Olsztyn powinien poszerzyć swoje granice? Są trzy rozwiązania
2022-07-16 18:10:00(ost. akt: 2022-07-15 19:11:24)
Olsztyn się rozlewa. Co to znaczy? Że mieszkańcy opuszczają miasto, żeby zamieszkać na jego obrzeżach. Dla władz Olsztyna jest to bardzo niekorzystne, bo oznacza to dużo mniejsze wpływy z podatków. Cieszy się za to Stawiguda, Purda, Dywity czy Jonkowo. Jak ratusz może rozwiązać tą kwestię? Okazuje się, że istnieją trzy rozwiązania.
Czym jest „rozlewanie się” miasta?
To pojęcie oznaczające proces suburbanizacji, czyli osiedlania się mieszkańców w gminach przylegających do miasta, zamiast w samym mieście. Problem dotyka nie tylko Olsztyna, ale praktycznie wszystkich większych ośrodków miejskich, szczególnie tych, które nie są częściami ogromnych aglomeracji, jak np. na Śląsku.
W Olsztynie jest to aż nadto widoczne. Statystyki Urzędu Miasta w Olsztynie sięgają 1945 roku, kiedy to populacja liczyła 516 osób. Od tego czasu do 2008 roku mieszkańców stale przybywało, aż do poziomu 174 026 zameldowanych obywateli. Po osiągnięciu tej liczby populacja zaczęła stale spadać, najpierw stopniowo, po około 500 osób rocznie, później jednak coraz gwałtowniej. Między 2020 a 2021 rokiem Olsztyn zaliczył spadek aż o 2320 mieszkańców.
Trend ten jest o tyle niepokojący, że przybiera efekt kuli śnieżnej, a spadki rok do roku są coraz większe. Zjawisko to jest najbardziej widoczne od 2015 roku, kiedy to ubyło 1786 mieszkańców. W 2017 ubyło ich 1296, w 2018 już 1743, w 2019 Olsztyn był na minusie o 1097 zameldowanych, natomiast w 2020 aż o 2256.
Populacja gmin ościennych jednak rośnie. Najpopularniejszym kierunkiem jest Stawiguda. Nie dysponujemy danymi z 2021 roku, jednak w latach 2017-2019 populacja powiatu olsztyńskiego nieznacznie się zwiększała. W 2017 roku w powiecie olsztyńskim mieszkało 125 220 osób. W 2019 ta liczba urosła do 126 781 mieszkańców, czyli przybyło 1561 osób. W tym samym czasie z Olsztyna ubyło 2840 obywateli.
Gmin sąsiadujące z Olsztynem od kilku lat nie notują spadków, a ich populacja nawet nieznacznie się zwiększa. Dla przykładu w latach 2017-2019 w gminie Jonkowo przybyło 89 mieszkańców, w gminie Dywity 471, a w gminie Stawiguda aż 1543.
Gminy ościenne nie mają powodów do narzekania, bo stale notują wzrostu budżetu z uwagi na zwiększone dochody z podatku PIT. Doskonale obrazuje to tabela poniżej.
Z danych opracowanych przez olsztyński ratusz wynika, że statystyczny mieszkaniec Olsztyna wprowadza do budżetu gminy 1963 zł rocznie. Jeśli z Olsztyna nie wyjechałoby 11 tys. mieszkańców, budżet miasta zwiększyłby się aż o 21,6 mln zł.
„Gapowicze” działają na niekorzyść miasta.
Szacuje się, że około 20 proc. mieszkańców gmin ościennych korzysta na co dzień z olsztyńskiej infrastruktury. Tutaj z pomocą przychodzą statystyki GUS, które pokazują, że ok. 11 proc. mieszkańców gmin sąsiadujących z Olsztynem pracuje w mieście. Według danych Wydziału Edukacji w Olsztynie ok. 10 proc. dzieci w miejskich przedszkolach nie jest mieszkańcami Olsztyna i około 4 proc. dzieci i młodzieży, które chodzą do olsztyńskich szkół, dojeżdża do nich spoza Olsztyna. Koszty tych usług obciążają budżet miasta przy jednoczesnych brakach większych przychodów. Głównym problemem w tej sprawie są zerowe dochody z PIT i CIT.
W przypadku oświaty latach 2015-2021 kasa miejska została uszczuplona z tego powodu o 44 mln zł, czyli średnio 6,3 mln zł rocznie. Mieszkańcy podmiejskich miejscowości, który na co dzień „korzystają” z Olsztyna, powodują również stratę w wysokości około 560 tys. zł rocznie kosztów związanych z oczyszczaniem miasta.
Już od lat rozmawia się o tym, w jakim kierunku powinny się rozwijać relacje Olsztyna z sąsiednimi gminami.
Sposób pierwszy: siłowy
Polega on na przyłączeniu ościennych gmin lub pojedynczych miejscowości do Olsztyna. Takie działania podejmowanie są zwykle na szczeblu samorządowym bez wyraźnej zgody mieszkańców danej gminy. Znane w Polsce przykłady takich działań możemy znaleźć w Rzeszowie czy w Opolu. Stolica Podkarpacia przez 15 lat powiększyła swoją powierzchnię ponad dwukrotnie, z 54 km kw. aż do 126 km kw. Liczba mieszkańców również wzrosła z 159 tys. do niecałych 200 tys.
Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie Urzędu Miasta w Rzeszowie: „Na nowych osiedlach tworzone są miejskie punkty obsługi, które ułatwiają mieszkańcom przeprowadzenie formalności związanych z przyłączeniem do Rzeszowa. Jesienią każdego roku Prezydent Rzeszowa spotyka się z mieszkańcami miasta, konsultując plany w zakresie najpilniejszych zadań inwestycyjnych i remontowych”.
To jednak kosztuje. I to niemało, bo rzeszowski ratusz na wszystkie operacje związane z przyłączeniem nowych terenów wydał ponad 2 miliardy złotych. To znacznie więcej niż cały roczny budżet Olsztyna. Przypomnijmy, że granice Olsztyna po raz ostatni w 1988 roku.
Sposób drugi: dyplomacja
Na rozlewaniu się miasta traci przede wszystkim „miasto centralne”, czyli w tym przypadku Olsztyn. Sytuacja w gminach ościennych wygląda zgoła inaczej, bo napływ nowych mieszkańców oznacza dla nich większe możliwości rozwoju.
Według prostego rachunku: mieszkańcy = podatki = większy budżet można łatwo zrozumieć, że władze sąsiednich gmin nie będą ochoczo oddawać swoich terenów.
Według prostego rachunku: mieszkańcy = podatki = większy budżet można łatwo zrozumieć, że władze sąsiednich gmin nie będą ochoczo oddawać swoich terenów.
— Rozszerzenie może zostać przeprowadzone w wyniku wspólnych rozmów pomiędzy gminami/miastami i mieć formę dobrowolnego połączenia gmin. W takim przypadku możemy mówić o aneksacji/dołączeniu całych jednostek administracyjnych (całych gmin). W ten sposób doszło do połączenia gminy wiejskiej Zielona Góra z miastem na prawach powiatu Zielona Góra. Przypadek Zielonej Góry jest o tyle charakterystyczny, że był wypracowany w wieloletnim procesie negocjacji i zaakceptowany — możemy przeczytać w raporcie sporządzonym przez urzędników.
Ten proces jest zdecydowanie dłuższy niż siłowe przyłączenie gmin do miasta, jednak zdecydowanie tańszy i bardziej korzystny dla obydwu stron.
Sposób trzeci: warto być olsztynianką/olsztynianinem
Na zamieszkanie w podolsztyńskich gminach decydują się głównie ludzie, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, zakładają rodziny i kupują mieszkania. Tacy mieszkańcy są szczególnie wartościowi dla gminy, gdyż z czysto finansowego punktu widzenia będą najdłużej przynosić przychody do miejskiej kasy.
Jeśli Olsztyn chce stanąć do rywalizacji z ościennymi gminami, władze muszą zdiagnozować główny powód, dla którego mieszkańcy opuszczają miasto. Kolejnym krokiem w tym kierunku powinno być stworzenie przyjaznego środowiska zarówno do nauki, pracy, jak i życia codziennego. Problem ten zauważa radny Tomasz Głażewski, przewodniczący Komisji Inwestycji i Rozwoju.
Jeśli Olsztyn chce stanąć do rywalizacji z ościennymi gminami, władze muszą zdiagnozować główny powód, dla którego mieszkańcy opuszczają miasto. Kolejnym krokiem w tym kierunku powinno być stworzenie przyjaznego środowiska zarówno do nauki, pracy, jak i życia codziennego. Problem ten zauważa radny Tomasz Głażewski, przewodniczący Komisji Inwestycji i Rozwoju.
— Jeśli chcemy zacząć coś robić w tym kierunku, to musimy najpierw zdiagnozować problem, przez który mieszkańcy decydują się na zamieszkanie poza granicami miasta — mówi. — Bez tego nawet nie powinniśmy myśleć o rozszerzaniu granic. Moim zdaniem takie działania nie będą konieczne, jeśli podejmiemy odpowiednie kroki w kierunku zwiększenia atrakcyjności samego Olsztyna dla młodych ludzi. Być może problem tkwi w cenie mieszkań, być może w infrastrukturze, a może jest zupełnie gdzieś indziej. Nie zdiagnozujemy go, jeśli nie będziemy mieć solidnej podkładki merytorycznej. Od tego musimy zacząć — zwraca uwagę radny.
Nieco innego zdania jest radna Marta Kamińska, która uważa, że kroki w kierunku rozszerzenia granic miasta mogą zostać podjęte.
— Uważam że warto czynić zabiegi zmierzające do rozszerzenia granic administracyjnych Miasta Olsztyna, natomiast należy mieć na uwadze, że nie jest to proces ani łatwy, ani szybki — co więcej, ostateczna decyzja w tym przedmiocie nie spoczywa w rękach władz Olsztyna — zauważa radna. — Gminy, które miałyby utracić część mieszkańców na rzecz Olsztyna, raczej nie będą takim rozwiązaniem zainteresowane, ewentualnych przyszłych mieszkańców też może nie być łatwo przekonać, że korzystniej dla nich będzie znaleźć się w granicach administracyjnych miasta. O ile więc rozmowy i starania w tym zakresie warto podejmować, uważam, że ważniejsze jest, aby już teraz nie tylko rozmawiać, ale podejmować kroki zmierzające do zmniejszenia ujemnych dla Miasta skutków suburbanizacji. W szczególności warto skupić się na wprowadzeniu rozwiązań, które zachęcą osoby osiedlające się w gminach ościennych, a korzystających intensywnie z usług świadczonych przez Gminę Olsztyn, do płacenia podatków w naszym mieście. Pierwszym krokiem w tym kierunku można uznać wprowadzenie bezpłatnych przejazdów dla dzieci w szkołach podstawowych, których rodzice rozliczają się z podatków w Olsztynie — ale o ile jest to krok w dobrym kierunku, to jest on zdecydowanie niewystarczający. Uważam, że warto rozważyć zróżnicowanie opłat za korzystanie z komunikacji miejskiej dla wszystkich pasażerów pod tym kątem. Tak samo można by wprowadzić ulgi za korzystanie ze strefy płatnego parkowania, oferty miejskich instytucji kultury, itd. W ten sposób, że nawet jeśli ktoś wyemigruje z Olsztyna do gmin sąsiednich, dalej będzie mu się opłacało rozliczanie się z PITu w Olsztynie — dodaje.
Radny Mirosław Arczak wskazuje przyczyny tego zjawiska, upatrując ich w wieloletnich zaniedbaniach ze strony olsztyńskiego ratusza.
— Tak zwane „rozlewanie się” miasta jest zjawiskiem o poważnych skutkach. Dlatego musimy regularnie analizować i pilnie reagować na ten trend. Lektura „Raportu o stanie miasta” zwraca uwagę, że ubywa nam mieszkańców przy jednoczesnym wzroście zaludnienia w gminach ościennych, dlatego poruszyłem ten temat na sesji Rady Miasta — zauważa radny — Zdecydowanie nie jestem zwolennikiem siłowego przyłączania ościennych miejscowości do miasta. Nie osiągnęlibyśmy tym nic dobrego. Przecież z perspektywy tamtejszych mieszkańców znacznie lepiej jest mieszkać we wsi ważnej, a nawet strategicznej dla gminy, niż znaleźć się na obrzeżach miasta. Według mnie efekt „rozlewania się” Olsztyna w dużym stopniu jest spowodowany wieloletnim brakiem dialogu i szerokiego porozumienia między olsztyńskim ratuszem a wójtami sąsiadujących gmin. Poszczególne władze traktują się jako konkurencja, a ewentualny dialog odbywa się tylko na płaszczyźnie urzędowej, bez nawiązywania współpracy o mniej formalnym charakterze oraz w działaniach innych niż tylko budowanie dróg. Jest to błąd popełniony przez władze Olsztyna, czyli gminy najsilniejszej i będącej swoistym „centrum” aglomeracji. Nam po prostu powinno zależeć najbardziej! Aktualnie niestety każda gmina rozwija się w samodzielnie ustalonym kierunku i nie zwraca uwagi na to, co dzieje się u sąsiada za płotem. Jestem zdania, że zamiast wywoływać zamieszanie samymi nawet zapowiedziami zamiaru poszerzania granic miasta lepiej jest stwarzać w Olsztynie dogodne warunki do mieszkania i zachęcać te osoby, które decydują się na osiedlanie tuż za jego granicami do zamieszkania w jego granicach administracyjnych. Dane demograficzne są bezlitosne. Olsztyn najczęściej opuszczają osoby w wieku produkcyjnym, które wchodzą w dorosłe życie, zakładają rodziny i szukają dla siebie najlepszego miejsca. Dla miasta to znacząca strata. Jako miasto musimy zachęcać młode, zdolne i pracowite osoby do pozostania w Olsztynie. Można to zrobić na różne sposoby: programy stypendialne i atrakcyjne praktyki dla dobrych studentów czy uczniów szkół branżowych, zapewnienie tanich mieszkań, rozwój infrastruktury rekreacyjnej i sportowej oraz wzmacnianie współpracy z lokalnymi uczelniami, aby „studencki” charakter Olsztyna nie pozostawał tylko pustym sloganem.
Mieszkańcy ościennych gmin siłą rzeczy są związani z Olsztynem, gdzie pracują, uczą się, robią zakupy czy korzystają z oferty kulturalnej i rozrywkowej. Do pilnej dyskusji jest zatem kwestia tego, aby Olsztyn był atrakcyjnym miejscem do zamieszkania i związania z nim swojej przyszłości. A na sąsiednie gminy powinniśmy patrzeć nie w poszukiwaniu terenów do wchłonięcia, ale jak na partnerów do tworzenia silnych i trwałych więzów aglomerycyjnych — podsumowuje radny Mirosław Arczak.
Obecnie miasto podejmuje już pewne kroki zmierzające w kierunku zachęcenia do bycia mieszkańcem Olsztyna. Należą do nich m.in rozwiązania zawarte w Olsztyńskiej Karcie Miejskiej czy Karcie OSiR, jednak nie odróżniają one osoby odprowadzającej podatki w Olsztynie od tej, która tego nie robi. Miasto podejmuje kroki w kierunku stworzenia dokumentu uprawniającego mieszkańców do szeregu ulg płynących z bycia mieszkańcem, jednak obecnie nie znamy terminu wprowadzenia tych rozwiązań.
Karol Grosz
Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Jirko #3103021 17 lip 2022 10:40
Jestem mieszkańcem gminy Dywity. Niestety nie możemy lać wody do woli, za wodę musimy płacić wbrew temu, co pisze jeden z komentujących. Płacimy słono za wszystko, jak wszyscy. Niestety nikt nie widzi sytuacji odwrotnej, do tej opisanej. W gminie mieszka obecnie wielu mieszkańców, którzy nadal mają meldunek olsztyński. Korzystają więc z naszej infrastruktury płacąc podatki w Olsztynie. Nie ma więc co pisać głupot, tylko trzeba do tematu podejść z obu stron. A jak wielu jest takich mieszkających „na czarno” widać po tablicach pojazdów stojących pod domami i przy okazji wyborów lub innych akcji gminnych. W niektórych gminach wprowadza się specjalne promocje dla tych, którzy mieszkają bez meldunku, po to, by się przemeldowali do gminy. Świadczy to o tym, że takich mieszkańców-niemieszkańców jest sporo. Tak więc jak zawsze - każdy kij ma dwa końce.
Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz
Karolina #3103016 17 lip 2022 09:13
No NOLe! Nie dajcie się wchłonąć przez pazerną Radę Miasta Olsztyna z Grzymowiczem na czele. Tylko tu znajdziecie milion sposobów na legalne nękanie - chore naliczanie opłat za śmieci w zależności od zużytej wody (totalnie kretyński pomysł), zakaz sprzedaży alkoholu po 22-ej, komunikację miejską w biletach miesięcznych na rok za 1200 zł!!! (a np. w dużo bardziej rozległym Gańsku - 600zł - DWA RAZY TANIEJ!), patodewoleperka w najlepszym wydaniu, kulturalna oferta na poziomie 20-tysięcznej gminy (scena artystyczna w Ostródzie jest chyba większa od olsztyńskiego amfiteatru), remonty, które trwają dwa-trzy razy dłużej niż w miastach zarządzanych przez normalnych ludzi, idiotyczne pomysły komunikacyjne, brak należytej opieki nad istniejącym drzewostanem, kwietne łąki w środku miasta a raczej chwastowiska, przez które jest ograniczona widoczność na skrzyżowaniach, ITS za miliony, który żyje własnym życiem, monitoring na którym g..o widać itp. itd.
Ocena komentarza: warty uwagi (31) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Stary dziad #3103013 16 lip 2022 21:56
Żaden sposób nie wypali z tym prezydentem i tymi radnymi. Parafrazując klasyka "ratusz wyżywi się sam". Już bodaj 5 lat temu zapytałem Grzymowicza kiedy Olsztyn się powiększy i dostałem pokrętną odpowiedź, że trwają badania i analizy. Nadal trwają? ile jeszcze? Nie ma pomysłu ani chęci na to. A szkoda, bo okoliczne gminy żerują na Olsztynie. Praca, szkoła, zakupy, lekarz, rozrywka, komunikacja - wszystko do Olsztyna, ale podatki do siebie. Takie podejście Kalego. A poniżej oczywiście wpis czerwonej szui która za moskiewskie srebrniki działa by podzielić Europę, Polskę i teraz się okazało iż Olsztyn też.
Ocena komentarza: warty uwagi (32) odpowiedz na ten komentarz
Paul Mark . #3103000 16 lip 2022 20:19
Siłowy matoł pod spodem ma sposób sowiecki jak spacyfikować mieszkańców którzy nie chcą mieszkać w mieście zarządzanym przez idiotów oraz dywersantów komunikacyjnych o czerwonym rodowodzie.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-20) odpowiedz na ten komentarz
AtoJa #3102998 16 lip 2022 18:59
To chore. Mieszkają poza Olsztynem, nie płacą tu podatków z PIT a korzystają z całej infrastruktury miejskiej miasta. Malo tego, mają o wiele niższe podatki od nieruchomości, niższe opłaty np za śmieci.My Olsztynianie płacimy od zużytej wody , a mieszkańcy okolicznych blokowisk mogą lać wodę do woli, bo za śmieci płacą od zameldowanego mieszkańca. śmiecić mogą w Olsztynie za darmo , bo nic ich to nie kosztuje. Komunikacją miejską do tej pory podróżowali za taką samą ceną biletu jak Olsztynianie. Mało tego, ponieważ byli mieszkańcami Olsztyna i mieli wyrobione karty miejskie, dalej z tego przywileju korzystają, bo tych kart nikt im nie odebrał. Uważam że miasto powinno "siłowo" przyłączyć blokowiska do miasta, bo ani mieszkańcy przyległych blokowisk ani gminy dobrowolnie tego nie zrobią.
Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz