Pogoda w kratkę i z parasolem. Tak zapowiada się lipiec na Warmii i Mazurach

2022-07-01 20:00:01(ost. akt: 2022-07-01 19:06:19)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Planujesz urlop w lipcu? Pamiętaj, że wtedy może być gorąco i burzowo. Podczas jednej burzy, trwającej godzinę, potrafi spaść tyle wody, ile przez cały najbardziej suchy miesiąc. I to jest normalne w tym miesiącu. Czy to więc dobry czas na urlop?
Pogoda ma na nas wpływ. Nawet nie zdajemy sobie tego sprawy. Pewnej sztormowej nocy 1362 roku olbrzymia fala na zawsze zatopiła duńskie miasto Rungholt. Skalę wydarzenia można porównywać z potężnym tsunami z 2011 roku, które uderzyło w japońskie wybrzeże. Wielka fala zalała też ok. 8 tys. lat temu Doggerland, często określany mianem „Brytyjskiej Atlantydy”. Silne masy wody odsłoniły też teren, na którym powstała osada rybacka Amsterdam.

W Polsce aż tak historycznych momentów nie było, choć powódź tysiąclecia w 1997 roku, czyli 25 lat temu, trudno zapomnieć. Zalało wtedy w lipcu południową i zachodnią Polskę. Na Warmii i Mazurach było wówczas spokojnie. Trudno było nam jednak oglądać telewizyjne relacje z miejsc, gdzie wody było najwięcej. Zawinił wtedy deszcz, który padał wówczas z ogromną siłą. Zetknęły się wówczas zimne masy powietrza znad Bałtyku z ciepłym powietrzem znad Morza Czarnego i Śródziemnego.
W niektórych miejscach w ciągu kilku dni spadło tyle wody, co zwykle w czasie 1-2 miesięcy.

Uszkodzonych zostało 680 tys. mieszkań, 843 szkoły, 14,4 tys. km dróg i 2 tys. km torów. Woda zerwała także 45 mostów. Swoim zasięgiem objęła 6,65 tys. km kw., czyli około 2 proc. powierzchni Polski. Powódź kosztowała życie 56 osób, a straty wyniosły ogromną sumę 12 miliardów zł. Do dziś nazywa się ją „powodzią tysiąclecia” albo „powodzią wszystkich Polaków”.

W lipcu najwięcej deszczu


Trudno uwierzyć, że to lipiec, a nie na przykład listopad jest najbardziej deszczowym miesiącem w roku. To w lipcu najchętniej bierzemy urlop i marzymy o błogim wypoczynku. Myślimy: pojedziemy gdzieś w lipcu, nie powinno wtedy padać.

— Lipiec jest tak bardzo deszczowy, bo przynosi najwyższą średnią temperaturę na tle roku. Zgodnie z zasadami fizyki im wyższa temperatura, tym powietrze może pomieścić więcej pary wodnej — tłumaczy Emilia Szewczak, synoptyk z IMGW. — Z powodu wysokiej temperatury dochodzi do najintensywniejszego parowania, przez co rozbudowują się chmury burzowe, z których pada deszcz. Podczas jednej burzy, trwającej godzinę, potrafi spaść tyle wody, ile przez cały najbardziej suchy miesiąc.

Najbardziej sucho jest zimą, czyli w porze roku, która bardziej kojarzy się nam z częstymi opadami. W lutym na większość miast i wsi w naszym kraju spada tylko od 20 do 25 mm. Nawet na nieco wyżej położonych terenach nie spada więcej niż 50 mm. Luty jest więc trzykrotnie mniej mokrym miesiącem niż lipiec. Podobnie jest z listopadem. Dlaczego wydaje nam się, że wtedy pada najwięcej? To za sprawą tego, że pada przez więcej dni niż w lipcu, ale za to opady są słabe. Ostatecznie suma opadów sięga niewielkiego poziomu. Natomiast opady w lipcu sięgają od 75 do 85 mm. Im dalej na południe Polski, tym deszcze są częstsze i intensywniejsze. Na terenach podgórskich potrafi spaść od 100 do 150 mm, a w wysokich górach ponad 200 mm.

Warmia i Mazury jak Balaton


— Wszystko się zmienia, więc czerwiec zaczyna przypominać lipiec. Kiedyś ten miesiąc nie był aż tak upalny, a słońce grzało mocniej dopiero w drugiej połowie lipca. Teraz gorąco jest nam już wcześniej. Zdarzało się, że w czerwcu notowaliśmy po 30 stopni Celsjusza w cieniu, ale teraz mamy grubo ponad 30 — zauważa synoptyk. — Kiedyś nie było takich upałów, więc i burze nie były takie groźne. Ale niestety takich zjawisk pogodowych będzie przybywać. Za dziesięć lat czeka nas wyjątkowo upalne lato. W tej chwili mamy w Polsce klimat, który panował dziesięć lat temu na nizinie węgierskiej. Można więc zażartować, że jeziora Warmii i Mazur są dziś jak Balaton — zauważa synoptyk. — Strefy klimatyczne przesuwają się na północ. Warmia i Mazury jednak jeszcze chronią się przed upałami. Są miejsca, gdzie jest znacznie cieplej. Ale damy radę, przyzwyczaimy się. Organizm człowieka potrafi do wszystkiego się przystosować.

Lipiec zacznie się upałem, ale temperatura szybko spadnie. Zgodnie z prognozami IMGW, ochłodzi się w sobotę 2 lipca. Tego dnia, podobnie jak w niedzielę, w całym kraju temperatura maksymalna nie przekroczy 30 stopni. Na Warmii i Mazurach termometry pokażą ok. 25 stopni. Później jednak znowu będziemy zmagać się z upałami. Nie zabraknie też tropikalnych nocy.

To czas, gdy trudno nam wypocząć po upalnym dniu. Noce są ciepłe i często duszne. Otwarcie okna przy niewielkiej cyrkulacji powietrza niewiele przynosi wytchnienia, bo do północy często temperatura może nie spadać poniżej 24-25 st. C. Dopiero nad ranem pojawia się szansa na chwilę orzeźwienia. Rekordowo wysoka temperatura w nocy w Polsce wynosi aż 26 st. Celsjusza. Ten rekord zanotowano w Bogatyni 10 sierpnia 1992 roku.  

— Tropikalne noce są obciążeniem dla naszego organizmu. Wysokie temperatury nie pozwalają nam prawidłowo odpocząć, zregenerować się — tłumaczy Emilia Szewczak. — Nasz organizm może nam pokazać, że już nie daje rady, będziemy rozdrażnieni, będą nam dokuczały bóle głowy, bóle stawów, a w pracy nie będziemy mogli się skupić.

Ale czy w lipcu trzeba pracować? To miesiąc urlopów. Gdzie wtedy najlepiej pojechać?

— W lipcu radziłabym pojechać nad morze. To też dobry czas na wypoczynek na Warmii i Mazurach. Natomiast w góry wyjechałabym w sierpniu — radzi synoptyk. — Do pogody trzeba jednak podchodzić z rozsądkiem, bo może być niebezpieczna. Nie należy opierać się tylko na długoterminowych prognozach, ale sprawdzać prognozę na dany dzień. Warto też śledzić ostrzeżenia na stronie i w mediach społecznościowych IMGW oraz nie ignorować alertów RCB.

ADA ROMANOWSKA