Piłka ręczna ma być coraz szybsza

2022-05-26 13:00:00(ost. akt: 2022-05-26 12:01:04)

Autor zdjęcia: materiały prasowe

PIŁKA RĘCZNA\\\ Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF) poinformowała, że od 1 lipca wejdą w życie nowe przepisy. Ich celem jest uatrakcyjnienie szczypiorniaka, który ma się stać jeszcze szybszą oraz bardziej widowiskową grą zespołową.
Pierwszą jaskółką zmian była wprowadzona niedawno nowelizacja, na mocy którego od nowego sezonu zniknie przepis o bramkach na wyjeździe. Do tej pory jeśli w dwumeczu oba zespoły miały identyczny bilans bramkowy, wtedy górą był ten, który zdobył więcej bramek na wyjeździe. Kolejne zmiany władze EHF przyklepały podczas sympozjum sędziów w Wiedniu, gdzie zjawili się przedstawiciele 38 federacji.
Nowe przepisy wejdą w życie od 1 lipca, ale będą już stosowane na mistrzostwach świata juniorek w Słowenii (22 czerwca-3 lipca). Wcześniej zmiany zostały przetestowane w kilku krajach i zatwierdzone przez IHF (Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej). Oto zmiany wprowadzone przed EHF:

1. Zawodnicy będą mogli korzystać z nowych mniejszych piłek bez żywicy (kleju). Na razie nie wiadomo, kiedy takie piłki będą użyte w rozgrywkach ligowych lub europejskich pucharach.
2. Według starych przepisów podczas gry pasywnej zespół atakujący miał sześć podań na oddanie rzutu. Teraz limit ten zmniejszono do czterech. Jeżeli więc zespół atakujący wykona więcej niż cztery podania podczas sygnalizacji gry pasywnej, wtedy drużyna broniąca będzie miała rzut wolny.
3. Do tej pory zawodnik wznawiający grę na środku boiska po utracie bramki musiał stanąć jedną stopą na linii środkowej. Po zmianie przepisów zawodnik musi stanąć co najmniej jedną stopą w nowym polu wznowień - będzie to okręg o średnicy 4 metrów, który będzie się różnił kolorem od reszty boiska. - Intencją tej zmiany jest przyspieszenie meczów - wyjaśnił Per Morten Sodal, przewodniczący Komisji Przepisów Gry i Sędziów w IHF.
4. Obecnie karane jest uderzenie bramkarza piłką w głowę jedynie podczas rzutu karnego. Teraz zabronione będzie także trafienie bramkarza w głowę, jeśli podczas akcji zawodnik rzucający nie napotkał żadnej przeszkody w trakcie rzutu. Za takie zagranie karą będzie dwuminutowe wykluczenie. Jeśli jednak podczas rzutu bramkarz umyślnie przesunie głowę w kierunki piłki, próbując wymusić karę dla rzucającego, wówczas ukarany będzie bramkarz. Wprowadzone korekty nie zmieniły tego, co było wcześniej, czyli jeśli gracz uderzy bramkarza w głowę podczas rzutu karnego lub obrońcę z bezpośredniego rzutu wolnego, automatycznie otrzyma czerwoną kartkę i zostanie usunięty z boiska. - Chcemy chronić zdrowie bramkarzy, dlatego w przepisie jest mowa nie tylko o twarzy, ale i głowie - dodał Per Morten Sodal. - Podstawowym założeniem tej zmiany zasad jest to, że rzucający jest odpowiedzialny za swój rzut.

Co o nowych przepisach sądzi Konstanty Targoński, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Ręcznej? - Z tego, co wiem, jeszcze nie wymyślono takich piłek, którymi przez dłuższy czas można grać bez kleju.
Już teraz są co prawda tzw. piłki bezklejowe, ale po dwóch miesiącach używania są one do wyrzucenia. Pozostałe zmiany powinny wpłynąć na zwiększenie szybkości gry, jednak moim zdaniem, zamiast ograniczać liczbę podań, warto byłoby wprowadzić - wzorem koszykówki - ograniczony czas rozgrywania akcji. Byłoby to znacznie bardziej czytelne i dla zawodników, i dla kibiców. Poza tym jak najbardziej zgadzam się z karaniem zawodnika, który z akcji trafia bramkarza w głowę. Pamiętam, jak podczas jakiegoś drugoligowego meczu jeden z rywali wciąż rzucał naszemu bramkarzowi na głowę, no i aż trzy razy trafił go w twarz, za co nie spotkała go żadna kara, chociaż na pewno nie były to przypadkowe trafienia. On po prostu chciał bramkarza przestraszyć i zmusić do tego, by przy kolejnych rzutach bardziej chronił swoją twarz niż bramkę.

O tym, że za trafienia bramkarza z rzutu karnego w głowę jest czerwona kartka, we wtorkowy wieczór w decydującym o mistrzostwie Polski meczu z Łomżą Vive Kielce przekonał się Przemysław Krajewski z Wisły Płock. W Płocku gospodarze musieli wygrać dwoma bramkami, by przerwać mistrzowską passę gości. Sytuacji Wisły skomplikowała się jednak po 24 minutach, bo w tym czasie aż trzech jej graczy, w tym Krajewski, opuściło boisko po obejrzeniu czerwonych kartek. Niedługo potem czwartego zawodnika zespołu z Płocka wyeliminowała kontuzja. Mimo olbrzymiego osłabienia na początku drugiej połowy Wisła prowadziła 16:11 i wydawało się, że jest o krok od pierwszego od 11 lat mistrzowskiego tytułu. Jednak od tego momentu gospodarze stracili skuteczność, w efekcie kielczanie systematycznie odrabiali straty. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięskim dla Vive remisem 20:20, w rzutach karnych też lepsi byli kielczanie 5:3, ale to już nie miało żadnego znaczenia. Tym samym Vive po raz 19. w historii, a 11. z rzędu, zostało mistrzem Polski.
- Wisła przegrała na własne życzenie - nie ma wątpliwości Konstanty Targoński. - Na pewno dużym problemem były wykluczenia i kontuzja, bo w ten sposób Płock stracił czterech podstawowych zawodników, ale mimo wszystko mógł wygrać, gdyby tylko nie marnował rzutów karnych. Mecz zakończył się remisem, a gospodarze nie wykorzystali aż pięciu karnych! Wystarczyło dwa rzucić i tytuł zostałby w Płocku - kończy Targoński.
ARTUR DRYHYNYCZ

SUPERLIGA
1. Vive Kielce 77
2. Wisła Płock 73
3. Azoty Puławy 58
4. MMTS Kwidzyn 44
5. Górnik Zabrze 44
6. MKS Kalisz 40
7. Piotrkowianin 37
8. Chrobry Głogów 33
9. Gwardia Opole 32
10. Zagłębie Lubin 27
11. Wybrzeże Gdańsk 22
12. Unia Tarnów 22
13. Pogoń Szczecin 21
14. Stal Mielec 16