Torty są moim lekarstwem na tęsknotę

2022-07-11 10:40:26(ost. akt: 2022-07-20 15:51:57)
Katia Alexandrova swoje wypieki prezentuje na Instagramie na koncie katherine_cake_lutsk.

Katia Alexandrova swoje wypieki prezentuje na Instagramie na koncie katherine_cake_lutsk.

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Przygotowywanie tortów sprawia, że choć na chwilę nie towarzyszy jej strach o bliskich, którzy zostali w Ukrainie. Katia Alexandrova z Łucka znalazła schronienie w Olsztynie i tutaj, dzięki wsparciu nowych znajomych z Polski, realizuje cukierniczą pasję.
— Jeszcze kilka miesięcy temu marzyłam o wyjeździe do innego miasta, gdzie miałam wziąć udział w kursach na wielopiętrowe torty. Jednak plany i marzenia zniweczył dzień, w którym wybuchła wojna – wspomina 32-letnia Katia Alexandrova z Łucka, która schronienie znalazła w Olsztynie.

— W dniu wybuchu wojny urodziny miała bardzo bliska mi osoba, dla której wtedy przygotowywałam ciasto. Jednak los zadecydował inaczej. Musiałam uciekać, ze strachu przed tym, co może się stać, żeby chronić moje dziecko.
W dniu ucieczki, 26 lutego zebrała rzeczy, które zmieściły się małej walizce. Z Łucka, razem z synem – 7-letnim Saszą, ruszyła do Polski. Najpierw znalazła się w Gdańsku, gdzie mieszkają jej przyjaciele. Tam w sumie spędziła miesiąc. Wtedy odezwała się koleżanka z Olsztyna, która namówiła ją do przyjazdu na Warmię. Postanowiła, że spróbuje. Jej pradziadek był Polakiem, ma więc polskie korzenie. Dziś na nowo poznaje język, którego wcześniej nie znała. Uciekając musiała też wybrać, co zmieści się w małym podręcznym bagażu. Nie było tam miejsca na akcesoria cukiernika. A, jak opowiada, jej pasja pojawiła się w jej życiu wraz z narodzinami syna.

— Z wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem — przyznaje Katia Aleksandrova. — Cukiernikiem zostałam, kiedy byłam na urlopie macierzyńskim. Najpierw piekłam torty na urodziny mojego syna, to on zainspirował mnie do rozwijania się w tym kierunku. Potem piekłam torty rodzinie. Poczułam, że cukiernictwo może być moją pasją.
Na początek wykupiła kurs, który prowadził lokalny cukiernik.

— Znalazłam takie szkolenie w Łucku. Nie zamierzałam być jednak zawodowym cukiernikiem, których u nas jest bardzo dużo. Torty były moją pasją, którą chciałam rozwijać — przyznaje.

— Jednak kiedy poszłam na kurs, nie było już powrotu. Powoli zaczęły spływać zamówienia. Najpierw byli to znajomi, przyjaciele, krewni, potem krąg zainteresowanych moimi tortami zaczął się powiększać. Ja też zaczęłam szukać nowych możliwości. Nowe umiejętności zdobywałam kształcąc się w kursach on-line, gdzie również poznawałam m.in. nowe przepisy.
Wypieki zaczęły być coraz ciekawsze, bardziej wymyślne.
— Chciałam rozwijać się dalej w tym kierunku, ale wojna zadecydowała za nas — podsumowuje Katia.

Wszystkie wyposażenie cukiernika zostało w Ukrainie. Jednak wkrótce okazało się, że jej pasja przyszła za nią do Polski. Mimo braku narzędzi piekła ciasta również w Olsztynie. Przeprowadziła nawet warsztaty w galerii „Warte Świeczki”, które były częścią projektu Cafe Ukraina. Przygotowanie ciasteczek w kształcie motyli, bez narzędzi, było wyzwaniem.

— Zrobiłam szablon z kartonu i odrysowywałam każdy kształt oddzielnie. Później piekłam po kilka sztuk ciasteczek, bo mam tylko mały piekarnik, więc więcej się nie mieściło. Ale udało się — opowiada.
Efekt zaskoczył uczestników i organizatorów warsztatów. Ciasteczka były idealnie równie i… bardzo smaczne. Wciąż brakowało jednak najważniejszego - wyposażenia cukiernika.

— Było mi bardzo przykro, że nie mam możliwości, by piec moje torty również w Olsztynie — wspomina Katia. — W końcu znalazłam rozwiązanie. Mój mąż spakował wszystko, czego potrzebowałam i wysłał mi paczkę. Przesyłka dotarła szybko, bo nie wysłano jej pocztą, a znalazła się w Olsztynie dzięki moim przyjaciołom i nowym znajomym z Polski. W ten sposób od maja piekę ciasta na zamówienie. Jestem zadowolona z każdego zamówienia, ciasta odwracają uwagę od myśli o wojnie, chociaż bardzo tęsknię za domem.
Tutaj w Olsztynie powstał właśnie m.in. różowy tort z misiem, który trafił do dziewczynki z Mariupola. Jej rodzina cudem przeżyła bombardowanie, ale ich dom został zniszczony.

— Ludzie zamawiają różne ciasta, głównie na urodziny dzieci. Teraz jest tu wielu Ukraińców i chcą, aby ich dzieci poczuły radość i szczęście w tak trudnych dla nas dniach — mówi Katia.

Jej torty są artystyczne, niebanalne, z własnoręcznie wykonywanymi elementami zdobień. Wszystkie części ciasta są oczywiście jadalne. Kiedy piecze choć na chwilę zapomina, że w jej kraju nadal trwa wojna, a ona nie wie, co ją czeka. Czasem pojawiają się łzy bezsilności, ale wciąż trzyma ją nadzieja, że w końcu będzie mogła wrócić do domu. Kiedy pojawia się strach, bierze w ręce narzędzia cukiernika i tworzy kolejny tort.
— Cieszę się, kiedy mój tort dostarczy komuś radości, choć w ten jeden dzień — kończy Katia.
Katia Alexandrova swoje wypieki prezentuje na Instagramie na koncie katherine_cake_lutsk.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Obrazek w tresci