu”. Dodam, że samoloty z tego okresu mają swego rodzaju unikatową „duszę” i to najbardziej mi się w nich podoba.
— Czy istnieje jakiś podział w modelarstwie?
— Cóż, nie jest jakiś skomplikowany. Mamy modelarstwo kartonowe (papierowe), plastikowe, drewniane. Istnieją tzw. modele RC (remote control), które mają zdolności lotne i można nimi sterować. Modelarstwo to nie tylko sklejenie maszyny, jaką jest samolot, samochód, broń pancerna, pociąg itp. To także np. dioramy, czyli rodzaj makiety modelarskiej, która może przedstawiać sceny batalistyczne. Oprócz różnorodności tematyki czy materiałów, to także różnorodność skali, w jakiej chcemy zbudować model.
— Cóż, nie jest jakiś skomplikowany. Mamy modelarstwo kartonowe (papierowe), plastikowe, drewniane. Istnieją tzw. modele RC (remote control), które mają zdolności lotne i można nimi sterować. Modelarstwo to nie tylko sklejenie maszyny, jaką jest samolot, samochód, broń pancerna, pociąg itp. To także np. dioramy, czyli rodzaj makiety modelarskiej, która może przedstawiać sceny batalistyczne. Oprócz różnorodności tematyki czy materiałów, to także różnorodność skali, w jakiej chcemy zbudować model.
— Twoja wiedza o modelarstwie jest coraz bogatsza…
— Kiedyś nie było tak dobrego dostępu do informacji i źródeł dotyczących modelarstwa. Jedynym źródłem przy budowie modelu była załączona do niego instrukcja, często niedokładna. Będąc ograniczonym budżetem, nie dbałem o to, czy model jest pomalowany, czy nie. Liczyła się frajda. Z wiekiem przyszedł moment „rozwoju” i pierwsze próby malowania farbkami plakatowymi, które ani trochę się do tego nie nadawały. Stopniowo zacząłem inwestować w te przeznaczone do modelarstwa, ale z kolei zamiast cienkiego pędzelka używałem… małego płaskiego śrubokrętu. Chodziło o to, żeby sobie jakoś radzić. Stopniowo, ale do przodu.
Dzięki internetowi dostęp do informacji dotyczących modelarstwa ogromnie się zwiększył. Tam szukałem porad, szczególnie na forach modelarskich, gdzie mogłem czerpać wiedzę od bardziej doświadczonych modelarzy, czytać o technice malowania pędzelkiem stosowanej przez innych, oglądać zdjęcia ich prac itp.
Malując pędzelkiem, dążyłem do osiągnięcia wyżyn staranności i mimo twardego zarzekania się, że „w życiu nie zdradzę pędzelka”, to po spontanicznym zakupie aerografu pędzelki dzisiaj służą mi jedynie do pomalowania drobnych elementów i poprawek.
Człowiek rozwija się cały czas. Dziś, mimo malowania aerografem, wciąż podpatruję fora, należę również do Olsztyńskiego Stowarzyszenia Modelarzy „Warmia”, gdzie pozostali członkowie zawsze służą pomocną radą w zakresie technik modelarskich. Ważne, aby próbować też samemu eksperymentować z przeróżnymi technikami, dzięki temu widzę swój stopniowy rozwój.
— Kiedyś nie było tak dobrego dostępu do informacji i źródeł dotyczących modelarstwa. Jedynym źródłem przy budowie modelu była załączona do niego instrukcja, często niedokładna. Będąc ograniczonym budżetem, nie dbałem o to, czy model jest pomalowany, czy nie. Liczyła się frajda. Z wiekiem przyszedł moment „rozwoju” i pierwsze próby malowania farbkami plakatowymi, które ani trochę się do tego nie nadawały. Stopniowo zacząłem inwestować w te przeznaczone do modelarstwa, ale z kolei zamiast cienkiego pędzelka używałem… małego płaskiego śrubokrętu. Chodziło o to, żeby sobie jakoś radzić. Stopniowo, ale do przodu.
Dzięki internetowi dostęp do informacji dotyczących modelarstwa ogromnie się zwiększył. Tam szukałem porad, szczególnie na forach modelarskich, gdzie mogłem czerpać wiedzę od bardziej doświadczonych modelarzy, czytać o technice malowania pędzelkiem stosowanej przez innych, oglądać zdjęcia ich prac itp.
Malując pędzelkiem, dążyłem do osiągnięcia wyżyn staranności i mimo twardego zarzekania się, że „w życiu nie zdradzę pędzelka”, to po spontanicznym zakupie aerografu pędzelki dzisiaj służą mi jedynie do pomalowania drobnych elementów i poprawek.
Człowiek rozwija się cały czas. Dziś, mimo malowania aerografem, wciąż podpatruję fora, należę również do Olsztyńskiego Stowarzyszenia Modelarzy „Warmia”, gdzie pozostali członkowie zawsze służą pomocną radą w zakresie technik modelarskich. Ważne, aby próbować też samemu eksperymentować z przeróżnymi technikami, dzięki temu widzę swój stopniowy rozwój.
— Tworzenia modelu to złożony proces.
— Tak. I każdy modelarz ma chyba na to swój plan działania w zależności od tego, co klei. Opowiem, jak to wygląda u mnie w przypadku klejenia modeli samolotów. Wszystko odbywa się w mojej specjalnie do tego przystosowanej piwnicy. To moja pracownia.
Na początku kleję i maluję części, które składają się na kokpit — wnętrze samolotu. Następnie wklejam to w kadłub i łączę. Następnie montaż skrzydeł, usterzenia poziomego, śmigła, podwozia i innych pozostałych drobnych elementów. Oprócz samego klejenia i malowania, musimy się spodziewać, że plastikowe części modelu mogą mieć różnego rodzaju niedoskonałości: nadlewki, ubytki, czy też są ze sobą źle spasowane. Często trzeba coś spiłować, dociąć lub wypełnić szczelinę powstałą przy łączeniu niedopasowanych części tzw. szpachlę modelarską. Pracy przy tym jest bardzo dużo!
Gdy mamy gotową bryłę modelu, przychodzi czas na malowanie, a na koniec tzw. weathering, czyli nałożenie różnego rodzaju efektów eksploatacyjnych, jak obicia, kurz, piasek, wycieki, okopcenia, rdza itp. To bardzo ważne. Model ma być jak najwierniejszą miniaturą niegdyś faktycznie używanej maszyny.
— Tak. I każdy modelarz ma chyba na to swój plan działania w zależności od tego, co klei. Opowiem, jak to wygląda u mnie w przypadku klejenia modeli samolotów. Wszystko odbywa się w mojej specjalnie do tego przystosowanej piwnicy. To moja pracownia.
Na początku kleję i maluję części, które składają się na kokpit — wnętrze samolotu. Następnie wklejam to w kadłub i łączę. Następnie montaż skrzydeł, usterzenia poziomego, śmigła, podwozia i innych pozostałych drobnych elementów. Oprócz samego klejenia i malowania, musimy się spodziewać, że plastikowe części modelu mogą mieć różnego rodzaju niedoskonałości: nadlewki, ubytki, czy też są ze sobą źle spasowane. Często trzeba coś spiłować, dociąć lub wypełnić szczelinę powstałą przy łączeniu niedopasowanych części tzw. szpachlę modelarską. Pracy przy tym jest bardzo dużo!
Gdy mamy gotową bryłę modelu, przychodzi czas na malowanie, a na koniec tzw. weathering, czyli nałożenie różnego rodzaju efektów eksploatacyjnych, jak obicia, kurz, piasek, wycieki, okopcenia, rdza itp. To bardzo ważne. Model ma być jak najwierniejszą miniaturą niegdyś faktycznie używanej maszyny.
— Kilka słów o Olsztyńskim Stowarzyszeniu Modelarzy „Warmia”…
— Jesteśmy grupką zapaleńców kochających modelarstwo. W 2016 roku powołane zostało nasze Stowarzyszenie, żeby promować modelarstwo jako aktywną formę spędzania czasu. Zamiast siedzieć przed telewizorem i bezmyślnie pochłaniać serwowane treści, wolimy zajmować się tworzeniem.
Pomagamy sobie nawzajem, dzielimy się doświadczeniem i zasobami modelarskimi, a także spotykamy się na niwie towarzyskiej, bo po prostu się lubimy. Staramy się też wychodzić do ludzi. Nasze stowarzyszenie organizuje festiwale modelarskie, na które przyjeżdżają ludzie z całej Polski i nie tylko.
— Jesteśmy grupką zapaleńców kochających modelarstwo. W 2016 roku powołane zostało nasze Stowarzyszenie, żeby promować modelarstwo jako aktywną formę spędzania czasu. Zamiast siedzieć przed telewizorem i bezmyślnie pochłaniać serwowane treści, wolimy zajmować się tworzeniem.
Pomagamy sobie nawzajem, dzielimy się doświadczeniem i zasobami modelarskimi, a także spotykamy się na niwie towarzyskiej, bo po prostu się lubimy. Staramy się też wychodzić do ludzi. Nasze stowarzyszenie organizuje festiwale modelarskie, na które przyjeżdżają ludzie z całej Polski i nie tylko.
— Modelarstwo nie jest hobby dla wszystkich.
— Na pewno nie jest dla osób pozbawionych cierpliwości i spokoju ducha ani dla tych, które manualnie nie czują się silne lub nie lubią majsterkowania. W modelarstwie nie odnajdą się również osoby, które twierdzą, że nie mają na nic czasu.
— Na pewno nie jest dla osób pozbawionych cierpliwości i spokoju ducha ani dla tych, które manualnie nie czują się silne lub nie lubią majsterkowania. W modelarstwie nie odnajdą się również osoby, które twierdzą, że nie mają na nic czasu.
— A ty? Czy był moment, że chciałeś to rzucić?
— Rzucić może nie, ale miałem momenty, w których się denerwowałem i potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Na przykład trzymana pęsetą bardzo drobna i często istotna część wielkości milimetra, która nagle wymyka się i frunie przez pół pokoju. Trzeba później spędzić sporo czasu na odnalezieniu jej, pełzając po podłodze. Człowiek wtedy złorzeczy bardzo mocno. Jednak są to tylko pojedyncze chwile.
— Rzucić może nie, ale miałem momenty, w których się denerwowałem i potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Na przykład trzymana pęsetą bardzo drobna i często istotna część wielkości milimetra, która nagle wymyka się i frunie przez pół pokoju. Trzeba później spędzić sporo czasu na odnalezieniu jej, pełzając po podłodze. Człowiek wtedy złorzeczy bardzo mocno. Jednak są to tylko pojedyncze chwile.
— Co daje modelarstwo?
— Modelarstwo pozwala mi się wyciszyć. Daje swojego rodzaju relaks. Jest świetną drogą do poszerzania wiedzy na temat militariów i historii. Jak większość hobby, pozwala też poznać nowych ludzi o tym samym zamiłowaniu. Daje mi też bardzo dużo radości i satysfakcji przede wszystkim z gotowego modelu, zwłaszcza że trzeba temu poświęcić sporo czasu i cierpliwości. To czysta przyjemność.
— Modelarstwo pozwala mi się wyciszyć. Daje swojego rodzaju relaks. Jest świetną drogą do poszerzania wiedzy na temat militariów i historii. Jak większość hobby, pozwala też poznać nowych ludzi o tym samym zamiłowaniu. Daje mi też bardzo dużo radości i satysfakcji przede wszystkim z gotowego modelu, zwłaszcza że trzeba temu poświęcić sporo czasu i cierpliwości. To czysta przyjemność.
Chcemy pokazywać prawdziwych pasjonatów w różnych dziedzinach. W ubiegłym tygodniu był to Andrzej Rębowski z Działdowa: biega, morsuje, jeździ na rowerze i nartach, nurkuje. Sportową pasją zaraził całą rodzinę.
Anna Głazek
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez