Teraz czas na Łynę

2022-06-21 20:05:00(ost. akt: 2022-06-21 16:36:15)
Bulwar nad Łyną

Bulwar nad Łyną

Autor zdjęcia: Ewa Lubińska

Potrafi oczarować i rzucić urok na człowieka. Dlatego ludzie wracają i znowu dają się ponieść nurtom Łyny, bo niewiele jest tak pięknych rzek. Ale ten skarb przepływa nam trochę między palcami, a mógłby stać się wielką atrakcją turystyczną.
Latem na Krutyni kajak obija się o kajak, bo mrowie turystów jest na tej rzece. Tymczasem na Łynie kajakarzy niewielu, choć z każdym rokiem jest ich coraz więcej. Czy Łyna ma szansę stać się drugą Krutynią, naszą wielką atrakcją turystyczną? To nasz kolejny tekst w dyskusji na temat turystycznego wykorzystania Łyny.

Bo to jest piękna rzeka



Co do tego kierunku nie ma wątpliwości Janusz Dąbrowski, prezes Stowarzyszenia „Ożywić Łynę” w Bartoszycach: — Bo to jest to piękna rzeka — podkreśla. — Ma różne przełomy na swoim biegu, bo miejscami jest wartka, miejscami płynie wolno. Przepływa przez malownicze tereny. Co ważne, wzdłuż rzeki mamy już kilkanaście stanic wodnych.

A będą kolejne, bo Dobre Miasto dostało 18 tys. zł od samorządu województwa na utworzenie stanicy wodnej przy pałacu w Smolajnach na szlaku kajakowym Łyny. Także gmina Sępopol otrzymała 9 tys. zł na modernizację stanicy nad Łyną. Te środki zostały przyznane w sumie 15 samorządom w konkursie „Łączy nas turystyka”, którego ideą jest podniesienie atrakcyjności turystycznej regionu.

Dlaczego więc na Łynie nie ma kajakarzy, a przynajmniej nie ma ich zbyt wielu? Czego brakuje?
Współpracy między samorządami, bo Łyna nie kończy się ani nie zaczyna w jednej gminie czy powiecie. Trzeba wspólnie promować Łynę, budować ofertę turystyczną — dodaje prezes Stowarzyszenia „Ożywić Łynę”.

Razem możemy więcej


Łyną nieraz płynął wicemarszałek województwa Miron Sycz. — To przepiękna rzeka — podkreśla samorządowiec. Dlaczego więc Łyna przegrywa z Krutynią? — Bo jest mało wypromowana zarówno w naszym regionie, jak i w Polsce — uważa wicemarszałek. — Owszem, gminy położone wzdłuż rzeki próbują jakoś zagospodarować Łynę na swoim terenie. Wydaje mi się, że to już konieczność, że czas najwyższy powołać stowarzyszenie na wzór chociażby stowarzyszenia czy Fundacji Wielkich Jezior Mazurskich. Chodzi o to, aby wszystkie gminy, powiaty położone wzdłuż rzeki, włączając w to samorząd województwa i Wody Polskie, mogły wykorzystać środki unijne z nowej perspektywy, aby zagospodarować rzekę. Bez wspólnego partnerstwa będzie to trudne. Nie chodzi jednak o to, żeby zrobić z Łyny drugą Krutynię, ale żeby dostosować ją do potrzeb kajakarzy, którzy cenią ciszę i spokój.

Pływać i zwiedzać


Łyna potrafi urzec — wie o tym Wiesław Ładniak z Trójmiasta, który z grupą miłośników kajakarstwa, i to z całej Polski, od lat 15 pływa po Łynie. Właśnie w minioną sobotę zakończyli trzydniowy spływ Łyną. W tym roku brało w nim udział ponad 80 osób. Spływ zaczęli od elektrowni w Wojdytach koło Lidzbarka Warmińskiego i zakończyli w Stopkach, leżących kilka kilometrów od granicy z Rosją.

— Od wielu lat prowadzę rodzinny spływ kajakowy Wojska Polskiego, który co roku organizujemy na innej rzece — mówi Wiesław Ładniak. — Przed 15 laty przyjechaliśmy na Łynę i rzeka nas uwiodła. Swoją dzikością, naturalnością. Nie ma tu krzyków, hałasów, pseudokajakarzy, których często można spotkać na innych szlakach. Raz byliśmy w sezonie na Krutyni i nigdy więcej. Inaczej jest na Łynie. Tu można wręcz rozkoszować się przyrodą. Z roku na rok poprawia się też infrastruktura wzdłuż rzeki, są już zadbane przystanie. Nie tylko pływamy, ale także zwiedzamy okolice.
— Na Łynę nie przyjeżdżają ludzie, żeby się pokazać, tak jak na Krutynię — tu przyjeżdżają kajakarze, żeby podziwiać przyrodę — podkreśla kajakarz.

Łyna górska


— A Łyna ma wspaniałą historię — przypomina miłośnik regionu Andrzej Małyszko z Rusi, przez którą przepływa Łyna, a sam wieś z racji położenia nad rzeką, na pagórkowatym terenie, w otoczeniu lasu, często jest nazwana Szwajcarią Warmińską. — Kiedyś flisacy spławiali Łyną drewno do Królewca. Spadek poziomów między Rusią a pobliskim jeziorem Ustrych, przez które przepływa Łyna, sięga 21 metrów. Momentami rzeka ma wręcz charakter górski.
Łyna to też papieska rzeka, bo przecież pływał nią Jan Paweł II. Przypomina o tym pamiątkowa tablica, która znajduje się ścianie kościoła w Kurkach, gdzie rzeka Marózka zbiega się Łyną.

Przyszły papież wielokrotnie przebywał na Warmii, pływał kajakiem po naszych rzekach. Co zresztą Ojciec Święty podkreślił 6 czerwca 1991 roku w czasie homilii wygłoszonej w Olsztynie podczas jego IV pielgrzymki do ojczyzny.

Ojciec Święty powiedział wtedy do tłumnie zgromadzonych wiernych: — A to spotkanie ma dla mnie także szczególne znaczenie, bowiem mam dług wdzięczności wobec tej ziemi, która tyle razy, przez tyle lat udzielała mi schronienia, odpoczynku, dawała mi możliwość nabrania sił wewnętrznych, uspokojenia. To jest wielkie dobrodziejstwo tej ziemi, tych lasów, tych jezior, z którego korzystałem i które na pewno do dzisiaj jeszcze mi pomaga. Więc w imieniu tego, co było, i tego, co jest, dziękuję Warmii za papieża…

Jeden ze spływów Marózką i Łyną w sierpniu 1958 roku był szczególny. Podczas niego ks. Karol Wojtyła, płynąc z grupą krakowskich studentów, otrzymał wiadomość, że ma stawić się u księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dopłynął więc kajakiem do Kurek, skąd pojechał autostopem do Olsztynka, a potem pociągiem do Warszawy. Tam ks. Wojtyła odebrał nominację na biskupa pomocniczego w Krakowie, ale nie przerwał spływu. Wrócił i dołączył do pozostałych kajakarzy.

Warmię i Łynę dobrze zna też Jerzy Buzek, były premier i były szef europarlamentu. Profesor Buzek co roku wystawia różne fanty na licytację WOŚP. Rok temu wystawił spływ kajakowy prowadzony przez niego środkowym biegiem Łyny. Spływ „poszedł” za 20 tys. zł. Pieniądze trafiły na konto WOŚP, a dwaj zwycięzcy licytacji popłynęli z nim kajakiem.

Były premier to zapalony kajakarz turysta. Płynął chyba wszystkimi rzekami na północy Polski, w tym kilkakrotnie Łyną. I, jak mówi, to przepiękna rzeka, być może jeszcze ciągle niedoceniana w Polsce, a urody Łyny nie da się z niczym porównać.