Elbląg: Andrzej Pasieczny przepłynął Zalew Wiślany wpław z okazji otwarcia kanału przez Mierzeję Wiślaną

2022-09-20 18:00:22(ost. akt: 2023-07-03 23:44:19)

Autor zdjęcia: Ryszard Biel

Chciałem uczcić budowę kanału i pokazać, że jeśli ja mogę, to Elbląg też może — Andrzej Pasieczny opowiada nam o swoim wyzwaniu. W wigilię oficjalnego otwarcia kanału przez Mierzeję Wiślaną przepłynął przejście przez Zalew Wiślany, aby uczcić tę inwestycję.
Jestem wielkim fanem tej inwestycji i postanowiłem ją uczcić. A że byłem kiedyś wyczynowym pływakiem — postanowiłem zrobić to najprościej — czyli w ten sposób. Ludzie biegają, wjeżdżają na różne góry rowerami, a ja przepłynąłem — mówi elblążanin Andrzej Pasieczny.

I zdradza: — Pech chciał, że pogoda nie była taka, jak trzeba — była zimna woda i wysoka fala. To mnie strasznie wycieńczyło i w połowie chciałem już nawet zrezygnować, ale zostałem zmotywowany. Podjąłem wyzwanie z kolegą Andrzejem Fajdaszem — który niestety nie wykonał tego zadania ze względu na zbyt krótki czas przygotowywania się, ale bardzo mi pomógł — schodził do wody i płynął ze mną. Bardzo mnie też motywował.

W linii prostej Andrzej Pasieczny pokonał dystans 9150 metrów w czasie 3 godzin i 40 minut.

— Wystartowałem w miejscu ujścia kanału — w pobliżu portu od strony Zalewu Wiślanego w Nowym Świecie, a skończyłem w miejscu ujścia rzeki Elbląg.

Andrzej Pasieczny był wyczynowym pływakiem. Rozpoczynając swoją karierę zawodową, zawiesił tę aktywność. W 2009 roku wrócił do wyczynowego pływania. Jednak od czasu wybuchu pandemii i zamknięcia basenów — z powodu braku miejsca do treningów — zrezygnował z uprawiania tego sportu.

— Nie byłem już w stanie wrócić do dawnej formy. Jednak w pewnym wieku kilkumiesięczną przerwę dość długo trzeba odrabiać — wspomina elblążanin.
— Do wyzwania przygotowywałem się od końca czerwca. Jednak nie zdążyłem się przygotować na tyle, aby być gotowym na przepłynięcie całego zaplanowanego dystansu — oznajmia nasz rozmówca.

— Ale się udało. Ostatnie metry przepłynąłem już właściwie swoją godnością osobistą. W połowie dystansu zaczął boleć mnie bark, później się wychłodziłem, a w międzyczasie łapały mnie dość mocne skurcze — przekazuje Andrzej Pasieczny.
Pana Andrzeja w wyzwaniu, jakim było przepłynięcie ponad 9-kilometrowego odcinka nowej drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską, wspierała rodzina.
— Łódką płynął mój najmłodszy syn, żona była od zaopatrzenia. I bardzo pomógł mi mój kolega Andrzej Fajdasz — podkreśla Pasieczny.

Warto było?
— Warto! Mam satysfakcję. Niestety muszę przyznać, że nigdy nie byłem tak wychłodzony. Pierwszy raz w życiu nie mogłem kubkiem z ciepłym napojem trafić do ust. Straciłem ponad kilogram na tym dystansie. Jestem młody — mam 56 lat — więc dałem jednak radę — odpowiada nasz rozmówca.

Dzień po oficjalnym otwarciu kanału przez Mierzeję Wiślaną Andrzej Pasieczny znów popłynął nową drogą wodną — tym razem na łódce.

— Nie mogłem sobie tego odpuścić i popłynąłem razem z synami na pierwsze śluzowanie — śmieje się elblążanin.

— Głęboko wierzę w rozwój i promocję miasta przy okazji budowy kanału żeglugowego. Dostaliśmy bardzo dużą dawkę pozytywnych informacji z kraju. Ta inwestycja z pewnością przyniesie Elblągowi wymierne korzyści — nie ma przecież miasta, które miałoby dostęp do morza i byłoby biedne — mówi na zakończenie nasz rozmówca.