Pani Katarzyna z Olsztyna szuka sprawcy wypadku, przez którego straciła zdrowie

2022-06-02 19:18:28(ost. akt: 2022-06-07 12:24:13)

Autor zdjęcia: archiwum GO

Straciła zdrowie, potem pracę. I wiarę w ludzi. Na przejściu dla pieszych w panią Katarzynę wjechał samochód. Sprawca czuje się bezkarny, bo olsztyńska policja umorzyła sprawę. Z powodu braku znamion czynu zabronionego. Dlaczego?
Jedna chwila zmieniła pani Katarzynie całe życie. Została potrącona na przejściu dla pieszych w Olsztynie, na skrzyżowaniu ulic Dworcowej z Żołnierską. Był ranek, około godz. 6, a że to było 21 lutego, więc było jeszcze ciemno.

— Przechodziłam na zielonym świetle w kierunku Fety. Stanęłam na wysepce między dwoma pasami ruchu i rozejrzałam się. Widziałam, że jedzie samochód od strony ul. Obiegowej. Przepuściłam go pomimo, że miałam zielone i pierwszeństwo. Ale kierowcy też mieli zielone. Takie jest to przejście… Trzeba uważać. Nie raz już musiałam tam przepuszczać samochody, nawet autobus. Dlatego na pewno nie wbiegłam na jezdnię, bo nigdy tak nie robię. I gdy przepuściłam jedno auto, widziałam za nim kolejne. Ale miałam wrażenie, że zwalnia. Niestety wjechało we mnie. Nie pamiętam całego zdarzenia, bo samochód uderzył mnie w prawy bok, potem w głowę — opowiada 43-letnia Katarzyna. — Zaufałam temu kierowcy i to był mój błąd. Było ciemno i padał deszcz. Nie czułam, żeby ten człowiek hamował. Może później, gdy już byłam nieprzytomna. Dla mnie za późno...

Nie widziałam nagrań


Pani Katarzyna ocknęła się, leżąc na lewym boku.

— Według policji odbiłam się od samochodu. Nie widziałam jednak nagrań z monitoringu. Trudno mi powiedzieć, co się stało. Najgorsze jest to, że sprawę umorzono. Oczywiście się odwołuję się od tej decyzji, bo to potrącenie zmieniło całe moje życie — podkreśla pani Katarzyna. — Szukam świadków zdarzenia. Policja twierdzi, że na nagraniu nie widać tablic rejestracyjnych samochodu. I tym samym trudno namierzyć sprawcę. A mi w takie tłumaczenie trudno uwierzyć. Tym bardziej, że wszystko opowiedziałam policji ze szczegółami. Do dziś nie wiem jednak, jakiej marki był ten samochód. Pamiętam, że był ciemny. Czarny, może granatowy? Ale pamiętam, że chwilę po zdarzeniu sprawca wysiadł z samochodu i zapytał, czy nic mi nie jest. Odpowiedziałam, że chyba nie, choć bolała mnie ręka. Gdy stanęłam na nogi, choć tego też nie byłam pewna, bo wszystko wokół mnie było dziwne, kierowca krzyknął do mnie, żebym zeszła z jezdni. Przeszłam kilka kroków, a on zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Wsiadłam do samochodu. Obok mnie za kierownicą usiadł niewysoki mężczyzna. Nie pamiętam twarzy, ale nie miał zarostu. Nie był ani gruby, ani szczególnie szczupły. Był normalnej budowy. Gdy ruszyliśmy, coś było nie tak. Samochód podskakiwał, szarpał. Nie podobało mi się to i od razu chciałam wysiąść. Mężczyzna nie powiedział ani słowa. Ani się nie przedstawił, ani o nic nie pytał. Powiedział tylko: „dobra, dobra”. Wysadził mnie za Fetą i pojechał w stronę Wyszyńskiego. Tam wszędzie jest monitoring, więc można sprawdzić, czy wszystkie kamery mają problem z odczytywaniem tablic rejestracyjnych. Może choć jedna dała radę… Nie chcę oceniać policji, bo być może monitoring nie jest aż tak sprawny. Ale czy naprawdę trudno to ustalić?

Byłam w szoku


Gdy pani Katarzyna przyszła do domu, ból ręki nie ustępował.

— Bolała mnie coraz bardziej, więc stwierdziłam, że muszę iść do lekarza. Nie nadawałam się do pracy. Zadzwoniłam do przełożonego, że nie będzie mnie jeden dzień, a wyszło tak, że do tej pory nie pracuję. Jestem pielęgniarką i staram się o rentę. Straciłam pracę — zdradza pani Katarzyna. — Najpierw poszłam do ortopedy, który stwierdził skręcenie ręki z zerwaniem nadgarstka. Po zdarzeniu bolało mnie też ucho. Później okazało się też, że mam uszkodzony staw skroniowo-żuchwowy. Doszło również do urazu kręgosłupa szyjnego i kolana. Najgorszy jednak okazał się krwiak mózgu. W związku z tym nie mogę pracować.

I dodaje: — Pracowałam na kontrakcie. Przez dwa miesiące pracodawca czekał na mnie, ale niestety rozwiązał ze mną umowę. Teraz dostaję zasiłek chorobowy, który wynosi ponad 1200 zł. Mieszkam sama. W dobie inflacji nie jest mi łatwo. Dlatego chciałabym, aby sprawca potrącenia też poniósł konsekwencje. Absolutnie nie chodzi mi o zemstę, ale o sprawiedliwość. Ten człowiek mógł mnie przecież zawieźć do szpitala, nie miał daleko. Wtedy byłby w porządku. Dlatego szukam świadka potrącenia. Może ktoś akurat coś widział, może ktoś coś pamięta… Byłabym wdzięczna za kontakt z redakcją „Gazety Olsztyńskiej”, a później ze mną. 21 lutego miałam na sobie czarną kurtkę, jasną czapkę, granatowe jeansy i czerwone buty. W ręce trzymałam też czarną parasolkę, której już nie znalazłam…

Pani Katarzyna zawiadomiła policję o potraceniu. Została przesłuchana. Ale policja po kilku tygodniach umorzyła sprawę. Dlaczego?

Są pytania


— Po przyjęciu zawiadomienia w tej sprawie policjanci wykonali m.in. niezbędne czynności na miejscu zdarzenia i zabezpieczyli dostępny monitoring. Wszczęte zostało postępowanie przygotowawcze, w toku którego m.in. przesłuchano pokrzywdzoną. Zabezpieczony materiał filmowy, ze względu na jego jakość, wynikającą m.in. z trudnych warunków atmosferycznych, jakie panowały w chwili zdarzenia, został przekazany do dalszej analizy — odpowiada Rafał Prokopczyk, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. — Pokrzywdzona w zdarzeniu kobieta przedstawiła dokumentację medyczną, na podstawie której powołany biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że kobieta w zdarzeniu nie odniosła obrażeń, które nakazywałyby uznać to zdarzenie za wypadek. Dlatego zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja drogowa i w związku z tym postępowanie przygotowawcze z art. 177 par. 1 kodeksu karnego zostało umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego, a akta sprawy przekazano do prokuratury nadzorującej policyjne czynności, której zadaniem będzie podjęcie dalszych decyzji w tej sprawie.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. allsteen #3100787 2 cze 2022 23:31

    Po wuja taki monitoring, z którego nigdy nie da się nic odczytać? Przecież to już nie pierwsza taka historia, kiedy nie potrafią ustalić tożsamości sprawcy. Niech to zdemontują w cholerę, bo jedyne do czego to się nadaje, to do łapania drobnych pijaczków pijących za śmietnikiem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

  2. Ja. #3100773 2 cze 2022 19:45

    Nauczka i przestroga: Do KAŻDEGO zdarzenia bezwzględnie wzywać policję! Bo potem wychodzą takie kwiatki...

    Ocena komentarza: warty uwagi (27) odpowiedz na ten komentarz