Gołębie mają się świetnie w Olsztynie. Czy to problem?
2022-07-27 19:59:20(ost. akt: 2022-07-27 15:41:06)
Z gołębiami jest tak, że albo je się lubi i dokarmia, albo… nienawidzi. Najwięcej wrogów mają na osiedlach, gdzie znalazły wrogów za zanieczyszczanie parapetów i balkonów. Czym grozi dokarmianie gołębi i jak się im nie dać?
— Kiedyś w Olsztynie była plaga dzików, dziś mamy plagę gołębi. Ludzie nie są świadomi — dokarmiają ptaki, a ich wciąż przybywa. Nie możemy się odgonić od gołębi! Parapety można wycierać nawet kilka razy dziennie. Tak brudzą! Za każdym razem zakładam rękawiczki i szoruję. Ale ile można? — zauważa pani Małgorzata, która mieszka przy ul. Dworcowej w Olsztynie. — Jedna pani hodowała gołębie z jajek. Inni sypią ryż, suche pieczywo… Czy naprawdę latem trzeba dokarmiać ptaki? Gołębi jest coraz więcej. I staje się to niebezpieczne, bo one przecież przenoszą różne choroby. Przylepiamy folie na parapety, różne straszaki, ale wcale nie pomagają. Gołębie się na nie uodporniły.
Tak, zdecydowanie!
65.07%
|
Nie przeszkadzają mi
15.75%
|
Nie zwracam na nie uwagi
4.79%
|
Gołębie mi nie przeszkadzają, ale ich odchody już tak
14.38%
|
To już przesada!
Bywa, że gołębie tracą życie, bo ludzie mają ich dość. W Olsztynie, również przy ul. Dworcowej, ktoś uśmiercił kilkanaście ptaków.
— To potwór, a nie człowiek! Mam sąsiada, który nienawidzi gołębi. Wali laską w balustradę balkonu, żeby je wystraszyć. Wyklina je, strąca i nie może na nie patrzeć. I to pewnie on zatruł kilkanaście gołębi, które później trafiły na śmietnik — opowiada Maria z Olsztyna. — Czym te biedne ptaki mu zawiniły? Ja szanuję wszystkie stworzenia. Ale ludzie niestety są potworami. Bo przecież same nie padły, ktoś musiał je czymś nakarmić. Kiedyś znalazłam gołębia, który miał związane łapki. Nie mógł się nigdzie zaplątać, zawieruszyć… Mógł ruszać tylko skrzydłami. To ewidentnie była sprawka człowieka. Zadzwoniłam do Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie. Po gołębia przyjechał wolontariusz. Dałam mu nawet 100 zł na taksówkę, na wyleczenie tego gołębia! Wiem, że postawili go na te przysłowiowe nogi. Po dwóch tygodniach mógł nie tylko latać, ale i chodzić.
Dokarmianie w sądzie
Gołębie są nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Badania wykazały, że skrzydlaci mieszkańcy są ważnymi towarzyszami codziennego życia miast. Dowiedziono, że ich obecność, możliwość obserwacji i karmienia często staje się jedyną terapią ludzi osamotnionych i chorych. Gołębie miejskie są również naturalną atrakcją turystyczną, nieodłącznym elementem starych dzielnic oraz uniwersalnym i starówek. Ale coraz chętniej przebywają też na osiedlach. A tu więcej okien, z których może czymś sypnąć. Samo dokarmianie ptaków nie jest czynnością prawnie zakazaną. Nie istnieje paragraf, który zabraniałby tej czynności, a także żadna kara, która miałaby spotkać karmiącego. Jednak osoby karmiące ptaki narażają się na karę grzywny na podstawie art. 145 Kodeksu Wykroczeń tj. za zanieczyszczanie czy zaśmiecanie miejsca dostępnego dla publiczności. Grozi im kara 500 zł albo nagana.
W olsztyńskim sądzie toczyła się nawet sprawa wobec dwóch starszych pań, które dokarmiały ptaki na osiedlu, a to nie spodobało się jednemu z mieszkańców. Gdy złożył oficjalną skargę, sprawa trafiła do sądu. Strażnik miejski, który został wezwany do pań karmiących ptaki, nie zauważył, aby zanieczyszczały one przestrzeń publiczną, w związku z tym kobiety zostały uniewinnione. „Gazeta Olsztyńska” pisała o tym w 2018 roku.
Usunąć wszystkie gołębie?
Gołębie nie mają łatwego życia. Raz kojarzą nam się pozytywne, bo to symbol miłości, spokoju oraz zwiastun dobrej nowiny. Z drugiej — gdy mowa o gołębiach na osiedlach, brak nam słów. Zatem jak rozwiązać problem brudzących gołębi? Dopóki będą dokarmiane, będą traktowały balkony jako miejsca bezpieczne i przyjazne. O ile same ptaki nie stanowią zagrożenia, to ich miejsce jest na starówce i w parkach, a nie osiedlach mieszkaniowych. W Poznaniu jednak pojawił się pomysł, żeby zlikwidować całą populację tych ptaków. Autorka pomysłu proponowała zagazowanie wyłapywanych stad. Na szczęście nikt nie wziął tego pomysłu na poważnie. Projekt został odrzucony z przyczyn etycznych, finansowych i sanitarnych. Ale program drastycznego ograniczenia populacji gołębi miejskich w latach 80. XX wieku wprowadzono w Barcelonie. Kiedy zastosowano nieetyczną regulację przez uśmiercenie całej populacji, zagęszczenie osobników na kilometrze kwadratowym zmniejszyło się z 948 w 1986 roku do… 940 w roku 1990, czyli różnica była żadna. Innym przykładem jest Szwajcaria, gdzie w Bazylei próbowano wprowadzić podobny program między rokiem 1980 a 1984. Badania naukowe prowadzone po „oczyszczeniu” miast z gołębi pokazały, że po likwidacji większości stad ptaki, które przeżyły masakrę, natychmiast przystępowały do lęgów, szybko uzupełniając obniżony poziom liczebności populacji.
Fontanna z gołębiami
Gołębie to ptaki żyjące blisko człowieka, w zasadzie wszechobecne. Dlatego też rzadko myślimy o tym, jakie mogą stwarzać zagrożenie. W rzeczywistości okazuje się, że ptaki te roznoszą wiele chorób. Szacuje się, że ogółem liczba ta może sięgać ponad 60 różnych przypadłości — m.in. można zarazić się boreliozą, którą kojarzymy najczęściej z kleszczami.
— Jeśli sprzątamy parapety i balkony, to róbmy to w rękawiczkach. U ptaków zdarzają się różne niebezpieczeństwa. Kiedyś zidentyfikowaliśmy m.in. salmonellę — zauważa Janusz Dzisko, szef olsztyńskiego sanepidu. — Dla mnie większym zagrożeniem są nie balkony, ale fontanny miejskie. W gorące dni chętnie wchodzimy do nich, żeby się ochłodzić. Robią to najczęściej dzieci. Gołębie również korzystają z tej samej wody. Defekują do niej. I tu jest większe ryzyko zakażenia niż zmywanie parapetu. Jeśli ktoś zdecyduje się na wypoczynek przy fontannie, musi liczyć się z tym, że może coś „złapać”. Później, gdy zauważamy u siebie gastryczne choroby, nie skojarzymy tego z gołębiami. Potencjalne ryzyko zachorowania oczywiście istnieje. I o tym należy pamiętać.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Andrzej olsztyniak #3103953 29 lip 2022 19:42
U mnie jest ich tyle, że nie sposób ich naliczyć, kłopot w ty, że nie ma kto posprzątać, a jest dwóch "właścicieli" posesji, tylko informacje o nie dokarmianiu są wywieszone, ale kto na to patrzy, nikt.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
Obrzydliwy dziad #3103882 28 lip 2022 16:12
Dawniej w starych komorkach na Zatorzu wielu kolejarzy chodowalo golebie i nikomu nie przeskadzalo, bylo jak na warszawskiej Pradze albo w Krakowie a teraz pokolenie pastuchow i fornali panow tu gra, Moskwa, St.Petesburg cala zasrana pticami i Panu Putinowi to nie przeskadza za szmaty i szczoty wziasc i szorowac a nie marudzic plewniaki.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
magda #3103863 28 lip 2022 12:18
Za płotem mam hodowle owczarków niemieckich- 5 sztuk i 4 małe kajtki. Smród, muchy, hałas - czy też mogę to zgłosić do ratusza?
Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz
Stary dziad #3103819 27 lip 2022 22:55
Gołębie to takie same szkodniki jak szczury. Srają i roznoszą choroby.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-19) odpowiedz na ten komentarz
Tokyo #3103818 27 lip 2022 22:27
W niedzielę mieliśmy przyjemność jeść pyszny obiad w Karczmie nad Łyną. Goście na zewnątrz i obsługa restauracji toczyli nierówną walkę z hordą gołębi. Bezczelne ptaki atakowały stoliki, kradły jedzenie, straszyły dzieci. Pomimo interwencji ptaki wracały, zdecydowanie czas na działania Ratusza. Gołębie przejęły miasto, a towarzyszą im szczury biegające po Starówce. Razem z dziurawymi drogami, brudnymi elewacjami i zaśmieconą Starówką zaczyna to przypominać niestety slumsy
Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz