Beata Pawlikowska: Najważniejsze, żeby być sobą

2022-08-11 11:00:00(ost. akt: 2022-09-01 23:29:19)
"Szczęśliwe związki. O miłości, wolności i szczęściu" (Wydawnictwo Świat Książki) to kolejny tytuł Beaty Pawlikowskiej - polskiej podróżniczki i dziennikarki

"Szczęśliwe związki. O miłości, wolności i szczęściu" (Wydawnictwo Świat Książki) to kolejny tytuł Beaty Pawlikowskiej - polskiej podróżniczki i dziennikarki

Autor zdjęcia: Katarzyna Piwecka

W dobrym związku obie osoby przejmują odpowiedzialność za swoje emocje i mają potrzebę pracy nad sobą po to, by zmieniać się na lepsze. Rozmawiamy z Beatą Pawlikowską, podróżniczką, dziennikarką, autorką m.in. książki „Szczęśliwe związki”.
— Trudno z panią umówić się na rozmowę. Ostatnio premierę miała pani książka „Szczęśliwe związki”, ma pani mnóstwo zajęć. Jest pani zapracowaną autorką?
— Jestem dosyć zajęta i staram się być dobrze zorganizowana. Wystarcza mi czasu na wszystko, co jest ważne.

— To cenna umiejętność. Czy nie jest też tak, że dziś dzieli pani swoje życie na przed i po tym, kiedy w końcu pokochała samą siebie?
— Bardzo celnie pani to ujęła. Rzeczywiście moje życie absolutnie zmieniło się, odkąd nauczyłam się szanować i lubić siebie. Patrząc z perspektywy można powiedzieć, że moje życie dzieli się na czas, kiedy byłam swoim wrogiem i okres, kiedy jestem dla siebie dobra.

— To podróże odegrały ważną rolę w tej przemianie?
— Kiedy wiele lat temu wyruszałam w pierwsze podróże, myślałam, że to dobry sposób na ucieczkę od samej siebie. Ale na każdym końcu świata szybko odkrywałam, że wszystkie moje problemy przywoziłam ze sobą. Nie da się uciec od siebie. Nie było innego wyjścia, zostałam zmuszona do tego, żeby szukać rozwiązania. I wtedy podróże okazały się ogromną pomocą. Największy wpływ wywarły na mnie wyprawy do dżungli amazońskiej. Każda z nich była nauką czegoś ważnego i sprawiła, że zmieniłam się jako człowiek.

— Może to właśnie kontakt z naturą jest lekarstwem? Pani często wspomina, że tylko powrót do naturalnego rytmu, natury, pozwala nam odkryć siebie.
— To prawda. Miałam też szczęście spędzić dużo czasu wśród Indian mieszkających w Amazonii. Obserwowałam ich podczas pracy, codziennych zajęć, odpoczynku, wędrówki przez dżunglę. Od nich nauczyłam się, że najważniejsze jest to, żeby być sobą, być silnym, odważnym i uczciwym. Wtedy nie trzeba niczego udawać.

— W książce jest taki cytat: „wiesz co było moim największym odkryciem jeśli chodzi o związki? To, że mój partner nie jest odpowiedzialny za to, jak się czuję, jaki mam dzień i jakie mam życie”. Jak to zmienić, skoro od dzieciństwa wpaja się nam przekonanie, że to my jesteśmy odpowiedzialni za szczęście drugiej osoby. I na odwrót - bez ciągłej akceptacji tej drugiej osoby jesteśmy nieszczęśliwi.
— Rzeczywiście od dzieciństwa koduje się nam określony sposób myślenia. Dziewczynkom czyta się bajki o księżniczkach, które najczęściej są zamykane w maleńkiej celi więziennej na szczycie wieży, musi więc przybyć rycerz na koniu, który pokona smoka i uwolni królewnę. I dopiero wtedy wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Nie ma bajek o księżniczkach, które żyją długo i szczęśliwie będąc singielkami.

— Pani w książce pisze o partnerstwie w związku, szacunku, przyjaźni, miłości, akceptacji i rozstaniu. O tym, że to my tworzymy związki, ale również tworzą nas samych. Co pani odkryła dzięki swojemu związkowi?
— Odkryłam siłę rozmowy. Uczciwa rozmowa potrafi zdziałać cuda. W każdym związku zdarzają się sytuacje konfliktowe. Rozumiemy zdarzenia w odmienny sposób, mamy różne przyzwyczajenia i nawyki, inaczej odruchowo reagujemy, inne znaczenie przypisujemy tym samym gestom. I wtedy cenna okazuje się umiejętność, żeby usiąść na spokojnie i porozmawiać. Każda z osób uczciwie sięga w głąb siebie i opowiada o tym, jaką widzi swoją rolę w powstałym konflikcie. Nie obarczamy nikogo winą, nie przejmujemy jej na siebie, tylko koncentrujemy się na tym, co leży po naszej stronie w tej sytuacji. Podczas dobrej rozmowy partnerzy starają się zrozumieć swoje własne emocje, znaleźć swoje własne słabości i nawykowe postępowania, szukając jednocześnie sposobów na to, by naprawić siebie. I to rozwiązuje absolutnie wszystkie konflikty, a związek staje się mocniejszy.

— Do tego potrzeba jednak pewnej dojrzałości?
— Koniecznie. Bez dojrzałości emocjonalnej nie ma szczęścia w życiu. Ani w pojedynkę, ani we dwójkę czy w trójkę czy w każdej innej konfiguracji.

— Pani pisze też o tym, że zbyt często oddajemy komuś kontrolę nad naszymi emocjami. Nie jest to po raz kolejny wina wdrukowanego w dzieciństwie kodu kulturowego? Tak nas programuje wychowanie?
— Tak, bo uczy się nas, że wszyscy mają być zadowoleni. Tresuje nas się, byśmy będąc dorosłymi odczytywali emocje innych tak, jak kiedyś interpretowaliśmy je wpatrując się w twarze rodziców, nauczycieli, opiekunów. Szukaliśmy potwierdzenia, czy są z nas zadowoleni czy też nie. Kiedy rodzice byli z nas zadowoleni, otrzymywaliśmy nagrodę. Kiedy nie, byliśmy karani. Wyrabia się w nas nawyk, instynktowny odruch, by zadowalać wszystkich dokoła i mieć poczucie, że tylko wtedy będziemy wartościowi. Chodzi o to, by pewne rzeczy zdefiniować na nowo i spróbować je zmienić.

— To wymaga pracy. A przykłady, jakby mogła wyglądać, znajdziemy w pani książce „Szczęśliwe związki”. To ćwiczenia, które pozwalają bliżej poznać samych siebie.
— Chodziło mi o to, żeby poprzez ćwiczenia zawarte w książce stworzyć narzędzie do dalszej pracy z własnym życiem. Dzięki treningowi kształtujemy nowe nawyki myślowe. Trzeba trenować nowy sposób myślenia regularnie, konsekwentnie, wytrwale, codziennie, żeby zapisać nowe przekonania i nowe instynktowne odruchy. W ten sposób praktycznie zmienia się nie tylko swoje myśli, ale także życie.

— Pani pokazuje, że rytm życia też ma znaczenie. Pani udaje się zachować rytuały codzienności. Wśród nich jest wstawanie wcześnie rano, śniadanie, czas zarezerwowany wyłącznie dla siebie. To może mieć wpływ na nasze związki?
— Oczywiście. To, jak się czuje moje ciało, ma wpływ na samopoczucie. Zdrowe pożywienie, unikanie używek, uprawianie sportu, odpowiednio długi sen, picie wody – to wszystko jest ogromnie ważne i ma wpływ na to jak funkcjonujemy w relacjach. Nie tylko w związkach, ale również w pracy, rodzinie, wśród przyjaciół.

— Pani tworzy związek z Amerykaninem. Dużo mówi się o dzielącej nasze społeczeństwa różnicy kulturowej. To prawda?
— Tak, czasami rzeczywiście można to zauważyć. Największa różnica między Polakami a mieszkańcami Stanów Zjednoczonych to chyba kultura jazdy samochodem oraz obsługi klienta. Amerykanie przestrzegają przepisów drogowych, w Polsce kierowcy zwykle przekraczają dozwoloną prędkość. W Stanach Zjednoczonych sprzedawca ze zrozumieniem przyjmuje reklamację usługi albo zwrot zakupionego produktu. W czasie jednej z podróży byłam pozytywnie zaskoczona, że można obsłużyć klienta w tak życzliwy, przyjazny i pełen szacunku sposób. W Polsce w podobnej sytuacji klient spotyka się raczej z niezadowoleniem i niechęcią.

— No cóż, może to nadużywany slogan, ale wciąż aktualny - podróże kształcą. I nie muszą to być wcale te dalekie wyprawy.
— Oczywiście! Nawet niewielka wyprawa do pięknego miejsca w Polsce może być bardzo ciekawym i inspirującym doświadczeniem. Ruszając w drogę, idąc śladami innych, możemy odnaleźć własną ścieżkę.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

,,Szczęśliwe związki. O miłości, wolności i szczęściu" (Wydawnictwo Świat Książki) to kolejny tytuł Beaty Pawlikowskiej - polskiej podróżniczki i dziennikarki, która od lat pisze poradniki psychologiczne, książki kulinarne, a także reportaże z odbytych podróży. Pragnie zainspirować czytelników swoim bogatym doświadczeniem życiowym i zachęcić ich do zmiany swojego życia na lepsze. Beata Pawlikowska jest autorką m.in. takich książek jak ,,Stres. 102 sprawdzone sposoby na stres”, ,,Blondynka na Hawajach”, ,,Kody podświadomości. Praktyczny kurs życiowej przemiany”, ,,Jestem szczęśliwym singlem” czy ,,Praktyczny kurs języka angielskiego”.