Babcię, mamę i wnuczkę łączy pasja do malarstwa i poezji. Można ją poznać w Galerii Bakałarz w Olsztynie

2022-09-29 20:17:00(ost. akt: 2022-09-29 15:59:27)
Krystyna, Kamila i Wiktoria podczas wernisażu swojej wystawy

Krystyna, Kamila i Wiktoria podczas wernisażu swojej wystawy

Autor zdjęcia: Sylwia Sawicka

Są trzy, a ich siłą jest sztuka. Wszystkie tworzą — malują i piszą — doskonale się rozumiejąc, choć każda swój świat widzi inaczej. Łączą ich też więzy krwi i międzypokoleniowa wrażliwość. Babcię, mamę i wnuczkę wiąże też wspólna wystawa, którą można oglądać w Olsztynie.
Wszystko zaczęło się w Karolinowie w okolicach Barczewa, gdzie urodziła się Krystyna Jarosik. To dziś nie tylko malarka z pasji, ale też szczęśliwa mama i babcia. Przekazała im swoją miłość do kolorów i świata przelewanego na płótno.

— Urodziłam się w przepięknie położonych wiejskim siedlisku. I już od najmłodszych lat miałam swój mały świat. Rodzice bardzo o mnie dbali. Kupowali mi nie tylko książki, ale też kredki. Najlepszym prezentem dla mnie nie była czekoladka, choć to były czasy po wojnie, więc o słodycze było trudno. Ja zawsze najbardziej cieszyłam z kredek i kartek, na których mogłam rysować — opowiada Krystyna Jarosik. — Fascynowały mnie też ilustracje w książkach. Byłam pod wrażeniem baśni Andersena i rysunków, jakie były częścią tych opowieści. Rozwijały moją wyobraźnię, a że wokół mnie była piękna przyroda, więc byłam niezwykle na nią wrażliwa. Kwiaty, drzewa, kolory, pory roku… Chłonęłam wszystko. Do tego stopnia się w tym rozkochałam, że rysowałam nawet ukradkiem, w nocy. To była część mnie.

Lata mijały, a pani Krystyna cały czas się rozwijała. Nie tylko spędzała czas z kredkami w ręce, ale interesowała się historią sztuki. Kredkom zaczęły towarzyszyć pędzle. Dojrzewała artystycznie.  

Krystyna Jarosik
Fot. archiwum prywatne
Krystyna Jarosik "Jesienny las"

— Interesowali mnie wielcy malarze. Oglądałam ich dzieła i chciałam malować jak oni. Ale życie się toczy. Skończyłam szkołę, potem zaczęłam pracę. Piastowałam kierownicze stanowiska, co było absorbujące. A potem rodzina, dzieci… Malowanie odkładałam zawsze na później. Gdy dzieci zaczęły dorastać, od czasu do czasu wracałam do swojej przyjemności. Dziś już mam na nią czas — mówi pani Krystyna. — Najbardziej lubię malować krajobrazy, przyrodę i kwiaty. Ale utrwalam też emocje. Fotograf łapie w kadr chwilę, a malarz przenosi na płótno swoje niepowtarzalne widzenie świata. To nawet trudno wyrazić słowami, bo to się po prostu czuje. Ale maluję nie tylko swoje obrazy. Chętnie robię też kopie Leonarda da Vinci. To moja niedościgniona inspiracja. Uwielbiam też Moneta. On kochał kwiaty i ja też uwielbiam je malować. Największą inspiracją są jednak moje kochane córka i wnuczka.

Wiersz na urodziny


Kamila Julia Regin, córka pani Krystyny, jest pasjonatką siatkówki oraz tenisa ziemnego. Dobrze się czuje również w ogrodzie. Świetnie natomiast w swoim zawodzie, bo jest psychologiem. Pracuje w Olsztynie.

— Najpierw mama przenosiła mnie w świat baśni Andersena, a później, gdy już na świecie była moja córeczka Wiktoria, dojrzałam w niej artystyczną duszę. Rysowała wtedy postaci w sukniach z różnych epok. To było fascynujące. To dało mi też przestrzeń do zastanowienia się, czy we mnie drzemie coś podobnego — opowiada Kamila Julia Regin. — Od pięciu lat nastąpił u mnie przełom. Uświadomiłam sobie siebie. Zawsze ciągnęło mnie do manualnych rzeczy, ale wtedy po prostu dojrzałam. Rozkwitłam nawet. Wzięłam pędzel do ręki, płótno i zaczęłam malować. To było natchnienie, które dało mi dużo radości. Od tego czasu ta moja odwaga nabiera rozpędu. Często nie mam na to czasu, jak to w życiu, ale tę przyjemność odkładam na emeryturę. Wtedy na pewno ten czas znajdę na malowanie. Dwa lata temu natomiast napisałam sobie wiersz na urodziny. Zatytułowałam go „Drogo moja”. Refleksyjnie zastanawiałam się nad samą sobą w kontekście tego, co przede mną.

Kamila Julia Regin
Fot. archiwum prywatne
Kamila Julia Regin "Nadzieja"

Ta odwaga w pisaniu rozkwitła również u pani Kamili. Dziś słowa pozwalają ją złapać taką, jaka jest teraz.

— To również ogromna frajda, że mogę przelewać się na papier. W ten sposób dzielę się sobą z innymi. Ale też zachowuję siebie na przyszłość. Po jakimś czasie wiersze pokazują mi, jak się zmieniłam. A odważyłam się pisać, przyglądając się córce. Bo ona też pisze — zdradza pani Kamila. — Wiktoria pisze inaczej niż ja. To zupełnie inny wymiar. Ja wgłębiam się w emocje, żeby nakierować człowieka na to, co jest istotne. Żeby mógł przez chwilę usłyszeć śpiew motyli, dźwięk padającego deszczu albo dojrzeć promyki słońca. Chciałabym, abyśmy zatrzymali się i dostrzegli, że jesteśmy obdarzeni wieloma darami. Moje wiersze pachną, oddychają i tańczą. A ja wraz z nimi.

Krystyna, Kamila i Wiktoria podczas wernisażu swojej wystawy
Fot. Sylwia Sawicka
Krystyna, Kamila i Wiktoria podczas wernisażu swojej wystawy

— Jesteśmy artystyczną rodziną. To nasz styl życia i wrażliwość, która nam towarzyszy. Sztuka nie musi być literackim parnasem. Nie jest zarezerwowana tylko dla wybranych. Jest w codzienności i dostępna dla każdego w prostych rzeczach. To chociażby gustowne ubranie — mówi Wiktoria Regin, najmłodsza artystka w rodzinie. — Wszystko, co nas otacza w dzisiejszym świecie, jest sztuką. Trzeba tylko umieć to dostrzec. Myślę, że sztuka jest wręcz formą terapii dla każdego. Dla mnie inspiracją w pisaniu wierszy jest moja pasja historyczna, ale też codzienności. Tak naprawdę codzienność tworzy historię i rzeczy wielkie.

Nic nie jest przypadkowe


Wiktoria Regin, choć pochodzi z Olsztyna, uczy się w warszawskim liceum. Dużo pisze i ma już wiele nagród literackich na swoim koncie. Między innymi za nowelę „Obraz odzyskanej nadziei”, pracę „Historia oczami prawnuczki” i dramat „Słowa”. Wydała tomik poezji „Rośliny murów ciszy, czyli wiersze izolacji". Zawarła w nim liryczny obraz pandemii. Gdy nie pisze, jak babcia i mama, maluje.
— Spędzałam z babcią dużo czasu. Gdy byłam mała, chodziłyśmy na spacery, zbierałyśmy kasztany i później malowałam to, co widziałam — zauważa Wiktoria Regin. — Nie tylko zresztą babcia, bo i mama pokazała mi, jak zachwycać się porami roku. Nawet gdy jest deszczowo, jest pięknie. Zawsze można dostrzec wyjątkowość. Nic nie jest przypadkowe. W ogóle z babcią i z mamą mamy wspaniałą relację. Wszystkie umiemy czerpać przyjemność z rzeczy prostych. Patrzymy na to, co nas łączy, a nie na to, co dzieli.

Wiktoria Regin
Fot. archiwum prywatne
Wiktoria Regin

— Każda z nas maluje inaczej. Córka jest zupełnie inna niż ja. Ja stawiam na realizm. Lubię obrazy, które dają człowiekowi możliwość wyciszenia się, harmonii i spokoju. Córka woli impresjonizm. Wnuczka natomiast maluje po swojemu. Na pewno ma inną wrażliwość niż mama i babcia — podkreśla pani Krystyna. — A skąd u niej malowanie? Gdy była mała, często wspólnie coś rysowałyśmy. Ale była to raczej zabawa, jak to z dziewczynką. Natomiast gdy miała szesnaście lat, napisała nowelkę. Poprosiła mnie, abym narysowała jej stronę tytułową. Zmobilizowałam się, bo skoro wnuczka prosi, dla babci nie ma nic ważniejszego. Później zaczęła pisać wiersze. Chciała je wydać i też poprosiła mnie, żebym coś do każdego narysowała – to, co czułam, gdy je przeczytam. Tak się zaczęła nasza wspólna międzypokoleniowa przygoda. Trzeba to umiejętnie wykorzystać.

Wspomnienia wróciły


Dziś sztukę wnuczki, mamy i babci można oglądać w olsztyńskiej Galerii Bakałarz.
— Siedliska, w którym się wychowałam i w którym zaczęłam rysować, już nie ma. Zostały tam tylko drzewa i puste pole. Ale jest ono w mojej pamięci i wyobraźni. Jest też na obrazach, które można oglądać na wystawie. Zatytułowałam je: „Świat, którego nie ma”. Szczegółowo namalowałam przyrodę i budynki. Postacie to jednak tylko obrysy, bo w większości tych osób, które pamiętam, już nie ma — podkreśla Krystyna Jarosik. — Rodzina, która zna moje siedlisko, miała łzy w oczach, gdy oglądała moje prace. Bardzo mnie to wzruszyło. Wspomnienia wróciły…

Wystawę „Rośliny murów ciszy” w obrazach i słowie pokoleń można oglądać do 17 października. Galeria Bakałarz mieści się w Warmińsko-Mazurskiej Bibliotece Pedagogicznej w Olsztynie.

ADA ROMANOWSKA