W Olsztynie na rozprawę trzeba czekać nawet 2 lata

2022-09-02 20:01:00(ost. akt: 2022-09-02 21:39:02)

Autor zdjęcia: PG/archiwum

W jednym z wydziałów cywilnych olsztyńskiego sądu okręgowego na rozprawę trzeba czekać nawet dwa lata. W takiej sytuacji znalazł się m.in. mecenas Michał Pietrzak. Sprawdzamy, co jest powodem takich kolejek w olsztyńskim sądzie?
— Moja sprawa wpłynęła do sądu w grudniu 2021 roku, a termin pierwszej rozprawy został wyznaczony na połowę lipca 2023 roku — alarmuje mecenas Michał Pietrzak. — Rozpatrywanie spraw w takim tempie w wielu sytuacjach mija się z sensem. Tym bardziej, ze procedury sądowe są u nas bardzo długie. Czasem trwają co najmniej dwa kolejne lata — dodaje.

— Sprawa wpłynęła do I Wydziału Cywilnego w Sądzie Okręgowym w Olsztynie w dniu 9 grudnia 2021 r. Zgodnie z przepisami regulaminu urzędowania sądów powszechnych sprawy powinny być rozpoznawane według kolejności ich wpływu do danego referatu. Sędzia, do którego referatu wpłynęła wyżej wymieniona sprawa, kierując się tą zasadą rozpoznawania spraw według kolejności ich wpływu, zarządzeniem z dnia 16 lutego 2022 r. wyznaczył najszybszy możliwy termin rozprawy na dzień 18 lipca 2023 r. — potwierdza wiceprezes Sądu Okręgowego w Olsztynie, sędzia Tomasz Kosakowski.

Z informacji przekazanej "Gazecie Olsztyńskiej" przez biuro prasowe sądu wynika, że powodem kolejek w sądzie wynika przede wszystkim z lawinowego wzrostu spraw związanych z kredytami frankowymi oraz braku odpowiedniej ilości sędziów I Wydziału Cywilnego. Jeszcze w 2019 r. wpływ spraw frankowych do tego wydziału zamknął się w liczbie 77, podczas gdy w 2020 r. takich spraw było już 417, w 2021 r. – 796 spraw, a od początku br. – 506 spraw.

— Sprawy frankowe, czyli sprawy związane z rozliczeniem kredytów indeksowanych lub denominowanych do franka szwajcarskiego, są bardzo skomplikowane i wymagają indywidualnego podejścia, przez co mocno absorbują orzeczników — wyjaśnia "Gazecie Olsztyńskiej" wiceprezes sądu.

Z informacji, do której dotarliśmy wynika, że w lutym, gdy został wyznaczony termin rozprawy w sprawie dotyczącej mecenasa Michała Pietrzaka, w I Wydziale Cywilnym orzekało tylko 4 sędziów. Sędzia, do którego referatu wpłynęła ta sprawa, miał w tym czasie w swoim jeszcze około 400 innych spraw do rozpoznania. Wyznaczenie blisko półtorarocznego terminu, według wyjaśnień uzyskanych z sądu okręgowego, wynikało z bardzo dużego obciążenia sprawami.
— W ciągu ostatnich kilku miesięcy obsada sędziowska zwiększyła się o trzy osoby, co już w najbliższej przyszłości powinno przełożyć się na poprawę wyników pracy I Wydziału Cywilnego, w tym na szybsze terminy rozpoznawania spraw — zapowiada sędzia Tomasz Kosakowski.

Zdaniem mecenasa Michała Pietrzaka tak długie terminy między złożeniem pozwów do sądu, a wyznaczeniem terminów rozpatrywania spraw w rzeczywistości pozbawiają obywateli prawa do korzystania z sądu. Według olsztyńskiego prawnika oczekiwanie na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy to tylko jeden z aspektów takiego zarzutu.

— Doprowadzenie do wyroku trwa często latami. Wniosek o powołanie biegłego na pierwszej rozprawie najczęściej powoduje, ze kolejna jest za pól roku. Średni czas doprowadzenie do wyroku to co najmniej dwa lata — mówi poirytowany prawnik. — Wystarczy sobie wyobrazić sytuację, kiedy sprawa dotyczy zobowiązań w obrocie gospodarczym. Przecież firma, która chce odzyskać pieniądze może przestać w tym czasie istnieć — stwierdza.
Mecenas Michał Pietrzak twierdzi, że takich sytuacji jest bardzo wiele i wymuszają składanie skarg na przewlekłość postepowania. To jednak, jego zdaniem, nie rozwiązuje problemu.

— Bardzo trudno wytłumaczyć ojcu, który czeka na wyrok w sprawie o ustalenie kontaktów z dziećmi, że tak wygląda praca sądów. Nim się z nimi zobaczy, zdążą już przyzwyczaić się do życia bez niego — przekonuje prawnik.
Michał Pietrzak jest znany w swoim środowisku z prób upraszczania procedur prawnych tak, żeby były bardziej skuteczne. Zasłynął wcześniej, jako prawnik, który wziął na siebie doręczanie doręczanie pozwów. Zamiast czekać, aż sąd ustali miejsce zameldowania dłużnika, sam do niego trafiał i wręczał wezwanie sądowe.

— To ciągle pionierskie działanie. Trudno mówić o szerszej skali, ale moim zdaniem w dużym stopniu ułatwia skuteczną egzekucję — przekonuje olsztyński prawnik.

Stanisław Kryściński