Anna Lewikowska: Kocham dzieci bez względu na to, co zrobią

2022-05-26 19:00:00(ost. akt: 2022-05-26 11:34:19)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Anna Lewikowska jest mamą 3 dzieci. Najstarszy Jakub ma lat 15, Julia ma 12 lat i najmłodsza Nela ma rok i 9 miesięcy. Pani Ania, oprócz bycia mamą, jest także sołtysem Waszulek. Obowiązków ma dużo, ale zawsze może liczyć na pomoc męża Krzysztofa.
— Czy jako młoda dziewczyna marzyła Pani o tym, żeby być mamą?
— Tak. Wyobrażałam sobie, że spotkam swoją drugą połowę, wspólnie założymy rodzinę i będę szczęśliwa. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę!

— Młodzieńcze marzenia spełniły się?
— Jak najbardziej. Spotkała mnie prawdziwa miłość, czego owocem jest trójka naszych wspaniałych dzieci.

— Czym dla Pani jest macierzyństwo?
— Ogromnym wyzwaniem i jednocześnie spełnieniem się przede wszystkim w roli matki.

— W jaki sposób wychowuje Pani dzieci?
— Naturalnie, staram się być dla nich oparciem. Ważne jest dla mnie, aby miały do siebie szacunek, bo wtedy będą miały szacunek do innych.

— Czy ma Pani jako matka jakieś wyobrażenie o przyszłości dzieci, np. żeby były adwokatami, sędziami, lekarzami? Czy po prostu dobrymi ludźmi?
— Nie, nie działa u nas to w ten sposób. Dla mnie ważne jest, by ich nauczyć, żeby to oni sami odkrywali w sobie potencjał i uwierzyli w siebie. Owszem, staram się im doradzać, podpowiadać na co powinni zwracać uwagę już dorastając, uzasadniając to tym, że może im to pomóc w przyszłości w ich wyborach. Zachęcam ich do poszukiwania swoich pasji. I chciałabym przede wszystkim, aby byli dobrymi ludźmi.

— Jak radzi sobie Pani z problemami z dziećmi, jeśli takie się zdarzają?
— Jeśli pojawiają się problemy, a przy dorastających nastolatkach jest to nieuniknione, szukam przyczyny, staram się to z nimi wyjaśniać i znajdować rozwiązania, chociaż nie zawsze takie, które ich zadawalają.

— Mąż pomaga w wychowaniu dzieci?
— Oczywiście, że tak! Jest we wszystko zaangażowany na równi ze mną. Dba o dzieci i jest w całym ich wychowywaniu zawsze obecny we wszystkich ich sferach życiowych czy to szkoła, czy w domu, czy też w ich dodatkowych zajęciach rozwijających ich pasje.

— Zawsze zgadzacie się z mężem w kwestiach wychowawczych?
— Z tym zgadzaniem się jest różnie, jak to matka czasami jestem bardziej ustępliwa. Z tym kto ma rację to tak trudno określić, bo to zależy od sytuacji.

— Mając tyle obowiązków w domu, wobec dzieci i w pracy społecznej na rzecz sołectw, w których bardzo dużo się dzieje, jak Pani znajduje na wszystko czas?
— Właśnie dzięki mężowi, który we wszystkim mnie wspiera i mi bardzo pomaga zarówno w obowiązkach domowych, jak i na rzecz sołectw. Nasze dzieci też są od małego przyzwyczajone, że mama zawsze coś wymyśla, dzięki czemu też są chętne do działania, a zarazem pokazuje im, że nie można żyć tylko dla samego siebie, ale być otwartym na ludzi.

— Ma Pani czas tylko dla siebie?
— Z tym jest trudniej! Ciągle coś jest do zrobienia jak nie w domu, to zawodowo, albo na rzecz społeczności lokalnej. Po prostu zawsze muszę sobie coś nawymyślać, bo to chyba już jest we mnie! Taka moja natura.

— Jak Pani ten czas spędza, jeśli uda się go wygospodarować?
— Rzadko się to zdarza, a jeśli już to jest to chyba wyjście do fryzjera czy spotkanie z koleżanką. Poza tym interesuję się architektura wnętrz. Uwielbiam coś zmieniać w domu, przestawiać, tworzyć coś z niczego. Mój mąż żartuje zawsze do znajomych, że jak idzie na służbę to nie wie, czy czegoś już nie wymyśliłam zanim wróci. Za to mój tata mówi, że ja bym chora była, jakbym czegoś nie poprzestawiała. Na to tez wykorzystuję swój czas.

— Kocha Pani dzieci za coś, czy mimo wszystko?
— Po prostu je kocham, a nie za coś. Co by nie zrobili to ich kocham całym sercem.

— Kilka rad dla mam.
— Chyba najważniejsza rada to czynami pokazywać co to jest miłość, która tworzy rodzinę. Kolejna to, nie dążyć do zapewniania im wszystkiego, a być przy swoich dzieciach. Poświęcić im chociaż chwilę każdego dnia, aby czuły naszą obecność przy sobie. Taka też chyba wynikająca z dzisiejszych postępowych czasów rada to ufać, ale kontrolować dla ich własnego bezpieczeństwa. I taka ostatnia rada to uczyć nasze dzieci wartości moralnych, jak i etycznych, a także ponoszenia konsekwencji swoich czynów.

— Jaką mamą chciałaby Pani być dla nastolatków i już dorosłych dzieci?
— Dla nastolatków to na pewno postępową mamą, łączącą swoje zasady z ich wyobrażeniem o życiu. Zawsze im powtarzam, że kłamstwo nie popłaca, a dobro powraca. I bez względu na wszystko, że zawsze mogą mi ufać. A już dla dorosłych dzieci to mamą przyjaciółką, do której zawsze będą mogli zwrócić się ze wszystkim. Na którą zawsze będą mogli liczyć i w dobrych, i w złych chwilach.

Halina Rozalska