Pani Maria z Olsztyna opowiada, jak działają oszuści "na policjanta". Straciła 49 tys. zł

2022-09-08 19:59:50(ost. akt: 2022-09-09 06:31:46)
Metoda "na wnuczka" zmieniła się w oszustwo na policjanta, na sprawcę wypadku, prokuratora. Schemat jednak pozostał ten sam

Metoda "na wnuczka" zmieniła się w oszustwo na policjanta, na sprawcę wypadku, prokuratora. Schemat jednak pozostał ten sam

Autor zdjęcia: pixabay.com

Pani Maria z Olsztyna opowiedziała nam o tym, jak dała się podejść oszustom i straciła 49 tys. zł. Chociaż znała ich metody, kiedy do niej zadzwonili, nie potrafiła myśleć logicznie. Dała się oszukać „na policjanta”.
Tyle mówi się w mediach o oszustach naciągających na wnuczka czy policjanta, a mimo to ludzie cały czas tracą pieniądze. Dlaczego tak się dzieje? Spotykamy się z panią Marią z Olsztyna, która też straciła oszczędności swojego życia. Ma 84 lata, słyszała o oszustach, a mimo to dała się im okraść. Wiedziała, że kiedyś może natrafić na złodziei, ale byli tak prawdopodobni, że straciła tego dnia głowę. Był wtorek 30 sierpnia, dzień jak co dzień. Nic nie zapowiadało, że ten dzień zapadnie w jej pamięci na długo.

— Zadzwonił telefon. Mężczyzna przedstawił się jako Jarosław Trybuła, prokurator z prokuratury przy Emilii Plater w Olsztynie. Podał nawet numer służbowej legitymacji: 514470. Pytał o męża, ale on już nie żyje. Interesowało go, czy mam konto w banku. Tłumaczył, że policja zabezpiecza wszystkie banki w Olsztynie, bo grasuje szajka, która chce przejąć pieniądze. Wyjaśniał, że pracownicy banków z osobami z zewnątrz mają plan przejęcia środków. Jedynym sposobem, żeby nie stracić pieniędzy, jest przekazanie ich na pewien czas policji. Wszystko po to, żeby nie wpadły w ręce złodziei — tłumaczy pani Maria. — Wyprzedził moje myśli i powiedział, że jeśli mu nie wierzę, mogę zadzwonić na 112. Zrobiłam to. Zgłosił się dyspozytor, który przekierował mnie na policję. Tam poinformowano mnie, że rzeczywiście trwa akcja. I mogę zaufać prokuratorowi, bo wie, co robi. Sprawdziłam zgodność jego danych. Później, gdy już zeznawałam na komisariacie, usłyszałam, że jest możliwość przekierowania połączenia. To jest aż niewiarygodne! Gdy znowu, po weryfikacji, połączył się ze mną prokurator, zadał mi pytanie, czy mam również pieniądze w domu. Akurat miałam… I tak się dałam zmanipulować, że wszystko straciłam.

Dałam mu wszystko, co miałam w domu


Pani Maria usłyszała, że szajka jest tak przebiegła, że skoro znają jej dane z banku, mogą również przyjechać po pieniądze w domu, co może być niebezpieczne.

— Miał się u mnie pojawić policjant Karol, który te pieniądze zabezpieczy — opowiada pani Maria. — I rzeczywiście niedługo potem pojawił się młody mężczyzna. Gdy przyszedł, powiedział, że jest Karolem, nic więcej nie dodał. Nie wylegitymował się nawet. Czy wyglądał na policjanta? Miał krótkie spodenki, czarną bluzkę, saszetkę na pieniądze i brodę. Teraz myślę, że nie przypominał nikogo, komu mogłabym mu zaufać. Ale byłam tak zdenerwowana, że dałam mu wszystko, co miałam w domu. Było to 31 tys. zł. Uciułałam sobie tyle na czarną godzinę i teraz nie mam już nic… Cały czas oczywiście byłam na łączach z prokuratorem. Prosił, żebym naładowała komórkę, bo będę potrzebna policji i muszę być pod telefonem. Byłam uwiązana jak pies na łańcuchu. Chciałam zadzwonić do syna, ale mi zakazał. Z uwagi na prowadzony nasłuch. Działałam jak jakiś automat — mówi mieszkanka Olsztyna.

I dodaje: — Karol przeliczył przy mnie pieniądze i szybko odszedł. Nie byłam w stanie nawet zobaczyć, czy przyjechał samochodem. Przez chwilę nawet poczułam ulgę, że moje pieniądze zostaną zabezpieczone. I wtedy znowu zadzwonił prokurator. Kazał mi się ubrać i pojechać do banku. Podkreślił, że gdy tylko będę przy okienku, policja będzie w stanie złapać szajkę. Policja już jest przy banku i czeka na akcję. Cały czas byłam z nim na telefonie. Pytał, co robię i gdzie jestem. Mówiłam mu, że jadę autobusem, że już jestem przy banku… Gdy weszłam do banku, było pusto. Ani widu, ani słychu policji. Ale być może specjalnie nie chcą rzucać się w oczy. Gdy podeszłam do okienka i poprosiłam o zlikwidowanie lokaty, kasjerka spytała, czy jestem pewna i czy aby nikt nie zmusza mnie do tego. I czy może nie daję się oszukać „na wnuczka”. Zaprzeczyłam. Wybrałam z banku prawie 18 tys. zł.

Bałam się, więc oddałam mu kopertę


— Prokurator powiedział mi, że muszę pójść na ul. Staszica 10, tuż przy katedrze. Gdy tam dotarłam, zdziwiło mnie to miejsce. Drzwi obskurne, wielka i pusta klatka schodowa… Coś zaczęło mi nie pasować. I wtedy znowu pojawił się Karol. Kazał mi oddać pieniądze, ale ja poprosiłam o pokwitowanie. Obruszył się i powiedział, że przecież mam je od prokuratora. A że byłam z nim na łączach, spytałam, gdzie ono jest. Prokurator też potwierdził, że je dostałam. A to nieprawda. Ale bałam się, bo ta klatka była tak straszna, że obawiałam się o swoje życie. Że Karol może zrobić mi krzywdę, więc oddałam mu kopertę — przyznaje pani Maria. — Czułam się oszukana. Ale wtedy prokurator mi powiedział, że wszystkie pieniądze odzyskam następnego dnia o godz. 16.30. W to akurat już nie uwierzyłam, ale było już za późno… I miałam rację. Sprawę zgłosiłam na policję. Ale pieniędzy pewnie nie odzyskam.

W tym miejscu pani Maria musiała przekazać pieniądze oszustom
Fot. Google Street View
W tym miejscu pani Maria musiała przekazać pieniądze oszustom

Na bank


Oszustwo to już prawie zawód. Dlatego złodzieje do wyłudzenia pieniędzy podchodzą profesjonalnie, co i raz zmieniając metody działania. W ten sposób mylą naszą czujność. Raz może dzwonić prokurator, innym razem wnuczek albo pracownik banku. Taki telefon odebrał pan Dariusz z Bartoszyc.

— O godz. 12:06 zadzwonił telefon. Numer wskazywał na bank, w którym mam konto. Odezwała się osoba mówiąca ze wschodnim akcentem. To był pierwszy sygnał alarmowy. „Głos” przedstawił się jako Robert Borkowski i poinformował, że rozmowa jest nagrywana. Potem dodał, że prawdopodobnie doszło do nieautoryzowanego przelewu. Ponieważ już raz dokonano go z mojego konta, informacja wzbudziła moje zaniepokojenie: próba była bowiem prawdopodobna. Właśnie za pomocą takiej socjotechniki działają przestępcy. Pod wpływem poczucia zagrożenia tracimy ostrożność — mówi pan Dariusz, który o mały włos nie dał się oszukać. — Drugim dzwonkiem alarmowym było to, że zawsze we wcześniejszych kontaktach z bankiem pracownik prosił o dodatkowe dane autoryzujące. Tym razem nie.

I dodaje: — Kolejnym pytaniem było, czy dokonywałem 10 minut wcześniej przelewu na nazwisko „Mróz”. Zawsze aplikacja bankowa powiadamia mnie o transakcjach, najczęściej kilkadziesiąt sekund po ich dokonaniu. To kolejny sygnał alarmowy. Zalogowałem się do banku i potwierdziłem, że z mojego konta nie wyszedł żaden przelew. W tym momencie poprosiłem o ponowne podanie imienia i nazwiska. Powiedziałem, że zadzwonię do banku z aplikacji i sprawdzę, czy ten człowiek jest jego pracownikiem. Usłyszałem pytanie: „Dlaczego?”. Rozmówca rozłączył się. Ale co by się stało, gdybym dalej prowadził rozmowę? Prawdopodobnie zostałbym poproszony o zainstalowanie aplikacji, która pozwoliłaby pracownikowi banku połączyć się zdalnie z moim komputerem. Sam z takich połączeń korzystam i wiem, że są legalne. Jednak samo zdalne połączenie wprowadziłoby do sytemu wirusa, dzięki czemu złodziej autoryzowałby transakcję.

Ile osób zostało oszukanych na Warmii i Mazurach?


W 2021 roku na Warmii i Mazurach oszuści wyłudzili 3 005 735 zł. Do 1 sierpnia 2022 roku już 1 488 908 zł. I cały czas działają. Cały czas wyłudzają pieniądze, chociaż policja i media cały czas apelują, żeby być czujnym.

— Przestępcy cały czas udoskonalają lub wymyślają nowe metody oszustw, aby jak najskuteczniej „dobrać się” do naszych pieniędzy. Metoda oszustwa na wnuczka zmieniła się w oszustwo na policjanta, na sprawcę wypadku, prokuratora. Schemat jednak pozostał ten sam: skontaktować się z potencjalną ofiarą, zdobyć jej zaufanie i sprawić, aby pod presją czasu przekazała pieniądze wyznaczonej osobie — podkreśla st. asp. Rafał Jackowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. — Policjanci cały czas apelują, aby nigdy nie przekazywać pieniędzy osobom, których nie znamy. Funkcjonariusze przeprowadzili i cały czas prowadzą kampanie, które mają na celu uświadamianie osobom, które mogą paść ofiarą takiego przestępstwa, jak powinny się zachowywać, gdy ktoś podczas rozmowy podaje się za policjanta i prosi o przekazanie pieniędzy.

I dodaje: — Funkcjonariusze każdą informację o takim oszustwie traktują bardzo poważnie i za każdym razem dążą do zatrzymania sprawców oszustw.
W 2021 roku w województwie warmińsko-mazurskim stwierdzono 95 takich przestępstw. Wykrytych zostało 10, a 5 osób jest podejrzanych. Do sierpnia w tym roku zgłoszono 47 oszustw. Policja rozwiązała 5 spraw, a jedna osoba jest podejrzana.

— Powinniśmy pamiętać, aby nigdy nie przekazywać nieznajomym pieniędzy lub innych kosztowności — podkreśla Rafał Jackowski. — Nigdy nie powinniśmy działać pod presją czasu. Pamiętajmy również, że policjanci nigdy nie informują o prowadzonych przez siebie „akcjach” i nigdy nie proszą o przekazanie im pieniędzy.

Policja pomaga


Aby uczulić seniorów na czyhające zagrożenia, na Warmii i Mazurach realizowany jest projekt „Fałszywy telefon — zagrożone oszczędności”. Skierowany jest do osób pokrzywdzonych przestępstwem. Do końca 2022 roku, dwa razy w miesiącu, działają specjalne numery telefonów (572 189 674 i 572 189 679). Policjanci udzielają porad osobom, które padły ofiarą oszustwa na tzw. legendę (np. wnuczka/ policjanta/ pracownika instytucji/wypadek) oraz chcącym dowiedzieć się, jak nie paść ofiarą przestępców, jak reagować w przypadku próby oszustwa, a także gdzie szukać pomocy w takiej sytuacji. Terminy pełnienia dyżurów będą podawane na stronie Komendy Wojewódzkiej Policji.

ADA ROMANOWSKA



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Grzes #3105136 13 wrz 2022 21:25

    I tacy ludzie głosują na PIS !!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz