Wakacje coraz droższe. Na Warmii i Mazurach goście odwołują rezerwacje

2022-06-11 17:01:17(ost. akt: 2022-06-11 17:14:24)
Dobrze, że kajaków nie trzeba tankować

Dobrze, że kajaków nie trzeba tankować

Autor zdjęcia: MCIT

Wakacje na Warmii i Mazurach pod znakiem zapytania? Najpierw pandemia, teraz inflacja sprawia, że zaciskamy pasa i zastanawiamy się, gdzie jechać na wakacje. Czy możemy więc liczyć na wysyp turystów?
Warmię i Mazury odwiedza rocznie średnio 5 milionów turystów. Do ich dyspozycji jest ponad 34 tys. miejsc noclegowych. Czy w tym roku też możemy spodziewać się tylu urlopowiczów? Wielu już dziś mierzy siły na zamiary. Barierą są wysokie ceny nie tylko na sklepowych półkach, ale też noclegów. Dlatego coraz więcej osób zanim zarezerwuje hotel, musi wszystko przekalkulować. Inflacja to strzał w kolano dla organizatorów wypoczynku. Gorzej było tylko w czasie pandemii, kiedy hotele były zamknięte. Nie mogliśmy nigdzie wyjeżdżać. Teraz świat stoi przed nami otworem, ale portfel się zamyka. Jak wynika z danych Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, na lipiec 65 proc. obiektów ma mniej niż 30 proc. zajętych miejsc. Stawia to pod znakiem zapytania sezon wakacyjny. A Warmia i Mazury przecież turystyką stoją. Przed nami też długi czerwcowy weekend.

Rezerwacje raczkują


— Do tej pory nie było tak kolorowo, ale ostatnio mamy coraz lepszą pogodę. Przybywa rezerwacji na długi czerwcowy weekend i na wakacje. Co prawda to jeszcze raczkuje, ale już zaczyna się rozkręcać — mówi Natalia Kurman z Hotelu Mrągowo. — Ludzie dziś są ostrożni. Myślę, że mogą się obawiać, że za chwilę nie będzie ich stać na codzienne życie, o co dopiero mówić o wakacjach. Hotele siłą rzeczy też są droższe. W górę idą koszty utrzymania, czyli między innymi rachunki za prąd i gaz. Drożeje też wyżywienie. Ceny są już trzy razy większe, a końca podwyżek nie widać.

I dodaje: — Długi czerwcowy weekend, który rozpoczyna się wolnym czwartkiem, czyli Bożym Ciałem, dla wielu gości zacznie się już w środę. Mimo wyższych cen ludzie nie oszczędzają, rezygnując na przykład z jednego dnia wypoczynku. Czy tak będzie też w wakacje? Na razie nie mamy aż tylu rezerwacji, żeby taką tendencję określić. Przed pandemią wakacyjne rezerwacje pojawiały się nawet pół roku wcześniej. Oczywiście im bliżej terminu, tym ich przybywało. Teraz tego nie widać.

Przeciętnie za dobę pobytu w hotelu trzeba zapłacić w długi czerwcowy weekend ok. 300 zł za osobę. Do tego trzeba doliczyć obiad, kawę i dojazd. Plus opłata klimatyczna, która od lat nie idzie w górę. Najczęściej wynosi 2 zł na dobę za osobę. To naprawdę niewiele, bo we Włoszech potrafi wynosić nawet 20 zł za dobę. Taniej jest w pensjonatach, gdzie trzeba zapłacić za dobę 130-199 zł. Ceny na campingach zaczynają się od 15 zł za osobę. Tyle samo trzeba zapłacić za rozbicie namiotu.

Rezerwują i odwołują


— Przed nami bardzo ciekawe wakacje. Nasze rezerwacje ruszyły już na początku roku, choć zwykle wzrost zauważamy w marcu i kwietnia. To było niesamowite, że ludzie po czasie pandemii już myśleli o wypoczynku. Właściwie mieliśmy zajęte terminy na całe wakacje — zdradza Anna, właścicielka pensjonatu pod Olsztynem. — A potem przyszła galopująca inflacja i ludzie zaczęli odwoływać rezerwacje. To przykre, bo ceny noclegów rosną, więc ci ludzie nie będą już mieli szansy wypocząć za mniejsze pieniądze. W wielu hotelach i pensjonatach wypoczynek jest coraz droższy. Być może dla nich alternatywą będzie camping i urlop pod namiotem. Albo pensjonat z aneksem kuchennym. Jeśli ktoś ma większy budżet, może skorzystać z restauracji. Jeśli nie ma, może sobie sam gotować. Są też tacy, którzy po prostu lubią sobie pitrasić, więc nie dla nich są hotelowe oferty ze śniadaniami.

I dodaje: — Niedawno spotkałam się ze znajomymi. Małżeństwo z dzieckiem chciało spędzić tygodniowy urlop w hotelu gdzieś w Polsce. W czasie rezerwacji online wyskoczyła im cena 12 tys. zł. Złapałam się za głowę i pomyślałam, że jeżeli ktoś szuka pięciogwiazdkowego hotelu, to nie ma się co dziwić. Ale okazuje się, że już nawet średniej klasy hotele liczą sobie dużo za nocleg. Niestety mamy dziś specyficzne czasy. Martwi mnie to, że bogaci się bogacą, a biedniejsi biednieją. Tych, których było stać do tej pory na wypoczynek w hotelach, nadal będą w nich wypoczywać. Natomiast osoby, który do tej pory z trudem odkładały jakiś budżet na wakacje, w tym roku mogą mieć problem z wyjazdem.

Czytelnicy o wakacjach


A co na to nasi czytelnicy? Pytamy ich o wakacje na naszym facebookowym profilu.

— Postanowiłam, że wszystko rzucę i zacznę podróżować, aż zabraknie mi pieniędzy. Według moich obliczeń już o godz. 18 będę w domu — twierdzi pani Anna.

—  Rowerem z wędką pod namiot nad jezioro. To wakacje na kieszeń Polaka — zauważa pan Tomek. — Profesjonalne hotelarstwo i gastronomia dalej w kryzysie przez brak klienta.

— Nie mam zwyczaju chwalić się swoimi drogimi podróżami… Ale właśnie wróciłam ze stacji benzynowej — podkreśla pani Katarzyna.

— W Polsce jak na razie jest najtaniej z krajów europejskich — dodaje pan Jan. — Warto zwiedzać szczególnie okolice jezior w regionie. Kajaków nie trzeba tankować. Jeśli paliwo będzie drogie, na skuterach wodnych i motorówkach pojawi się mniej wariatów.

Ceny paliw na pewno nas zaskoczą. Wyjazd samochodem na wakacje pochłonie jeszcze więcej, niż dało się szacować jeszcze kilka miesięcy temu. Za ile będziemy wtedy tankować? Dziś płacimy już ok. 8 zł za litr benzyny Pb95. W lipcu ta cena może wzrosnąć o złotówkę, więc 9 zł to jak najbardziej realna wizja. Nieco wolniej rosnąć mogą ceny diesla. Dodatkowo sankcje na paliwa z Rosji będą dużym problemem dla całego rynku europejskiego, a zmiana dostawców raczej nie będzie neutralna kosztowo, czyli znowu poniesiemy większe koszty. Trzeba też pamiętać, że cały czas obowiązują tarcze antyinflacyjne, które przyczyniają się do niższej ceny paliw. Od 20 grudnia 2021 roku obniżono akcyzę do poziomu minimum unijnego. Drugi element wszedł w życie 1 lutego 2022 roku — obniżona stawka podatku VAT na paliwa z 23 do 8 proc. Tarcze antyinflacyjne miały funkcjonować do lipca, ale zostaną wydłużone.

ADA ROMANOWSKA